konto usunięte

Temat: gdy facet mówi, że nie potrzebuje stabilizacji...

dzięki wszystkim za podjęcie dyskusji:)
temat uważam za wyczerpany.
ew wyjaśnienia na priv.Małgorzata Strąk edytował(a) ten post dnia 12.05.07 o godzinie 17:01

konto usunięte

Temat: gdy facet mówi, że nie potrzebuje stabilizacji...

ładna przegrana

konto usunięte

Temat: gdy facet mówi, że nie potrzebuje stabilizacji...

Maciej D.:
ładna przegrana

przegrana?
sztuką jest nie przekraczać ram dobrego smaku, a po niektórych wypowiedziach (nie wskażę personalnie) musiałabym złamac swoją zasadę.
sądzę, że nie warto.

natomiast w ramach wyjaśnień dla ów triumfującego kolegi.
forum jest forum.
masz ochotę się wypowiedzieć, dowalić komuś, opluć, wykpić, bądź pochwalić?
nie krępuj się.
Magda Olszewska

Magda Olszewska Human Resources
Management expert

Temat: gdy facet mówi, że nie potrzebuje stabilizacji...

no i juz nie jest taka ladna.

konto usunięte

Temat: gdy facet mówi, że nie potrzebuje stabilizacji...

Teraz już rozumiem motywacje owego samca opisywanego w powyższym temacie.

konto usunięte

Temat: gdy facet mówi, że nie potrzebuje stabilizacji...

Maciej D.:
Teraz już rozumiem motywacje owego samca opisywanego w powyższym temacie.

no comments.
Małgorzata N.

Małgorzata N. zamówienia publiczne
- handel - sprzedaż
wyspecjalizowana

Temat: gdy facet mówi, że nie potrzebuje stabilizacji...

hmm.... właśnie jestem po takiej przygodzie, Moja Droga Imienniczko :-). Oswajał mnie, powoli do mnie docierał, bo wiedział, ze jestem "po przejściach" - on zreszta też był. Rozmowy o wszystkim i o niczym, wzajemna fascynacja seksualna (bo przecież pewnych rzeczy nie da się udawać, prawda??), jakieś takie fajne "coś", co powodowało, ze nas do siebie ciągnęło. I co jakiś czas tekst w sylu: "nie chcę sie z nikim wiazać na poważnie", "jestem wolny i chcę być wolny". Oczywiście, ze wtedy dawałam sobie spokój - no bo po co bawić się w coś takiego?? Im bardziej sobie odpuszczałam i byłam obojętna, tym bardziej on się starał. Dlatego miałam wrażenie, ze "mimo wszystko" sytuacja jest rozwojowa. Ze znajomość potrzebuje czasu. Aż pewnego razu przez przypadek dowiedziałam się, ze oczywiscie, ze on sie nie chce wiązać! Ze mną! Bo z inna jak najbardziej... Jak ja kocham takie przypadki! ;-) Cały czas wzdychał do swojej byłej i gdy tylko tamta sie ostatecznie zdecydowała, usłyszałam, ze nasza znajomość "jest dziwna i idzie w dziwnym kierunku" ;-).
Dlatego myślę, ze nawet wtedy, gdy ktoś ogromne problemy sam ze sobą to gdy kocha i mu zależy, jest w stanie pokonać swoje ograniczenia i zawalczyc o związek - oczywiście tylko i wyłacznie wtedy, gdy chce związku z tą osobą! Nie dam sie już więcej nabrać na "powolne manewry" i zagłuszanie włąsnej intuicji. Bo niestety intuicja dobrze mi podpowiadała, tylko ej nie posłuchałam... jakie to babskie... ;-))
Małgorzata S.:
Ciekawa jestem opinii nt. facetów, którzy boją się zaangażowania emocjonalnego, a mówią o tym, gdy w ich "związku" dzieje sie jak najlepiej, albo gdy wszystko jest na najlepszej drodze, żeby ten związek stał sie oczywistością.
Czy to zwykły wykręt, urojony strach przed potencjalnym cierpieniem w przypadku niepowodzenia, czy po prostu sukinsyńskie zagranie?
Panowie, jak to jest?
Komentarze Pań również wskazane:)Małgorzata Strąk edytował(a) ten post dnia 11.05.07 o godzinie 21:21

konto usunięte

Temat: gdy facet mówi, że nie potrzebuje stabilizacji...

