Temat: Męski meżczyzna
W głebi serca czuła się jednak samotna...
Aż tu nagle przyjechał jeździec na czarnym harley'u.
Księżniczka podbiegła do okna myśląc, iż to biały rumak wydaje takie dziwne odgłosy w trakcie karmienia owsem... zobaczyła jednak coś innego.
- Na harleyu, no tak... znak dzisiejszych czasów...
I jakim ten jeździec na harleyu jest zaskoczeniem? - pomyslała delikatnie przynębiona.
W tym samym czasie na zamkowy dziedziniec wyszedł dobroduszny Ojciec Kórl i podszedł do młodego jeźdżca.
- Który to rocznik? spytał się Król.
- 1977 - odparł z dumą jeździec.
- Pewnie jesteś strudzony po podróży? Zapraszam na obiad, bądź moim gościem - powiedział Król
- Nie wiem Panie czy jestem godzien zasiąść razem z Wami do jednego stołu, może lepiej posilę się w stodole razem ze służbą? I przy okazji wyczyszczę szprychy bo się zaróżowiły od tych płatków róż na drodze.
Król popatrzył się z zachwytem na maszynę, zawołał stajennego, by ten odstawił motocykl do parku maszyn i mocnym klepnięciem w ramię jeźdżca skierował go w stonę głównego wejścia do zamku.
Tymczasem w oknie, migoczące oczeta królewny zaiskrzyły blaskiem tysiąca gwiazd, gdy zobaczyła jak rosłym jeźdźcem jest nieznany harleyowiec.
Król i jeździec weszli do środka. Czekała na nich już Matka Królowa, która rada była, iż na obiedzie pojawi się ktoś nowy, nieznany, ubrany w czarną skórę.
- Ach gdyby Król choć raz się chciał przebrać się w taką skórę i bić mnie pejczykiem... - zamyśliła się lecz nie na tyle, żeby nie wystawić modzieńcowi swojej prawej dłoni w geście przywitania.
Harleyowiec delikatnie musnął różową rękawiczkę Matki Królowej.
Przedstawił się i rozejżał wokół siebie.
- Kurde - powiedział w myślach. Wszędzie tutaj jest róż! Co Oni tacy cukierkowi?