Temat: Pacjent-klient
Maciej Okoń:
Przekształcenia systemowe wprowadziły w ochronę zdrowia wiedzę z zakresu finansów, ekonomii prawa czy zarządzania. Pojawiły się więc terminy, które dotyczyły wcześniej tylko działaniom biznesu.
Podstawa to zapytać lub jeszcze lepiej przeczytać co o tym sądzą sami zainteresowani pacjenci/klienci.
Jako że często używacie wymiennie, a czasami razem zwrotu w temacie: jak to jest - przychodzi do Was pacjent czy klient ? :)
To złożona sprawa, w sumie pojawia się kilka aspektów:
1. W sytuacji wolnorynkowej każdy zdeklarowany pacjent to klient, ale nie każdy klient to pacjent. Chyba że deklaruje ktoś zabiegi jedynie związane z rehabilitacją, czy wszelakimi innymi zabiegami terapeutycznymi sensu stricte.
2. Co deklarujemy? Pacjentem może być osoba która korzysta z usług fizjoterapeuty, psychoterapeuty, lekarza, masażysty, ale także praktyka który prowadzi zabiegi związane z usługami zdrowotnymi. Dlaczego nie jeśli są to np. bardziej zaawansowane wschodnie metody jak: akupresura, shiatsu, tui-na. Nie mam na myśli pobieżnej znajomości tematu.
W wielu państwach z czym mają do czynienia w praktyce fizjoterapeuta lub masażysta (dajmy sobie na razie spokój czy dyplomowany czy nie) osoby w ramach prywatnych systemów ubezpieczeń korzystają z zabiegów refundowanych nie tylko z "zachodniej orientacji". Jest tu sporo praktyków z zagranicy i widzę to z korespondencji na prv, dobrze wiedzą w czym rzecz.
Kiedyś do Polski przyjechała ekipa na zajęcia z qigongu i refundowali im ten pobyt w ramach jednej ze skandynawskich kas. Mnie to nie dziwi, to nie były zabiegi "zastępcze" tylko uzupełniające podstawową terapię. Ekipa była prowadzona przez lekarza.
Coraz więcej wizytujących w Polsce rezydentów z Niemiec, Szwecji czy Dani, ma refundowane zabiegi z refleksoterapii, pod wspólnych hasłem masaż stóp. Ponadto coraz więcej emigrantów z krajów azjatyckich domaga się także konsultacji u lekarzy ze znajomością ich systemów medycznych.
To nie jest już kwestia co my o tym myślimy, tylko realia. Jeśli jest ktoś w stanie założyć, iż każdy zabieg jest bardziej medyczny, na wskroś terapeutyczny to podziwiam. W sanatoriach jest sporo zabiegów na które NFZ przeznacza 10-12 minut, super!!!
3. Jeśli deklarujesz w profilu, na wizytówce hasła: rehabilitacja, masaż leczniczy, kinezyterapia, to pacjent potencjalnie dostaje znak, jakich zabiegów może się spodziewać. To chyba jasne, nie ma w tym żadnej hipokryzji. A jeśli jest bezpośrednim płatnikiem to sytuacja jest chyba jasna.
Miałem sposobność pracować w Instytucie ortopedii, Specjalistycznej przychodni, także w Sanatorium uzdrowiskowym z pacjentami poszpitalnymi. Zabiegi nie były tak limitowane, okrajane czasowo jak dzisiaj. Sądzę że NFZ to w pewnej mierze krok wstecz. Też ubolewam nad tym, że nie pracuję z pacjentami u których każdy zabieg jest refundowany ze składek, ale na to nie mam wpływu. Gro terapeutów zrezygnowało z pracy nie tylko z powodów cięć finansowych, ale z absurdalnych problemów administracyjno-organizacyjnych.
Obecnie moi klienci nie są jedynie w terapeutycznej potrzebie. Korzystają z zabiegów z różnych powodów, celów. Moim zadaniem wraz z nimi jest postawienie sobie priorytetów w zabiegach.
