Temat: O tzw. ustawie o zawodzie fizjoterapeuty głos odrębny
Trudno zdecydować czy to odpowiedni wątek, ale jeśli jakaś ustawa ma być pełna, szczera, to warto pokazać dodatkowe aspekty, raczej przemilczane. Jeśli nowy moderator uzna to za zbędne, proszę to
usunąć bez jakichkolwiek pretensji z mojej strony :). Zaznaczam nie jest to pretensja do grupy, ale może da to wiele do myślenia zwłaszcza młodym osobom nie potrafiącym zdecydować o kierunku dalszej edukacji. Znamy się tu od lat, a i z fizjoterapeutami pracuję na co dzień. Z wyrazami szacunku z mojej strony. Teraz trochę będzie trudniej:
Od czasu "zgęstnienia" tematów w mediach na temat państwa przyszłej ustawy, pojawiło się kilka artykułów, rozmów w tv i radio o tych "innych" szkodzących. Przede wszystkim spoza grupy fizjoterapeutów. Początkowo pomyślałem sobie no tak, szczerość, dobroć pacjentów ponad wszystko, praca na rzecz własnego środowiska, uznania zawodu jako medyczny, ukazanie do czego mogą doprowadzić dziwne praktyki pseudoterapeutów, itd.
Ale kolejne wypowiedzi już mnie nieco zaniepokoiły. Choć środowisko np. techników masażystów śpi, także sprawami naszego środowiska zaczęli zajmować się, wpływać fizjoterapeuci. Dlaczego? Czy jest potrzebne budowanie własnej ustawy, kosztem innych?
(Tak przy okazji powoływania się na międzynarodowe ustawy, to też jest pewna kwestia przemilczana. Bo nie ukazuje całego spektrum.
BTW. Zupełnie samodzielnym fizjoterapeutą w placówce stricte zdrowotnej - w niektórych krajach U.E. nie jest fizjoterapeuta po 3 letnim licencjacie, ale po II stopniach lub po 4 latach w starszym systemie). Sporo osób wskazuje na ciekawy stan rzeczy np. w USA, bardzo prestiżowy zawód. Ale tam po licencjacie jesteś asystentem, a po mgr jeszcze czeka cię licencja stanowa. Dopiero wtedy podejmujesz decyzje co do danych metod samodzielnie. Do tego czasu masz coś na wzór superwizji. Jeśli chcesz podejmować decyzje o konkretnych zabiegach, to okazuje się, że nie wszędzie w Europie mogą to czynić osoby po licencjacie.
Paradoksalnie coś na wzór licencji mają dziś jedynie technicy masażyści, bo podchodzą do egzaminu - nawet jeśli na terenie szkoły - to i tak komisja egzaminacyjna ma państwowy charakter, czytaj ponad szkolny/studium:).
Czyżby ktoś tego nie doczytał?
Przy okazji gdzie jest w tej ustawie co powinno być w ramach podstawowego programu nauczania, jeśli już mowa o przynajmniej europejskich standardach, to program fizjoterapii na uczelniach jest nie tylko dziurawy jak sito, ale bardziej okrojony niż za czasów magistrów rehabilitacji. Głupio to zabrzmiało - za czasów - ale Olimp wie o co chodzi :). Poza tym jakoś magistrowie rehabilitacji z olimpu, nie mieli tylu problemów aby zgadać się, zrozumieć czym zajmuje się technik masażysta, czym technik kosmetyki czy kosmetolog. Fizjoterapeuci mają częściej. Co kompleksy niektórym objawiły się? Jeśli z opryszczką włącznie można się poradzić dobrej kosmetyczki, bądź dermatologa.
Panom/paniom dziękujemy.
Jak kolejny raz zadzwonił młody adept z pytaniem co dalej - myślałem że fakt, iż coraz częściej niektóre kursy kierowane tylko do fizjoterapeutów, lekarzy i osteopatów (choć tego zawody chyba jeszcze do końca prawnie u nas nie ma) to kwestia przypadku. Ale począwszy od CST przez niektóre kursy z powięziówki, po T.P nie są kierowane już do dyplomowanych masażystów, a przynajmniej nie są zapraszani na kursy. Znam dobrze sytuacje z zagranicy, pytam tamtych instruktorów, a oni robią wielkie oczy. Tłumacząc, może to wasza jakaś wewnętrzna polityka. No ... Polityka jest taka, iż wielu fizjoterapeutów uczy w szkołach technika masażysty, a potem stwierdza że musicie iść, powinniście iść na fizjoterapię. Możemy ale nic nie musimy. Zastanawiam się ile takiej hipokryzji jeszcze będzie.
Przebudzenie.
Wczoraj wracam z gór, było super, w jednym z miast uciekła pociąg, takie tam czekanie 4 godziny bo dyspozytor zapomniał wstrzymać pociąg podczas przesiadania. czas na medytacje. Ale posłuchałem sobie radia i rozmowa o masażu. No super, było też sporo o ciążowym, ale i tak na koniec, temat skurczył się do tematu braku ustawy. Była mowa o fizjoterapeutach, było też o terapeutach (bliżej nieokreślone pojecie), ale nie bardzo rozmówcy przeszło przez gardło słowo dyplomowany masażysta.... Byli znów fizjoterapeuci i ci "inni".
I wiecie co. Żal mi się w sumie zrobiło fizjoterapeutów tych światłych, współpracujących, potrafiących oddzielić i zrozumieć te dwa zawody. Tych z którymi od lat świetnie współpracujemy. Bo ci którzy forsują ustawę idąc po plecach dypl. masażystów "wkładając" ich do jednego worka z osobami po weekendowym kursie, kładą cień na tych co są bardzo w porządku. A jeśli niektórzy mają jakieś kompleksy wobec masażystów to da się to leczyć, naprawdę.