Małgorzata B.:
hmm.... właśnie jestem po takiej przygodzie, Moja Droga Imienniczko :-). Oswajał mnie, powoli do mnie docierał, bo wiedział, ze jestem "po przejściach" - on zreszta też był. Rozmowy o wszystkim i o niczym, wzajemna fascynacja seksualna (bo przecież pewnych rzeczy nie da się udawać, prawda??), jakieś takie fajne "coś", co powodowało, ze nas do siebie ciągnęło. I co jakiś czas tekst w sylu: "nie chcę sie z nikim wiazać na poważnie", "jestem wolny i chcę być wolny". Oczywiście, ze wtedy dawałam sobie spokój - no bo po co bawić się w coś takiego?? Im bardziej sobie odpuszczałam i byłam obojętna, tym bardziej on się starał. Dlatego miałam wrażenie, ze "mimo wszystko" sytuacja jest rozwojowa. Ze znajomość potrzebuje czasu. Aż pewnego razu przez przypadek dowiedziałam się, ze oczywiscie, ze on sie nie chce wiązać! Ze mną! Bo z inna jak najbardziej... Jak ja kocham takie przypadki! ;-) Cały czas wzdychał do swojej byłej i gdy tylko tamta sie ostatecznie zdecydowała, usłyszałam, ze nasza znajomość "jest dziwna i idzie w dziwnym kierunku" ;-).
Dlatego myślę, ze nawet wtedy, gdy ktoś ogromne problemy sam ze sobą to gdy kocha i mu zależy, jest w stanie pokonać swoje ograniczenia i zawalczyc o związek - oczywiście tylko i wyłacznie wtedy, gdy chce związku z tą osobą! Nie dam sie już więcej nabrać na "powolne manewry" i zagłuszanie włąsnej intuicji. Bo niestety intuicja dobrze mi podpowiadała, tylko ej nie posłuchałam... jakie to babskie... ;-))
Małgorzata S.:
Ciekawa jestem opinii nt. facetów, którzy boją się zaangażowania emocjonalnego, a mówią o tym, gdy w ich "związku" dzieje sie jak najlepiej, albo gdy wszystko jest na najlepszej drodze, żeby ten związek stał sie oczywistością.
Czy to zwykły wykręt, urojony strach przed potencjalnym cierpieniem w przypadku niepowodzenia, czy po prostu sukinsyńskie zagranie?
Panowie, jak to jest?
Komentarze Pań również wskazane:)


no ale sama pozwoliłaś mu na taką sytaucje w której dałaś mu wybór...więc czemu masz pretensje.... a skąd przekonanie , ze to że sobie odpuszczałaś nie dało mu poczucia tego, że traktujesz to jako dobra przygodę....dlaczego Wy kobiety chcecie z jednej strony byćwyemancypowane a z drugiej chceicie być traktowane jak ksieżniczki z bajki... ja wolę księżniczki wolę zabiegać o względy i walczyc... więc mozę popatrzcie również na swoje zachowania a nie próbójcie doszukiwać sie wiecznie winy w kimś....

zrozum...zabrałaśmu przysłowiowa "marchewkę"...wiec na co liczyłaś....zależało CI na nim...trzeba było walczyc...nie zależało...nie ma po kim płakać.... kurcze dziewczyny troche konsekwencjiMarcin Kasprzak edytował(a) ten post dnia 13.05.07 o godzinie 17:02
Małgorzata N.

Małgorzata N. zamówienia publiczne
- handel - sprzedaż
wyspecjalizowana

Temat: gdy facet mówi, że nie potrzebuje stabilizacji...

Marcin K.:
Małgorzata B.:
hmm.... właśnie jestem po takiej przygodzie, Moja Droga Imienniczko :-). Oswajał mnie, powoli do mnie docierał, bo wiedział, ze jestem "po przejściach" - on zreszta też był. Rozmowy o wszystkim i o niczym, wzajemna fascynacja seksualna (bo przecież pewnych rzeczy nie da się udawać, prawda??), jakieś takie fajne "coś", co powodowało, ze nas do siebie ciągnęło. I co jakiś czas tekst w sylu: "nie chcę sie z nikim wiazać na poważnie", "jestem wolny i chcę być wolny". Oczywiście, ze wtedy dawałam sobie spokój - no bo po co bawić się w coś takiego?? Im bardziej sobie odpuszczałam i byłam obojętna, tym bardziej on się starał. Dlatego miałam wrażenie, ze "mimo wszystko" sytuacja jest rozwojowa. Ze znajomość potrzebuje czasu. Aż pewnego razu przez przypadek dowiedziałam się, ze oczywiscie, ze on sie nie chce wiązać! Ze mną! Bo z inna jak najbardziej... Jak ja kocham takie przypadki! ;-) Cały czas wzdychał do swojej byłej i gdy tylko tamta sie ostatecznie zdecydowała, usłyszałam, ze nasza znajomość "jest dziwna i idzie w dziwnym kierunku" ;-).
Dlatego myślę, ze nawet wtedy, gdy ktoś ogromne problemy sam ze sobą to gdy kocha i mu zależy, jest w stanie pokonać swoje ograniczenia i zawalczyc o związek - oczywiście tylko i wyłacznie wtedy, gdy chce związku z tą osobą! Nie dam sie już więcej nabrać na "powolne manewry" i zagłuszanie włąsnej intuicji. Bo niestety intuicja dobrze mi podpowiadała, tylko ej nie posłuchałam... jakie to babskie... ;-))
Małgorzata S.:
Ciekawa jestem opinii nt. facetów, którzy boją się zaangażowania emocjonalnego, a mówią o tym, gdy w ich "związku" dzieje sie jak najlepiej, albo gdy wszystko jest na najlepszej drodze, żeby ten związek stał sie oczywistością.
Czy to zwykły wykręt, urojony strach przed potencjalnym cierpieniem w przypadku niepowodzenia, czy po prostu sukinsyńskie zagranie?
Panowie, jak to jest?
Komentarze Pań również wskazane:)

no ale sama pozwoliłaś mu na taką sytaucje w której dałaś mu wybór...więc czemu masz pretensje.... a skąd przekonanie , ze to że sobie odpuszczałaś nie dało mu poczucia tego, że traktujesz to jako dobra przygodę....dlaczego Wy kobiety chcecie z jednej strony byćwyemancypowane a z drugiej chceicie być traktowane jak ksieżniczki z bajki... ja wolę księżniczki wolę zabiegać o względy i walczyc... więc mozę popatrzcie również na swoje zachowania a nie próbójcie doszukiwać sie wiecznie winy w kimś....

