Temat: Po jakiej uczelni zarabia się najwięcej? Ile wy zarabiacie?
Maria B.:
Anna Kosicka:
Rozumiem, że Pani policzyła tych, co odeszli, skąd jednak Pani wie, co się z nimi działo dalej? Rozumiem, że... szczegółowe badania itd...?:)
Nie. W porzadnych firmach, z ktorymi rozumiem nie mialas do tej pory do czynienia, jest cos takiego jak "program alumnow". Wiec dokladnie wiem co sie z nimi dzieje. Malo tego zasadnicza wiekszosc spotyka sie raz w roku. Ma tez wlasne forum dyskusyjne - ot takie duperele, ktore te obrzydliwe korporacje robia dla swoich bylych pracownikow. Wiec droga Anno, skoro nie pracowalas w zadnej tego typu korporacji, to nie masz wiedzy. Zadnej. Ani o tym, jak to jest w ani poza duza i dobra firma.
Tak, wiem, "niczego nie wiedzą, niczego nie potrafią znaleźć itd.", a wszystko dlatego, że kiepskie szkoły skończyli i w wielkiej czwórce pracować nie chcieli (czytaj - ich tam nie chcieli;)
W przeciwieństwie do Pani nie stawiam hipotez, tylko zadaję pytania chcąc zwrócić uwagę na drugą stronę medalu - szybki i dynamiczny start nie zawsze bywa korzystny. Choć zapewne Pani z przygody z korporacją wyszła obronną ręką i teraz piastuje wysoką funkcję kierowniczą w jednej z największych polskich firm:)
Zazdroscisz?
No jasne, zawsze chciałam pracować w firmie, gdzie w pracy mogłabym mieć czas całymi dniami siedzieć w necie i pisać pierdoły:D
Pani Mario, choć przypuszczam, że arogancja Pani nie wykształciła się jako efekt uboczny pracy w wiadomej firmie doradczej, to jednak doskonale oddaje stosunek do świata tych, co są zachwyceni korporacją, z którą są lub byli związani, a z którymi miałam do czynienia. Nie mam pojęcia, z czego to wynika i czy jest regułą, wiem jednak, że zawsze mnie ta ich postawa irytowała. Niezależnie jednak od tej obserwacji - moja niechęć do korporacji (w sensie - jako ewentualnego miejsca pracy, bo do nich samych generalnie nic nie mam) wynika ze specyfiki pracy w tego typu instytucjach, wyścigu szczurów, parcia na sukces i tego typu drobiazgów. Wolę karierę w swoim własnym tempie, celem dla mnie nie jest kolejny szczebelek czy - w perspektywie - owa wysoka funkcja kierownicza w jednej... itd., a satysfakcjonująca praca, którą da się pogodzić z innymi zainteresowaniami i życiem prywatnym. Dlatego taki Ernst&Young mnie nigdy nie nęcił:) Rozumiem, że są ludzie, którzy wolą inaczej, jednak nigdy nie przyszłoby mi do głowy uważać, że są z tego powodu głupsi lub mało wartościowi. Ale, cóż, ja nigdy nie pracowałam w korporacji, więc nie mam pojęcia...