Temat: Wyrok pakistańskiego sądu: oko za oko
Jeszcze jedna kwestia - możliwość pomyłki.
Czy to ucięcie ręki, nosa, nogi, spalenie domu, czy zgwałcenie. Przy obecnym systemie kar, nawet, jeśli kogoś wrobiono, to "najwyżej" odsiedzi kilka lat, potem uniewinnią, dostanie odszkodowanie (chociaż nikomu nie życzę takiej sytuacji...). Jeśli obetną mu rękę, nogę - już nigdy mu nie odrośnie, zostanie kaleką do końca życia. Oczywiście, można przyjąć, że postępowano by tak, jak w przypadku kary śmierci - przy całkowitej pewności. Tylko wtedy - ile czekać na wykonanie wyroku? 5 lat? 10 lat? 15 lat? A potem trauma na całe życie. Pobyt w więzieniu ze świadomością okaleczenia lub kary śmierci już jest okrutny, nie mniej, niż sama kara.
Akurat w przypadku kary śmierci - paradoksalnie - jest dla skazanego lepiej w razie pomyłki. Zabita osoba nie ma świadomości pomyłki i nie żyje z nieodwracalnym cierpieniem. A nawet, jeśli w celi śmierci siedziała 10 lat, to za chwilę i tak będzie to dla niej bez znaczenia. W przypadku kar okaleczenia i tortur - taka osoba żyje ze wspomnieniami jeszcze długo.
I jeszcze jedna kwestia: wstrzyknąć środek usypiający, pociągnąć za dźwignię zapadni, włączyć prąd, wsypać cyjanek do kwasu - nie jest szczególnie trudno. Nie wymaga to od człowieka "zaangażowania w brutalność". W przypadku łamania rąk, nóg, obdzierania ze skóry czy innych tortur osoba, która to robi, musi mieć "predyspozycje" do tego rodzaju kary, po prostu musi być sadystą. A to dlatego, że człowiek krzyczy, błaga o litość, cierpi - jeśli ktoś ma być skutecznym katem, musi u siebie wyłączyć empatię i być nieczułym na cudze cierpienie.
Sadystów jest wielu w społeczeństwie (sam znam kilku), ale żyją sobie spokojnie, nikomu nie wadząc i nie przyznając się do tego - ot "uwarunkowanie", ale kontrolowane strachem przed konsekwencjami. Ale i katów będzie potrzeba wielu. Praktycznie przy każdym więzieniu i to nie jeden. W tej sytuacji będą musieli się ujawnić, czym wzbudzą niechęć w społeczeństwie i skażą się sami na ostracyzm oraz "obstrzał" psychologów, którzy obserwując ich zachowanie podczas egzekucji określą, czy... nie należy ich izolować, monitorować ich życia. Wszak po kilku takich egzekucjach poziom strachu spadnie im niemal do zera, co uczyni z nich maszyny do zabijania. Dołączając do tego presję tego, co robią, stres i odblokowanie naturalnych hamulców...
Można by to rozwiązać przez wprowadzenie "maszyn śmierci", jak w filmach z serii Piła :] W każdym razie - katów będzie potrzeba, ale ich życie nie będzie łatwe.
Świadomość, że ktoś przez pomyłkę skaże mnie na śmierć nie jest dla mnie szczególnie przerażająca, po prostu z chwilą wykonania wyroku będzie mi wszystko jedno. Świadomość, że mogę iść siedzieć kilka lat - już bardziej, bo to praktycznie zniszczone życie. To, że mogę paść ofiarą napadu albo pomyłki krewkich policjantów (vide casus w Jeżycach) - też nie jest miłą perspektywą. Ale wizja torturowania mnie w imieniu prawa, w razie pomyłki (nie umiera się od razu, nawet śmierć na palu nie przychodzi szybko, jeśli kat ma umiejętności) jest absolutnie przerażająca.
Sprawiedliwość społeczna to nie tylko sprawiedliwe karanie winnych, ale także oszczędzanie cierpień niewinnym. Ofiara, której przestępca zadał cierpienie nie jest większą ofiarą, niż ta, którą ukarano niesprawiedliwie - oczywiście zakładam rozmiar karę porównywalny z cierpieniem ofiary.
W opisanym przypadku jest prościej - w tamtych stronach raczej chyba nie ma tradycji "wrabiania", pewnie łatwiej o świadków (społeczności "rodzinne"). Trudniej o pomyłkę.
Dlatego moja odpowiedź na postawione pytanie jest następująca:
1. kara śmierci w przypadku "niemal-pewności"
2. kara dożywocia w przypadku absolutnej pewności (nigdy nie chciałbym siedzieć iluś tam lat w więzieniu z myślą, że jestem niewinny - po wyjściu byłbym i tak skreślony ze społeczeństwa, bez domu, bez rodziny, bez pracy, bez jakichkolwiek perspektyw, pewnie bez sił na walkę o odszkodowanie, w dodatku za stary, by już cokolwiek zaczynać od nowa... I tak bym pewnie się zabił). A jednocześnie taka kara dla rzeczywiście winnego jest paskudna, o ile więzienie nie jest dla niego lepszą alternatywą (komfort), niż życie na wolności :] Myślę, że Rosjanie, Koreańczycy, Chińczycy mogliby tutaj coś doradzić :)
Ale nie okaleczenie.
PS: Inna sprawa, że w tamtych stronach brutalność jest codziennością. Niedawno oglądałem brutalny, krwisty i "udźwiękowiony" filmik z wbicia na pal homoseksualisty - przy ogólnej aprobacie i radości otoczenia. Podobnie, jak w przypadku zakopania (od kopać, nie zakopywać) na śmierć jezydzkiej dziewczyny, która ośmieliła się wejść w związek z kimś spoza plemienia (ach, te kamery w telefonach komórkowych). Inny świat, inne zasady, trudno więc przyrównywać to do naszego świata.
Adrian Olszewski edytował(a) ten post dnia 26.12.09 o godzinie 22:19