zrozum...zabrałaśmu przysłowiowa "marchewkę"...wiec na co liczyłaś....zależało CI na nim...trzeba było walczyc...nie zależało...nie ma po kim płakać.... kurcze dziewczyny troche konsekwencjiMarcin Kasprzak edytował(a) ten post dnia 13.05.07 o godzinie 17:02

:-) po pierwsze - nie mam do niego pretensji. To on wysyłał "sprzeczne sygnały", ja się określiłam. Dopóki uważałam, ze warto czekać i pokazywać mu, ze chcę czegoś wiecej, że mi zależy - to dotąd tak robiłam.
po drugie - do miłości nikogo nie da sie zmusić, namówić ani przekonać - wiec tzw. walka w tym przypadku nie miała sensu. A odpuszczałam sobie, czy - jak wolisz - "zabierałam marchewkę" - bo chciałam wiedzieć czy mu na mnie zależy. Wszak dopiero gdy kogoś/czegoś brakuje to to doceniamy, prawda?
Okazało się, ze nie, ze cały czas czekał na swoja byłą, a w tzw. miedzyczasie ze mną chciał mieć tylko trochę przyjemnosci.
Ja w ogóle nie lubię takich niedookreślonych sytuacji! I oczywiście, ze dałam mu wybór - bo nigdy nie chciałabym w przyszłości usłyszeć, ze ktoś wybrał mnie albo jest ze mną "bo tak wyszło", bo swego czasu coś tam wymusiłam. Generalnie nie lubię się narzucać. Uważam, ze mogę pokazać komuś, ze mi się podoba, że mi zależy, ale kolejny krok zawsze należy już do faceta.

A poza tym - skąd przekonanie, że "odpuszczanie" to sygnał, ze traktuję coś jako dobrą przygodę? ja akurat miałam dość pewnych jego zachowań względem mnie - rozmowa nie dawałą zadnej poprawy, wiec uważałam, ze lepiej sobie odpuscić. Wiec raczej cieżko uznać to za dobrą przygodę. Mówiłam wprost o co mi chodzi, jak się czuję - ja akurat byłam bardzo konsekwentna, on niestety nie.
Nie doszukuję się winy tylko i wyłacznie w kimś, ale też nie mam zamiaru brać całej winy na siebie.
Bo zachowanie w stylu "bawimy się w kotka i myszkę", mówimy coś, a później udajemy, ze tego nie było, proponujemy coś, a później to odwołujemy - były jego domeną, nie moją :-)
A najbardziej w całej tej sytuacji nie zrozumiem tego, ze to on zaczął tę znajomość. Dla mnie jest to proste - okazało się, ze ja chcę związku, on nie - mógł to zakończyć i po sprawie, prawda??

konto usunięte

Temat: gdy facet mówi, że nie potrzebuje stabilizacji...

Małgorzata B.:
Marcin K.:
Małgorzata B.:
hmm.... właśnie jestem po takiej przygodzie, Moja Droga Imienniczko :-). Oswajał mnie, powoli do mnie docierał, bo wiedział, ze jestem "po przejściach" - on zreszta też był. Rozmowy o wszystkim i o niczym, wzajemna fascynacja seksualna (bo przecież pewnych rzeczy nie da się udawać, prawda??), jakieś takie fajne "coś", co powodowało, ze nas do siebie ciągnęło. I co jakiś czas tekst w sylu: "nie chcę sie z nikim wiazać na poważnie", "jestem wolny i chcę być wolny". Oczywiście, ze wtedy dawałam sobie spokój - no bo po co bawić się w coś takiego?? Im bardziej sobie odpuszczałam i byłam obojętna, tym bardziej on się starał. Dlatego miałam wrażenie, ze "mimo wszystko" sytuacja jest rozwojowa. Ze znajomość potrzebuje czasu. Aż pewnego razu przez przypadek dowiedziałam się, ze oczywiscie, ze on sie nie chce wiązać! Ze mną! Bo z inna jak najbardziej... Jak ja kocham takie przypadki! ;-) Cały czas wzdychał do swojej byłej i gdy tylko tamta sie ostatecznie zdecydowała, usłyszałam, ze nasza znajomość "jest dziwna i idzie w dziwnym kierunku" ;-).
Dlatego myślę, ze nawet wtedy, gdy ktoś ogromne problemy sam ze sobą to gdy kocha i mu zależy, jest w stanie pokonać swoje ograniczenia i zawalczyc o związek - oczywiście tylko i wyłacznie wtedy, gdy chce związku z tą osobą! Nie dam sie już więcej nabrać na "powolne manewry" i zagłuszanie włąsnej intuicji. Bo niestety intuicja dobrze mi podpowiadała, tylko ej nie posłuchałam... jakie to babskie... ;-))
Małgorzata S.:
Ciekawa jestem opinii nt. facetów, którzy boją się zaangażowania emocjonalnego, a mówią o tym, gdy w ich "związku" dzieje sie jak najlepiej, albo gdy wszystko jest na najlepszej drodze, żeby ten związek stał sie oczywistością.
Czy to zwykły wykręt, urojony strach przed potencjalnym cierpieniem w przypadku niepowodzenia, czy po prostu sukinsyńskie zagranie?
Panowie, jak to jest?
Komentarze Pań również wskazane:)


