Temat: Wyrok pakistańskiego sądu: oko za oko
Offtop, ale co tam :)
Izabela Korzińska:
Humanista.. taki to potrafi się rozpisać :)
Humanista... jeśli w rozumieniu dnia dzisiejszego (czyli beztalencie matematyczne), to wypraszam sobie :P Jeśli w rozumieniu dnia wczorajszego ("...i nic co ludzkie..."), to dziękuję za komplement :)
wątpliwości (pomimo tekstu w nawiasie - p.2). Nie powinno być odwrotnie?
Pewnie powinno... ale ponieważ pisałem z mojej perspektywy (długie przemyślenia na ten temat), kolejność jest właśnie taka.
Dlaczego? Zakładam, że z chwilą śmierci kończy się znany mi sposób postrzegania. Nieważne, czy przyjmiemy ateistyczny punkt widzenia o śmierci ostatecznej, czy teistyczny o pośmiertnym życiu duchowym (zatem nieprzystającym do naszych "ziemskich" doświadczeń).
A zatem z chwilą śmierci albo nie jestem świadom swojego stanu (to jak z zaśnięciem - nie jesteśmy świadomi momentu zaśnięcia ani upływu czasu), albo nie ma on dla mnie znaczenia. Żadne wspomnienia "z życia doczesnego" nie grają roli. Albo nie wiem, że nie żyję, albo jestem w niebie i jest mi super, albo jestem w piekle i mam poważniejsze kłopoty :)
Ile bym nie wycierpiał przed śmiercią, moment śmierci wszystko przekreśla.
W przypadku dożywocia... owszem, też w końcu umrę i w tym miejscu moje stanowisko ma "dziurę" :) Ale rzecz w czym innym - kara śmierci nade mną wisi i jest raczej kwestią lat, miesięcy, godzin, niż dekad. I raczej jest nieunikniona. Nawet ułaskawienie nie zwróci mi już wolności, kara się odroczy do czasu śmierci naturalnej. Jeśli jednak mnie uniewinnią, to też nie wiem, czy dałbym radę żyć wiedząc, że byłem o krok od miejsca kaźni. Uraz psychiczny - wegetacja, nie życie.
W przypadku dożywocia (zakładam moją niewinność!) mam świadomość, że jeśli wyjdę za rok, dwa, pięć, to jeszcze nic straconego. 5 lat z życiorysu to jeszcze nie tragedia, chociaż wolałbym tego nie mierzyć na sobie. Ale po 20-30 latach - jaki jest sens wychodzenia z więzienia? O tym już pisałem. Albo nędzna wegetacja (ze wspomnieniem, jak było kiedyś), albo wejście na drogę przestępczą (bo państwa nie interesuje, co się ze mną stanie). A jeśli nie wyjdę... nie chcę nawet myśleć, jak bardzo musiałaby się zmienić moja psychika, by to zaakceptować. Niektórzy kończą na sznurze, inni się przystosowują.
End of offtop :)