Temat: Wolność słowa ponad wszystko... ?
Wolność jest tylko jedna. Albo jest, albo jej nie ma.
Nie wolno pokazywać zabijanych zwierząt, ale zabijanie na filmach wojennych, często bardzo brutalne, jest dozwolone, a wręcz pochwalane, jako obrazujące patriotyzm i potęgę danego kraju.
Filmów gore (powiedzmy August underground) nie wolno pokazywać, ale gdy na forach czytamy, że "pedałów potraktować jak Azję", albo pojawiają się okrutne opisy tego, co należy zrobić z jakimś przestępcą - niektórzy przyklaskują. Z drugiej strony "jaramy się" horrorami typu "Piła". Ciekawe, czemu "Piłę" można obejrzeć w kinie, a "NekRomantic" (ciekawe doświadczenie) - już nie, bo jest "banned" w całej Europie.
Zwłok żołnierza nie wolno pokazywać w sposób opisany w artykule, bo uraża to czyjeś uczucia. Ale co kogo obchodzą czyjeś uczucia? Każdy ma swoje i każdy ma inne. Jednego uraża, że drwi się z boga, innego - że drwi się ze zwłok, innego, że drwi się z ateizmu, innego - że drwi się z kloszardów, jeszcze innego - że z legalnie wybranej władzy, jeszcze innego - że drwi się z jego ulubionego polityka, a jeszcze inny - że drwi się z niego samego. Zakazać drwin, nie będzie trzeba tworzyć wyjątków.
I odwrotnie - jednego nie obrażają drwiny z nie-jego boga, innego nie rusza plastyfikacja zwłok, inny naigrywa się z pijaczków, jeszcze inny parodiuje złośliwie "autorytet milionów", a jeszcze inny - za drwiny z niego samego pędzi do sądu.
Świat jest od zawsze brutalny i niesprawiedliwy i uchwałą komitetu, ani moralistycznymi ukazami się tego nie zmieni, najwyżej zamiecie pod dywan.
My sobie tutaj rozmawiamy o moralności i wchodzimy na wyższe poziomy abstrakcji i uduchowienia, a w tej chwili komuś poderżnięto gardło, komuś wsadzono w gardło pałkę teleskopową, komuś wykłuto oczy, ktoś zmarł z głodu, ktoś z pragnienia, ktoś spalił się żywcem w wypadku, ktoś kogoś zamordował, ktoś kogoś torturuje, ktoś komuś coś ukradł, gdzieś kogoś pobito, ktoś wyje z bólu umierając na nowotwór, ktoś obdarł żywcem ze skóry zwierzę futerkowe. Ktoś w Afryce torturuje boleśnie złodzieja wody, ktoś wykonuje bolesną karę śmierci w Iranie dla odstraszenia innych, ktoś inny podał skazanemu na śmierć w Ameryce zbyt mało tiopentalu sodu. A w między czasie w jednym z polskich lasów gniją tysiące martwych zwierząt, które zdechły z głodu, zostały rozszarpane, bądź zdechł w męczarniach choroby, ktoś rzęzi w agonii i tarza się we własnych odchodach, wymiotując kałem w jakimś domu opieki bądź samotny we własnym domu, ktoś inny za chwilę się powiesi albo skoczy pod pociąg. A ktoś inny właśnie wbija igły w sutki swojemu seksualnemu niewolnikowi i oboje dostają przy tym orgazmu. Dla jednych - same obrzydliwości i ciemna strona życia, której należy unikać. Dla innych (mnie) - normalna strona życia.
To (uwaga, zdjęcia drastyczne z Google images):
Tortury
Głód
Wojna
Gangrena
Rak
Wypadki
jest nasz świat.
Ale nie. Wśród tego wszechobecnego smrodu, krzyku cierpienia, brutalności (samej nawet przyrody, która wcale nie kończy się na pięknych widoczkach i jasnych polankach w lesie, "pszczółkach i wilczkach", lecz gangreną po ukąszeniu pająka, tornadem, trzęsieniem ziemi i gniciem padliny, wreszcie bolesną chorobą przenoszoną przez jakieś insekty, pożeraniem żywcem i bolesnym porodzie) ciągle próbujemy udawać, że nasza "cywilizacja jest ponad tym". Że nie wolno kogoś psychicznie ranić, że nie wolno publikować scen okrucieństwa, że nawet bezduszna erotyka jest passe, gdyż sprowadza nasze romantyczne uniesienia do czynności fizjologicznej (którą zresztą jest). Że to wszystko jest moralnie naganne i estetycznie obrzydliwe, a zatem nie powinno się tego rozpowszechniać, ani głosić, bo... bo... bo... no właśnie - bo co? Bo świat stanie się gorszy i bardziej wynaturzony, niż jest?
