Temat: Osiedle tylko dla katolików! W Warszawie!
Piotr Szczotka:
1. Indianie (pewnie chodzi o Native American Indians) w rezerwatach nie zamieszkali z własnej woli.
Wiem, chodzi mi o laicyzacje. W tym wypadku moga zostać takie katolickie wyspy.
Poza tym masz racje, Indianie nie byli takimi fanatykami by sie oddzielać od społeczeństwa.
2. Chińczycy to nie wyznanie, religia, tylko naród.
Nie pisałem o Chińczykach tylko o dziecioróbstwie niektórych katolików. Dla mnie nie używanie gumki jest chore, ale mój kolega katolik to uznaje. Nie wiem czy jest przygotowany na przedszkole a nie jest Melem Gibsonem by stać go było na 7 dzieci.
3. Gdzie jest napisane konkretnie"tylko dla katolików"? Moim zdaniem po prostu informacja rozeszła się wśród znajomych, to jest podstawa.
Niemniej to oni będą mieli pierwszeństwo w kupnie. Poza tym ciekaw jestem jak w takim razie zareagują na ateistę w takim osiedlu skoro się chcą odgrodzić od "wyzwolonych ludzi".
Mi tam nie przeszkadza, ale już jakaś protestantka stwierdziła, że ją demoralizuję.
Myślisz, że katolicy demoralizację przełkną skoro uciekają od wyzwolenia?
4. Jeśli w Polsce były projekty typu pierwsze komunistyczne miasto bez kościoła Nowa Huta, to w porównaniu z tym, ten projekt to pikuś.
Nie myślę o komunizmie tylko o laicyzacji. Przykład takie Niemcy. Kościoły i świątynie słuzą jako dyskoteki lub domy. Ha, u nas chyba by dosatli zawału serca wiedząc, że ateista zamieszkał w kościele i pewnie by go posądzali o czarne msze. :D
5. Abstrahując od konkretnej sytuacji, dobra reklama tak przy okazji. Dlaczego to tak wzrusza?
Reklama dobra, raczej mi chodzi o podziały. Ludzie budują za dużo murów a za mało mostów - cytując Newtona.
Polityka mieszkaniowa jest różna.
Mam gabinet np na małym zamkniętym czyt. ogrodzonym osiedlu. 4 domy po 3 klatki kilka mieszkań. Przede wszystkim mieszkają właściciele. Zdarza się że wynajmują, ale na studenckie imprezy czy nocne innych popijawy, nie ma miejsca. Szybko pacyfikują ich jak i właściciela, bo ile można?
A u mnie stoi taki strzeżony apartamentowiec na przeciwko i balangi niezłe odchodzą. To nawet było dość zabawne.
W apartamentowcu pijackie zaawołania a w kościele obok w tym samym czasie chór.
Nikt tam nikogo nei pacyfikuje, jest samowolka.
W sumie to dziwię się rodzicom, że nie ptorstowali odnośnie budowy tego molocha bo teraz dzieciaki zimą nie mają gdzie zjeżdżać na sankach. Brawo rodzice!
Na środku jest piaskownica, dzieciaki bawią się wspólnie,
A tu nie ma pisakownicy na środku, jest zaledwie jakieś 1x2 m teren ala plac zabaw bo najważniejszy apartamentowiec i kościół z domem dla księży(ich dom powdstał szybciej niż kościół, zatem był bardziej pilny niż świątynia).
wieczorem zostają zabawki wspólne, nikomu to nie wadzi. Wspólnota mieszkaniowa była w stanie bardzo szybko uporać się z poprzednią administracja, itd.
U mnie nie.
Co w tym dziwnego że mieszkania rozeszły się wśród dajmy na to katolików? Znam małą enklawę gdzie zdecydowana większość to ewangelicy, i co z tego? Ich pieniądze, pomysł i wola.
Ok, a jak ich dziecko zostanie ateistą albo muzułmaninem to go stamtąd wyrzucą?
A jak katolik zakocha sie w ateistce?
Zarówno dobrze w Warszawie może powstać osiedla np dla ateistów. Myślę że byłby to dobry chwyt reklamowy, jak znam życie.
Tak i jeszcze aby bardziej podzielić proponuję osiedla dla słuchajacych rapu oraz dla słuchających rocka. Ci od popu gdzie indziej. Człowiek co słucha wielu gatunków mialby problem chcąc posłuchaćinnej muzyki. Musiałby przechodzić z osiedla do osiedla. Paranoja.
Kiedyś - z innej beczki - chcieliśmy wynająć będąc na kontrakcie fajne mieszkanko we wspólnocie mieszkaniowej. Było to za granicą, w jednym z miejsc też nas zapytano nieśmiało o wyznanie. W innym mimo że się nam podobało, dowiedzieliśmy się że nie możemy tam wynająć, bo według polityki mieszkaniowej zarabiamy za dużo. Za duże dochody!
No piszę, że głupota. Jakbym chciał zarobić to miałbym w nosie wyznanie a jak bogaty klient to w ogóle super.
Świat jest różny. Może po prostu ludzie którzy się bliżej znają, chcą pobyć w swoim bardziej przyjaznym gronie. Ja bym tego nie oceniał. To wszystko.
Kiedy oni się nie znają bo żyją w anonimowych enklawach, z których chcą uciec. Wniosek zatem, że dopiero chieliby się poznać. To jedyna zaleta. Dziwne, że nie chcieli poznać sąsiadów wcześniej tylko wolą uciec gdzie pieprz rośnie.
