Jolanta
Chrostowska-Sufa
Redakcja, korekta,
adiustacja, kampanie
internetowe, zlec...
Temat: wystrzelmy lektury w kosmos ;-)
Paweł Perkowski:
Gombrowiczem, Gałczyńskim i Hłasko, pokazując że lektura/książka to nie tylko nuda Sklepów CynamonowychI to jest argument przemawiający za tym, że współczesnej literatury nie da się czytać bez wcześniejszych kontekstów. Materia utworów Gombrowicza jest utkana z aluzji do Mickiewicza, Słowackiego, Sienkiewicza... Cała literatura to palimpsest – nie sposób pominąć jednego poziomu, aby móc świadomie "czytać" (nie tylko przebiegać wzrokiem litery) współczesną książkę. Nawet podjęta przez autora wątku próba dekonstrukcji jest nie tylko wynikiem zanegowania, ale też odwołania się do kontekstu, a to odwołanie jest wyrazem bycia w kulturze (znowu kłania się Gombrowicz). Dlatego, jak sądzę, ważne jest nie tyle co, ile jak (co czytać –> jak czytać). Banalny przykład współczesnych kreskówek świetnie oddaje ten mechanizm: gdybyśmy nie znali źródeł cytatów i aluzji, z których utkany jest np. Shrek, nie bawiłoby nas tak bardzo oglądanie tej bajki.
Tekst nabiera dodatkowych wartości i w zetknięciu z rzeczywistością (np. "Dziady" w interpretacji Swinarskiego), i w zetknięciu z tradycją-przeszłością-dziedzictwem kulturowym, i wobec świadomości czy wrażliwości konkretnej osoby, która dokonuje jego recepcji: dla jednego odbiorcy będzie jedynie nic nieznaczącym bełkotem, dla innego może się okazać obfitującym w rozmaite sensy komunikatem. Zdecydowana większość lektur nudzi, ponieważ nie przystaje do dzisiejszych realiów. Inna sprawa, że dzisiaj percepcja kultury wysokiej coraz mniej przystaje do współczesnych realiów. Zanika czytelnictwo. Skupienie się na słowie czytanym (mówionym) staje się nie lada sztuką. Bełkotem nie nazwałabym poezji Norwida, a raczej "poezję" dzisiejszych mass mediów. Zamiast refleksji – tania, szybka, jarmarczna rozrywka. Stępieni taką – wszechobecną – konwencją z przerażeniem spoglądamy na książkę, która ma trochę więcej stron niż gazeta z programem telewizyjnym.