Janusz K.

Janusz K. Ekspert rozwoju i
przyszłości firm,
struktur, systemów
or...

Temat: co dzieje sie w szkołach.....????

Dorota S.:
A wie Pan, to co mnie się tu podoba to spontaniczność tej dyskusji i jak ktoś tutaj zauważył, czasem laicy(byle nie zideologfizowani lub upolitycznieni) potrafią stworzyć cos pożyteczniejszego niz fachowcy w jakiejś dziedzinie...Każdy jest fachowcem w swoim fachu i denerwuje go krytykowanie przez laików wszystkiego w czambuł co dotyczy jego dziedziny ale też laicy mają świeższy punkt widzenia na pewne sprawy i nie popadają w rutynę i niemoc.


Ja jestem organizatorem z wyształcenia i systemowcem z zamiłowania - sądzę że to profesja nie mniej przydatna do przygotowania systemu edukacji niż prawnik czy historyk...
Przez cała drogę edukacyjną syna byłem w komitetach rodzicielskich (radach szkoły), zwykle jako prezes. Zawsze starałem się jak najściślej współpracować i z władzami szkolnymi (dzielnica), i z kierownictwem szkoły (dyrekcja, Rada Szkoły), z nauczycielami, rodzicami (mnóstwo znakomitych ludzi), organizacjami pozaszkolnymi (harcerstwo..), komitetami uczniowskimi - sądzę, że mam pewną wiedzę o środowisku, bo i ze związkami nauczycielskimi też miałem długie kontakty...Czuję się wystarczająco uprawniony do tego, aby mieć wyrobiony pogląd na kwestię konstrukcji systemu edukacji i wychowania...

Spontaniczność cenię niezwykle wysoko, jako źródło inspiracji, i uważnie przeciwstawiam ją doktrynerstwu, za którym nie przepadam i łagodnie tłumię...
Nie lubię tylko wylewania dziecka z kapielą, i staram się nie zapominac o waznej dyrektywie praktycznej: primum non nocere
Leszek Dariusz S.

Leszek Dariusz S. dojrzałem do zmiany
pracy

Temat: co dzieje sie w szkołach.....????

No Pani Dorota się naprawdę rozkręciła :) Jestem już właściwie bliski poglądowi o bezużyteczności tworu o nazwie MEN. Cóż szkoły trzebaby w jakimś stopniu sprywatyzować pozwolić im na tworzenie własnych marek wg wizji założycieli. Zapewne powstaną wtedy szkoły gdzie będą uczyć tylko katechizmu ale wtedy pewnie będę mógł wybrać (i moje dzieci) taką która uczy teorii ewolucji. Czyli znowu niewidzialna ręka rynku...
Dorota Magdalena S.

Dorota Magdalena S. psycholog, filolog
rosyjski

Temat: co dzieje sie w szkołach.....????

Wiecie, to co jest dla mnie najbardziej żenujące to że nauczyciele w ogóle nie biorą udziału w tej dyskusji...Nawet na tej stronce jak założyłam grupe nauczycieli i zaproponowałąm tę dyskusje, to nikt jej nie podjął...Może faktycznie budzetówka jest u nas tak zapyziała, że nie bawi się w jakies internety(bo po co, z tego sie przecież tylko agresja leje- to tez jest własnie takie myslenie-zamiast poznać od srodka to z czym na codzień stykają się uczniowie).A może na tej stronie sa sami biznesmeni?
Leszek Dariusz S.

Leszek Dariusz S. dojrzałem do zmiany
pracy

Temat: co dzieje sie w szkołach.....????

No to jest faktycznie zastanawiające Pani Doroto. Tu z kolei pobiliśmy chyba rekord ilości wpisów. Nie wiem jak to wytłumaczyć, ale może zbyt się już oderwaliśmy od rzeczywistych realiów i dlatego ludzie z "wewnątrz" nie chcą brać udziału w dyskusji? ...nie wiem
Krzysztof Kroczyński

Krzysztof Kroczyński prezes Zarządu,
Orion Instruments
Polska

Temat: co dzieje sie w szkołach.....????

Dorota S.:
Krzysztof Kroczyński:
Dorota S.:Dla mnie prezentuje Pan jakiś dziwaczny pogląd- czy sądzi Pan, ze nauczyciel nie ma wazniejszych obowiązków niz dzwonienie do rodziców za każdym razem gdy jakiegos ucznia nie ma w szkole?prosze tez wziąc pod uwagę, że u nas jest zupełnie inna menatlnośc i to co robia nauczyciele w Stanach nie przekłada się na to co robi sie w tym wzgledzie u nas.I chodzi tu o obowiązki całej trójki zaintersowanych- szkoły, rodziców i dzieci.
Przykro mi ale niewiele Pan wie o pracy nauczyciela.
[[...]quote]


To proszę mi powiedzieć, dlaczego w Stanach taka komunikacja jest podstawą, a w Polsce jest to niemożliwe?
Nauczyciel ma tam wyższe pensum, liczebność klas jest zbliżona, a mimo to jak uczeń nie przychodzi na lekcję - to się dzwoni do rodziców. Po pierwszej opuszczonej lekcji. A na dodatek - jak się nauczyciel nie może dodzwonić, to drugiego dnia stara się odwiedzić.
I naprawdę uważam, że nauczyciel nie ma ważniejszych obowiązków niż troska o ucznia i informowanie rodziców o wszelkich niepokojących sygnałach, a nieobecność na lekcji takim sygnałem jest.
Ja się całkowicie zgadzam, że u nas jest inna mentalność i symbolem tej mentalności jest właśnie to, że nauczyciel wychodzi z klasy zamiast prowadzić lekcję, bo ma pilniejsze obowiązki - czyli przygotowanie apelu. I taką mentalność należy zwalczać. Bo jeżeli amerykańska nauczycielka może zadzwonić do rodziców, jeśli uczeń nie przychodzi na lekcję, to może i polska.
Dom, aby skutecznie wychowywać, musi na bieżąco wiedzieć, czy nie ma jakichś problemów w szkole. I szkoła powinna go o tym informować.

Pozwoliłam sobie powrócić do jednej z wcześniejszych Pana wypowiedzi.Czy po tej dyskusji ma juz Pan obraz jakimi metodami informowania rodziców o problemach polska szkoła dysponuje?
[...]..