Bardzo podoba mi się to w filmach z USA, każdy nowy sąsiad jest witany i ludzi emoga się poznać. Chcoiaż są i tacy ludzie, których pewnie by to drażniło.
Tak przy okazji, ponoć dobrym uznaniem cieszą się katolickie szkoły, min. z uwagi na wysoki poziom nauczania. Nie jest tajemnicą że starają się o przyjęcie osoby z innych wyznań, a także nie wierzące.
Cieszą się uznaniem i skandalami.
"16-letni chłopak poskarżył się, że w katolickiej szkole molestował go ksiądz-wychowawca. Jak zareagowali inni księża? Chłopaka zamknęli w szpitalu psychiatrycznym prowadzonym przez... Kościół. Tam wykryto u niego rzekome skłonności gejowskie i wykastrowano! To tylko jedna z kilku ofiar dramatu jaki opisali dziennikarze z Holandii"
http://www.fakt.pl/Kastracja-za-kare-w-katolickiej-szk...
Koleżanka, pracując na kontrakcie za granicą, w piątki kończyła zdecydowanie wcześniej pracę niż znajomi w innych firmach. Chyba nie trudno zgadnąć jakie wyznanie, religia przeważała w tamtej firmie.
Trudno, bo to nie musi zależeć od wyznania. Zapominasz np. o pracach na zmianę.
Piotr Szczotka:
Tak przy okazji, mam mieszkanie na małym osiedlu, na pewno nie wyznaniowym :) Ludzie dosyć szczerze się pozdrawiają, choć wiemy że pochodzą z różnym miast, gmin czy dzielnic.
A u mnie sąsiadka co chodzi do kościoła na słowo "dzień dobry" reaguje jakby usłyszała obelgę.
Oczywiście że są wyjątki, jedni nawet dzień dobry nie potrafią powiedzieć, siedzą w dziuplach.
Jest zdroworozsądkowo, nikt nikomu nic nie narzuca, nie wchodzi w butach za drzwi.
Nie wiem. Na mojej klatce jest nieco wierzących i myślą, że mamy kupę czasu oraz oceniają.
Jakie pretensje byly, że mama nie poszla do administracji(a miała tyle pilnych spraw, że nie miała kiedy). Wyręczają boga i chodzą do kościoła. Kościół wybudowany tuż tuż bo jeden przystanek jaki do tej pory pokonywali bez problemów to za daleko. Nie ma to jak "mocna" wiara.
Jednak wyczuwa się że ludzie dobrze się czują z taka bliskością.
To nie znasz mego znajomego co jest ateistą a jego matka chodzi do kościoła. Ledwo z nią wytrzymuje bo po kościele wstępuje w nią diabeł.
Jak kilka lat temu była niezła ulewa i zalało kilka piwnic, w te pędy wszyscy zapoznali się, ten miał wiadro, ten pompował, itd.
To nie kwestia wiary a ludzi. Równie dobrze mogliby jak u mnie oglądać się np. na Ciebie.
Ale u mnie sporo osób jest wierzących.
Zwarta społeczność bo się ludziom chce.
Właśnie, i nie zalezy to od wyznania. Abp Alfons Nosol miałby tu sporo do powiedzenia bo pamieta czasy kiedy ludzie róznych wyznań i poglądów się szanowali i każdy każdemu pomagał.
To mi się podoba, sam chętnie wiele razy pomagam chociaż jestem ateistą.
Oczywiście jest różnie w różnych zakątkach Świata, ale nie wmawiajmy że tak jest wszędzie bo w to uwierzymy, zaczniemy bać się sąsiadów, mówienia dzień dobry, itd.
Ludzi się nie boję choć jak ktoś jest niemiły to nie iwdze powodu włażenia mu w d...
Wszystko jednak zależy od nas. Kiedyś po sąsiedzku za granicą poszedłem sobie z ciekawości do jednej z sąsiednich świątyń. Zauważyła to tamta społeczność. Zaprosili mnie potem do rozmowy, dlaczego nie. Fajnie pogadaliśmy sobie, nikt mnie do niczego nie namawiał. Nie miało znaczenia czy jestem tzw. wierzący czy nie.
I to mi się podoba. Nikt od nikogo nie ucieka bo "wyzwolony".
Z uwagi na wykonywany zawód, duchowość jest dla mnie ważnym tematem, a religia? Cóż. Czy ktoś was za granicą w szpitalu np. Św. Patryka lub innego imienia np. Estery, zapyta przed przyjęciem o wyznanie? Wątpię. A jednak bardzo często to szpitale niosące pierwszą pomoc bez względu na sytuacje z ubezpieczeniem.
Nie byłbym taki pewien. jeśli leczą tak jak w tym szpitalu gdzie wykastrowali chłopaka to dziękuję, już wole prywatnie.
ps. Nie dostaniesz ode mnie plusa za te teksty i mam dziwne wrażenie, że ludzie plusują Ci nawet mnie nie czytając i nie myśląc, że możesz się mylić.
Ok, może nie zawsze jest tak jak w opisywanym wypadku z kastracją, niemniej balbym się, bał posyłać do katolickiej szkoły dzieciaka. W żadnej bezwyznaniowej szkole nic takiego się nie stało. Mogę napisać jedynie, że masz farta do ludzi w otoczeniu, ale to nie reguła.
Marcin Południkiewicz edytował(a) ten post dnia 15.09.12 o godzinie 17:58