Acg N. .
Temat: "Prawdopodobnie Boga nie ma, więc przestań się martwić"
No właśnie.Dlatego rozprawianie na temat wiary w grupie osób wierzących (w dodatku wierzących w różnych bogów) i niewierzących nie ma większego sensu. I właśnie dlatego na podstawie dogmatów religijnych nie można stanowić prawa.
Do naszych osobistych wyobrażeń wszyscy mamy prawo, wszyscy postrzegamy te kwestie na swój sposób i dyskusje na jego temat zawsze powodują gwałtowne spory emocjonalne. Innych nie mogą, ponieważ to wiara. I to wiara wpojona nam w dzieciństwie, a zatem bardzo silna. A im bardziej wierzymy, tym bardziej zdarzenia z życia codziennego utwierdzają nas w tym, że tak właśnie jest, ponieważ podświadomie dorabiamy ideologię do zdarzeń. Poza tym nie jesteśmy panami naszego mózgu, tylko odwrotnie, a zatem ktoś może całym sobą czuć, że bóg istnieje i będzie to realne wrażenie, a ktoś może kompletnie nie czuć niczego. Ba, może się to zmienić w ciągu życia - wszak są osoby, które od wiary odchodzą i takie, które się nawracają.
Ważne tylko, że skoro wierzący mają prawo do głoszenia swych poglądów w różny sposób, od telewizji, po billboardy, tak samo niewierzący powinni móc napisać na autobusie "Boga prawdopodobnie nie ma, więc... etc" i nie powinno to budzić jakiegoś większego zdziwienia. Oczywiście musimy brać poprawkę na to, że to jest Polska i tutaj siłą rzeczy takie rzeczy będą budzić emocje jeszcze przez wiele lat. Zaś w krajach np. islamskich są one nie do pomyślenia jeszcze może przez setki lat.
Tyle tylko, że jest tu problem właśnie z tymi autobusami i billboardami. To jest przestrzeń publiczna. A przestrzeń publiczna powinna być, moim zdaniem, wolna od propagandy i to w każdym wymiarze. Przestrzeń publiczna nie powinna wzbudzać negatywnych emocji i być medium szerzenia sporów ideologicznych, bo żyjemy w jednym państwie i wszyscy jesteśmy, chcąc lub nie, Polakami. Im bardziej będziemy się gryźć, tym bardziej spirala wzajemnej niechęci się pogłębi. Tak na co dzień jesteśmy świadomi tego, że sąsiad spod dwójki to zatwardziały komunista i ateista, ale jeśli mówi nam "dzień dobry" i przytrzyma drzwi, to go lubimy. Podobnie miła sprzedawczyni ze sklepu, członkini Rodziny Radia Maryja. Ale gdy tylko zaczniemy przy piwie/grillu/kawie dyskutować o naszych poglądach, wszystko bierze w łeb.
Ateiści, wierzący w dowolnego boga, zwolennicy aborcji, jej przeciwnicy, narodowcy, kosmopolici i anarchiści mają od jasnej cholery miejsca w internecie, mogą zakładać telewizję internetową (jak np. UPRTV i podobne), bądź klasyczną, mogą sobie założyć stację radiową, wydawać prasę. A happeningi powinny być organizowane poza miastami, w wyznaczonym do tego celu i tutaj państwo powinno gówno obchodzić, czego dotyczą. Względnie dana organizacja może wykupić karnet w dużym obiekcie sportowym, jak stadion - ale powinno to dotyczyć wszystkich. Kto chce, przyjdzie. A nie tak, że na koncert przyjdzie dwóch cwaniaczków szukających emocji, a potem zgłosi do prokuratury "Obrazę uczuć religijnych".
Aha, jeszcze uściślę - wolna od propagandy, to znaczy masowej, głośnej, nachalnej, jak billboardy, ulotki na ścianach i tak dalej. Symbole religijne powinno się móc prezentować bez najmniejszego problemu.
Problemem tylko są dla mnie symbole totalitarne, które mogą u kombatantów, którzy żyli w "epoce pieców" i terroru stalinowskiego, wywoływać głębokie, szkodliwe dla zdrowia emocje. Tutaj powinniśmy się kierować przede wszystkim empatią, nawet, jeśli prawo zezwala nam na to. Ale to zbyt idealistyczne nastawienie. Za dużo w społeczeństwie polski chęci do dokopania komuś.
Zdrówko.