Temat: "UOKiK: kawowa czekolada bez kawy, poziomkowe biszkopty...
Olgierd Sroczyński:
Wyśmienite! Dodam jeszcze, że obmierzłe burżuje zapłacą za swe bezeceństwa gdy klasa robotnicza zyska samoświadomość klasową i sięgnie po należną jej władzę!
Osobiście uważam, że klasa robotnicza za naszego życia do władzy nie dojdzie.
Chociaż to właśnie robotnicy zapoczątkowali wielkie zmiany np. rok 89.
Proszę zauważyć, że przeżyliśmy już socjalizm, który się nie sprawdził, poszliśmy w kapitalizm i też nie zawsze nam on odpowiada. I już raczej wg. mnie do tych dwóch ustrojów nie wrócimy. Z socjalizmem to jest ten problem, że w nim występuje coś takiego jak równe dzielenie biedy. Przeciwstawny kapitalizm to nierówne dzielenie kapitału, bogadztwa.
Oczywiście od początku dziejów pozycja proletariuszów ulegała zmianie, ale nie do tego stopnia aby klasa robotnicza otrzymała władzę.
Proszę zauważyć co się stało po śmierci Marksa. Proletariusze na fali rewlcuji produkcyjnej zaczeli żyć dostatniej. Po x latach spadła w końcu pozycja kapitalistów, zaczeli bogacić się menadżerowie, a kto stał się właścicielem kapitału? Odpowiedź jest raczej prosta, iż właścicielami zostały fundusze - czyli uosobienie socjalizmu nadal. Potem zaczęto doceniać wagę informacji, już przestała liczyć się w tak dużym stopniu siła fizyczna pracownika. Z upływem czasu rozój być może zapoczątkowała Japonia, upowszechnienie komputerów.
Wynika z tego, iż przeciętny robotnik nigdy nie był po mimo upływu lat i przemian znaczącą osobą w szerzeniu postępu. Dlatego raczej do władzy nie dojdzie.
Każdy z nas ma nadzieję, że w przypadku dojścia do władzy osoby z "klasy robotniczej" będzie rozumiał biednych" i im w jakiś sposób pomoże, ułatwi życie. Prawda jest taka jak powiedział Pierre Joseph Proudhon:
"Doświadczenie uczy, że zawsze i wszędzie rząd, nawet jeśli powołany został dla dobra ludzi, ustawiał się po stronie najbogatszych i najbardziej wykształconych, a przeciwko liczniejszej i biedniejszej klasie społecznej; stawał się zwolna rządem służącym coraz to mniejszej grupie społecznej, i zamiast dbać o utrzymanie wolności i równości dla wszystkich, stale przyczynia się, poprzez naturalną skłonność do rozdawania przywilejów, do zabicia wolności i równości. ...
Rządzenie ludzi będzie zawsze oszukiwaniem ludzi. Jest to zawsze wydawanie rozkazów, jest fikcją będącą końcem wolności."
We wszelkich jednak dążeniach społeczeństwa, a raczej większości, znacznej części jest dążenie do bogactwa i niwelowania różnic między ludźmi.
We wspomnianych systemach przedstawiało się to różnie.
Marks, Keynes czy neoklasycy uważali, że dobrobyt to odpowiednie dzielenie kapitału i siły. W społeczeństwie wyróżnić można jedynie dwie grupy społeczne kapitalistów i właśnie proletariuszy.
Reszta świata na skutek przemian, która chciała tworzyć dobrobyt zwracała uwagę na produktywność, innowację oraz wiedzę. Oni społeczeństwo pojmowali jako wykwalifikowanych robotników, którzy wiedzą jak, a także świadczą usługi. Co więcej posiadają i kapitał (fundusze) i narzędzia (wiedzę).
A teraz w ówczesnych czasach co rekomenduje OECD raczej będzie gospodarka oparta na wiedzy, więc raczej powinniśmy ekspertów wybierać w zarządzaniu i takich dopuszczać chyba do władzy.
Co będzie tego naprawe nikt nie wie, jednakże pewne wydaje się, iż nowe społeczeństwo nie będzie ani komunistyczne, ani też kapitalistyczne, być może będzie mówić się o postkapitaliźmie. Oczywiście rynek nadal będzie istotą, głównym polem aktywności ekonomicznej ludzi, być może społeczeństwo zacznie bardziej akcentować wartości społeczne.
Wyzwaniem dla następnych lat będzie nie przywrócenie władczy klasie robotniczej, ani też oddanie jej kapitalistom, lecz raczej znalezienie konsensusu i miejsca dla obu tych klas w społeczeństwie.