no ale sama pozwoliłaś mu na taką sytaucje w której dałaś mu wybór...więc czemu masz pretensje.... a skąd przekonanie , ze to że sobie odpuszczałaś nie dało mu poczucia tego, że traktujesz to jako dobra przygodę....dlaczego Wy kobiety chcecie z jednej strony byćwyemancypowane a z drugiej chceicie być traktowane jak ksieżniczki z bajki... ja wolę księżniczki wolę zabiegać o względy i walczyc... więc mozę popatrzcie również na swoje zachowania a nie próbójcie doszukiwać sie wiecznie winy w kimś....

zrozum...zabrałaśmu przysłowiowa "marchewkę"...wiec na co liczyłaś....zależało CI na nim...trzeba było walczyc...nie zależało...nie ma po kim płakać.... kurcze dziewczyny troche konsekwencjiMarcin Kasprzak edytował(a) ten post dnia 13.05.07 o godzinie 17:02

:-) po pierwsze - nie mam do niego pretensji. To on wysyłał "sprzeczne sygnały", ja się określiłam. Dopóki uważałam, ze warto czekać i pokazywać mu, ze chcę czegoś wiecej, że mi zależy - to dotąd tak robiłam.
po drugie - do miłości nikogo nie da sie zmusić, namówić ani przekonać - wiec tzw. walka w tym przypadku nie miała sensu. A odpuszczałam sobie, czy - jak wolisz - "zabierałam marchewkę" - bo chciałam wiedzieć czy mu na mnie zależy. Wszak dopiero gdy kogoś/czegoś brakuje to to doceniamy, prawda?
Okazało się, ze nie, ze cały czas czekał na swoja byłą, a w tzw. miedzyczasie ze mną chciał mieć tylko trochę przyjemnosci.
Ja w ogóle nie lubię takich niedookreślonych sytuacji! I oczywiście, ze dałam mu wybór - bo nigdy nie chciałabym w przyszłości usłyszeć, ze ktoś wybrał mnie albo jest ze mną "bo tak wyszło", bo swego czasu coś tam wymusiłam. Generalnie nie lubię się narzucać. Uważam, ze mogę pokazać komuś, ze mi się podoba, że mi zależy, ale kolejny krok zawsze należy już do faceta.

A poza tym - skąd przekonanie, że "odpuszczanie" to sygnał, ze traktuję coś jako dobrą przygodę? ja akurat miałam dość pewnych jego zachowań względem mnie - rozmowa nie dawałą zadnej poprawy, wiec uważałam, ze lepiej sobie odpuscić. Wiec raczej cieżko uznać to za dobrą przygodę. Mówiłam wprost o co mi chodzi, jak się czuję - ja akurat byłam bardzo konsekwentna, on niestety nie.
Nie doszukuję się winy tylko i wyłacznie w kimś, ale też nie mam zamiaru brać całej winy na siebie.
Bo zachowanie w stylu "bawimy się w kotka i myszkę", mówimy coś, a później udajemy, ze tego nie było, proponujemy coś, a później to odwołujemy - były jego domeną, nie moją :-)
A najbardziej w całej tej sytuacji nie zrozumiem tego, ze to on zaczął tę znajomość. Dla mnie jest to proste - okazało się, ze ja chcę związku, on nie - mógł to zakończyć i po sprawie, prawda??


oczywiście masz w wielu aspektach pełna racje... ale to jest życie takie było jest i bedzie.... i nei zmieni tego nic i nikt, zarówno w jedna jak i w drugą stronę... on zaczął bo moż emiał nadzieję ,że cośz tego wyjdzie, ty dałaś mu szansę bo miałąś nadziejeże może cośz tego wyjdzie...nie wyszło.... a życzę Ci żeby wyszło i jestem pewien żę w koncu Ci wyjdzie... w odpowiednim czasie...
Małgorzata N.

Małgorzata N. zamówienia publiczne
- handel - sprzedaż
wyspecjalizowana

Temat: gdy facet mówi, że nie potrzebuje stabilizacji...