Taki cukierkowy świat moralnych uniesień przykrywający cieniutką warstewką jadalnej i luksusowej pleśni okrutny, śmierdzący, brutalny, wyjący z bólu świat przyrody, w której żyjemy, tylko że przywaliliśmy ją betonem i asfaltem miast, posadziliśmy dywany z trawy i nasadziliśmy kwiatków w rabatach. Kilka wieków temu, gdzie również żyli światli ludzie (i nie umniejszajmy tamtych osiągnięć nauki i sztuki tylko dlatego, że mamy "karty praw" i komputery), a jednak śmierć, trąd, dżuma i brutalność była powszechna na co dzień. Nawet dzieci przyglądały się krwawym egzekucjom, a gnijące trupy wiszące na szubienicach i nadziane na pal ("mordujcie ich tak, by czuli że umierają" - piękne...) w opolach miast spełniały rolę wychowawczą.
I teraz pytanie - czy świat stanął przez to w miejscu? Czy świat upadł? Czy czas dobra się skończył? Czy rozwój stanął w miejscu? Czy upadła nauka? Umarła kultura? Wymarli nagle wszyscy poeci? Kompozytorzy? Wolontariusze? Wszyscy dobrzy ludzie? Czy Giles de Rais, Robespierre, Kaligula, Herod, Gerhard Palitzsch, Stalin, Hitler, PolPot, o. Filipović, Vlad Tepes, Wasilij Błochin zatrzymali rozwój świata? Czy jakiekolwiek tragiczne wydarzenie np. obie wojny światowe, obozy koncentracyjne zatrzymały rozwój świata?
Nie, doszliśmy do czasów dzisiejszych i rozwijamy się jeszcze szybciej. Doszliśmy do naszej mega-hiper-super cywilizacji komputerów, lotów w kosmos i ery informacji. Doszliśmy do także do ery lukrowanego gówna, które wlecze się za nami i domaga się uznania go za nieodłączną część naszego życia, a które my lukrujemy coraz bardziej i bardziej.
Czy nagle zginęli wszyscy terroryści, uzurpatorzy, kacykowie, przywódcy państw - Judasze, skłonni mordować własnych poddanych dla własnej korzyści? Czy świat ocalał od ohydy? Czy zmył z siebie to całe gówno okrucieństwa, nienawiści i chorób? Czy uniknęliśmy choć odrobinę brutalności i smrodu gnicia trupów, jęku umierających i torturowanych, zabijanych w "wojnach o pokój"?
Nie, wspięliśmy się za to na szczyty obłudy, hipokryzji, dziś "wyzwalamy narody" bogate w ropę i surowce naturalne, a jednocześnie przyznajemy sobie pokojowe nagrody Nobla i wypuszczamy gołębie pokoju z rąk, które tworzyły dokumenty nakazujące skrywać akty pedofilii, a którym to rękom niemal wszyscy ufali. Dziś mamy sto i jedną organizację walczącą o prawa człowieka i rządy, który przekazują sobie znaki pokoju, gesty pojednania i płaczą na pogrzebach iście teatralnych, ale patrzą neutralnym, a może i nienawistnym (bo kto lubi obrzydliwości) okiem na setki tysięcy śmierci z głody, wojny i pragnienia. Jednocześnie zapychamy sobie gardła wielkimi określeniami "równość, wolność, braterstwo" i oburzamy, gdy ktoś mówi, że w Afryce należy ograniczyć wskaźnik urodzeń, przypominając, że to samo robił Hitler i przypinając łatkę "sympatyka nazistów". Oburzamy się na brutalne rozwiązania, bo godzą w nasze sumienia, które zostały wytresowane w myśl takiej czy innej inżynierii społecznej.
