Acg N. .
Temat: Zawód a sumienie. Aptekarz.
Temat nie jest nowy, co jakiś czas pojawiają się takie doniesienia, a wtedy rozpoczyna się bardzo emocjonalna dyskusja. Sam brałem w takich udział jako osoba, która spotkała się z takimi działaniami (bezpośrednio i pośrednio).Chodzi o to, czy aptekarz, kierujący się swoimi zasadami moralnymi, może odmówić sprzedaży preparatu lub narzędzia a także publicznie szydzić z osoby je kupującej.
http://wiadomosci.wp.pl/kat,1329,title,Aptekarz-nie-ch...
Założenia do dyskusji:
1. W obrocie (w aptece) znajdują się preparaty i narzędzia dopuszczone przez prawo
2. Działalność gospodarcza podlega prawu, w tym zapisom o dyskryminacji, np. (bo pewnie jest tego więcej)
KC, "Zawarcie umowy", art. 66
"Oświadczenie drugiej stronie woli zawarcia umowy stanowi ofertę, jeżeli określa istotne postanowienia tej umowy."
Wystawienie towaru wraz z jego ceną na widok klienta ceny uważa się za przedstawienie oferty.
Konstytucja RP art. 32:
"Nikt nie może być dyskryminowany w życiu politycznym, społecznym lub gospodarczym z jakiejkolwiek przyczyny."
Jednakże: Konstytucja RP art. 31
"Ograniczenia w zakresie korzystania z konstytucyjnych wolności i praw mogą być ustanawiane tylko w ustawie i tylko wtedy, gdy są konieczne w demokratycznym państwie dla jego bezpieczeństwa lub porządku publicznego, bądź dla ochrony środowiska, zdrowia i moralności publicznej, albo wolności i praw innych osób. Ograniczenia te nie mogą naruszać istoty wolności i praw."
Czyli państwo może nałożyć pewne ograniczenia na sprzedaż towarów i usług (np. warunek pełnoletniości). Ale to - państwo, nie pojedynczy sprzedawca.
Oznacza to także, nie wprost, że sprzedawca MOŻE odmówić wydania towaru z osobistych przyczyn, ale musi się liczyć z konsekwencjami prawnymi (podobnie, jak przekroczenie dozwolonej prędkości - chyba każdy z nas chociaż raz ją przekroczył, ale wiedział, że łamie w ten sposób prawo i w razie wpadki podlega uzasadnionej prawem karze).
3. Z drugiej strony, prawem właściciela towaru (czy świadczeniodawcy) powinno być jego prawo do dowolnego nim dysponowania i sprzedaży komu chce. Ta zasada liberalizmu nie ma odzwierciedlenia w polskim prawie z uwagi na pkt. 2
Niemniej mamy tutaj do czynienia z realnym i bardzo osobistym (a więc i silnym) czynnikiem, jakim jest sumienie ludzkie.
4. Środki "kontrowersyjne" (hormony antykoncepcyjne, testy ciążowe) stosuje się w rożnych przypadkach i z różnych powodów, przykładowo kuracje hormonalne, problemy z zajściem w ciążę (i czasem są to osobiste dramaty pacjentów)
5. Osoba, która przychodzi pracować do apteki, jest świadoma tego, że nie jest jej właścicielem (o ile nie jest) i musi wykonywać polecenia przełożonego, jeśli te są zgodne z prawem (a zakładamy, że są). Jej osobiste uwarunkowania emocjonalno-moralne są tutaj kwestią n-rzędną, tzn. nieistotną z punktu widzenia wykonywanych obowiązków wynikających ze stosunku pracy.
Innymi słowy, jeśli jest osobą, której wyznanie nie pozwala na sprzedaż określonych środków i usług, to nie idzie do pracy, w której będzie musiała to robić, nawet, jeśli bardzo chce być aptekarzem.
Pracownika nie można zmusić jedynie do działań niezgodnych z prawem. Nie ma, o ile się orientuję, zapisów o działaniach niezgodnych z sumieniem.
6. Medykamenty nie są "zwykłym" towarem, lecz szczególnym. Nie są dostępne w każdym sklepie, o ich użyciu decyduje najczęściej lekarz, który także ma świadomość obowiązującego prawa (mamy zabezpieczenie z 2 stron: lekarz nie może przepisać leku, który nie został zatwierdzony, a apteka nie może takiego wprowadzić do obrotu - przynajmniej w teorii). Lekarz jest tutaj jedyną osobą, która decyduje o tym, czy i co przepisać pacjentowi.
Proszę zwrócić uwagę, że to jest podobne, ale jednak INNE zagadnienie, niż odmowa wypisania "pigułek" przez konserwatywnego lekarza (zakładając, że nie było obiektywny przeciwwskazań). Jest to również kwestia sporna, ale nie o niej piszemy. Tam decyduje lekarz, tutaj decyzja już została wydana, a aptekarz ma jedynie WYDAĆ lek (w żaden sposób NIE decyduje o formule praescriptio i signatura recepty).
7. Pacjent zawsze może iść do innej apteki (i innego lekarza). Jednakże, skoro wszystkie apteki działają wg jednego prawa (lekarze również), czy dopuszczalne są tutaj jakiekolwiek rozdźwięki w tej kwestii?
Pytania:
1. Czy prawo powinno zezwalać właścicielowi apteki na decydowanie, komu jakie leki może sprzedawać? (istnieje możliwość porozumienia aptekarzy, gdzie w danym mieście w ogóle pacjent nie może dostać określonego leku!). Czy jednak leki są tak szczególnym towarem, że nie może o tym decydować pojedyncza osoba wedle swoich moralnych uwarunkowań?
2. Jak pogodzić ten zawód z moralnymi uwarunkowaniami aptekarzy? Czy zasada "chcącemu nie dzieje się krzywda" (na którą bardzo często powołują się ludzie konserwatywnej prawicy), a która oznacza w tym przypadku "sam chciałeś tam pracować, więc się dostosuj do reguł", jest wystarczająca? Trudno sobie wyobrazić np. Świadka Jehowy, który ma dostęp do banku krwi i osocza.
Czy może powinien istnieć "zdublowany" personel, który ma prawo wydać lek, gdy konkretny aptekarz tego nie chce uczynić (i zezwalamy mu na to)? Albo inaczej - "apteka musi zapewnić pacjentowi możliwość otrzymania leku".
Proszę o racjonalne podejście do tematu, bo i ja starałem się nie patrzeć jednostronnie.Adrian Olszewski edytował(a) ten post dnia 17.11.09 o godzinie 16:24