Temat: Wiara wiarą, ale wystawiać relikwie przeciw powodzi?
Małgorzata G.:
Na tym polega wiara, że się wierzy. Jeśli ktoś nie wierzy w Boga, to tego nigdy nie zrozumie. To jest jak rozmowa ze ślepym o kolorach.
Ja uważam się za osobę wierzącą, natomiast nie wierzę w Boga osobowego w wydaniu katolickim.
Co to jest racjonalne postępowanie?
To jest np. udanie się do lekarza jak się jest chorym, a nie czekanie na cud boży aż mnie uleczy... Można się pomodlić o zdrowie, ale nie powinno to zwalniać z działań, które można obecnie podjąć. Kiedyś medycyna nie była tak rozwinięta i jedyne co można było zrobić, to modlić się lub odprawiać jakieś czary-mary w nadziei, że to coś da.
Czy Ty jesteś pewien, że w każdej sytuacji zachowasz się racjonalnie? W szoku? Po wypadku (nawet samochodowym)? Widząc jakiś kataklizm?
Ale czy ja coś takiego napisałem? Pod wpływem szoku można robić różne rzeczy, ale od tego są inne osoby nie będące w szoku, aby takiej osobie pomóc.
Gdy dotyczy to Twojej rodziny i Twojego majątku?
Moja rodzina również ucierpiała w tej powodzi.
Tak, nieracjonalnie zachowali się ludzie pod WTC, patrząc i krzycząc "Jesus, Jesus, oh God, oh God". Nieracjonalnie krzyczeli piloci nad Kabatami ("O Jezu") pod koniec. Nieracjonalnie krzyczeli ("Jezu, Jezu!") piloci w Katyniu.
To zupełnie inna sytuacja. Tam ludzie ginęli i to były ich ostatnie chwile.
Tu tej pani już nie groziło niebezpieczeństwo do czasu, kiedy sama udała się nad wały i sama siebie narażała na niebezpieczeństwo...
Dziennikarze zrobili sensację z przeżyć tej kobiety. Ale spodziewałam się w tej grupie (w końcu dyskutujemy o etyce...) że uszanujecie prywatne uczucia tej kobiety i nie będziecie wałkować czy powinna klęczeć w domu czy na ulicy i w jaki sposób klęczeć.
Służby ratunkowe są w obowiązku dbać o bezpieczeństwo, czy etyczne jest pozwalanie na to, by ktoś na nie się narażał?
Brat tej pani nie potrafi pływać, został w domu, gdzie pierwsze piętro zostało już zalane. Czy nie lepiej byłoby go ewakuować? Wtedy nie trzeba byłoby martwić się o jego życie, gdy go zaczęło znosić na pontonie, gdy w końcu go ewakuowano.
Nie wiem czy dowożenie jedzenia jest tu pomocą, wydaje mi się, że bardziej pomogłoby przekonanie go na początku do opuszczenia zalanego domu.
Pomogła ile była w stanie, ale kataklizm przerósł ją. To zrozumie tylko ten, kto dostał kiedyś w życiu porządnie w d...ę.
Skąd to odczytanie i pewność co do moim doświadczeń życiowych?
Z za komputera można sobie dywagować, co powinna zrobić i jak powinna zrobić. Nie jesteś tam, nie tracisz domu ani nie patrzysz jak woda Ci odbiera dobytek życia.
Każdy jest świetnym teoretykiem, dopóki sam osobiście nie znajdzie się w centrum wydarzeń.
Ale to trzeba trochę pożyć i doświadczyć i mieć odrobinę empatii, aby takie rzeczy zrozumieć.
Rozumiem, że Pani świetnie zna moje przeżycia i doświadczenia oraz poziom empatii...
To jest normalny odruch wierzącego i wierzący ma do tego prawo. Chcesz jeszcze kontrolować myśli i słowa wierzących? Chcesz dyktować gdzie ma się modlić i w jaki sposób i o co?
Nie chcę niczego kontrolować. Jeśli ktoś chce, to niech idzie się modlić nawet do środka wulkanu, a czemu nie? Jest wierzący, to ma prawo.
Jak strażak wejdzie do palącego się domu, to ma modlącą osobę pozostawić by spaliła się żywcem, bo ta osoba ma prawo się modlić i trzeba to prawo uszanować?
Będziesz kiedyś w szoku podczas jakiegoś kataklizmu, który bezpośrednio dotknie Twoją rodzinę, to zrozumiesz.
I wtedy mam nadzieję, że ktoś mnie zabierze w bezpieczne miejsce. A nie będzie z mojej osoby robić przedstawienia, które jeszcze media nakręcą, podkręcą i puszczą w świat...
Teraz to sobie możesz pofilozofować.
Przez wzgląd na moje doświadczenia, nie muszę.
Daniel Dzida edytował(a) ten post dnia 29.05.10 o godzinie 16:14