Temat: Kontrola pracownika w pracy
Kiedyś też bardzo burzyłam się i ostro spierałam z szefem firmy, w której pracowałam, w sprawie kontroli pracowników (monitoring itp.) - z powodów czysto moralnych, etycznych - godność człowieka czy naruszanie tej godności...dopóki sama zostałam szefem. Wydawało mi się, że ludzie dorośli dobrze wiedzą, w jakim celu przychodzą do pracy, jak najefektywniej wykorzystać czas,ale... no cóż - ludzie są tylko ludźmi, a idealistyczne podejście do życia mija się z jego realiami.
Okazało się, że "oko pańskie konia tuczy", a kiedy tylko pozostawialiśmy ludziom pełną swobodę. "markowali" (pojęcie, które przyjęło się od mistrza ;) takiego działania - zawsze było go wszędzie pełno, a w rzeczywistości niewiele zdziałał).
Dlatego w pewnej części zgadzam się, a w pewnej nie do końca z wypowiedzią Dagmary.
Przykład: szef zatrudnił asystentkę, która miała odciążyć mnie z części zadań, bym mogła skupić uwagę na zadaniach strategicznych. Generalnie - dziewczyna bystra, zdolna. Niestety wielokrotnie przechodząc obok jej biurka widziałam na monitorze jej komputera pootwierane okienka gg, skype, allegro i portale... Początkowo bezpośrednio zwracałam jej na to uwagę. Z uśmiechem odpowiadała, że "wyrabia się ze swoimi obowiązkami"...hmm..naprawdę?
Gdyby więcej czasu i uwagi poświęcała zleconym zadaniom, efekty byłyby lepsze - wyniki obliczeń dokładne (a nie powierzchowne), oferty przygotowane z większą starannością (choćby czas na sprawdzenie większej ilości źródeł, dostawców materiałów, wynegocjowanie warunków dostaw itd.).
Poza tym, jeśli po jakimś czasie stażu początkowe zadania wykonywałaby w czasie o połowę krótszym, można by dodać inne zadania (system płacy za godziny, a nie za zlecenie). Zamiast tego, czasem zostawała po godzinach pracy (koszt - nadgodziny!)... a podobno zdolna młodzież walczy o możliwość rozwoju !
Teoretycznie byłam jej przełożoną, w praktyce - każda stanowcza uwaga z mojej strony była traktowana jako mobbing (!!! - co za czasy) i kończyło się tym, że śliczna dziewczynka wypłakiwała się u szefa (jak mała rozpuszczona dziewczynka! Pani Joanna jest "be"), a mi dostawało się po uszach, że nie powinnam stresować pracowników - bez względu na sytuację i argumenty...
Znalazłam więc inny sposób - krótkie zadania na krótki czas i - czysta, formalna - kontrola efektów.
Oczywiście na początku tygodnia - założenia i ogólny plan zadań, w kolejnych dniach - jak wyżej.
Zadanie zakończone - kolejne; w międzyczasie, jeśli sytuacja tego wymagała - inne nie cierpiące zwłoki zadania.
I jeszcze jedno, często pracuję w terenie, do biura przychodzę w późniejszych godzinach. Czasem wchodząc (po przywitaniu) pytam: Co Pani zdążyła dziś zrobić?