W pewnym momencie czekając na ten pociąg zrozumiałem, że to nie jest tylko przenośnia. Ten pociąg odjechał, jest pozamiatane, także pod dywan. Jest już po wszystkim. Technicy masażyści są spychani na bok. Nie przeszkadza także niektórym fizjoterapeutom aby organizować z łapanki kursy I,II, II, czy czwartego stopnia, nie przeszkadza im uczyć w policealnych szkołach, a jednocześnie dyskutować co kto powinien.
To nie jest gorycz, może to przede wszystkim problem naszego środowiska iż kiedyś zaufało. Nie trudno zauważyć jak wielu budowało na szczerych wypowiedziach masażystów plany szkoleń, kursów z podyplomówkami włącznie. A teraz do widzenia państwu, nie zawracajcie głowy, dla was jest w zanadrzu edukacja w centrach kształcenia ustawicznego, po co wam jakieś Medyczne Studium Zawodowe? ładnie brzmi szkoła sejmiku ... i coś tam.
Jakby ktoś się koniecznie nudził:
http://www.serwis-masazysta.pl/blog/2523/paradoks-nie-...
Refleksji jest wiele. Kiedyś czytałem na forach fizjoterapeutów jak źle was traktują, bez zrozumienia lekarze. Ale czy nie jest tak iż teraz cześć - podkreślam - część waszego środowiska robi to samo z innymi grupami zawodowymi?
Refleksja zupełnie własna, ale dla przykładu. Mój pierwszy dyplom ze szkoły medycznej to min 2 semestry z pacjentami po 6 godzin 2 razy w tygodniu praktyk na różnych oddziałach, szpitale, przychodnie, zabiegi domowe. Tak kontakt z pacjentem z odpowiedzialnością za zabiegi pod nadzorem praktyk.
Wpierw wszystkie egzaminy szkolne, potem tzw. egzamin dopuszczeniowy i dopiero zewnętrzny: masaż, teoria masażu, anatomia. Egzamin z teorii masażu także z częścią testową i dodatkowo z elementami kinezy. Nie zdawaliśmy egzaminu przez przygotowanie plakatu!
Zagranicą na którą się wielu powołuje, miałem w szkole min. myofascial release, kinesiology, przez elementy T.P i NMT, tyle że 20 lat temu. To co teraz jest dla niektórych objawieniem było wprowadzane przez masażystów.
Szkoda, po prostu szkoda że tak się dzieje. Może ktoś skomentować, facet co chcesz, mogłeś pójść w między czasie na fizjoterapię, miałbyś teraz spokój.
Mogłem, ale wolałem propagować masaż nie tylko zachodnie metody zresztą, dając możliwość wypowiedzi na sympozjach różnym praktykom. Był czas aby pisać książki, wraz z grupą zapaleńców także fizjoterapeutów popularyzować i odkrywać co to nurt body work, jak wygląda odnowa psychosomatyczna. Tłumaczyć, iż masaż to nie koniecznie dosercowo i 5 chwytów na krzyż, ale jak ulega zmianom, modyfikacjom nawet klasyk. Zapraszaliśmy na konferencje, targi różnych przedstawicieli medycyny. Dopiero z czasem zauważyliśmy że coś się dzieje dziwnego. Nie ma w tej wymianie tak ważnego feedbacku. To co miało być współpracą, stało się darmową fabryką pomysłów w jedną stronę.
"Moje środowisko" nie bardzo jeszcze wie co się wokół nich dzieje. Problem w tym, iż nie wystarczy że są dobrzy w swoim zawodzie. Muszą ogarnąć wiele innych zjawisk. Zrozumiałem to już wiele lat temu, ale nie przypuszczałem, iż tak się szybko wszystko zmieni. Szkoda że jedna grupa zawodowa, chce zaplusować kosztem innej, świadomie czy nie, ale to już inna sprawa.
Wyjątkowo zgoda:)
Parę dni temu korespondowałem w sprawie jednego z kursów. Dostałem odpowiedz odmowną, bo nie jestem fizjoterapeutą. Szanuję to, ale zdziwiła mnie także odpowiedz dwa dni później.
(...) Informacje, iż z uwagi na pana działalność doczytaliśmy o kogo chodzi, kojarzymy i wyjątkowo zapraszamy na szkolenie ...
Przepraszam bardzo, ale wyjątkowe traktowanie za zasługi, to były raczej domeną czasy PRL-u. Moje stanowisko jest takie, albo poważnie traktujemy daną grupę zawodową, albo w ogóle.
Póki co dziękuję.
Myślę że program, motywacja i podawanie pozytywnych przykładów współpracy międzyśrodowiskowej, w każdym razie w moim przypadku, już się kończy. Na dzień dzisiejszy nie widzę sensu.
Tym życzliwym, a jest ich sporo, którzy rozumieją i dobrze życzą naszej grupie zawodowej mogę tylko podziękować i zapraszać na wspólne spotkania, czy to w formie targów, konferencji czy sympozjów.
Wiem, że refleksja przydługawa, ale tak w wolnej chwili za jednym razem.
Życząc zdrowia, powodzenia w ustawach, ale przede wszystkim w rozwoju zawodowym. Maksymalnej skuteczności w pracy z pacjentami i klientami.
Pozdrawiam Piotr Szczotka.
Ten post został edytowany przez Autora dnia 30.09.13 o godzinie 16:41