Tamtamami? Dzwonem z dzwonnicy kaplicy szkolnej? No, bo o telefonach najwyraźniej w polskiej szkole nie słyszano. A wie Pani, jak Michał sie pochorował, na samym poczatku roku, a je źle podyktowałem numer telefonu wychowawczyni, to po drugim dniu absencji p. Silvestroni przyjechała sprawdzic co się stało. Mimo, że miała całkiem daleko - z pół godziny kolejka, jak nic w jedną stronę. A p. Nowakowska ze szkoły podstawowej przy ul. Twardej nie raczyła powiadomić mnie, że syn nie przychodzi do szkoły od miesiąca z okładem, mimo, że prosiłem ją, żeby zwróciła uwagę na niego, bo ma bardzo trudny okres w życiu. P. Nowakowska, miała wszystkie moje numery telefonów, do tego przechodziła codziennie pod naszą klatka schodową, wystarczyło dotknąć klawisz domofonu, całkiem bezpłatnego. A podłej babie po prostu sie nie chciało....
Pani uważa, że naprawdę decydują środki techniczne?
Dorota Magdalena S.

Dorota Magdalena S. psycholog, filolog
rosyjski

Temat: co dzieje sie w szkołach.....????

Może przestańmy sobie paniować, ja po raz pierwszy na tej stronce zwróciłam się per pan do tego pana co sobie poszedł ale to dlatego, żeby trzymał jakiś poziom. Bo zauważyłam, że pewne osoby na tej stronce bardzo lubią jak dyskusja się podgrzewa i to jest jedyny ich cel- może to są ci uzależnieni od netu?...Mnie niestety to nie grozi bo nie mam kompa i muszę juz spadać...Ale jutro wpadnę...A swoją drogą ciekawe, czy wpadnie ten pan?
A swoją drogą zauważyłam własnie na jednej z moich skrzynek, że dyskusja o programie Giertycha jest prowadzona na pewnej liscie dyskusyjnej psychologów.Ci to dopiero przynudzają!To są często jacyś teoretycy od agresji, którzy nie patrzą na to, że ich teorie są kompletnie niezjadliwe dla nauczycieli i nijak sie mają do szkolnej rzeczywistości. .
Na razie dobranoc!
Dorota Magdalena S.

Dorota Magdalena S. psycholog, filolog
rosyjski

Temat: co dzieje sie w szkołach.....????

Krzysztof K.:
Dorota Szczygieł:
Krzysztof K.:
Dorota Szczygieł:Dla mnie prezentuje Pan jakiś dziwaczny pogląd- czy sądzi Pan, ze nauczyciel nie ma wazniejszych obowiązków niz dzwonienie do rodziców za każdym razem gdy jakiegos ucznia nie ma w szkole?prosze tez wziąc pod uwagę, że u nas jest zupełnie inna menatlnośc i to co robia nauczyciele w Stanach nie przekłada się na to co robi sie w tym wzgledzie u nas.I chodzi tu o obowiązki całej trójki zaintersowanych- szkoły, rodziców i dzieci.
Przykro mi ale niewiele Pan wie o pracy nauczyciela.
[[...]quote]


To proszę mi powiedzieć, dlaczego w Stanach taka komunikacja jest podstawą, a w Polsce jest to niemożliwe?
Nauczyciel ma tam wyższe pensum, liczebność klas jest zbliżona, a mimo to jak uczeń nie przychodzi na lekcję - to się dzwoni do rodziców. Po pierwszej opuszczonej lekcji. A na dodatek - jak się nauczyciel nie może dodzwonić, to drugiego dnia stara się odwiedzić.
I naprawdę uważam, że nauczyciel nie ma ważniejszych obowiązków niż troska o ucznia i informowanie rodziców o wszelkich niepokojących sygnałach, a nieobecność na lekcji takim sygnałem jest.
Ja się całkowicie zgadzam, że u nas jest inna mentalność i symbolem tej mentalności jest właśnie to, że nauczyciel wychodzi z klasy zamiast prowadzić lekcję, bo ma pilniejsze obowiązki - czyli przygotowanie apelu. I taką mentalność należy zwalczać. Bo jeżeli amerykańska nauczycielka może zadzwonić do rodziców, jeśli uczeń nie przychodzi na lekcję, to może i polska.
Dom, aby skutecznie wychowywać, musi na bieżąco wiedzieć, czy nie ma jakichś problemów w szkole. I szkoła powinna go o tym informować.

Pozwoliłam sobie powrócić do jednej z wcześniejszych Pana wypowiedzi.Czy po tej dyskusji ma juz Pan obraz jakimi metodami informowania rodziców o problemach polska szkoła dysponuje?
[...]..


Tamtamami? Dzwonem z dzwonnicy kaplicy szkolnej? No, bo o telefonach najwyraźniej w polskiej szkole nie słyszano. A wie Pani, jak Michał sie pochorował, na samym poczatku roku, a je źle podyktowałem numer telefonu wychowawczyni, to po drugim dniu absencji p. Silvestroni przyjechała sprawdzic co się stało. Mimo, że miała całkiem daleko - z pół godziny kolejka, jak nic w jedną stronę. A p. Nowakowska ze szkoły podstawowej przy ul. Twardej nie raczyła powiadomić mnie, że syn nie przychodzi do szkoły od miesiąca z okładem, mimo, że prosiłem ją, żeby zwróciła uwagę na niego, bo ma bardzo trudny okres w życiu. P. Nowakowska, miała wszystkie moje numery telefonów, do tego przechodziła codziennie pod naszą klatka schodową, wystarczyło dotknąć klawisz domofonu, całkiem bezpłatnego. A podłej babie po prostu sie nie chciało....
Pani uważa, że naprawdę decydują środki techniczne?

No proszę, o wilku mowa a wilk tutaj!
Proszę Pana o komunikowaniu sie miedzy szkołą rodxzicami wcale nie decydują srodki techniczne i może na tym problem polega, że Pan oczekuje, że nauczyciel zadzwoni do pana z informacją że dziś pana dziecka nie było w szkole.Szczerze mówiąc w takim układzie nie chciałabym byc Pana dzieckiem.Czy to w jakikolwiek sposób załatwia problem Pana syna, jesli np. jest notorycznym wagarowiczem?A jesli miedzy Panem a dzieckiem po prostu nie ma zaufania do tego stopnia, że na wszelki wypadek prosi Pan szkołe by do Pana dzwoniła, jak syn sie w szkole nie pojawi, to musi byc naprawde coś nie w porządku w Pana relacjach z synem.Nie powinnam tu uprawiać poradnictwa ale naprawdę myślę, że to by się i Panu i dziecku bardzo przydało.
Krzysztof Kroczyński

Krzysztof Kroczyński prezes Zarządu,
Orion Instruments
Polska

Temat: co dzieje sie w szkołach.....????