Marcin K.:
Małgorzata B.:
Marcin K.:
Małgorzata B.:
hmm.... właśnie jestem po takiej przygodzie, Moja Droga Imienniczko :-). Oswajał mnie, powoli do mnie docierał, bo wiedział, ze jestem "po przejściach" - on zreszta też był. Rozmowy o wszystkim i o niczym, wzajemna fascynacja seksualna (bo przecież pewnych rzeczy nie da się udawać, prawda??), jakieś takie fajne "coś", co powodowało, ze nas do siebie ciągnęło. I co jakiś czas tekst w sylu: "nie chcę sie z nikim wiazać na poważnie", "jestem wolny i chcę być wolny". Oczywiście, ze wtedy dawałam sobie spokój - no bo po co bawić się w coś takiego?? Im bardziej sobie odpuszczałam i byłam obojętna, tym bardziej on się starał. Dlatego miałam wrażenie, ze "mimo wszystko" sytuacja jest rozwojowa. Ze znajomość potrzebuje czasu. Aż pewnego razu przez przypadek dowiedziałam się, ze oczywiscie, ze on sie nie chce wiązać! Ze mną! Bo z inna jak najbardziej... Jak ja kocham takie przypadki! ;-) Cały czas wzdychał do swojej byłej i gdy tylko tamta sie ostatecznie zdecydowała, usłyszałam, ze nasza znajomość "jest dziwna i idzie w dziwnym kierunku" ;-).
Dlatego myślę, ze nawet wtedy, gdy ktoś ogromne problemy sam ze sobą to gdy kocha i mu zależy, jest w stanie pokonać swoje ograniczenia i zawalczyc o związek - oczywiście tylko i wyłacznie wtedy, gdy chce związku z tą osobą! Nie dam sie już więcej nabrać na "powolne manewry" i zagłuszanie włąsnej intuicji. Bo niestety intuicja dobrze mi podpowiadała, tylko ej nie posłuchałam... jakie to babskie... ;-))
Małgorzata S.:
Ciekawa jestem opinii nt. facetów, którzy boją się zaangażowania emocjonalnego, a mówią o tym, gdy w ich "związku" dzieje sie jak najlepiej, albo gdy wszystko jest na najlepszej drodze, żeby ten związek stał sie oczywistością.
Czy to zwykły wykręt, urojony strach przed potencjalnym cierpieniem w przypadku niepowodzenia, czy po prostu sukinsyńskie zagranie?
Panowie, jak to jest?
Komentarze Pań również wskazane:)


no ale sama pozwoliłaś mu na taką sytaucje w której dałaś mu wybór...więc czemu masz pretensje.... a skąd przekonanie , ze to że sobie odpuszczałaś nie dało mu poczucia tego, że traktujesz to jako dobra przygodę....dlaczego Wy kobiety chcecie z jednej strony byćwyemancypowane a z drugiej chceicie być traktowane jak ksieżniczki z bajki... ja wolę księżniczki wolę zabiegać o względy i walczyc... więc mozę popatrzcie również na swoje zachowania a nie próbójcie doszukiwać sie wiecznie winy w kimś....

zrozum...zabrałaśmu przysłowiowa "marchewkę"...wiec na co liczyłaś....zależało CI na nim...trzeba było walczyc...nie zależało...nie ma po kim płakać.... kurcze dziewczyny troche konsekwencjiMarcin Kasprzak edytował(a) ten post dnia 13.05.07 o godzinie 17:02

:-) po pierwsze - nie mam do niego pretensji. To on wysyłał "sprzeczne sygnały", ja się określiłam. Dopóki uważałam, ze warto czekać i pokazywać mu, ze chcę czegoś wiecej, że mi zależy - to dotąd tak robiłam.
po drugie - do miłości nikogo nie da sie zmusić, namówić ani przekonać - wiec tzw. walka w tym przypadku nie miała sensu. A odpuszczałam sobie, czy - jak wolisz - "zabierałam marchewkę" - bo chciałam wiedzieć czy mu na mnie zależy. Wszak dopiero gdy kogoś/czegoś brakuje to to doceniamy, prawda?
Okazało się, ze nie, ze cały czas czekał na swoja byłą, a w tzw. miedzyczasie ze mną chciał mieć tylko trochę przyjemnosci.
Ja w ogóle nie lubię takich niedookreślonych sytuacji! I oczywiście, ze dałam mu wybór - bo nigdy nie chciałabym w przyszłości usłyszeć, ze ktoś wybrał mnie albo jest ze mną "bo tak wyszło", bo swego czasu coś tam wymusiłam. Generalnie nie lubię się narzucać. Uważam, ze mogę pokazać komuś, ze mi się podoba, że mi zależy, ale kolejny krok zawsze należy już do faceta.

A poza tym - skąd przekonanie, że "odpuszczanie" to sygnał, ze traktuję coś jako dobrą przygodę? ja akurat miałam dość pewnych jego zachowań względem mnie - rozmowa nie dawałą zadnej poprawy, wiec uważałam, ze lepiej sobie odpuscić. Wiec raczej cieżko uznać to za dobrą przygodę. Mówiłam wprost o co mi chodzi, jak się czuję - ja akurat byłam bardzo konsekwentna, on niestety nie.
Nie doszukuję się winy tylko i wyłacznie w kimś, ale też nie mam zamiaru brać całej winy na siebie.
Bo zachowanie w stylu "bawimy się w kotka i myszkę", mówimy coś, a później udajemy, ze tego nie było, proponujemy coś, a później to odwołujemy - były jego domeną, nie moją :-)
A najbardziej w całej tej sytuacji nie zrozumiem tego, ze to on zaczął tę znajomość. Dla mnie jest to proste - okazało się, ze ja chcę związku, on nie - mógł to zakończyć i po sprawie, prawda??


