Temat: co dzieje sie w szkołach.....????
Leszek Dariusz S.:Panie Krzysztofie - mam wrażenie że wcale Pan nie czyta co napisała Pani Dorota a szkoda. Tak właśnie widzę bieżace wydarzenia: mądre głosy ludzi rozumiejących zjawisko zakrzyczane przez mniejszość - która każdy problem chciałby rozwiązywać siekierą...
Może zatem zechce Pan wrócić do jednego z z poprzednich listów pani Doroty, w którym p. Dorota dziwi się, że mi się wydaje, że nauczyciel nie ma nic ważniejszego do roboty niż dzwonić i informować rodziców ucznia o nieobecności.
To jest dla mnie właśnie bulwersujące. Bo uważam, a nawet jest dla mnie całkiem oczywiste, że nie.
Teraz co do wypowiedzi ludzi mądrych i rozumiejących, to proszę mi z łaski swojej powiedzieć, co rozumieją ludzie pracujący w szkolnictwie, skoro nie rozumieją, że troska o ucznia jest ich powinnością najważniejszą?
I o co pytać nauczycieli, czy psychologów szkolnych, skoro oni tego nie rozumieją? Ich nie trzeba o nic pytać, im trzeba po prostu uświadomić ich odpowiedzialność, a następnie rozliczać. Bo gdyby nauczycielka w tej klasie rozumiała, że powinna troszczyć się o uczniów, to by do tego nie doszło. Gdyby nauczyciele w tej szkole rozumieli, że ich obowiązkiem jest dyscyplinowanie uczniów, to tych kilku rozwydrzeńców nie zmieniłoby się w zwyrodnialców. Do tego - ilu jeszcze młodych ludzi padnie ofiarą swoich kolegów - chuliganów, czy zwyrodnialców, zanim szanowne środowisko zechce zareagować?
Teraz co do używania siekiery. Należy używać narzędzia adekwatnego do zadania. Tu naprawdę nie mamy do czynienia ze skomplikowanym zadaniem. Oczywiście, jeśli sobie go sami nie skomplikujemy. Nauczyciele powinni znać zwoje obowiązki, a ich praca powinna być monitorowana. I nie ma co pytać nauczycieli o zdanie w tej kwestii, tylko obowiązki przypomnieć i wezwać technika, żeby ten monitoring założył. A jak prostą sprawę sobie sami skomplikujemy, to doprowadzimy w końcu do tego, że nie da się ona rzwiązać. Naprawdę, nie każda sprawa jest prosta i da się ją rozwiązać w prosty sposób, ale ta akurat jest prosta, a do tego mamy znakomite wzorce, tylko z nich nie korzystamy.
Teraz - p. Janusz K.:
Oczywiście, że dom ponosi odpowiedzialność za wychowanie tych chłopców. Ale wypadek zdarzył się w szkole, w klasie, w czasie lekcji. A za to odpowiada szkoła.
Do tego - w domu mogli w ogóle nie wiedzieć, że z chłopakami jest coś nie tak, bo szkoła nie raczyłą ich o tym poinformować. A nie raczyła, bo kadra pedagogiczna o tym nie wiedziała, a nie wiedziała, bo miała to gdzieś.