Dorota S.:
Krzysztof Kroczyński:
Dorota S.:
Krzysztof Kroczyński:
Dorota S.:Dla mnie prezentuje Pan jakiś dziwaczny pogląd- czy sądzi Pan, ze nauczyciel nie ma wazniejszych obowiązków niz dzwonienie do rodziców za każdym razem gdy jakiegos ucznia nie ma w szkole?prosze tez wziąc pod uwagę, że u nas jest zupełnie inna menatlnośc i to co robia nauczyciele w Stanach nie przekłada się na to co robi sie w tym wzgledzie u nas.I chodzi tu o obowiązki całej trójki zaintersowanych- szkoły, rodziców i dzieci.
Przykro mi ale niewiele Pan wie o pracy nauczyciela.
[[...]quote]


To proszę mi powiedzieć, dlaczego w Stanach taka komunikacja jest podstawą, a w Polsce jest to niemożliwe?
Nauczyciel ma tam wyższe pensum, liczebność klas jest zbliżona, a mimo to jak uczeń nie przychodzi na lekcję - to się dzwoni do rodziców. Po pierwszej opuszczonej lekcji. A na dodatek - jak się nauczyciel nie może dodzwonić, to drugiego dnia stara się odwiedzić.
I naprawdę uważam, że nauczyciel nie ma ważniejszych obowiązków niż troska o ucznia i informowanie rodziców o wszelkich niepokojących sygnałach, a nieobecność na lekcji takim sygnałem jest.
Ja się całkowicie zgadzam, że u nas jest inna mentalność i symbolem tej mentalności jest właśnie to, że nauczyciel wychodzi z klasy zamiast prowadzić lekcję, bo ma pilniejsze obowiązki - czyli przygotowanie apelu. I taką mentalność należy zwalczać. Bo jeżeli amerykańska nauczycielka może zadzwonić do rodziców, jeśli uczeń nie przychodzi na lekcję, to może i polska.
Dom, aby skutecznie wychowywać, musi na bieżąco wiedzieć, czy nie ma jakichś problemów w szkole. I szkoła powinna go o tym informować.

Pozwoliłam sobie powrócić do jednej z wcześniejszych Pana wypowiedzi.Czy po tej dyskusji ma juz Pan obraz jakimi metodami informowania rodziców o problemach polska szkoła dysponuje?
[...]..


Tamtamami? Dzwonem z dzwonnicy kaplicy szkolnej? No, bo o telefonach najwyraźniej w polskiej szkole nie słyszano. A wie Pani, jak Michał sie pochorował, na samym poczatku roku, a je źle podyktowałem numer telefonu wychowawczyni, to po drugim dniu absencji p. Silvestroni przyjechała sprawdzic co się stało. Mimo, że miała całkiem daleko - z pół godziny kolejka, jak nic w jedną stronę. A p. Nowakowska ze szkoły podstawowej przy ul. Twardej nie raczyła powiadomić mnie, że syn nie przychodzi do szkoły od miesiąca z okładem, mimo, że prosiłem ją, żeby zwróciła uwagę na niego, bo ma bardzo trudny okres w życiu. P. Nowakowska, miała wszystkie moje numery telefonów, do tego przechodziła codziennie pod naszą klatka schodową, wystarczyło dotknąć klawisz domofonu, całkiem bezpłatnego. A podłej babie po prostu sie nie chciało....
Pani uważa, że naprawdę decydują środki techniczne?

No proszę, o wilku mowa a wilk tutaj!
Proszę Pana o komunikowaniu sie miedzy szkołą rodxzicami wcale nie decydują srodki techniczne i może na tym problem polega, że Pan oczekuje, że nauczyciel zadzwoni do pana z informacją że dziś pana dziecka nie było w szkole.Szczerze mówiąc w takim układzie nie chciałabym byc Pana dzieckiem.Czy to w jakikolwiek sposób załatwia problem Pana syna, jesli np. jest notorycznym wagarowiczem?A jesli miedzy Panem a dzieckiem po prostu nie ma zaufania do tego stopnia, że na wszelki wypadek prosi Pan szkołe by do Pana dzwoniła, jak syn sie w szkole nie pojawi, to musi byc naprawde coś nie w porządku w Pana relacjach z synem.Nie powinnam tu uprawiać poradnictwa ale naprawdę myślę, że to by się i Panu i dziecku bardzo przydało.


Jestem wstrząsniety, bo tego sie w życiu nie spodziewałem. No - na pierwszy rzut oka gapcia nie wiedzaca do czego służy telefon - a jak przychodzi co do czego - istny Sherlock Holmes potrafiacy momentalnie stwierdzić, że facet po drugiej stronie ulicy jest emerytowanym sierżantem 15. pułku gwardii królewskiej, od 20 lat służącym w Indiach, który właśnie przyjechał do Anglii na pogrzeb szwagra, cierpiacym na hemoroidy.
Tylko, że ta sytuacja była mniej klarowna, niz sie Pani wydaje. Syn był notorycznym prymusem we wszystkich szkołach w trzech różnych krajach, ale akurat rozstałem się z jego mamą i wróciłem z nim do kraju, a jego mama została w USA. Mogło to zachwiac jego zaufaniem do mnie, prawda? Dlatego poszedłem do wychowawczyni i powiedziałem, że syn bardzo ciężko to przeżywa, więc, jakby zauważyła jakiekolwiek niepokojace sygnały, niech da mi znać, po czym zostawiłem jej adres (mieszkaliśmy 50 m od szkoły) oraz wszystkie numery telefonów, pod którymi można mnie złapać. Nie chodziło o to, że on był notorycznym wagarowiczem, ani nie prosiłem jej, żeby zwracała uwagę na to czy Michał do szkoły przychodzi, czy nie, tylko prosiłem o kontakt w przypadku jakichkolwiek niepokojących sygnałów. Pisze to po raz drugi, bo za pierwszym razem nie udało się Pani przeczytac tego zdania ze zrozumieniem, więc może teraz. Pani Nowakowska, wychowaczyni, powiedziała, że oczywiście, jakby jakiekolwiek sygnały zauważyła, zadzwoni natychmiast, a ja po kilku tygodniach miałem dużo roboty w domu i ze zdziwieniem stwierdziłem, że syn wraca za wcześnie do domu. Codziennie jakies lekcje sie nie odbywały. Jak zacząłem robic awanturę w dyrekcji szkoły, pani Nowakowska, ta wychowawczyni, wezwała mnie pilnie do szkoły i poinformowała, że syn wagaruje od miesiąca. Ja ja poinformowałem co o niej sądzę, wziąłem syna na dwa tygodnie w góry, pochodziliśmy sobie, pogadali i jakoś z bólem wszystko sie w kilka następnych miesięcy ułożyło, a syn z powrotem został prymusem.
Rozumie Pani?

