Temat: Miejsce na dowcipy i fajne historie zwiazane ze sztuką:):):)
Któregos razu na zajeciach z malarstwa, kiedy juz nieźle śmierdziała terpentyna - takie 99% powietrza.... wpadł profesor na korektę. Nie miał dobrego humoru - fakt faktem i - jak to w jego stylu bywało, szukał ofiary. Czyli korekta wyglądała srodze, bo chodziło o takie przyparcie delikwenta do muru, aby nie umiał sie bronić.
No i padło na piękna, drżącą i delikatną istotke, która usłyszawszy słowa korekty z ust profesora, nabrała przekonania, że do malarstwa nie jest absolutnie powołana i poczęła dzięło zniszczenia, na całkiem mokrym płótnie...
Poczekałam aż zamknie drzwi za sobą, ten co wszystkich straszył. Podeszłam do zrozpaczonej i w kilku rzeczowych i ciepłych słowach, podpowiedzialam jej jak naprawić, to co miała na płótnie. Nie chciała słuchac w pierwszej chcwili, ale utulona i udobruchana uspokoiła się. Wtajemniczyłam ja - bardziej juz obeznana - ze prof lubi mieć na roku "sierotkę". Ale ja przewidywałam, znając możliwości twórcze dziewczyny, ze tak pięknie wybrnie kiloma pociągnięciami pędzla, że potwór tylko stwierdzi: hmhm...sztaluge masz krzywo!
Po godzinie zaczęła się kolejna przechadzka profesora pośród gromady sztalug. Wszyscy w ciszy - tylko pedzle szu-szu robiły po szorstkim płótnie - przysłuchiwali się słowom profa. W końcu doszedł do bidulki, myśmy zamarli i nastawili uszu, by usłyszeć ryk: Hm..hm..no widzisz! jak chcesz to potrafisz..i popraw sztalugę bo masz krzywo!!!
Przepraszam, ale pedem złapałam za klamke i dopiero gdzieś dalej palnełam gromkim śmiechem - nie mogłam sie powstrzymać.