Temat: co dzieje sie w szkołach.....????
nie kazdy moze tanczyc w balecie i tak samo nie kazdy nadaje sie na nauczyciela. z tym chyba kazdy sie zgodzi. szczegolnie nie kazdy moze uczyc dzieci, bo to wcale nie takie proste. ale sie da zrobic. i nie ulega watpliwosci, ze nauczyciele sobie nie radza. ale tez nie wszyscy. sa tacy, co sobie radza. i zgadzam sie, ze tym nalezy podnosic pensje, a tamtych wywalac z pracy, bo maja oni ogromny wplyw na wychowanie dzieci. ale nie mozna ich obwiniac za niedopatrzenia (nazwijmy to delikatnie) rodzicow. mozna miec pretensje do nauczyciela, ze sobie nie radzi. bo czesto zdarza sie tak, ze dziecko jest super dla wszystkich i cala klasa jest po prostu wspaniala i uwielbiana, ale nie dla jednego nauczyciela, ktory sobie nie radzi. a ze sobie nie radzi - dzieci zauwaza i wykorzystaja.i takich nalezy sie pozbywac, natomiast tym, ktorym sie chce i ktorzy sie do tego zawodu nadaja nalezy poprawiac warunki pracy i ich motywowac, szczegolnie finansowo. gdyby prestiz zawodu nauczyciela byl wiekszy i gdyby place byly wieksze, to mysle,ze sporo ludzi, ktorym przez mysl nie przejdzie, zeby uczyc dzieci, robilaby to, nawet z niemala przyjemnoscia. sporo luzdi, ktorzy nadaja sie do tego zawodu nie decyduje sie na jego wykonywanie wlasnie ze wzgledu na prestiz, gowniany i na zarobki. a szkoda.
pamietam nauczycieli, ktorzy nie musieli na nas krzyczec, ani wprowadzac zaostrzonych regul, zebysmy byli zdyscyplinowani. i pamietam takich, ktorzy nie sprawdzali prac domowych bo im sie nie chcialo, a jak na ruski rok sprawdzili i nikt nie mial to w dzienniku rosl rzad jedynek a w powietrzu wisiala pretensja, ze jestesmy leniwi i nieodpowiedzialni. i ci sami uczniowie wchodzili na glowe jednym nauczycielom,a innym...nigdy w zyciu. i tych szanowalismy. nie bili, nie krzyczeli... tlumaczyli i wymagali, pomagali, budzili nasza pomyslowaosc i kreatywnosc, szlo to w tworczym kierunku i bylo super.
p.s. moja mama byla nauczycielka, co prawda w technikum, ale rozna mlodziez sie zdarzala... umiala wyslac z wlasnego tel smsa do rodzicow,ze dziecka od dwoch dni nie ma w szkole i czy choruje. jak chorowalo, to prosila, zeby mu ktos zeszyty zaniosl i wytlumaczyl. da sie. tylko trzeba chciec.
p.s.2 nie chcialabym zeby moje dzieci chodzily do szkoly z kryminalistami, ale moja poprzednia wypowiedz dotyczyla atmosfery jaka sie wokol robi. wszyscy sa traktowani jak potencjali zwyrodnialcy, ja to tak odbieram i to mi sie nie podoba.