Marek K.

Marek K. "Zasady zmieniają
się całkowicie.
Szachy, nie warcaby.
Go...

Temat: Saxo Bank: „Szokujące prognozy na 2013 rok”

Pełny raport Saxo Bank: „Szokujące prognozy na 2013 rok”
Tegoroczne „Szokujące prognozy” to po raz kolejny wybór przeważnie negatywnych wydarzeń, z których każde może zmienić krajobraz finansowy, a w niektórych przypadkach nawet polityczne status quo.

Tegoroczne „Szokujące prognozy” to po raz kolejny wybór przeważnie negatywnych wydarzeń, z których każde może zmienić krajobraz finansowy, a w niektórych przypadkach nawet polityczne status quo.

Gdy przygotowuje się prognozy, zawsze pojawia się pokusa przewidywania radykalnych zmian w rynkowym krajobrazie. Jednak po ponad 10 latach przygotowywania tej publikacji liczymy na to, że prawdziwa wartość, jaką oferujemy naszym Czytelnikom, to wskazywanie istotnych wydarzeń
i rodzajów ryzyka, które wydają się nietypowe i „szokujące”, ale w rzeczywistości są o wiele bardziej prawdopodobne niż się tego spodziewamy i mogłyby pociągnąć za sobą znaczące (w większości bardzo negatywne) konsekwencje dla zwrotów z inwestycji w Nowym Roku.

Naszą największą obawą dziś u progu 2013 roku jest obecne dziwne połączenie niezwykłego samozadowolenia w kwestii ryzyk, jakie stwarza prowadzenie polityki makro w stylu przeciągania i udawania, z widoczną jednocześnie gwałtowną eskalacją napięć społecznych, które mogłyby zagrozić stabilności politycznej, a w efekcie także stabilności rynków finansowych. Nasze niedawne wołanie o kryzys na kształt pożaru lasu, który byłby krótki i przerażający, ale stworzyłby zdrowe warunki, by zrobić krok do przodu, spotkało się z reakcją poprawną pod względem historycznym: do wszelkich prawdziwych zmian dochodziło jedynie w wyniku krytycznych sytuacji wywołanych wojną.

Zanim wszyscy uznają nas za katastrofistów i pesymistów, podkreślmy, że z ekonomicznego punktu widzenia już mamy wojenne warunki finansowe: obciążenie zadłużeniem i deficyty fiskalne w świecie zachodnim są na poziomie nienotowanym od zakończenia II wojny światowej.

Może nie walczymy w okopach, ale wkrótce możemy walczyć na ulicach. Kontynuowanie obecnej polityki przeciągania i udawania to dalsze odbieranie praw ogromnym rzeszom naszego społeczeństwa – zwłaszcza ludziom młodym, którzy będą się nami zajmować, gdy wejdziemy w okres zniedołężniałej starości. Nie winilibyśmy ich, gdyby poczuli się mniej niż hojni. Innymi słowy ryzykujemy nie konfrontację militarną, ale raczej walkę między źle traktowanym młodym pokoleniem a „starymi piernikami”, którzy sądzą, że należy im się całe bogactwo społeczeństwa i robią wszystko, by obronić status quo. W pewnym sensie to powrót lat sześćdziesiątych ubiegłego wieku, chociaż jest to walka głębsza, zakorzeniona zarówno w ekonomii, jak i w polityce – 1% przeciwko 99%, że nawiążę do najpopularniejszego sposobu kreślenia linii bitew. Occupy Wall Street było jedynie amuse bouche, drobnym poczęstunkiem przed właściwym posiłkiem, sygnałem ostrzegającym o tej walce zawczasu. Jeśli nie zmienimy czegoś w naszym postępowaniu, przystawki i danie główne pojawią się już niedługo.

Wszystko to prowadzi nas do przekonania, że w 2013 r. społeczeństwo w Europie będzie się coraz bardziej skłaniać ku większemu radykalizmowi; zarówno radykalna lewica, jak i radykalna prawica będą zyskiwać teren, apelując do zdesperowanych, pozbawionych wpływu wyborców, którzy odpowiadając na ich przesłania mają bardzo niewiele do stracenia. Obecni politycy europejscy z głównego nurtu jadą na ideologicznej pustce. I nigdy nie pokazali, że rozumieją „reprezentatywny” aspekt „demokracji reprezentatywnej”.