Jeśli widzi: relaksacja, profilaktyka, terapia wie że są różne opcje, a poza tym uświadamiasz, uświadamiasz. Problem w tym iż sporo osób, także sami praktycy mają problem w odróżnieniu np: profilaktyki schorzeń, od promocji zdrowie. W drugim przypadku samą wartością samą w sobie jest ZDROWIE., jego utrzymanie, ale i dostrzeganie jak się można dalej, głębiej rozwijać.
Jako ze interesuje mnie "socjologia medycyny" widzę na co dzień fatalne skutki sztucznych podziałów na zabiegi stricto terapeutyczne, relaksacyjne, kosmetyczne, czy pielęgnacyjne. Widzę także z uwagi na kontakt z rezydentami z zagranicy, jak w niektórych krajach dobry, wysoki socjal potrafił ich w pewnym sensie uśpić. Objawia się to w tym, iż jeśli dana metoda nie jest pokrywana, refundowana z kas chorych to pewnie nie działa.
Ale jeśli korzysta klient z profesjonalnego zabiegu relaksacyjnego i zauważa oprócz odprężenia, wyciszenia, zmniejszenie objawów napięcia, czasem bólu, mrowienia, nie tylko tuż po zabiegu i oczywiście w trakcie, ale w perspektywie dłuższej, to trochę otwiera oczy i zadaje sobie pytanie:
- Jak to w końcu jest?
Irytują mnie także mity w stylu, jak to za "mityczną zagranicą" pacjenci, klienci są wyedukowani. To stereotyp, popędzany stereotypem. Świadomość ich rośnie ewentualnie w zależności od wysokości składek w dodatkowych (bo już nie w podstawowych) firmach ubezpieczeniowych.
4. Na jednym z ostatnich kursów na którym byłem, w bardzo intrygujący sposób terapeuta wyjaśnił, iż dla niego istnieje klient, bo to stawia ich na innym poziomie w relacjach międzyludzkich. Poniekąd ciekawe ujecie, zwłaszcza w kraju, gdzie latami pacjent był na łasce leczących inaczej.
Na szczęście zarówno terapeuci: w tym sami lekarze, fizjoterapeuci, psychoterapeuci, masażyści, terapeuci manualni, z którymi współpracuję, nie mają dylematów jeśli prowadzą podstawową terapię, a ona jest uzupełniana zabiegami naturalnymi (nie mylić z zamiennymi) do których pacjent ma przekonanie. czy występuje tu jedynie silna sugestia, efekt placebo? Nie sądzę.
5. Podstawa to jak zwykle wysłuchanie oczekiwań pacjentów lub klientów, przedstawienie swoich kompetencji, także ich limitu i swojego rodzaju wspólne decyzje jak działacie. Działacie, bo chyba fizjoterapeutom nie ma potrzeby tłumaczyć iż spory procent sukcesu zależy od współpracy z pacjentem.
Osobiście takich dylematów nie mam. Kiedy pyta mnie klient o poradę w sprawie ćwiczeń czy specjalistycznych metod fizjoterapeutycznych odsyłam do odpowiednich specjalistów. Skrzętnie tłumacząc jaki zakres zabiegów wykonuje masażysta, a jakie do niego nie należą. To proste.
Wolę zaskoczyć pozytywnymi efektami dobrego samopoczucia po zabiegu, niż obiecywać gruszki na wierzbie. Z tym także problemu nie mam, ponieważ zdecydowana większość klientów, pacjentów przychodzi z rekomendacji osób trzecich. Wiedzą czym się zajmuję, a czym nie.
Trochę się rozpisałem z dwóch powodów. W ubiegłym roku spotkania z różnymi terapeutami dały mi wiele do myślenia. Ale przede wszystkim z zainteresowanymi, tymi co z zabiegów korzystają i rozmowy z nimi. Coraz więcej osób szuka pragmatycznych możliwości łączenia celów zabiegu, na przykładzie:
- No bo wie pan, mnie chodzi o zabieg taki ogólny relaksacyjny, czy profilaktyczny, ale chciałbym aby pan poświęcił trochę uwagi problemom grzbietu. Innym razem twarzy, stawom barkowym, itd.