Jakich srodków brakuje polskiemu nauczycielowi? Że technicznych - to juz wiemy, że nie. Intelektualnych? Wolicjonalnych?
Na podstawie tego, co Pani pisze nie mam watpliwości że mogłaby Pani działać tak, jak owa wychowawczyni. I ciarki mnie przechodzą na samą myśl, że mogłaby Pani mieć cokolwiek wspólnego z edukacja któregokolwiek moich dzieci.
Krzysztof Kroczyński

Krzysztof Kroczyński prezes Zarządu,
Orion Instruments
Polska

Temat: co dzieje sie w szkołach.....????

Janusz K.:Mój stosunek do czytanych tu wypowiedzi przekroczył granicę zaambarasowania...
Mam do Pana, Panie Krzysztofie, ogromną prośbę, aby zechciał się Pan powstrzymać przed podobnie krzywdzącymi uogólnieniami, jak to:
"Proszę wybaczyć, ale naprawdę powinna Pani zastanowić się, czy bagno w polskiej szkole, to nie jest właśnie rezultat takiego podejścia do zawodu pedagoga, jakie Pani łaskawie tu prezentuje".

Po pierwsze, do tego "bagna" codziennie uczęszcza parę milionów dzieci - nie jest to więc jakieś bagno zabójcze, bo dziateczki radośnie wracają do ukochanych domów.
Po drugie - próba obciążenia Pani Doroty brakiem przemysleń w kwestii posłannictwa pedagogów (pisze Pan, co prawda, o zawodzie..) jest nie tylko nieuprzejma - ale w świetle prezentowanych przez Nią opinii - także pozbawiona uzasadnienia. Proszę uprzejmie zgodzić się z taką możliwością, że Pański oponent działa, podobnie jak Pan, w dobrej wierze.
[...]
A na koniec zadam panu istotne pytanie:

Czy sądzi Pan, że w szkole można cokolwiek poprawić bez co najmniej neutralnego udziału nauczycieli?


Otóż nie można. Problem polega na tym, że wieloletnia selekcja negatywna w tym zawodzie spowodowała, że poza nauczycielami z powołania, dzięki którym w ogóle coś w szkole działa, jest ogromna banda nauczycieli - olewusów, wiedzących, ze się nie da i nawet nie próbujących.
Zwróć uwagę, że p. Dorota całkiem serio twierdzi, że nauczyciel nie może zadzwonic do rodziców, żeby poinformować ich o niepokojacych sygnałach. Uzywa do tego argumentacji następującej:
1. Brak środków
2. Mentalność polskich nauczycieli.
Ja w brak środków nie wierzę, ale w mentalność tak i ją właśnie chciałbym zmienić. Problem w tym, że p. Dorota, jakby nie patrzeć - przedstawicielka środowiska pedagogicznego owa mentalność uważa za normę. A z ludźmi o takiej mentalności nic sie zmienić nie da. I dlatego najpierw trzeba zmienić mentalność, a tym, którzy okażą się odporni na zmianę - wręczyć wypowiedzenia.
Janusz K.

Janusz K. Ekspert rozwoju i
przyszłości firm,
struktur, systemów
or...

Temat: co dzieje sie w szkołach.....????

Krzysztof K.:
A p. Nowakowska ze szkoły podstawowej przy ul. Twardej nie raczyła powiadomić mnie, że syn nie przychodzi do szkoły od miesiąca z okładem, mimo, że prosiłem ją, żeby zwróciła uwagę na niego, bo ma bardzo trudny okres w życiu. P. Nowakowska, miała wszystkie moje numery telefonów, do tego przechodziła codziennie pod naszą klatka schodową, wystarczyło dotknąć klawisz domofonu, całkiem bezpłatnego. A podłej babie po prostu sie nie chciało....
Pani uważa, że naprawdę decydują środki techniczne?


A czy Pan, Panie Krzysztofie, spróbował potem porozmawiać, tak od serca - czyli bez tak bezpośrednich ocen, jak "podła baba" - z p. Nowakowską o przyczynach milczenia? Bo przyznam Panu, że mnie męczyłoby to przeogromnie... Nie sądzę, żeby się bała, albo żeby kontakt z tak uroczym człowiekiem był dla niej niemiły - dlaczego więc??
Z punktu widzenia systemowego, aby na przyszłość inni rodzice nie mieli podobnych problemów (mam nadzieję, że to jest dla Pana także ważne?), należy spowodować, żeby nauczyciele chcieli, i umieli - bo środki techniczne są, czyli mogą...
Ale wie pan - kiedyś rozmawiałem z nauczycielką z liceum, takiego z nienajlepszą opinią (coś w rodzaju "zrzutowiska"). Opowiedziała mi, że kiedyś pojechała do domu wychowanki, porozmawiac o dziecku. Bez zapowiedzi, bo nie mogła się skontaktować, nie odbierano telefonów.. Nie cytowała mi pełnej przemowy mamusi, bo nie wypadało; mama była mocno niezadowolona, ze pani wychowawczyni zawraca jej..no, powiedzmy, że głowę, w nieodpowiednim momencie. A sam słyszałem, jak na wywiadówce domagała się "zawiadomienia o każdym przypadku" itd...
Była niezadowolona, bo "to nie był odpowiedni moment" - nieodpowiedni, żeby zająć sie dzieckiem.
Myśli Pan, że poprosiła o inny termin, bardziej odpowiedni?
Doświadczenia sa różne, i w oparciu o jednostkowe zdarzenia nie wolno generalizować, grozi to błędną oceną....


