Temat: Wojna z katolikami.
Pawle, każdy z nas ma pewne własne interpretacje pewnych słów i inaczej je obiera. Dla jednego brzmią one tak, dla innego inaczej, dodatkowo każdy może sobie dorobić do tego pewną nadbudowę ideologiczną. Ale nie da się zniwelować tego, że te słowa "brzmią" obraźliwie, a ludzie nie będą się raczej zastanawiać nad tym, co Ty o tym myślałeś.
"Katol" nie brzmi miło. A tym mianem w Polsce nie określa się tylko "niektórych bywalców Frondy", tylko wszystkich, jak leci. To słowo już się spopularyzowało, nie dziwota więc, że katolicy, nawet ci zupełnie umiarkowani, reagują na nie alergicznie.
A z kolei - pedał / gej? Nie trzeba przecież mówić "co za pedał", wystarczy powiedzieć "co za pussy", "boże, co to za gej" i już wiadomo, że chodzi o "ciotę". I choćby miliard Pirogów protestowało, to określenie "cioty" na mężczyznę, który zachowuje się jak dziecko albo neurotyczna kobieta, a więc niestabilny emocjonalnie, śmieszny w swoich zachowaniu "wydelikaconej księżniczki", przesadnie zajmujący się upiększaniem swojego ciała przez kolczykowanie i makijaże jest zakorzenione od lat. Nawet w Auschwitz funkcjonowało określenie "obozowego pedała" i "cioty" i to nie tylko w określeniu na "pipli", ale nawet zwykłego nieudacznika życiowego. I teraz zobacz - nie usłyszałeś obraźliwego słowa "pedał", tylko "gej", a jednak ten ktoś chciał Ci solidnie przywalić. Widzisz, liczy się wydźwięk słowa ale i kontekst. Tłumaczenie potem w sądzie "ale ja powiedziałem do niego "ty geju"" nie ma znaczenia, bo kontekst był oczywisty. Skoro więc płaci się za kontekst, to o ile łatwiej zapłacić za negatywne brzmienie?
Co do Twojego pytania - a co ja mogę "chcieć albo nie chcieć"? No powiedz sam? Jeśli WIEM, że dane słowo ma obraźliwy ton, nawet jeśli JA je za takie NIE uważam, to muszę się przygotować, że będę pedałem, nazistą, lewakiem, "żydem" i tak dalej. I byłem określany nimi wszystkimi (i daleko gorszymi) na przestrzeni ostatnich 10 lat w czasie mojej dawnej działalności politycznej, społecznej i moderatorskiej na forach światopoglądowych i politycznych. I co miałem zrobić? Nic, kompletnie nic. Tłumaczenie, że "ja miałem na myśli" nie ma żadnego sensu, bo ktoś inny miał coś zupełnie innego na myśli.
Niestety, czyjaś obraza nie wynika z Twoich zamiarów, a jego interpretacji tego, co robisz. I to za czyjeś poczucie obrazy się płaci, a nie za swoje odczucia. Inaczej Nieznalska czy Darski nie mieliby problemów, bo oni "nie zamierzali nikogo urazić, tylko wykonać artystyczny performance". Jeśli więc nazwę kogoś katolem, a ktoś mnie pedałem, albo nazistą, albo zasugeruje mi że moje miejsce jest w dole z wapnem (sugerowano mi), to na moje własne życzenie.