Temat: Święto 9 maja - Dzień Zwycięstwa - ale czyjego?
Fragment rozmowy Wrońkiego z M. Zgórniakiem:
"Pięć dni wcześniej, 12 września, gdy kończyła się bitwa nad Bzurą, dowództwo francuskie i brytyjskie na naradzie w Abbeville podjęło jednak decyzję o nieudzieleniu Polsce pomocy. Podczas procesu norymberskiego niemieccy generałowie twierdzili, że linia Zygfryda była niemal bezbronna i Francuzi mogli prawie bez walki zająć Nadrenię.
- Tak pan uważa? O, to nasz wielki mit. Mit zdrady Zachodu. Cały czas ciągnie się na ten temat dyskusja. Na przykład francuski historyk Adophe Goutard uważa, że francuska armia z pewnością przeszłaby linię Zygfryda. Badałem dokładnie to zagadnienie. Moim zdaniem z punktu widzenia wojskowego Gamelin postąpił słusznie. Francuska armia miała niewielkie szanse na przełamanie linii Zygfryda. Co więcej, Hitler o tym wiedział. Francja dysponowała we wrześniu 80 dopiero mobilizującymi się dywizjami. Niemcy mieli na zachodzie najpierw 33, a potem 43 dywizje, czyli milion żołnierzy i nadal zachowywali duże możliwości mobilizacyjne. Linia Zygfryda, choć ciągle w budowie, we wrześniu 1939 roku była silniejsza od linii Maginota. Miała mniej efektownych, potężnych budowli, ale była lepiej zaplanowana, głębsza. To nie był tylko wąski pas potężnych bunkrów, ale ufortyfikowana przestrzeń. Trzeba pamiętać, że ta sama linia w 1944 roku powstrzymała na kilka miesięcy Amerykanów, choć zmieniła się już technika bojowa i przewaga aliantów była wówczas druzgocąca.
Poza tym Francja mogła nacierać tylko na bardzo wąskim odcinku bezpośredniej granicy z Niemcami. Front niemiecko-francuski wynosił około 500 km, to bardzo mało. 43 dywizje wystarczały do długotrwałej obrony takiego odcinka. Szef niemieckiego sztabu gen. Franz Halder pisał w pamiętnikach, że jedyną szansą Francuzów było atakowanie przez Belgię, ale oczywiście to nie było wówczas wykonalne, gdyż neutralna Belgia stawiałaby opór Francuzom.
I jeszcze jedno: po co Francuzi mieliby atakować? Kampania w Polsce była już operacyjnie przegrana. Podczas spotkania w Abbeville sztab sojuszniczy dysponował meldunkami, które świadczyły, że ZSRR na pewno wkroczy. Wówczas akcja militarna nie miała już sensu.
Wszystko to było oczywiste dla Hitlera, mniej dla jego generałów. Dowódca armii "C" na Zachodzie gen. Wilhelm von Leeb dziwił się, czemu ci waleczni żołnierze francuscy, których pamiętał z wojny, nie atakują.
Ale przecież równocześnie sojusznicy zobowiązali się do wsparcia lotniczego.
- A czym? Francuzi dysponowali przede wszystkim lotnictwem myśliwskim, użytecznym do obrony, bombowe było nieliczne i przestarzałe, Anglicy też nie byli gotowi. We wrześniu 1939 roku nie tylko Polska była słaba. Słaba była Francja, słaba była Anglia. Demokracji trudniej od państwa totalitarnego zmobilizować się do wojny. Gdy wydaje się rozkaz do ataku i ryzykuje los całego państwa, przestają się liczyć sentymenty, a liczą się dywizje. A w tym przypadku przewaga była po stronie Hitlera."