oczywiście masz w wielu aspektach pełna racje... ale to jest życie takie było jest i bedzie.... i nei zmieni tego nic i nikt, zarówno w jedna jak i w drugą stronę... on zaczął bo moż emiał nadzieję ,że cośz tego wyjdzie, ty dałaś mu szansę bo miałąś nadziejeże może cośz tego wyjdzie...nie wyszło.... a życzę Ci żeby wyszło i jestem pewien żę w koncu Ci wyjdzie... w odpowiednim czasie...

dokładnie tak :-) życie! wiem jedno: zawsze warto dawać szansę, ale trzeba być w zgodzie ze sobą. A tego, ze kiedyś mi się uda - to jestem pewna! :-) co prawda mam wrażenie, ze ten odpoiwedni czas jest właśnie teraz, ale mogę się mylić... ;-)

konto usunięte

Temat: gdy facet mówi, że nie potrzebuje stabilizacji...

Małgorzata B.:
Marcin K.:
Małgorzata B.:
Marcin K.:

dokładnie tak :-) życie! wiem jedno: zawsze warto dawać szansę, ale trzeba być w zgodzie ze sobą. A tego, ze kiedyś mi się uda - to jestem pewna! :-) co prawda mam wrażenie, ze ten odpoiwedni czas jest właśnie teraz, ale mogę się mylić... ;-)


no najczęściej jest tak, że rzeczy , na które czekamy i chielibysmy ich akurat tera pojawiają sie w czasie najmniej oczekiwanym...
Małgorzata N.

Małgorzata N. zamówienia publiczne
- handel - sprzedaż
wyspecjalizowana

Temat: gdy facet mówi, że nie potrzebuje stabilizacji...

Marcin K.:
Małgorzata B.:
Marcin K.:
Małgorzata B.:
Marcin K.:

dokładnie tak :-) życie! wiem jedno: zawsze warto dawać szansę, ale trzeba być w zgodzie ze sobą. A tego, ze kiedyś mi się uda - to jestem pewna! :-) co prawda mam wrażenie, ze ten odpoiwedni czas jest właśnie teraz, ale mogę się mylić... ;-)


no najczęściej jest tak, że rzeczy , na które czekamy i chielibysmy ich akurat tera pojawiają sie w czasie najmniej oczekiwanym...


a tak z ciekawości powiedz mi - czemu to co napisałam tak Cię "ruszyło"?? jakieś przeżycia? czy chciałeś mi udowodnić "błąd w myśleniu"? ;-)
tyle ile ludzi, tyle sytuacji - a jej "odbiorów" to już tysiąc!

konto usunięte

Temat: gdy facet mówi, że nie potrzebuje stabilizacji...

Małgorzata B.:
Marcin K.:
Małgorzata B.:
Marcin K.:
Małgorzata B.:
Marcin K.:

dokładnie tak :-) życie! wiem jedno: zawsze warto dawać szansę, ale trzeba być w zgodzie ze sobą. A tego, ze kiedyś mi się uda - to jestem pewna! :-) co prawda mam wrażenie, ze ten odpoiwedni czas jest właśnie teraz, ale mogę się mylić... ;-)


no najczęściej jest tak, że rzeczy , na które czekamy i chielibysmy ich akurat tera pojawiają sie w czasie najmniej oczekiwanym...


a tak z ciekawości powiedz mi - czemu to co napisałam tak Cię "ruszyło"?? jakieś przeżycia? czy chciałeś mi udowodnić "błąd w myśleniu"? ;-)
tyle ile ludzi, tyle sytuacji - a jej "odbiorów" to już tysiąc!


wyrażałem jedynei swoją opinię...żadnych negatywnych przeżyc rtc.

konto usunięte

Temat: gdy facet mówi, że nie potrzebuje stabilizacji...

Małgosiu,
w mojej sytuacji nie chodziło o żadną inną kobietę teoretycznie.
Nie było nikogo, kto coś między nami by popsuł, nawinął się lub coś podobnego.
Chodziło o jego lęk przed potencjalnym niepowodzeniem tego związku.
Napisałam, że teoretycznie nie było tu podtekstu żadnej innej kobiety. Ale ten podtekst był w nim, gdyż został kiedyś ponoć bardzo zraniony.
W sumie, to każdy kiedyś był, prawda Marcin?:)
No ale jemu się zaświeciła czerwona lampka, gdy po długich miesiącach zaprzyjaźniania się, sytuacja zaczynała się klarować, gdy nie mogliśmy przestać o sobie myśleć.
Do tego pracowaliśmy w jednej firmie.
Wiem co powiecie - najgorsze miejsce na tego typu story, ale jak to mówią...uczucie nie wybiera...
No i w końcu, on podjął decyzje za nas dwoje.
Powiedział co powiedział.
Czyli kubeł zimnej wody na głowę, a w pn znowu do pracy...
Teraz wiem, że on tego żałuje. Wiem, że to on stchórzył i wiem to od niego.
Powiedział mi to po roku od tamtej chwili.
I nadal jest sam.
I pewnie tak to będzie w jego przypadku, czego mu szczerze nie życze.
Nawet sie kumplujemy znowu.
Ale to już nigdy nie będzie to samo, tylko te cholerne podteksty...na korytarzach:)
Na szczęście nikt w firmie nie wie o naszej przygodzie.
Chociaż tyle.

