Temat: Fizjoterapia w szkole policealnej..?
Podstawowe pytanie czy to jest szkoła w programie "z elementami fizjoterapii" czy obiecująca dosłownie dyplom związany z tym zawodem? To sporo różnica. Na boga w normalnym ujęciu elementy fizjoterapii są także od ponad 30 lat w programie technika masażysty, ale to nie dosłownie kierunek fizjoterapia. Po prostu aby pewne procesy rehabilitacji zrozumieć, jest to potrzebne.
W necie są ciekawsze cuda, kursy masażu leczniczego z elementami fizjoterapii, a nawet terapii manualnej I czy II stopień po 120 godzin. Prowadzone przez samych fizjoterapeutów, w porównaniu z tym programem to pikuś.
Przy okazji nie ma czegoś takiego jak szkoła bezpłatna!!! Ktoś zawsze płaci jak nie bezpośrednio uczeń to podatnicy lub poprzez programy unijne. Czasem jest to kolejne generowanie bezrobotnych.
Ad pomysłów z urzędu pracy. Miałem kiedyś propozycję z urzędu pracy, program bodaj dla 200 osób podstawowy kurs masażu, target, tu uwaga!!! Osoby po 40-ce i max wykształcenie średnie, w ramach "zwalczania bezrobocia". Mnie ręce opadły, nie zgodziłem się. Poprowadzili to natomiast fizjoterapeuci. Będziemy komentować dalej?
Nie oznacza to że ludzie po dobrych kursach nie mogli znaleźć pracy. Ongiś dobrze przygotowujące ZDZ. Ale tam były kursy ponad 250-300 godzin, z solidnymi podstawami, a nie mix west-east orient.
Natomiast abstrahując od przykładu danej szkoły, może się okazać że zostanie zorganizowana w przyszłości fajna szkoła na współczesne potrzeby osób, nie zajmujących się dosłownie fizjoterapią w pełnym zakresie, ale z jej elementami z silnym naciskiem przykładowo przede wszystkim na masaż i kierunek odnowy biologicznej. Takich poza granicami jest sporo, czasem na poziomie licencjatu. Swoją droga spotkałem w Polsce kilka osób które mają studia o głównym kierunku masażu, ukończone za granicą. Tłumacze mają problem z przetłumaczeniem terminu "massage therapist".
Wracając do młodszych. Mam wrażenie że coraz częściej młodzi adepci sens kończenia fizjoterapii w Polsce widzą w dwóch wymiarach:
- Idą na studia licencjatu, bo przy okazji maja studia wyższe i fajny zawód, ale kompletnie nie interesuje ich praca w ramach NFZ, widząc co się z tym ustrojstwem dzieje.
- Pytają dlaczego mają "robić" 3+2 i jeszcze jakieś podyplomówki, jeśli przynajmniej połowa tego programu z magisterki i kilku podyplomówek jest w programie przeciętnej fizjoterapii za granicą.
Najbardziej jednak dziwią się rozpiętością w realizacji programu studium kierunku fizjoterapii na poszczególnych uczelniach:) To już osobny temat.
No i teraz przekonajcie ich że nie mają racji. Dla nich dajmy na to, po 5-ciu latach studiów fizjoterapii, kończenie podyplomówki przykładowo z odnowy biologicznej jest kuriozalnym przykładem hipokryzji.
Z własnego doświadczenia jako ciekawostkę podam, iż w szkole masażu w podstawowym programie 1000 godz. w programie medycznej szkoły masażu za granicą miałem min. myofascial release czy trigger point ale tez poza ściśle medycznymi przedmiotami, wstęp do terapi polarity, czy refleksoterapię. 20 lat temu!. Oczywiście nie w takim zakresie jak znane jest to obecnie, co nieco się rozwinęło:):) A u nas robi się z tego podyplomówki!? Cóż.
To tak tyle z rozmów z młodzieżą, podkreślam tu nie chodzi o moje zdanie.
Szkoła czy studia obiecująca uprawnienia z fizjoterapii, a jej elementy w programie nauczania to absolutnie inny temat. Za moich czasów można było w ramach MSZ kończyć dodatkowe kursy z fizykoterapii w ramach braku kadry medycznej. Także w świetle prawa:)
Co do alternatywy. Cóż w większości szanujących się dziś, znanych w świecie wykładowców tak z fizjoterapii, osteopatii, chiropraktyki, masażu czy nurtu body work, w książkach są odwołania zarówno do wielu naturalnych metod jak i uzupełniających. Cóż, podoba się to komuś czy nie ale tak jest.
Moim zdaniem to bardziej w porządku, niż głosić oficjalnie w jednym środowisku zawodowym że przykładowo akupresura, terapia polarity, refleksoterapia nie ma wystarczających podstaw naukowych, a jednocześnie prowadzić zajęcia na prywatnych kursach.
Jakie było nasze zdziwienie, kiedy podczas kontraktu za granicą żona (fizjoterapeutka) otrzymała jedno z pierwszych zleceń w ramach refundacji z medical insurance companies "kineza, masaż z elementami shiatsu" u pacjenta z problemami z barkiem, nie pamiętam szczegółów 20 lat temu. Zdziwienie nasze było spore, ale jeszcze większe zdziwienie naszym zdziwieniem przez innych fizjoterapeutów.
Nie chce mi się ciągle wałkować w necie, podobnych tematów, ile drodzy państwo można??? Moim zdaniem, jeśli ktoś w tym kraju uruchomi porządną programowo uczelnię o silnych podstawach przede wszystkim z masażu i metod pokrewnych na poziomie wyższej uczelni, jednocześnie z zajęciami dydaktycznymi i programem badawczym oraz elementami innych pokrewnych metod, zrobi krok w przyszłość.
Już raz taka próba była dekadę temu. "Góra nie pozwoliła", bo może się okazać że będzie spore zamieszanie i odpływ z uczelni o kierunkach fizjoterapii.
Może to jest droga, dwa kierunki zaczynające się na poziomie licencjatu, jeden fizjoterapia drugi odnowa biologiczna i masaż.
Ale to już jest pomysł na biznes za grube pieniądze. Nie dla mnie, bynajmniej. Za wysokie progi i jestem poza wszelkimi układami:)
Mój kierunek szkoły w tym kraju, zostaw w ostatnich latach także mocno nadszarpnięty i nie za sprawą samych dyplomowanych masażystów.
A rynek edukacyjny? Cóż totalnie zmieni się za jakieś 2-3 lata, jak skończą się dotacje unijne na dziwne programy:).
Z pozdrowieniami Piotr. Bez komentarza.
Piotr Szczotka edytował(a) ten post dnia 31.08.12 o godzinie 11:59