Gospodarce w skali makro brak już amunicji, za pomocą której mogłaby poprawić nastroje. Jedyne, co nam pozostaje to modlić się o lepsze jutro, gdy odkrywamy, że obecne polityki makro są jak „pchanie sznurka”, ponieważ tak naprawdę rynek nie ustala już cen. Zredukowano nas do garstki obserwatorów banku centralnego, wyczekujących jedynie kolejnego zastrzyku płynności, jak jakaś banda heroinistów. Mamy kapitalizm pro forma i de facto totalitaryzm rynkowy. Proszę, czy możemy dostać z powrotem nasze wolne rynki?

Przyglądając się naszej liście dziesięciu „prognoz”, w niektórych przypadkach mogą je Państwo uznać za niezbyt szokujące. Proszę jednak pamiętać, że ze względu na brak rzeczywistego mechanizmu wyszukiwania cen przez rynek we wszystkich klasach aktywów mamy niezwykle niską zmienność. W takim otoczeniu oznacza to, że każdy niemal ruch większy niż dwukrotność standardowego odchylenia staje się szokujący, ponieważ sugeruje, że totalitaryści tracą przewagę.

Jak każdego roku, trzeba również podkreślić, że te 10 wydarzeń nie stanowi oficjalnych prognoz Saxo Bank na 2013 rok. Jak na ironię jednak mogą się one okazać dużo bardziej istotne dla inwestorów ze względu na potencjalne ogromne konsekwencje, gdyby w Nowym Roku któreś z tej dziesiątki ujrzało światło dzienne. Zanim zainwestujemy czy dokonamy transakcji, musimy wszyscy znać najczarniejszy scenariusz – utrzymanie kapitału to konieczność, a Państwa portfel musi być w stanie znieść sztorm doskonały – czy równie dobrze każdy sztorm.

Gdy rok 2012 dobiega końca, konsensus prognoz przewiduje wzrost indeksu S&P 500 w przyszłym roku o 10% i żaden analityk nie spodziewa się w 2013 r. spadków na rynku – nie przypominam sobie podobnego poziomu samozadowolenia od 2000 roku, kiedy to wszyscy moi znajomi kończyli pracę licząc, że na inwestycjach krótkoterminowych zrobią fortunę. Jedną z nauczek, jakie możemy wyciągnąć z historii jest to, że rzadko kiedy bierzemy sobie jej lekcje do serca.

Wszystkie najlepszego na 2013 rok!

Steen Jakobsen

Główny Ekonomista Saxo Bank

Szokujące prognozy Saxo Bank na 2013 rok

DAX spada o 33% do 5000

W 2012 r. wyniki najważniejszego niemieckiego indeksu giełdowego DAX należały do najlepszych na świecie, gdyż gospodarcza lokomotywa Europy nadal radziła sobie lepiej niż większość krajów strefy euro, pomimo kryzysu na kontynencie i słabszej aktywności w Chinach. Wszystko to zmieni się w 2013 r.: gospodarka Chin nadal zwalnia, powstrzymując przemysłową ekspansję Niemiec. Pociąga to za sobą znaczne spadki cen akcji spółek przemysłowych, spowodowane stagnacją dochodów i kurczeniem się zysków największych graczy w przemyśle takich jak Siemens, BASF i Daimler. Ta trudna sytuacja na rynku podkopuje zaufanie konsumentów, a w konsekwencji popyt wewnętrzny, czego wyrazem jest kiepska sprzedaż detaliczna. Gdy popyt wewnętrzny przestaje równoważyć słabnący eksport, rankingi poparcia dla kanclerz Angeli Merkel gwałtownie się pogarszają przed przypadającymi na trzeci kwartał wyborami i w końcu kiepska sytuacja gospodarcza uniemożliwia jej ponowną wygraną. Z powodu słabej kondycji gospodarki oraz niepewności co do nowego rządu DAX spada do 5 000 punktów, czyli o 33% w skali roku.

