Arkadiusz Piotr Z. sticky business
Temat: Nowy prezes PKO BP :-))
Były premier zdecydował, że zwykłym ministrem nie będzie i woli już raczej zostać prezesem jakiejś dużej państwowej firmy.Jarosław Kaczyński spełnił jego życzenie. Wczoraj po południu zgodził się, by Marcinkiewicz został prezesem PKO BP. Były premier i niedoszły prezydent Warszawy nie ma jednak pewien problem z nową posadą. Otóż zgodnie z prawem bankowym, prezesem banku może zostać osoba, posiadająca "odpowiednie wykształcenie i doświadczenie". (PIS = prawo i sprawiedliwość :-))
Kazimierz Marcinkiewicz jest fizykiem z wykształcenia i w banku nigdy nie pracował. Mimo to jest przekonany, że na nowym odcinku pracy świetnie sobie poradzi. Skoro był premierem 40-milionowego kraju, to równie dobrze może zarządzać, dużym, bo dużym, ale jednak tylko bankiem. - Gdyby w Polsce poważnie traktować prawo, to nie można dokonać wyboru Kazimierza Marcinkiewicza na stanowisko prezesa PKO BP - ocenia ekspert Centrum im. Adama Smitha dr Andrzej Sadowski. - Rząd wielokrotnie deklarował, że na stanowiska kierownicze w spółkach Skarbu Państwa będą trafiały osoby kompetentne i merytoryczne, które mają właściwe kwalifikacje do kierowania spółkami, do których są kierowane. Dlatego trzeba publicznie zadać pytanie, czy dotychczasowe kwalifikacje b. premiera są zbieżne z funkcją prezesa tak dużego banku - mówi Sadowski.
(...)banki są instytucjami zaufania publicznego, których prezesi byli nominowani przy wykorzystaniu procedury wynikającej z Prawa bankowego. Jednym z najważniejszych wymogów tego prawa, jest posiadanie doświadczenia w kierowaniu instytucjami finansowymi.
Zgodnie z przepisami, kandydatura Marcinkiewicza musi uzyskać akceptację Komisji Nadzoru Finansowego. Raczej nie powinno być z tym problemu, bo szefem tej instytucji jest Stanisław Kluza, były minister w rządzie Kaczyńskiego.
Otwartym pozostaje jednak pytanie o to, jak desygnowanie Marcinkiewicza ma się do programu wyborczego PiS, które obiecywało wprowadzenie ostrych procedur weryfikacyjnych na stanowiska w spółkach skarbu państwa. Miały one przestać pełnić funkcję "przechowalni" dla polityków, którym nie powiodło się w wyborach lub z innych przyczyn odsuniętych na boczny tor.
Doświadczenia Polskie w tym zakresie są bowiem niezwykle bogate. Żeby przypomnieć tylko nominację Stanisława Dobrzańskiego, ministra obrony w rządzie SLD-PSL. Po przegranych wyborach do parlamentu otrzymał posadę szefa Polskich Sieci Elektroenergetycznych. Minister skarbu Wiesław Kaczmarek, wyjaśniając powody tej dość niezwykłej nominacji powiedział po prostu: "Staszek chciał się sprawdzić w biznesie".
Zastanawiam się czym PIS różni się od SLD? oto jest pytanie..:-)