Temat: Organizować wesele na własna reke czy przez firme?
Karina Barbara K.:
Kasiu a to czy lepiej bedzie się bawiło towarzystwo na wiesjkim weselu czy na super ekskluzywnym w zamku - to nie kwestia pieniedzy, to kwestia rodziny, atmosfery...nie dzielmy tego na lepsze i gorsze, bogatsze i uboższe - dyskryminujesz tym niektórych ludzi...
Dlaczego smieszą Cię różowe sukieneczki druhenek...? Jesli sobie ktos takie wymarzył...? Jestes okrutna...
Moja dyskryminacja w powyższym przykładzie wynikła
1. z menu, które na wiejskim jest bez wydziału, a na eleganckim na odmierzone porcje. Dla mnie to akurat wszystko jedno, bo będąc dziewczynką mocno filigranową i tak najem się tymi porcjami, ale przeciętnemu dorosłemu nawet do żołądka nie doleci, a prosić o dokładkę nie można wiedząc ile kosztuje każda z tych porcji i na jaki koszt narażamy państwa młodych i ich rodziców swoim normalnym, nie "obżarskim" apetytem. A jeśli człowiek się nie naje to i sił i ochoty do tańców jakby mniejsze.
2. z hm, delikatnie mówiąc niesubordynacji na przyjęciu. Pewne zachowania są niedopuszczalne u, i nie wiem jak to podzielić, tzw. eleganckich :), a pewne są niedopuszczalne u tych z remizy. Tym z remizy "nawalenie się jak świnia" jest może nie w normie, ale na tyle częste, że przywykli i uznawane jest za prawie pewnik na każdym weselu. Dla tych z zamku taka okazja nakłada jednak pewne hamulce. Nie to, że przy innych okazjach są abstynentami, ale jest to jak z tym świadkiem w białym dresie z powyższego linku, wiedzą, że nie tylko strój, ale i zachowanie trzeba dostosować do sytuacji.
Jednak druga strona medalu to sztywność zachowań. Wesela w restauracjach pięciogwiazdkowych są normą dla ludzi z miasta. A ilu z nich na co dzień w takich miejscach jada? Stwarza się sytuację zupełnie oderwaną od rzeczywistości przeciętnego Kowalskiego, więc ten czuje się często jak słoń w składzie porcelany. Ale słowem nie piśnie, że czuje się skrępowany, bo na tym to ma polegać, że zapraszający bierze kredyt na wesele aby olśnić zaproszonych, a zaproszeni muszą okazywać swoje olśnienie by zadowolić zapraszających. Świetna zabawa i dobre jedzonko schodzą na plan dalszy za wzajemną wymianą uścisków i wazeliniarstwa, by podnieść ego młodych, że ich stać na devolaye oraz ego gości, że wiedzą jak jeść homara.
ad druhenki. W sumie masz rację. Dla małych dziewczynek bycie księżniczką w sukience Kopciuszka jest jak spełnienie marzeń. Dla nich, jeśli ma się na to kasę, warto się szarpnąć. ;) Gorzej, że to w większości przypadków wcale nie chodzi o to, by te dziewczynki czuły się jak księżniczki, ale że stara koza, panna młoda, ma takie infantylne marzenia.
Andrzej-Ludwik Włoszczyński .
A czy chociaż Katarzyno starcza?
Właśnie ;) Czasem nawet i 7 lat to mało. Bywa, że kredyt za ślub jeszcze nie spłacony, a tu trzeba się wykosztowywać na adwokata do rozwodu. ;)
Katarzyna Wilimowska edytował(a) ten post dnia 02.11.06 o godzinie 13:32