Siedzimy w naszych domach, w fotelach, w promieniach słońca, pijemy kawę, słuchamy radia, czytamy książki i jest nam bardzo miło i dobrze, automatycznie całe zło tego świata, którego nawet nie jesteśmy świadomi staje się tylko kartami tej gazety, tej książki, tej broszury. Zastanawiamy się wówczas, czy to zdjęcie nie uraża czyjejś godności? A ta broszura - czy nie drwi z kogoś zbytnio? A ta audycja w radiu - czy nie jest zbyt niepoprawna politycznie? A ten film - czy nie jest zbyt brutalny? A ta strona internetowa - czy nie epatuje zbyt seksem?
Nie, nie uniknęliśmy smrodu, okrucieństwa ani trochę, jedynie wyrugowaliśmy je z naszego moralnego, pełnego wątpliwości wyższego rzędy życia na obrzeża, byle dalej od nas. W pięknych, betonowo-marmurowo-szklanych miastach schowaliśmy trupy w kostnicach i pięknych cmentarzach, gnijących żywcem umieściliśmy w czystych szpitalach, z daleka od "obrzydzających się" mieszkańców miast i wsi, starych, niedołężnych, umazanych własnym kałem zamknęliśmy w domach opieki (w których bywają nawet torturowani) bądź w domach zwykłych mieszkańców, gdzie za murami rozgrywają się rodzinne tragedie, bo choroba jest brutalna i obrzydliwa od tysiącleci. A reszta świata jest dla nas "dzika" i "cofnięta cywilizacyjnie". Na forum opowiadamy górnolotnie, że "cywilizacja", że "kultura", że "wychowanie", że "wartości", że uczucia wyższe", że "wolność słowa", że "cenzura prewencyjna", że "altruizm", że "empatia", że coś tam... zupełnie, jak by to miało wpływ na cokolwiek, poza próbą oderwania nas od rzeczywistości i uspokojenia własnych sumień. No i robieniem doktoratów przez kolejnych psychologów, którzy odkrywają oczywistą oczywistość, że obcowanie człowieka z przemocą uodpornia go na nią - dlatego nie wolno pokazywać dzieciom brutalnych filmów. Tak bardzo chcemy być "innocent", a takimi skurwysynami jesteśmy na co dzień - jako społeczeństwo (w którym pozytywne zachowania jednostek się nie liczą, bo razem jest nas 5 000 000 000, czy może już nawet bliżej 6).
W dawnych czasach też chcieli być niewinni, powstała nawet "Przysięga Hipokratesa" i cytowane dziś łacińskie maksymy, pełne moralnych drogowskazów.
Dlatego uważam, że tak - wolność słowa jest ponad wszystko. To jest dla mnie aksjomat. Nie istnieje, w mojej opinii, absolutnie żadna racjonalna przesłanka, by brutalność świata - czy to tę naturalną, czy tę chorą, wynaturzoną, ludzką, ograniczać.
W naszym życiu mamy jeszcze obowiązujące prawo, które tworzone jest doraźnie, do naszych potrzeb. Jeśli rządzą przerażeni nowoczesnością i zmianami konserwatyści, to uchwalą prawo drakońskie, które karze za wszystko, co jest "niemoralne", np. za pocałunek publiczny - baty i więzienie, a za bluźnierstwo przeciw bogu - śmierć. Jeśli rządzą radośni hedoniści, uznają, że nawet pedofilia jest nieszkodliwa społecznie i można pokazywać, co tylko się chce. Jeśli prawo mówi, że nie wolno pokazywać gwałtów, ani morderstw, to nie wolno. I tyle. W jednych krajach nie wolno publikować materiałów pornograficznych z udziałem zwierząt, w innych są one czymś normalnym, wręcz są one obecne nawet w anegdotach, czy reklamach (sam widziałem reklamę z nagą kobietą, czekoladą i kotem - w polskiej TV :])
Żadnych granic.
Bo te granice nigdy nie istniały, nie istnieją i nie będą istnieć.
A jeśli nie chcemy takich materiałów oglądać, to odgrodźmy się od prawdziwego świata, w którym Matka Natura nie jest dobrotliwą babcią z dziecięcych bajek, i udawajmy, że wszystko jest w porządku, nikt nikogo nie rani, nikt nikogo nie morduje, nikt nikogo nie gwałci i - nikt nie czerpie radości z cudzego nieszczęścia.