Janusz K. edytował(a) ten post dnia 11.11.06 o godzinie 10:36
Dorota Magdalena S.

Dorota Magdalena S. psycholog, filolog
rosyjski

Temat: co dzieje sie w szkołach.....????

Krzysztof K.:
Janusz K.:Mój stosunek do czytanych tu wypowiedzi przekroczył granicę zaambarasowania...
Mam do Pana, Panie Krzysztofie, ogromną prośbę, aby zechciał się Pan powstrzymać przed podobnie krzywdzącymi uogólnieniami, jak to:
"Proszę wybaczyć, ale naprawdę powinna Pani zastanowić się, czy bagno w polskiej szkole, to nie jest właśnie rezultat takiego podejścia do zawodu pedagoga, jakie Pani łaskawie tu prezentuje".

Po pierwsze, do tego "bagna" codziennie uczęszcza parę milionów dzieci - nie jest to więc jakieś bagno zabójcze, bo dziateczki radośnie wracają do ukochanych domów.
Po drugie - próba obciążenia Pani Doroty brakiem przemysleń w kwestii posłannictwa pedagogów (pisze Pan, co prawda, o zawodzie..) jest nie tylko nieuprzejma - ale w świetle prezentowanych przez Nią opinii - także pozbawiona uzasadnienia. Proszę uprzejmie zgodzić się z taką możliwością, że Pański oponent działa, podobnie jak Pan, w dobrej wierze.
[...]
A na koniec zadam panu istotne pytanie:

Czy sądzi Pan, że w szkole można cokolwiek poprawić bez co najmniej neutralnego udziału nauczycieli?


Otóż nie można. Problem polega na tym, że wieloletnia selekcja negatywna w tym zawodzie spowodowała, że poza nauczycielami z powołania, dzięki którym w ogóle coś w szkole działa, jest ogromna banda nauczycieli - olewusów, wiedzących, ze się nie da i nawet nie próbujących.
Zwróć uwagę, że p. Dorota całkiem serio twierdzi, że nauczyciel nie może zadzwonic do rodziców, żeby poinformować ich o niepokojacych sygnałach. Uzywa do tego argumentacji następującej:
1. Brak środków
2. Mentalność polskich nauczycieli.
Ja w brak środków nie wierzę, ale w mentalność tak i ją właśnie chciałbym zmienić. Problem w tym, że p. Dorota, jakby nie patrzeć - przedstawicielka środowiska pedagogicznego owa mentalność uważa za normę. A z ludźmi o takiej mentalności nic sie zmienić nie da. I dlatego najpierw trzeba zmienić mentalność, a tym, którzy okażą się odporni na zmianę - wręczyć wypowiedzenia.

Proszę Pana, nie będę z Panem więcej dyskutowała ani na temat szkoły ani na temat Pana problemów z nią bo jest Pan po prostu niereformowalny i ktoś tu juz to zauwazył tylko innymi słowy. Jesli mowa o rozumieniu tekstu to odsyłam Pana do moich poprzednich postów z dnia wczorajszego to dowie sie Pan z nich dlaczego nauczyciel nie może a więc nie powinien dzownic do rodziów jesli dziecko nie przyszło jeden dzien do szkoły bo taki był Pana pierwotny postulat a z Pana sytuacji osobistej Pan mnie się nie zwierzał.Odsyłam Pan do Poradni Psychologiczno -Pedagogicznej, gdzie znajdzie Pan radę na Pana problemy z synem poniewaz nie mam zamiaru prowadzić z Panem dyskusji w taki sposób i nie dziwię się, że jest Pan traktowany przez szkołe tak jak Pan to opisuje.I nie obchodzi mnie co Pan robił wUSA czy ktoś inny bo nie to jest tematem tej dyskusji.
Janusz K.

Janusz K. Ekspert rozwoju i
przyszłości firm,
struktur, systemów
or...

Temat: co dzieje sie w szkołach.....????

Dorota S.:
A wie Pan, to co mnie się tu podoba to spontaniczność tej dyskusji i jak ktoś tutaj zauważył, czasem laicy(byle nie zideologfizowani lub upolitycznieni) potrafią stworzyć cos pożyteczniejszego niz fachowcy w jakiejś dziedzinie...Każdy jest fachowcem w swoim fachu i denerwuje go krytykowanie przez laików wszystkiego w czambuł co dotyczy jego dziedziny ale też laicy mają świeższy punkt widzenia na pewne sprawy i nie popadają w rutynę i niemoc.


Pojawiają się tu (na GL) czasem nauczyciele - bardzo bym chciał, żeby się włączyli....




Janusz K. edytował(a) ten post dnia 11.11.06 o godzinie 14:17
Krzysztof Kroczyński

Krzysztof Kroczyński prezes Zarządu,
Orion Instruments
Polska

Temat: co dzieje sie w szkołach.....????

Dorota S.:
Krzysztof Kroczyński:
Janusz K.:Mój stosunek do czytanych tu wypowiedzi przekroczył granicę zaambarasowania...
Mam do Pana, Panie Krzysztofie, ogromną prośbę, aby zechciał się Pan powstrzymać przed podobnie krzywdzącymi uogólnieniami, jak to:
"Proszę wybaczyć, ale naprawdę powinna Pani zastanowić się, czy bagno w polskiej szkole, to nie jest właśnie rezultat takiego podejścia do zawodu pedagoga, jakie Pani łaskawie tu prezentuje".

Po pierwsze, do tego "bagna" codziennie uczęszcza parę milionów dzieci - nie jest to więc jakieś bagno zabójcze, bo dziateczki radośnie wracają do ukochanych domów.
Po drugie - próba obciążenia Pani Doroty brakiem przemysleń w kwestii posłannictwa pedagogów (pisze Pan, co prawda, o zawodzie..) jest nie tylko nieuprzejma - ale w świetle prezentowanych przez Nią opinii - także pozbawiona uzasadnienia. Proszę uprzejmie zgodzić się z taką możliwością, że Pański oponent działa, podobnie jak Pan, w dobrej wierze.
[...]
A na koniec zadam panu istotne pytanie:

Czy sądzi Pan, że w szkole można cokolwiek poprawić bez co najmniej neutralnego udziału nauczycieli?