Nacjonalizacja największych japońskich spółek elektronicznych

Japoński przemysł elektroniczny, swego czasu chluba „Kraju Wschodzącego Słońca”, wchodzi w fazę terminalną, pokonany przez niezwykle silny przemysł elektroniczny Korei Południowej z Samsungiem na czele. Najistotniejszym czynnikiem napędzającym upadek branży jest zbyt silne nastawienie na rynek krajowy, co ze względu na skrajnie wysokie koszty życia w Japonii, emerytury i silnego jena wiąże się z wysokimi kosztami stałymi. Przy łącznych stratach w wysokości 30 mld USD w ostatnich 12 miesiącach licząc do 30 września 2012 r., wiarygodność kredytowa łącznie dla Sharp, Panasonic i Sony znacznie się pogarsza, a rząd japoński nacjonalizuje przemysł elektroniczny w stylu przypominającym znaną nam już historię, tzn. w podobny sposób, w jaki rząd amerykański wyciągnął z tarapatów swój przemysł motoryzacyjny. W ośmiu z ostatnich 16 lat nie odnotowano wzrostu japońskiego produktu krajowego brutto; w konsekwencji dofinansowywania przedsiębiorstw Bank of Japan formalizuje strategię dążenia do określonego wzrostu nominalnego PKB. BoJ zwiększa swój bilans do prawie 50% nominalnego PKB, aby pobudzić inflację i osłabić jena. W konsekwencji USDJPY dochodzi do poziomu 90.

Cena soi rośnie o 50%

Zła pogoda w 2012 r. spustoszyła globalną produkcję zbóż i obawiamy się, że w porze sadzenia i wzrostu w 2013 r. będzie to nadal odgrywało niepożądaną rolę. Wyczerpujące się zapasy soi w Stanach, których poziom poprawił się nieco pod koniec 2012 r., nadal są niebezpiecznie małe; sytuacja jest najgorsza od dziewięciu lat. Ze względu na te napięcia cena soi z nowych zbiorów, odzwierciedlona w kontrakcie terminowym na Chicago Board of Trade na styczeń 2014 r., jest narażona na zmiany z powodu wszelkich nowych zaburzeń pogodowych, czy to w USA, czy w Ameryce Południowej (która jest obecnie największym na świecie regionem produkującym soję), czy też w Chinach (które są jej największym światowym konsumentem i importerem). Zwiększony popyt na biopaliwo – w tym przypadku na olej sojowy – konieczne do zrealizowania kwot biodiesla również odegra swoją rolę w narażaniu ceny na gwałtowne zmiany, gdyby ponownie pojawiły się obawy o dostawy. Inwestorzy spekulujący, którzy pod koniec 2012 r. ograniczyli swoje zaangażowanie w sektorze sojowym o dwie trzecie, będą gotowi wkroczyć ponownie, a to połączenie kupowania o charakterze technicznym i podstawowym mogłoby potencjalnie wypchnąć cenę w górę nawet o 50%.

Korekta ceny złota do 1 200 USD za uncję

Siła ożywienia gospodarczego w USA w 2013 r. zaskakuje rynek, a zwłaszcza finansistów inwestujących w złoto, którzy w ostatnich latach zdominowali rynek, tym samym czyniąc żółty metal niezwykle wrażliwym na oczekiwania wobec globalnego otoczenia stóp procentowych. Zmieniona prognoza dla amerykańskiej gospodarki oraz brak wzrostu fizycznego popytu na ten metal szlachetny ze strony Chin i Indii, zmagające się ze słabym wzrostem i rosnącym bezrobociem, powoduje wielką rundę likwidacji złota. Wynika to zwłaszcza z decyzji amerykańskiej Rezerwy Federalnej o ograniczeniu lub całkowitym zaprzestaniu dalszego wykupu listów zastawnych i bonów skarbowych. Fundusze hedgingowe przechodzą na stronę sprzedaży, a gdy ważny niegdyś poziom 1 500 USD zostaje przełamany, następuje ogromna runda likwidacji pozycji długich, zwłaszcza przez inwestorów funduszy notowanych na giełdzie (Exchange Traded Funds), którzy od jakiegoś czasu gromadzili rekordowe zasoby złota. Cena złota spada do 1 200 USD, po czym banki centralne, zwłaszcza w gospodarkach wschodzących, w końcu wkraczają do akcji, by wykorzystać niższe ceny.

Cena ropy WTI spada do 50 USD

Amerykańska produkcja energii nadal rośnie szybciej niż się spodziewano, przede wszystkim dzięki zaawansowanym technikom produkcyjnym, np. w sektorze oleju łupkowego. Produkcja ropy naftowej West Texas Intermediate w Stanach mocno rośnie, a przy zapasach już znajdujących się na poziomie rekordowym od 30 lat i ograniczonych opcjach eksportu, pojawia się nowa presja sprzedażowa na ceny ropy WTI, która spycha je do poziomu 50 USD za baryłkę. Słabszy niż się spodziewano światowy wzrost gospodarczy komplikuje ten proces, wywołując niespodziewany spadek zużycia ropy na świecie, a także cen ropy Brent, która jest globalnym punktem odniesienia. Strona podażowa pod przewodnictwem Organizacji Krajów Eksportujących Ropę Naftową (OPEC) i Rosji reaguje na to wyzwanie zbyt późno, gdyż jej członkowie – desperacko szukający dochodów, by opłacić wciąż rosnące wydatki publiczne – wahają się z redukcją produkcji, przez co nadmiar podaży zwiększa się jeszcze bardziej.

