Temat: Dlaczego Lech Wałęsa pokłócił się z Kaczyńskimi
Andrzej-Ludwik W.:Szanowny Panie KK jeżeli ma Pan problem ze zrozumieniem prostej, jednozdaniowej niemal konstatacji to już na to nic nie poradzę.
To co Pan przywołuje to kilka różnych faktów które był Pan raczył ZINTERPRETOWAĆ. O ile wiem żadna ze stron nie dała jednoznacznej odpowiedzi o powodach rozstania, ani wtedy ani teraz. A domniemania i interpretacje są tylko tym czym są - interpretacjami i domniemaniami.
A co do filmu - nigdzie nie stwierdziłem że tego nie mówili co mówili stwierdzilem jedynie ze każdą wypowiedz da się tak przykroić by mówiła czasem co innego niż puszczona w calości.
Nio i znowu poczuje sie Pan potraktowany, jak gówniarz, chociaż łagodny jestem jak mało kiedy.
Otóż przedstawiłem daty i fakty. Niektóre fakty zinterpretowałem. Pan nie zaprzeczył ani przedstawionym faktom, ani nie podważył mojej interpretacji, tylko wypuścił Pan z siebie balon, że się Pan ogólnie ze mna nie zgadza, bo ja zachowuje się, jakbym był przy opisywanych wydarzeniach obecny. Jak cos takiego potraktować? Ja wymieniłem fakty i zaproponowałem, żeby zechciał Pan sprawdzic w źródłach. W zamian dowiedziałem się, ze nie mam wiedzy, choc staram się sprawiać wrażenie, jakbym miał. W jakim, kurde, zakresie tej wiedzy mi brakuje i który konkretnie element mojej wypowiedzi jest fałszem spowodowanym tym brakiem wiedzy - juz Pan nie napisał.
Teraz nagle stwierdził Pan, że fakty no, to może panie dzieju jednak sa dość takie nawet zbliżone do rzeczywistości, ale moje interpretacje sa nie takie jak trzeba. Ale znowu - o które konkretnie interpretacje Panu chodzi. Ani jakie interpretacje sa takie jak trzeba. I nagle okazuje się, że żeby wypoowiadac się na temat wydarzeń, jakby nie było historycznych należy być ich uczestnikiem. Pan, rzecz jasna jest uczestnikiem wszystkich wydarzeń, o których Pan pisze, bo inaczej nie narażałby się Pan na śmieszność, prawda. Ja znaczną część Pana wypowiedzi uznaję że czepiactwo. Nie ma Pan nic do dodania, nie potrafi Pan nawet krytycznie zrecenzować cudzej wypowiedzi, ale przytentegowywuje się Pan jak ten, co to Pan tak nie lubi, jak sie Pana jako tego własnie traktuje. Jak juz chce Pan dyskutować ze mną (odradzam, naprawde nie warto) to niech się Pan wysili napisze kilka słów argumentacji.
A głębokie uwagi o tym, co wiem, albo czego nie wiem, czy potrafie Pana zrozumieć, czy nie - niech Pan łaskawie zostawi dla siebie. To nie jest forum o mnie.
Na koniec - naprawde Pan uważa, że z każdego spotkania można wykroić pięćdziesięciominutowy kompromitujący fragment?