Otóż nie można. Problem polega na tym, że wieloletnia selekcja negatywna w tym zawodzie spowodowała, że poza nauczycielami z powołania, dzięki którym w ogóle coś w szkole działa, jest ogromna banda nauczycieli - olewusów, wiedzących, ze się nie da i nawet nie próbujących.
Zwróć uwagę, że p. Dorota całkiem serio twierdzi, że nauczyciel nie może zadzwonic do rodziców, żeby poinformować ich o niepokojacych sygnałach. Uzywa do tego argumentacji następującej:
1. Brak środków
2. Mentalność polskich nauczycieli.
Ja w brak środków nie wierzę, ale w mentalność tak i ją właśnie chciałbym zmienić. Problem w tym, że p. Dorota, jakby nie patrzeć - przedstawicielka środowiska pedagogicznego owa mentalność uważa za normę. A z ludźmi o takiej mentalności nic sie zmienić nie da. I dlatego najpierw trzeba zmienić mentalność, a tym, którzy okażą się odporni na zmianę - wręczyć wypowiedzenia.

Proszę Pana, nie będę z Panem więcej dyskutowała ani na temat szkoły ani na temat Pana problemów z nią bo jest Pan po prostu niereformowalny i ktoś tu juz to zauwazył tylko innymi słowy. Jesli mowa o rozumieniu tekstu to odsyłam Pana do moich poprzednich postów z dnia wczorajszego to dowie sie Pan z nich dlaczego nauczyciel nie może a więc nie powinien dzownic do rodziów jesli dziecko nie przyszło jeden dzien do szkoły bo taki był Pana pierwotny postulat a z Pana sytuacji osobistej Pan mnie się nie zwierzał.Odsyłam Pan do Poradni Psychologiczno -Pedagogicznej, gdzie znajdzie Pan radę na Pana problemy z synem poniewaz nie mam zamiaru prowadzić z Panem dyskusji w taki sposób i nie dziwię się, że jest Pan traktowany przez szkołe tak jak Pan to opisuje.I nie obchodzi mnie co Pan robił wUSA czy ktoś inny bo nie to jest tematem tej dyskusji.


Pani uważa, że proszona przez mnie o pomoc wychowawczyni słusznie mi tej pomocy nie udzieliła, bo ja jestem niereformowalny? Naprawdę Pani tak uważa? Ale tak naprawdę - ja nie jestem niereformowalny. Łatwo mnie przekonać, tylko trzeba spróbować. A Pani w ogóle nie próbowała mnie przekonywać tylko informowała mnie Pani, że polski nauczyciel nie może dzwonić, bo ma inną mentalność, albo, że o sytuacji w szkole powinni decydować ci właśnie, którzy do tej sytuacji doprowadzili, a o uczonym, który na ten temat wypowiada sie pisze Pani lekceważąco per "profesorek" i to jest jedyne zastrzeżenie, jakie Pani wyartykułowała. Musi Pani przyznac, że nie sa to argumenty, które rzucałyby na kolana.

I jeszcze jedno - przedstawiłem problem, które z tym dzieckiem miałem w 1994. rolu. Teraz to mam z nim problem, jak go namówić, żeby skorzystał ze stypendium doktoranckiego na Loyola University Chicago Il. Z góry dziekuję z dobre rady, co z tym zrobić. Przedstawienie tego problemu sprzed 12 lat służyło zilustrowaniu jak działa Polska szkoła i skąd biorą sie przynajmniej niektóre problemy wychowawcze. Tak, że dziękuję za rady, teraz już mi one na nic. Niedoskonale, ale sobie poradziłem.
Na koniec - ja nie piszę pani, co robiłem w USA, tylko przedstawiam, dlaczego bardziej podobał sie mi - jako rodzicowi - model współpracy z rodzicami szkoły amerykańskiej, niz polskiej. Informowanie rodziców o nieobecności to tylko jeden z przykładów komunikacji, której własnie szkola jest inicjatorem. Dzięki temu można na przykład wiecej wymagać od rodziców. Za wagary dziecka w Stanach odpowiada rodzic, dlatego szkoła musi go o nieobecnosciach informować. Swoją drogą - zdumiewa mnie, że nie interesuje Pani, jak to wyglada gdzie indziej, tylko dlatego, że wyglada inaczej, niz u nas...
Krzysztof Kroczyński

Krzysztof Kroczyński prezes Zarządu,
Orion Instruments
Polska

Temat: co dzieje sie w szkołach.....????

Janusz K.:
Krzysztof K.:
A p. Nowakowska ze szkoły podstawowej przy ul. Twardej nie raczyła powiadomić mnie, że syn nie przychodzi do szkoły od miesiąca z okładem, mimo, że prosiłem ją, żeby zwróciła uwagę na niego, bo ma bardzo trudny okres w życiu. P. Nowakowska, miała wszystkie moje numery telefonów, do tego przechodziła codziennie pod naszą klatka schodową, wystarczyło dotknąć klawisz domofonu, całkiem bezpłatnego. A podłej babie po prostu sie nie chciało....
Pani uważa, że naprawdę decydują środki techniczne?


A czy Pan, Panie Krzysztofie, spróbował potem porozmawiać, tak od serca - czyli bez tak bezpośrednich ocen, jak "podła baba" - z p. Nowakowską o przyczynach milczenia? Bo przyznam Panu, że mnie męczyłoby to przeogromnie... Nie sądzę, żeby się bała, albo żeby kontakt z tak uroczym człowiekiem był dla niej niemiły - dlaczego więc??
Z punktu widzenia systemowego, aby na przyszłość inni rodzice nie mieli podobnych problemów (mam nadzieję, że to jest dla Pana także ważne?), należy spowodować, żeby nauczyciele chcieli, i umieli - bo środki techniczne są, czyli mogą...
Ale wie pan - kiedyś rozmawiałem z nauczycielką z liceum, takiego z nienajlepszą opinią (coś w rodzaju "zrzutowiska"). Opowiedziała mi, że kiedyś pojechała do domu wychowanki, porozmawiac o dziecku. Bez zapowiedzi, bo nie mogła się skontaktować, nie odbierano telefonów.. Nie cytowała mi pełnej przemowy mamusi, bo nie wypadało; mama była mocno niezadowolona, ze pani wychowawczyni zawraca jej..no, powiedzmy, że głowę, w nieodpowiednim momencie. A sam słyszałem, jak na wywiadówce domagała się "zawiadomienia o każdym przypadku" itd...
Była niezadowolona, bo "to nie był odpowiedni moment" - nieodpowiedni, żeby zająć sie dzieckiem.
Myśli Pan, że poprosiła o inny termin, bardziej odpowiedni?
Doświadczenia sa różne, i w oparciu o jednostkowe zdarzenia nie wolno generalizować, grozi to błędną oceną.... Janusz K. edytował(a) ten post dnia 11.11.06 o godzinie 10:36