No i tu czasem pojawia się mur w postaci wizji lub jej braku u menadżerów. Tu odbija się szerokim echem podział na rodzaje zabiegów, a co za tym idzie na sztuczny podział pacjent, klient. Albowiem wiele organizatorów "wyznaje" pogląd, iż korzystający z zabiegów stricte terapeutycznych to pacjent, a relaksują się, pielęgnują, odprężają klienci:). W rezultacie tych podziałów fizjoterapeuci praktykują często w spa zabiegi z kamieniami, bambusami, muszlami, świecami, itd. Owszem to są zabiegi fajne i przyjemne, problem w tym, iż taki klient nie ma szans aby odczuć czym jest profesjonalna relaksacja, odnowa biologiczna czy psychosomatyczna, o nurcie body work pracy z ciałem już nie wspomnę.
W tym samym czasie masażyści mają nieco inny wgląd, bo z reguły pracują bardziej ukierunkowanie. Mają też szanse przybliżyć tak wschodnie jak i zachodnie nurty.
Pytanie retoryczne, gdzie przebiega ta stała granica między terapią stricte a profilaktyką i relaksacją. Gro pacjentów nie dała by się (fizykalnie, palpacyjnie) zdiagnozować z wolnej stopy, jeśli nie wprowadzi się ich we wstępną relaksacje. Dla mnie to oczywiste.
Oczywiste jest też że fizjoterapia już dawno wyszła ponad pojęcie terapii. Ale o tym już powinni rozmawiać sami zainteresowani. Patrząc na nich po prostu szkoda mi czasem że nie są w stanie rozwinąć się w innych kierunkach.
Podobnie jest z masażystami. Jest wyczuwalny jakiś czas przeciążenia, nie wiem jak to nazwać. Dosyć często mam do czynienia z nimi, rozmawiam. Nastał dla wielu czas frustracji. Mawiają, wiesz czas chyba pójść dalej na studia w kierunku fizjoterapii, aby pracować z pacjentami. Bo coraz trudniej znaleźć pracę jako masażyści w bezpośrednim kontakcie z pacjentami.
Oczywiście że uczyć się warto, studiować całe życie. Ale kto im nakład do głowy, że po fizjoterapii będzie łatwiej o pracę, w dosłownym znaczeniu jako fizjoterapeuci? Bynajmniej są tendencje odwrotne.
Tu pojawia się kolejne wyzwanie. Jesteś przykładowo fizjoterapeutą, masz na stole klienta, klientkę, który mimo świadomości swoich drobnych problemów nie przyszedł na zabieg terapeutyczny. No jak widzę dla niektórych jest to nie lada problem.
Podobnie mają czasem masażyści, zwłaszcza ci latami pracujący z pacjentami, zabiegami leczniczymi. Nie mogą zrozumieć, iż czasem klient w danym dniu, miejscu, sytuacji ma zupełnie inne oczekiwania niż terapia. Po prostu chce poleżeć, odprężyć się i popatrzeć w przyszłość.
Aby to zrozumieć, warto od czasu do czasu samemu się położyć na stole. Przemyśleć, zresetować, a kwestia pacjent czy klient zacznie się rozmywać. Blisko 90 % terapeutów (różnych orientacji) z którymi w ubiegłym roku prowadziłem rozmowy na konferencjach, kongresach, spotkaniach, warsztatach, przyznało się, iż nigdy nie byli po drugiej stronie.
Po drugiej stronie, czyli na profesjonalnym zabiegu w gabinecie, jako klient.
Nie wiem czy warto to dalej komentować:).
Temat rzeka. Czas pokaże.
Pozdrawiam, pomyślności, Piotr.
Piotr Szczotka edytował(a) ten post dnia 16.01.13 o godzinie 21:04