Temat: Maniwa godności
Maciej O.:
Miło się czyta rozważania mądre i rozsądne. Choć ja nie nazwałbym ludzi uczestniczącymi żebrakami, po prostu ktoś wreszcie odważnie upomniał się o swoje. Żenująca jest postawa Premiera, który twierdzi, że na rozwiązanie sytuacji nie ma pieniędzy, niech zacznie brać poważnie kolejne sprawozdania NIKu, i przewalania publicznych pieniędzy chociażby w sprawie budowy stadionu w Wawie (ostatnio znów słyszałem komentarze, to jakaś masakra).
Panie Macieju popieram w całości. Ja również nie nazwałabym tak ludzi uczestniczących w proteście. Miałam namyśli dokładnie to, co napisałam, tj. ze obecny system tzw wsparcia ustawia osoby mające z niego skorzystać w pozycji - przepraszam, bo to bardzo przykre słowo, ale jednak takie konotacje budzi we mnie ten system - "żebrania o pomoc". Nie pisałam o protestujących.
Moim zdaniem obecny system rożnych dofinansowań nie wspiera ani rzeczywistego usamodzielnienia, ani rzeczywistego usprawnienia.
Przykład: kupujemy określony sprzęt terapeutyczny. Cena z kosmosu, nie uzasadniona ani stopniem skomplikowania, ani wyjątkowymi super luksusowymi materiałami - zwykły sprzęt, tyle, że ma metkę "dla niepełnosprawnych" i daje mi szansę na usprawnienie.
Gdy chcemy negocjować cenę, słyszymy, że cena nie jest do negocjacji, bo można się postarać o dofinansowanie, albo poszukać fundacji.
Jeżeli z kolei podejmie się próbę uzyskania dofinansowania, to konieczne jest wykazanie przychodów na poziomie skrajnego ubóstwa. Proszę mnie opacznie nie zrozumieć - nie chodzi tu nawet o to, by jednakowe wsparcie mogli uzyskać i ci, których przychód jest 7 000 zł - ci, których przychód jest 1680, czy 620 na osobę. Przykład zupełnie dowolny-zastrzegam.
Chodzi o to, by uwzględniać rzeczywiste koszty i wydatki i potrzeby, np na zatrudnienie fizjoterapeuty.
Nie zachęcać do wykazywania się ubóstwem i nie zakazywać podejmowania zatrudnienia, jak to jest w przypadku wyżej wspomnianych świadczeń pielęgnacyjnych.
W przypadku tych świadczeń obecne przepisy są bardzo złe.
Z jednej strony uznano, że minimalne wynagrodzenie za pracę przeznaczone dla jednej osoby, to co najmniej 1680 zł i do takich wypłat państwo zobowiązuje pracodawców.
Przy czym rzeczywisty koszt takiej pensji jest oczywiście wyższy o różne składki zusowskie.
Z drugiej strony, w przypadku osoby z niepełnosprawnością, gdzie związane z różnego typu dysfunkcjami wydatki często wielokrotnie przekraczają średni koszt utrzymania przeciętnego człowieka ustala się świadczenie w wysokości poniżej połowy najniższego wynagrodzenia, wypłacane w sytuacji, gdy osoba, która się opiekuje osobą z niepełnosprawnością zrezygnuje z pracy.
Czyni się z takiej kwoty jakiś dziwny twór, mający w rzeczywistości pokryć nie - wydatki na zwiększone potrzeby związane z niepełnosprawnością, a - koszty utrzymania dwóch osób, bo i osoby z niepełnosprawnością i jej opiekuna, co jest, co najmniej, bardzo niedobre.
Umożliwienie podjęcia zatrudnienia przez członków rodzin, wskazanych jako opiekun osoby z niepełnosprawnością, bez pozbawiania świadczenia mogłoby mieć korzystny wpływ
- i na stan gospodarki państwa-(podatki, zusy, możliwość wypracowania własnej renty czy emerytury przez opiekuna itd)
- i na zwiększenie puli środków finansowych, którymi rodzina może dysponować m.in. z przeznaczeniem na zwiększone potrzeby związane z niepełnosprawnością
- i na poprawę zdrowia i samopoczucia osoby opiekującej się - bo zmuszanie jej do siedzenia cały czas przy osobie niepełnosprawnej jest czasem torturą
- i na usamodzielnienie się i wzrost umiejętności społecznych osoby z niepełnosprawnością, gdy będzie można zatrudnić inną, obcą osobę do pomocy
- i na możliwość zapłacenia godziwie osobom, które mogą pomóc i chętnie to zrobią, ale też potrzebują z czegoś żyć ...
To tylko kilka powodów, myślę, że jest ich więcej. Do tego likwidacja zakazu podjęcia zatrudnienia nie znaczy oczywiście, że taką pracę się znajdzie, ale to i tak byłby już duży krok do przodu..
Podobnie zła sytuacja jest w przypadku tzw system dofinansowań do zatrudnienia osób niepełnosprawnych. Znowu - dofinansowanie ma rzekomo wyrównywać szanse na rynku z osobami sprawniejszymi ale tak się nie dzieje. Pieniądze nie idą do niepełnosprawnego, jako dofinansowanie celowe na wyrównanie jego szans, na kompensację utrudnień np w dotarciu do pracy, na zatrudnienie asystenta, który pomoże się ubrać, usiąść na wózek i dostać po schodach, albo po nie odśnieżonym podjeździe do pracy. Nie - dofinansowanie idzie do pracodawcy, jako gratyfikacja za zatrudnienie osoby ze stwierdzoną niepelnosprawnością i zwrot wypłaconej mu pensji. Ponadto cały szereg innych refundacji dla pracodawcy.
To także jest, moim zdaniem, przykład uprzedmiotawiania. Nie zatrudnia się ON dla jego umiejętności, zdolności, predyspozycji, wiedzy, doświadczenia. Zatrudnia się - niestety zbyt często - od sztuki. Dla dofinansowania.. I jeśli "dofinansowanie" się kończy, to się osobę z N. często zwalnia, bo nie były wazne jej predyspozycje, ale to, że pracodawca miał niemal całkowicie bezkosztowo pracownika.
Ustawodawca stworzył system dofinansowań, ale dofinansowanie idzie do rak sprzedawcy sprzętu, czy pracodawcy, a nie do osoby niepełnosprawnej. Niepełnosprawny nie ma prawa zadecydowac, czy dofinansowanie, którego celem powinno być wyrównanie szans i zwiekszenie sprawności przeznaczyc na cwiczenia z fizjoterapeutą czy na pionizator. Ustawodawca wie lepiej.
A przykład szpitali? Łatwiej uzyskać środki na zakupienie sprzętu po parenaście , paredziesiat tysięcy zł, który ma imitować ruch bierny nogi czy ręki, zamiast przeznaczyć to na etat dla fizjoterapeuty, albo na szkolenie dla już zatrudnionego. A NFZ i stawki za "procedure" i liczba minut na każdą procedurę? Jak to się ma do wysokosci kwot przeznaczanych na dofinansowanie sprzętu?
Rozpisałam się przepraszam, ale zauważylam potrzebę podania przykładów tego, że środki juz są. Ale rozdysponowane w sposob zupełnie nie spełniajacy potrzeb na jakie zostały wydzielone.
To wypadaloby zmienic.
Ten post został edytowany przez Autora dnia 10.05.14 o godzinie 12:12