ps.napisałam, że temat uważam za zamknięty ze względu na początkowe niezrozumienie problemu przez niektórych. jednak miło, że Ty Małgosiu i Ty Marcinie chcieliście się do dyskusji włączyć.

ps1.nadal jestem za równym traktowaniem kobiet i mężczyzn, ale jako niezależna kobieta nie potrafię do końca zrozumieć takiego braku odwagi u mężczyzn (bez generalizowania rzecz jasna).

ps2.i jeszcze jedno - to on wyszedł na przeciw naszej późniejszej przyjaźni mimo, iż znaliśmy sie już trochę...Małgorzata Strąk edytował(a) ten post dnia 13.05.07 o godzinie 19:37
Małgorzata N.

Małgorzata N. zamówienia publiczne
- handel - sprzedaż
wyspecjalizowana

Temat: gdy facet mówi, że nie potrzebuje stabilizacji...

Małgorzata S.:
Małgosiu,
w mojej sytuacji nie chodziło o żadną inną kobietę teoretycznie.
Nie było nikogo, kto coś między nami by popsuł, nawinął się lub coś podobnego.
Chodziło o jego lęk przed potencjalnym niepowodzeniem tego związku.
Napisałam, że teoretycznie nie było tu podtekstu żadnej innej kobiety. Ale ten podtekst był w nim, gdyż został kiedyś ponoć bardzo zraniony.
W sumie, to każdy kiedyś był, prawda Marcin?:)
No ale jemu się zaświeciła czerwona lampka, gdy po długich miesiącach zaprzyjaźniania się, sytuacja zaczynała się klarować, gdy nie mogliśmy przestać o sobie myśleć.
Do tego pracowaliśmy w jednej firmie.
Wiem co powiecie - najgorsze miejsce na tego typu story, ale jak to mówią...uczucie nie wybiera...
No i w końcu, on podjął decyzje za nas dwoje.
Powiedział co powiedział.
Czyli kubeł zimnej wody na głowę, a w pn znowu do pracy...
Teraz wiem, że on tego żałuje. Wiem, że to on stchórzył i wiem to od niego.
Powiedział mi to po roku od tamtej chwili.
I nadal jest sam.
I pewnie tak to będzie w jego przypadku, czego mu szczerze nie życze.
Nawet sie kumplujemy znowu.
Ale to już nigdy nie będzie to samo, tylko te cholerne podteksty...na korytarzach:)
Na szczęście nikt w firmie nie wie o naszej przygodzie.
Chociaż tyle.

ps.napisałam, że temat uważam za zamknięty ze względu na początkowe niezrozumienie problemu przez niektórych. jednak miło, że Ty Małgosiu i Ty Marcinie chcieliście się do dyskusji włączyć.

ps1.nadal jestem za równym traktowaniem kobiet i mężczyzn, ale jako niezależna kobieta nie potrafię do końca zrozumieć takiego braku odwagi u mężczyzn (bez generalizowania rzecz jasna).

ps2.i jeszcze jedno - to on wyszedł na przeciw naszej późniejszej przyjaźni mimo, iż znaliśmy sie już trochę...Małgorzata Strąk edytował(a) ten post dnia 13.05.07 o godzinie 19:37

hmmmm... to faktycznie bardzo skomplikowana sytuacja, bo o ile "instytucja innej kobiety" właściwie wszystko wyjaśnia, o tyle w takim przypadku jak Twój ciężko uwierzyć w to, ze ktoś wybiera samotność z powodu lęku przed niepowodzeniem związku. Potrafię ten lęk zrozumieć - przed porzuceniem, przed samotnoscią po raz n-ty w okresie "żałoby po poprzednim związku", czyli wtedy gdy najzwyczajniej w swiecie nie przeszły nam uczucia do ekspartnera, ale w momencie gdy się świadomie buduje związek z kimś innym albo gdy coś się juz między dwojgiem ludzi dzieje?? zawsze mi sie wydawało, ze w końcu każdy znajduje w sobie siłę zeby spróbować być w związku, zeby się starać - tak jak napisałam wcześniej, nawet wtedy, gdy to oznacza walkę z jakimiś swoimi ograniczeniami!
Moze Twój przyjaciel potrzebuje fachowej pomocy, aby uporać sie ze swoimi lękami, sytuacjami z przeszłości? I dopiero wtedy będzie mógł iść dalej.

konto usunięte

Temat: gdy facet mówi, że nie potrzebuje stabilizacji...