Pani Nowakowska powiedziała mi, że ma w klasie trzydziescioro uczniów i jakby tak chciała do rodziców wszystkich codziennie dzwonić, to by nic innego nie mogła robić. Oczywiście mój mało ujmujący sposób bycia mógłby miec tu cos do rzeczy, ale tak się składa, że widziała mnie wczesniej raz, kiedy prosiłem o telefon, jakby coś sie działo nie tak. I starałem się wówczas być maksymalnie sympatyczny. Rozumiem, że wyobraża sobie Pan, że przyszedłem, nawrzeszczałem na nią, traktując już to z buta, juz to z obrzydliwą wyższością, co ja zniechęciło do kontaktów ze mną. Niesłusznie.
Po zapoznaniu sie z przyczyną, która p. Nowakowskiej uniemożliwiła powiadomienie mnie o wagarach zapytałem (bardzo cicho, bo ja w ogóle nie podnosze głosu, nie umiem, od dziecka): "jak pani nie wstyd?" i potraktowawszy to pytanie, jako retoryczne wyszedłem, mówiąc jeszcze byc może "do widzenia".

Oczywiście, nauczyciel, kontaktujący sie z rodzicami moze byc narażony na to, co Pan opisuje. Chamów nie brakuje wśród rodziców, niestety. Tylko, że nauczyciel musi mimo wszystko kontaktować się z rodzicami. Nawet, jak go czasem obsobaczą. Dla dobra uczniów.

Ja, mając dużo dzieci spotykałem różnych nauczycieli. Byli wsród nich znakomici. Było ich niewielu, ale byli. I jakos tak było, że w zasadzie wiele ich łączyło. Poza zdolnosciami dydaktycznymi potrafili precyzyjnie określić, czego będa wymagać - i właśnie tego wymagać. Do tego - zyli tym co robili i było to widać. I ci nauczyciele cieszyli sie szacunkiem uczniów. Nawet tych, którzy mieli słabe stopnie.
Znaczna część polskich pedagogów to ludzie, których hasłem jest "dajcie mi swięty spokój!". Aby ten spokój uzyskać, mogą byc bardzo wyrozumiali, albo przeciwnie - bardzo surowi, ale chodzi im tylko o to, żeby swoje odpekac i iść do domu. Przedstawiciele pierwszej grupy tracąc zapał migruja do tej grupy.
No i jest ostatnia grupa - IQ80 złosliwość 300. Ta grupa nie jest duża, ale jest niezwykle szkodliwa.
I jeżeli ktokolwiek będzie chciał zrobic cokolwiek z polska szkołą, musi pozbyc sie ostatniej grupy i znaleźć srodki motywujące grupę drugą. Moze dokręcając śrube, może jakoś inaczej? Oczywiscie najfajniej byłoby, gdyby wykorzystać w tym maksmalnie grupę pierwszą, jako liderów. Jeżeli potrafią byc liderami dla młodzieży, moga byc i dla kolegów.

konto usunięte

Temat: co dzieje sie w szkołach.....????

Leszek Dariusz S.:Przeczytałem założenia tego programu pod tym linkiem i moim zdaniem odnoszą się głównie do opisu należytego rozstawienia stanowisk ręcznej broni maszynowej, określenia wysokości zasieków i napięcia prądu w nich.
Ech...Rzeczywiście zaczynam wierzyć w swoje kompetencje...

Przed chwilą wysłałem do MEN mail następującej treści:
---------- -----------
Szanowni Państwo,

Uprzejmie proszę o podanie linku do elektronicznej wersji dokumentu zawierającego pełną treść programu „Zero tolerancji dla przemocy w szkole”, przedstawionego w ujęciu popularnym pod adresem http://www.men.home.pl/artykul5832.php

Jeśli dokument nie jest dostępny online, proszę o przesłanie go pocztą elektroniczną na mój adres.

Jeśli zaś dokument nie istnieje w postaci elektronicznej, proszę o informację jak mogę uzyskać jego wersję papierową.

Pozdrawiam i czekam na szybką odpowiedź.

Z wyrazami szacunku,

Piotr Skulski
obywatel, podatnik i konsument
----------------------- ------------------

A na razie tabelaryzuję to, co zawarto w wiadomości prasowej. Zobaczymy, co zostanie po wyciśnięciu wody i błota.


Piotr Skulski edytował(a) ten post dnia 12.11.06 o godzinie 08:46

konto usunięte

Temat: co dzieje sie w szkołach.....????

Szanowni Państwo,

Pod adresem http://skulski.pl/piotr/?p=24> http://skulski.pl/piotr/?p=24 znajdą Państwo mój artykuł omawiający główne punkty programu p. Giertycha, oraz stabelaryzowane jego główne założenia. Pozdrawiam i zapraszam do dyskusji.
Leszek Dariusz S.

Leszek Dariusz S. dojrzałem do zmiany
pracy

Temat: co dzieje sie w szkołach.....????

No to by się mniej więcej zgadzało z tym co napisałem... no może pominąłem opancerzone wozy bojowe i członków SGA (Szkolna Grupa Antyterrorystyczna) Ale tak naprawdę wcale mi nie do śmiechu - rzecz z daleka wyglądająca podle z biska okazuje się być wstrętna i wysoce szkodliwa. A wszystko to na fali powszechnego oburzenia które zręcznie się wykorzystuje. Ja jestem przerażony
Michał Kowalczyk

Michał Kowalczyk nauczyciel
wspomagający,
Gimnazjum

Temat: co dzieje sie w szkołach.....????