USDJPY zmierza do poziomu 60,00

Partia Liberalno-Demokratyczna powraca do władzy z planem działań mających ponoć osłabić jena. Jednak realia urzędowania, niechętny do współpracy parlament i opór ze strony Bank od Japan oznaczają, że wprowadza się jedynie pół-środki. W międzyczasie rynek zbytnio zachwycił się perspektywą, że przywództwo PLD przyniesie zmiany, i zaciągnął zbyt wiele pozycji na osłabienie jena. Gdy rynek staje się coraz mniej entuzjastyczny wobec globalnego luzowania polityki pieniężnej, a apetyt na ryzyko maleje, jen na chwilę ponownie wyskakuje na pierwszy plan jako najsilniejsza waluta świata ze względu na deflację, a repatriacja inwestycji i transakcje carry trade stają na głowie. USDJPY spada do poziomu aż 60,00, a inne pary walutowe jena nurkują jeszcze gwałtowniej, co – jak na ironię – toruje drogę rządowi PLD i BoJ ku bardziej radykalnym środkom mającym osłabić jena.

EURCHF przełamuje ustalony kurs, osiąga 0,9500

Ryzyka w ogonie rozkładu w Unii Europejskiej ponownie się pogarszają, być może z powodu wyborów we Włoszech, charakteru wyjścia Grecji z Europejskiej Unii Walutowej czy obaw, że Hiszpania i Portugalia pójdą jej śladem. To ponownie kieruje strumienie kapitału do Szwajcarii, a szwajcarski bank centralny i rząd decydują, że lepiej będzie porzucić na jakiś czas sztywny kurs franka do euro, niż pozwolić, by rezerwy wzrosły do ponad 100% PKB, po tym jak wzrosły niemal dwukrotnie do poziomu blisko dwóch trzecich PKB w ciągu 2011 i 2012 r. Sankcje karne i kontrola kapitału w końcu przerywają pasmo aprecjacji franka, wcześniej jednak EURCHF osiąga nowy najniższy rekord wszechczasów poniżej parytetu, zbliżywszy się do niego w 2011 r.

Hong Kong uwalnia HKD od USD – i wiąże go z RMB

Chiny zwiększają swoje polityczne zobowiązanie, by odstąpić od kontrolowanego sztywnego kursu wobec dolara amerykańskiego. Dużym krokiem w tę stronę jest ruch Hong Kongu, który rezygnuje ze sztywnego kursu dolara hongkońskiego do dolara amerykańskiego i wiąże go z chińskim renminbi. Inne kraje azjatyckie sygnalizują chęć pójścia w jego ślady, uznając zmieniające się wzorce handlowe w Azji, słabnie też prowadzona przez kilka krajów polityka niekończącego się gromadzenia rezerw USD. Chiny także podejmują kroki, by zwiększyć wymienialność RMB, aby zyskać większy udział w handlu światowym, co stanowi część szerzej zakrojonych ambicji, by mieć większy wpływ na gospodarki rozwijające się i graniczne, a także na producentów towarów. W konsekwencji rozpoczyna się proces odbierania dolarowi amerykańskiemu części przewagi płynącej z posiadania znacznych rezerw walutowych. Zmienność RMB rośnie, gdyż Chiny luzują kontrolę nad ruchami tej waluty, a Hong Kong szybko wyrasta na ważne światowe centrum obrotu walutami i najważniejsze centrum obrotu RMB.

