Marcin Nowak

Marcin Nowak Handel B2B

Temat: Polska dyplomacja pod prąd


Po dojściu Kaczyńskich do władzy pojawiają się coraz większe zgrzyty w stosunkach polsko-niemieckich
Działania braci Kaczyńskich osłabiają porozumienie polsko-niemieckie i wzbudzają niepotrzebne emocje w społeczeństwach obu państw.
W swojej polityce zagranicznej rząd w Warszawie zdaje się nie zauważać, że nastawienie Polaków do Niemców jest coraz lepsze. Dwa lata po przystąpieniu kraju do Unii Europejskiej "polityka historyczna” dyktuje rytm polskiej dyplomacji. Płynie ona pod prąd.

W Opolu, spokojnym mieście na Śląsku, głównym skupisku mniejszości niemieckiej w Polsce, modne ostatnio w Warszawie antyniemieckie wystąpienia obudziły przykre wspomnienia. – Przywodzi mi to na myśl stare śpiewki z czasów PRL, obwiniające Niemcy o całe zło świata – mówi przedstawiciel mniejszości niemieckiej w Sejmie, poseł Henryk Kroll. Zainicjowane po upadku komunizmu pojednanie polsko-niemieckie ledwo dyszy od momentu dojścia do władzy braci Kaczyńskich.

Po sprawie niemiecko-rosyjskiego gazociągu na dnie Bałtyku i niemieckim projekcie utworzenia Centrum Przeciwko Wypędzeniom pojawiły się nowe kwestie sporne i wywołały całą serię utarczek. Angela Merkel powstrzymała się od odpowiedzi na inwektywy polskiego rządu, porównującego przyszły gazociąg do paktu Ribbentrop-Mołotow czy też oskarżającego Berlin, że chce "na nowo pisać historię, aby uczynić Niemcy główną ofiarą II wojny światowej". Za to prasa niemiecka nie odmówiła sobie okazji do kpin, nazywając Lecha Kaczyńskiego "kartoflem" i proponując zastąpienie papieża Benedykta XVI mumią Jana Pawła II. Nieporozumienie wydaje się głębokie, tak jakby w niepamięć poszło poparcie udzielane przez Niemcy ruchowi Solidarność w latach 80. czy też ich rola "adwokata" w sprawie przyjęcia Polski do Unii Europejskiej.



Mimo istnienia wielu wspólnych fundacji politycznych ponad 500 współpracujących ze sobą miast partnerskich i pomimo wymiany gospodarczej, w której Niemcy są najważniejszym partnerem handlowym Polski, napięcia między obu rządami są coraz większe. Najnowszy spór dotyczy polskiej mniejszości w Niemczech, która zdaniem Jarosława Kaczyńskiego jest ofiarą przymusowej asymilacji.

– Premier ostro skrytykował wyroki w sprawach rozwodowych wydane przez dwanaście niemieckich sądów, zakazujące polskim rodzicom z małżeństw mieszanych rozmawiania z dziećmi po polsku – mówi Henryk Kroll. – Próbuje w ten sposób przeprowadzić analogię pomiędzy mniejszością niemiecką w Polsce i polską społecznością w Niemczech. Ale zapomina przy tym, że ta ostatnia składa się głównie z emigrantów zarobkowych z lat 90., podczas gdy korzenie mniejszości niemieckiej w Polsce sięgają wielu wieków.
W grudniu oliwy do ognia dolało wniesienie do sądu sprawy przez Powiernictwo Pruskie, stowarzyszenie skupiające Niemców wypędzonych po II wojnie światowej i ich spadkobierców. Do Europejskiego Trybunału Praw Człowieka złożono dwadzieścia dwa pozwy o odszkodowania za majątki skonfiskowane przez polski reżim komunistyczny. Inicjatywa, postrzegana w Warszawie jako prowokacja, wywołała gwałtowną reakcję Anny Fotygi, ministra spraw zagranicznych. Zażądała ona renegocjacji polsko-niemieckiego Traktatu o dobrym sąsiedztwie i przyjaznej współpracy, podpisanego w 1991 roku.

– Ma to na celu przekonanie niemieckiego rządu do przejęcia finansowych zobowiązań za żądania wypędzonych – wyjaśnia dziennikarz Adam Krzemiński. – Ale chodzi o dużą sumę i Berlin odmówił. Przedstawiciel ministra spraw zagranicznych ds. współpracy polsko-niemieckiej, Mariusz Muszyński nie wahał się porównać Angeli Merkel do Poncjusza Piłata. Te idiotyczne kłótnie niepokoją jednak Ryszarda Donitzę, dyrektora biura Towarzystwa Społeczno-Kulturalnego Niemców na Śląsku, ponieważ wzbudzają niepotrzebne emocje. – Czasy ostracyzmu należą do przeszłości, ale uprzedzenia nacjonalistyczne są bardzo żywotne – mówi Donitza. Wiele osób, zwłaszcza piastujących ważne stanowiska, wciąż obawia się przyznać do niemieckiego pochodzenia.

Podczas spisu powszechnego w 2002 roku ponad połowa Niemców w Polsce wolała zadeklarować się jako Ślązacy. W kampanii prezydenckiej Lech Kaczyński usiłował zdyskredytować swego rywala, liberała Donalda Tuska, ujawniając, że jego dziadek był żołnierzem Wehrmachtu. Dwa lata po przystąpieniu Polski do Unii Europejskiej "polityka historyczna" dyktuje rytm polskiej dyplomacji, płynącej pod prąd.

Również sprawa gazociągu obudziła stare demony. – Niemcy zawsze prowadziły politykę mocarstwową – stwierdza Mariusz Muszyński. – Teraz znów porozumiały się z Rosją, aby potwierdzić swoją hegemonię. Budowa tego gazociągu doprowadzi do niemiecko-rosyjskiej dyktatury na rynku gazu. – Tak jak dawny reżim komunistyczny – mówi z kolei Adam Krzemiński – Kaczyńscy mają konfrontacyjną koncepcję stosunków polsko-niemieckich, co wpływa na podsycanie ich eurosceptycyzmu. Ta wynikająca z fascynacji przeszłością wizja stosunków międzynarodowych kryje także kalkulacje polityczne. Kaczyńscy mają nadzieję, że karta antyniemiecka będzie służyć ich interesom wyborczym. To krótkowzroczność. W dodatku kłótnie powodują utratę wiarygodności Polski na arenie międzynarodowej, podczas gdy badania opinii publicznej wykazują, że obraz Niemiec w oczach Polaków stale zmienia się na lepsze.

http://wiadomosci.onet.pl/1395546,2677,kioskart.html?d...