Bardzo zaciekawił mnei ten post i uległem nieprzepartej chęci dołączenia do dyskusji. Jestem czynnym w zawodzie pedagogiem specjalnym. Szanowni dyslokutorzy, sięgnijcie pamięcią do swej własnej edukacji. Na nauczyciela patrzyliście i słuchaliście jego uwag, żadne z Was nie powiedziało : spie.....j , czy też Ty to mi możesz na kant ch...a skoczyć. Zgadzam się tylko z Giertcyhem w tym, że edukacja musi zostać zreformowana i tylko tyle. Jak sami wiecie obowiązek szkolny trwa do 18 roku życia, dla dzieci niepełnosprawnych umysłowo w stopniu znacznym i głębokim może zostać wydłużony do 24 roku życia. Od roku 2000 kiedy zaczęła się reforma tej dziedziny, trochę pewnych spraw nieuregulowano. Po tragedii jaka zdażyła się z Anią, bez dyskusji są winne obie strony ( szkoła i uczniowe tej klasy). To, że został zaniedbany dozór pedagogiczny ze strony nauczyciela nie podlega żaddnej dyskusji, przecież logiczne jest, musi być tam gdzie ma zajęcia. Nie ma opcji żeby wyłaził(a) gdzieś na chwilę czy coś w tym stylu. Dziwi mnie też że klasa została sama sobie postawiona bez dozoru na samopas przez ten cały czas. Skoro starczyło go na zrobienie filmu poniżenie tego dziecka. Zastanawia mnie obojętność tej klasy, że żaden uczeń nie zareagował na to co widzi. W chwili gdy w telewizji pokazują pogrzeb tej uczennicy, szlochają i płaczą, to takie faryzejskie. Powstaje pytanie gdzie byli wtedy gdy to odrażające zdarzeni miało miejsce. KOncepcja Giertycha - ośrodkó wsparcia , ma pełnić w mojej opinii raczej wydmuszkę niż jakąkolwiek sensowną z tego co o tym pisze się alternatywę. Owszem jest sporo specyficznej, trudnej młodzieży, z którą trzeba umieć postępować, tworzyć relacje ale dopiero w sytacjach skrajnych, moim zdaniem kierować ją tam gdzie powinna się znaleźć. To na razie tyle, w późniejszym czasie, dołączę do dyskusji i rozwinę ciąg dalszy mego toku myśłenia. Bo przecież każdy ma prawo do własnych opinii
Leszek Dariusz S.

Leszek Dariusz S. dojrzałem do zmiany
pracy

Temat: co dzieje sie w szkołach.....????

Ja sobie chwalę niestety swoją edukację choć ona za wiele się nie różniła od tego co jest dzisiaj (ekscesy w tzw zawodówkach do której nie uczęszczałem ale znam z opowieści były tego samego kalibru tyle, że nie było telefonów komórkowych i nie można było tego nagrać) - miałem to szczęście trafić na kilku naprawdę wybitnych pedagogów którzy mnie uformowali. Śmieszne jest popieranie Giertycha za to tylko, że chce zmian, bo zmian chce każdy, liczy się jakość tych zmian, a te, co wykazał Pan Piotr i z czym się zgadzam idą w złym kierunku. Jednak najbardziej wstrętne jest wykorzystanie tragedii tej dziewczyny - tragedii o której tak naprawdę niewiele wiemy, tak jak nie wiemy o wielu podobnych tragediach którymi ostatnio jesteśmy zasypywani. Ja mam dzieci w wieku szkolnym i interesują mnie tylko prawdziwe powody tych tragedii bo tylko one mogą mi pomóc i każdemu kto jest w podobnej sytuacji

konto usunięte

Temat: co dzieje sie w szkołach.....????

Panowie,

Cieszę się, że Pan Kowalczyk zechciał do nas dołączyć. Perspektywa pedagoga (choć pedagog specjalny ma nieco inną perspektywę niż rodzic dziecka "kłopotliwego w stopniu przeciętnym") będzie cennym aspektem naszej dyskusji.

Mój artykuł miał za zadanie unaocznić czytelnikowi co kryje się za pięknymi słowami p. Giertycha i co czeka nas, rodziców, kiedy już jego program zostanie wprowadzony w życie. "Upaństwowione wychowanie" jest użytecznym narzędziem dla KAŻDEGO rządu. Wprowadzenie go przez rząd pozornie konserwatywno-chrześcijański jest tylko otwarciem drogi. Pamiętajmy, że rządy się zmieniają, a ustawy pozostają. Nie wyobrażam sobie rządu, który dobrowolnie oddałby "twardą" kontrolę nad wychowywaniem młodzieży, zwłaszcza że po p. Giertychu łatwo będzie zyskać aureolę liberała ZAWIESZAJĄC co bardziej szalone i niegodziwe rozwiązania. Ale tylko zawieszając.

Najgorszy aspekt całej tej operacji, to planowe wprowadzenie stanu wojny między rodzicami a szkołą. Dyrektor i nauczyciel, w stanie wzmożonej kontroli ze strony Resortu, Policja i Straż Gminna obarczona obowiązkami nadzoru nad młodzieżą zawsze i wszędzie - wszyscy oni są ustawiani do konfliktu z rodzicami. Niewypowiedziane założenie tego programu, to to, że rodzice albo nie chcą, albo nie potrafią PRAWIDŁOWO wychować dzieci.
p. Giertych sam wychowywał się w sytuacji gdy Państwo było wrogiem rodziny i teraz kontynuuje tę walkę - ale już po tej silniejszej ze stron.

Proszę Państwa,
straciłem resztki złudzeń co do dobrej woli Resortu i Państwa wobec mnie i moich dzieci. Nie zgadzam się na wychowywanie ich metodami represyjnymi. Nikomu nie daję prawa do karania moich dzieci bez mojej zgody. Nie zgadzam się na wtłaczanie nauczycieli w role strażników więziennych, a dyrektorów w role oberpolicmajstrów. Szkoła już i tak jest miejscem na tyle opresywnym, że bardziej nie potrzeba. Pan Kowalczyk ma i bez tego dość roboty.
Jeśli są wśród Państwa osoby, które chcą zawalczyć o wzmocnienie roli rodziców w tym wszystkim, bardzo proszę o kontakt prywatny. Jeśli znajdzie się oprócz mnie dziesięć osób chętnych do stworzenia sieci kontaktów i koordynacji dla rodziców pragnących aktywnie kontrolować poczynania szkoły, zaczniemy. Najpierw jako grupa wsparcia, a potem jako zaplecze dla wszystkich potrzebujących w tej dziedzinie rady i pomocy. Niech powstanie ogólnopolska "rada rodziców" - niech nam Państwo odda nasze dzieci!
Czekam na chętnych - proszę o kontakt mailem albo tutaj przez wiadomości prywatne.

Pozdrawiam.

Następna dyskusja:

Co sie dzieje w Polsce (ryn...




Wyślij zaproszenie do