Hiszpania o krok bliżej niewypłacalności – stopy procentowe sięgają 10%

Rynek ignoruje fakt, iż napięcia w tkance społecznej na peryferiach Unii Europejskiej są czynnikiem istotnym dla unijnego ryzyka systemowego. Dotyczy to zwłaszcza Hiszpanii, gdzie dla ponad 1,8 miliona ludzi dochód do dyspozycji wynosi obecnie mniej niż 400 EUR miesięcznie, a jedynie 17 spośród 47 milionów mieszkańców ma zatrudnienie. Stopa bezrobocia wynosi 25%, a bezrobocie wśród młodych alarmująco przekracza 50%. Jak by tego było mało, Katalonia grozi oddzieleniem się od Hiszpanii. Podczas gdy Europejski Bank Centralny i UE zajmują się „sprzedawaniem sukcesu”, jakim są niższe stopy procentowe, całkowity dług Hiszpanii (publiczny i prywatny) eksploduje do ponad 400% produktu krajowego brutto. Tylko Japonia jest w gorszym stanie. Przy tak ogromnym napięciu społecznym sektor publiczny po prostu nie może dalej ciąć wydatków. W 2013 r. hiszpański dług państwowy zostaje zdegradowany do kategorii „śmieciowego”, a napięcia społeczne spychają Hiszpanię z krawędzi, dzięki czemu odrzuca ona politykę przeciągania i udawania, oferowaną przez unijną biurokrację. Po degradacji i w rezultacie wliczania w cenę nieuniknionej niewypłacalności, rentowności gwałtownie rosną.

Rentowność 30-letnich obligacji amerykańskich podwaja się w 2013 r.

30-letnie amerykańskie bony skarbowe informują nas, że spodziewany zwrot w ciągu najbliższych 30 lat to realny zwrot na poziomie 0,4% (rentowność 2,8% minus progowa stopa inflacji na poziomie 2,4%). Taka sytuacja nie może się utrzymać w świecie inflacji wymuszonej nieskończonym dodrukiem pieniądza i ewentualnym obniżeniem ratingu USA – jeśli nie będzie żadnych strukturalnych reform fiskalnych. Oczekuje się, że Rezerwa Federalna pozostawi stopy procentowe na niskim poziomie przez dłuższy okres czasu, ale w 2013 r. wyzwaniem może się okazać polityka zerowych stóp procentowych, która zmusza inwestorów do porzucenia inwestycji o stałym dochodzie, by mogli osiągnąć jakikolwiek zysk. Globalny rynek obligacji jest wart 157 bilionów dolarów, podczas gdy wycena rynku akcji to 55 bilionów (Źródło: McKinsey & Co, sierpień 2011 r.: Mapping the global markets). Oznacza to, że na każdego dolara ulokowanego w akcjach przypadają trzy w inwestycjach o stałym dochodzie. Przy braku zwrotów lub nawet zwrocie negatywnym (po uwzględnieniu kosztów) zastąpienie obligacji akcjami wydaje się kuszące. Na każde 10%, o które fundusze otwarte zredukują proporcję obligacji w portfelu, przypadnie 30-procentowy napływ netto na rynek akcji – mogłoby to doprowadzić nie tylko do podniesienia stóp procentowych w Stanach, ale może także zapoczątkować dziesięcioletni okres, w którym akcje będą notowały lepsze wyniki niż obligacje, na co czekamy już zbyt długo.

Źródło:

Obrazek


PS. Gratulacje przebrnięcia ;)

Jak myślicie traderzy i ekonomiści, które są nieprawdopodobne, prawdopodobne, a które wysoce prawdopodobne?

Złoto, soja(i pszenica), i japońska nacjonalizacja firm (w tym luzowanie polityki przez BOJ i atak na 90Yen/USD), a także ropę na poziomie 50USD - Uważam za wysoce prawdopodobne :)Marek K. edytował(a) ten post dnia 29.12.12 o godzinie 21:24
Marcin Wenus

Marcin Wenus Trader, Analityk,
Redaktor Naczelny
Comparic

Temat: Saxo Bank: „Szokujące prognozy na 2013 rok”

Oni lubią dawać takie prognozy.

Ostatnio nawet sami się przyznali w TVN CNBC, że specjalnie coś takiego podają. Bo ludzie wtedy czytają.

Wśród steku bzdur kiedyś coś się sprawdzi i będą mogli dumnie powiedzieć: "zobaczcie tylko SAXO przewidziało taki scenariusz". I jak to zwykle bywa 50 nietrafionych prognoz liczyć się nie będzie.

Tak jak u jednego z moich ulubionych ekonomistów Pana R.

Prognoza:

Kryzys uderzy mocno w Indie.

Podsumowanie: Prognoza częściowo się sprawdziła. Co prawda nie kryzys, ale tsunami, nie w Indie, ale w Japonię, za to uderzyło.

Temat: Saxo Bank: „Szokujące prognozy na 2013 rok”

Marcin Wenus:
Oni lubią dawać takie prognozy.
Nikt nie wierzy ale wszyscy czytają :)
( i chyba o to chodzi)

Następna dyskusja:

USD/JPY long term option tr...




Wyślij zaproszenie do