Małgorzata B.:

hmmmm... to faktycznie bardzo skomplikowana sytuacja, bo o ile "instytucja innej kobiety" właściwie wszystko wyjaśnia, o tyle w takim przypadku jak Twój ciężko uwierzyć w to, ze ktoś wybiera samotność z powodu lęku przed niepowodzeniem związku. Potrafię ten lęk zrozumieć - przed porzuceniem, przed samotnoscią po raz n-ty w okresie "żałoby po poprzednim związku", czyli wtedy gdy najzwyczajniej w swiecie nie przeszły nam uczucia do ekspartnera, ale w momencie gdy się świadomie buduje związek z kimś innym albo gdy coś się juz między dwojgiem ludzi dzieje?? zawsze mi sie wydawało, ze w końcu każdy znajduje w sobie siłę zeby spróbować być w związku, zeby się starać - tak jak napisałam wcześniej, nawet wtedy, gdy to oznacza walkę z jakimiś swoimi ograniczeniami!
Moze Twój przyjaciel potrzebuje fachowej pomocy, aby uporać sie ze swoimi lękami, sytuacjami z przeszłości? I dopiero wtedy będzie mógł iść dalej.

Być może:)
Ale przede wszystkim każdy musi chcieć dać sobie pomóc.
Ja wierzę, że gdyby powiedział mi całą prawdę od razu, a nie dopiero po roku czasu, to uniknęlibyśmy wzajemnych złośliwości i potyczek słownych...chociażby na drodze służbowej:)
A może nawet przełamalibyśmy tamto napięcie.
Jednak, nie ma co gdybać.
On próbował coś jeszcze odgrzewać z tamtych emocji, ale to już nie to...:(
Żałuję, ale przede wszystkim próbuję zrozumieć.
No a żyć trzeba dalej:)
Robert K.

Robert K. Kierownik Budowy,
Zakład
Techniczno-Budowlan
POLBAU Sp. ...

Temat: gdy facet mówi, że nie potrzebuje stabilizacji...

Małgorzata S.:
Małgorzata B.:

hmmmm... to faktycznie bardzo skomplikowana sytuacja, bo o ile "instytucja innej kobiety" właściwie wszystko wyjaśnia, o tyle w takim przypadku jak Twój ciężko uwierzyć w to, ze ktoś wybiera samotność z powodu lęku przed niepowodzeniem związku. Potrafię ten lęk zrozumieć - przed porzuceniem, przed samotnoscią po raz n-ty w okresie "żałoby po poprzednim związku", czyli wtedy gdy najzwyczajniej w swiecie nie przeszły nam uczucia do ekspartnera, ale w momencie gdy się świadomie buduje związek z kimś innym albo gdy coś się juz między dwojgiem ludzi dzieje?? zawsze mi sie wydawało, ze w końcu każdy znajduje w sobie siłę zeby spróbować być w związku, zeby się starać - tak jak napisałam wcześniej, nawet wtedy, gdy to oznacza walkę z jakimiś swoimi ograniczeniami!
Moze Twój przyjaciel potrzebuje fachowej pomocy, aby uporać sie ze swoimi lękami, sytuacjami z przeszłości? I dopiero wtedy będzie mógł iść dalej.

Być może:)
Ale przede wszystkim każdy musi chcieć dać sobie pomóc.
Ja wierzę, że gdyby powiedział mi całą prawdę od razu, a nie dopiero po roku czasu, to uniknęlibyśmy wzajemnych złośliwości i potyczek słownych...chociażby na drodze służbowej:)
A może nawet przełamalibyśmy tamto napięcie.
Jednak, nie ma co gdybać.
On próbował coś jeszcze odgrzewać z tamtych emocji, ale to już nie to...:(
Żałuję, ale przede wszystkim próbuję zrozumieć.
No a żyć trzeba dalej:)

Gocha ja pewnie nic odkrywczego nie powiem więc nic nie powiem, co miałem powiedzieć to powiedziałem :))
Jacek M.

Jacek M. Pomoge wprowadzic
produkty na teren
panstw arabskich
...

Temat: gdy facet mówi, że nie potrzebuje stabilizacji...

a ja splyce temat
czasem faceci nie potrafia podjac decyzji, sa jak male dzieci i potrzebuja szarpniecia ze strony kobiety by wskoczyc na tory

czasem kobieta musi zawalczyc o faceta i pokazac mu wiecej niz powinna by poszli w ta sama strone

nie pokazujaca zbytniego zaangazowania kobieta plus niezdecydowany mezczyzna to nie jest bajka z jakimkolwiek endem
to tragedia, dotykajaca innych ,czyli dzieci.

konto usunięte

Temat: gdy facet mówi, że nie potrzebuje stabilizacji...

Jacek M.:
a ja splyce temat
czasem faceci nie potrafia podjac decyzji, sa jak male dzieci i potrzebuja szarpniecia ze strony kobiety by wskoczyc na tory

czasem kobieta musi zawalczyc o faceta i pokazac mu wiecej niz powinna by poszli w ta sama strone

nie pokazujaca zbytniego zaangazowania kobieta plus niezdecydowany mezczyzna to nie jest bajka z jakimkolwiek endem
to tragedia, dotykajaca innych ,czyli dzieci.

a ja myślę Jacku, że nie spłyciłeś tematu a jedynie ująłeś meritum problemu w wąskie ramy.
na wszystko zgoda.
ale jak z kolei walczyc a zarazem nie zostac odebranym za natręta...jak nie osaczyć sobą, pokazując odwagę i chęci?
myslę, że to jednak pytanie bez odpowiedzi...

Następna dyskusja:

gdy facet mówi 'kocham cię'




Wyślij zaproszenie do