Temat: Nergal nie obraził uczuć religijnych
Jacek Bogel:
No to, że media rozdmuchały sprawę Nergala więc i o jego krytykę łatwiej.
Czyli i oskarżenie Nergala było zagrywką medialną?
Czy może o to, że oskarżyciele Nergala są zbyt ograniczeni, żeby zrozumieć poważniejszą krytykę swojej religii... Tak samo, jak ograniczone są media, czy też raczej dziennikarze :-)
EDIT: Czy ten krótki cytat nie jest poważniejszą krytyką religii, niż tandetne wystąpienie Nergala?
"Mojżesz, Paweł z Tarsu, Konstantyn, Mahomet w imię swoich przydatnych fikcji — Jahwe, Boga, Jezusa, Allaha — starają się pokierować mrocznymi siłami, które ogarniają ich, opanowują, dręczą. Rzutują własną czerń na świat, przez co zaciemniają go jeszcze bardziej, nie pozbywając się żadnej troski. Z patologicznej mocy popędu śmierci nie można się wyrwać przez chaotyczne rozrzucanie metafizycznego nawozu, lecz jedynie dzięki filozoficznej pracy nad sobą. Dobrze przeprowadzona introspekcja rozwiewa omamy i rojenia, którymi żywią się bogowie."
"Wierzący… No dobrze, Bóg z nim, zostawmy go w spokoju… Jakże jednak przejść obojętnie obok tych, którzy podają się za naszych pasterzy! Póki religia pozostaje sprawą prywatną, nic mi do niej, uważam ją za zwykły zlepek nerwic, psychoz i innych osobistych przypadłości. Przecież każdemu wolno hołdować własnym perwersjom, jeśli nie szkodzi w ten sposób innym."
A tutaj ma Pan cytat z książki XVII wiecznego księdza:
"
XIV. Nie byłoby religii, gdyby nie było wieków głupoty i barbarzyństwa
Początki wierzeń religijnych sięgają na ogół tych czasów, kiedy dzikie narody przeżywały okres dzieciństwa. Założyciele religii zwracali się zawsze do prostaków, ludzi ciemnych i głupich, i obdarzali ich bogami, ustanawiali dla nich religijne obrządki, wymyślali mitologię, pełne cudów i budzące przerażenie baśnie. Te majaki przyjęte bezkrytycznie przez ojców zostały przekazane z mniejszymi lub większymi zmianami ich ucywilizowanym już co nieco dzieciom, które często niewiele więcej posługują się rozumem niż ich ojcowie.
XV. Źródłem każdej religii było pragnienie władzy
Pierwsi prawodawcy ludów dążyli do panowania nad nimi. Najłatwiej i najskuteczniej mogli to osiągnąć przerażając ludzi i nie pozwalając, by posługiwali się rozumem. Prowadzili ich więc krętymi ścieżkami, aby nie mogli dostrzec zamiaru przewodników. Zmuszali do spoglądania w górę lękając się, by nie patrzyli pod nogi. Podczas drogi zabawiali ich bajkami. Jednym słowem postępowali z nimi jak niańki, które piosenkami i pogróżkami usypiają dzieci albo zmuszają je do milczenia."
Powiem szczerze - jedyne, co mnie oburza w tej całej sytuacji, to robienie reklamy tandeciarzowi. I to kosztem angażowania w to organów państwa - pamiętajmy, że obraza uczuć religijnych (czymkolwiek ten twór jest) jest ścigana z urzędu!
Natomiast to, że katolicy nie tykają sprawnie napisanych i przemyślanych krytyk religii, to jasne. Bo Pan Nowak, nawet jeśli je przeczyta, to nie sprawia wrażenia osoby, która je zrozumie ;-)
A poza tym nie przyniesie mu to rozgłosu medialnego. A o to właśnie w tym wszystkim chodzi, nieprawdaż?
Bawią mnie katolicy, którzy deklarują się, jako miłośnicy Monty Pythona, albo twórczości Douglasa Adamsa...
Jak ktoś pamięta mszę prowadzoną przez Malkovicha w ekranizacji książki, albo modlitwę z "Sensu życia...", to wie, o czym mówię ;-)
MaCiek G. edytował(a) ten post dnia 10.09.11 o godzinie 20:19