Temat: Języki obce w cenie ? które, gdzie i za ile ?
No dobra. Angielski to standard i jak drugi ojczysty? Dlaczego? Jest wiele stanowisk, które nie wymagają znajomości anglojęzycznej literatury a jednak wymaga się od specjalistów biegłości. Jak sama nazwa wskazuje poziom komunikatywny to ten, który umożliwia porozumienie się, dlaczego więc od pracowników trochę niższego szczebla wymaga się znowu biegłości? Bo "prestiż" stanowiska wymaga by żądać od kandydatów na nie jak najwięcej, prestiż wyrażony w chęciach pracodawcy, by jak najlepsi na nie aplikowali, a jednocześnie marne fakty pozwalały zapłacić tyle, co asystentowi asystenta.
Rozumiem, że powinniśmy się cieszyć, że w naszym Pacanowie anglojęzyczni chcą zatrudniać do swoich przedsiębiorstw, ale czy naprawdę rekrutujący nie wiedzą, że zróżnicowanie stanowisk powinno iść w parze ze zróżnicowaniem poziomu wymaganego języka?
Ale nie było by tej szopki gdyby nie wzajemnie nakręcające się kłamstwa. Kandydaci mówią o poziomie biegłym, kiedy nawet FCE nie mają, więc rekrutujący z CPE po kilku takich doświadczeniach nabierze dystansu do samozachwytu kandydatów i zażąda poziomu biegłego, tak by znaleźć takiego, który przynajmniej umie płynnie gadać w komunikatywnych dwóch tysiącach słów. Sęk w tym, że w takim bezrobociu, jakie było (a prognozy wcale nie są różowe, a i Rumuni za pasem), kandydat jest zaszcuty wymganiami nie tylko merytorycznymi, ale przede wszystkim miękkimi. Asertywność, prężność, poczucie własnej wartości, odporność na stres. Więc ma poczucie własnej wartości i swoje mierne strony pokazuje jako świetne. Czy nie tego uczy jedno z najbardziej kretyńskich pytań z rozmów kwal. "wymienić najlepsze i najgorsze swoje cechy"?
Zaś które? To jakby wiadomo, standardowa czwórka i włoski. Z językami egzotycznymi (w handlu i przemyśle) jest ten kłopot, że albo przedsiębiorstwo jest krajowe, nie zatrudnia obcokrajowców (poza rodzynkami), więc wymaga języka swojego. Jeśli zaś firma z kraju angielskojęzycznego zakłada filię w kraju egotycznym, to i tak albo nie wymaga od inżynierów tego egotycznego języka, a tylko angielskiego, albo wymaga jakichś absolutnych podstaw. Te absolutne podstawy są często stosowane w wymaganiach u menadżerów, nie po to, by prodzili w tym języku negocjacje, ale by przełamywali lody znajomością "kilku" słów autochtonów.
No i co to jest język egzotyczny przede wszystkim. Wspomniany rosyjski był egotyczny przez 15 lat, a jak w ciągu ostatnich kilku lat młódź się pchała na rusycystyki (od podstaw naturalnie), to aż zastanawia, czy kierowało tą masą kilka artykułów opiewających rosyjski jako niezwykle "przyszłościowy" (a młódź kocha to słowo), czy opinia jednego tylko dobrze poinformowanego wujka dobra rada, która to opinia pocztą pantoflową rozbiegła się po Polsce jako "napewno pewna".