Temat: rynsztok polityczny
Jakaś Elżbieta Jakubiak, ponoć znana w polityce, gdyż jest w mediach, których nie oglądam, udzieliła wywiadu Dziennikowi. Oto wyjątek w tej publikacji:
E.J.: Zmiany kadrowe, które były naturalne po dziesięciu latach Aleksandra Kwaśniewskiego, na początku pociągają wzrost zatrudnienia, bo musimy przyjąć nowych ludzi, a starych jeszcze nie możemy zwolnić. Rozumiem, że pan by chciał wszystkich urzędników pozwalniać.
Dz.: Powiedzmy, połowę.
E.J.: U nas uważa się, że biznes tworzy państwo, a urzędnicy państwowi je niszczą, a to oni przygotowują wielką infrastrukturę dla życia dziennikarzy, biznesu. Gdyby nie oni, gdyby nie tacy ludzie jak ja, byłby pan bez numeru dowodu, zameldowania...
Dz.: Gdyby nie biznes, pani byłaby bez pensji.
E.J.: To nieprawda! Wypracowuję ją jako urzędnik państwowy, wydając panu zaświadczenie, by mógł pan prowadzić działalność gospodarczą, przygotowując działkę do inwestycji i tak dalej.
W sumie to ja panu pozwalam pracować.
Dz.: Słucham?! To niewiarygodne!
E.J.: Jeżeli robimy takie porównania, to róbmy je do końca. To ja chciałabym zarabiać jedną trzecią tego, co pan redaktor w biznesie.
Dz.: A ja chciałbym mieć jedną trzecią pani przywilejów. Prywatni właściciele płacą mi tyle, na ile mnie wycenili. Pani całe życie dostawała pensje z podatków, ja nigdy.
E.J.:
Przepraszam bardzo, ja też jestem wyceniana przez urzędy państwowe. Musimy uznawać współistnienie światów biznesu i państwa. A pana teza brzmi, że państwo nie jest potrzebne.
No to kto komu daje tą robotę?