Temat: Matka walczy o eutanazję dla syna.
Jeśli istnieje jakakolwiek forma kontaktu z nim (a co chwila gdzieś czytam, że można śledzić aktywność mózgu neuroobrazowaniem, aktywnością biochemiczną, a nawet, że naukowcy łączą neurony z elektroniką), można spróbować go zapytać, czy chce tak żyć. Z drugiej strony - tu jest Polska rzeczywistość i możliwości techniczne, a on nie jest ważnym politykiem ani milionerem, by ktoś dla niego "bawił się" w takie rzeczy.
Jeśli nie jest świadom, to i nie cierpi. Nie zgadzam się więc, że chodzi tu o "skrócenie jego cierpień". Być może chodzi o ulgę rodziny. Nie chcę jednak osądzać tych ludzi źle i nie piszę "ulgę" cynicznie. Chyba większość z nas nie była w takiej sytuacji, by stawiać się w roli sędziów sumień. To nie opieka nad chorym np. na Alzheimera, który w takim stanie będzie może rok, może kilka lat, tylko 3 dekady. Większość z nas tutaj będzie dyskutować z pozycji komfortowej, jak ja to nazywam "w ciepłych kapciach, z pełnym brzuchem, i mogących się samodzielnie podrapać".
Jeśli jest świadom, to być może można się z nim skontaktować i zapytać:
- Czy ma pan dość takiego życia? Czy chce pan je zakończyć?
- A może jednak można jakoś panu pomóc? Możemy zrobić dla pana to i to.
Chce pan spróbować? Niczego pan nie traci! Jeśli się nie uda, spełnimy pana wolę.
Jeśli jest świadom, a nie ma możliwości kontaktu z nim, to nie wiemy, czy dana osoba leży przerażona słysząc, że zaraz mu odbiorą życie, czy też dziękuje losowi, że zakończą jego wieloletnie cierpienia. Co wtedy?
Osobiście nigdy bym nie chciał znaleźć się w takim stanie i noszę stosowne oświadczenie przy sobie, choć wiem, że jest zapewne gie warte, bo i tak zdecydują lekarze. Całym sercem popieram ideę zalegalizowania eutanazji na życzenie pacjenta i zdjęcia wszelkiej odpowiedzialności karnej oraz ostracyzmu z lekarzy wpierających w tym chorego. Chyba każdy zainteresowany wolałby nie "schrzanić" tego i nie obudzić się "świadomą rośliną" na resztę krótkiego życia. A także istnienia ośrodków eutanazji, jak Dignitas (choć mam pewne zastrzeżenia do jej działalności). Odpieram od razu spodziewany zarzut, że taka legalizacja eutanazji prowadzi do "pozbywania się niewygodnych (chorych, niedołężnych) członków rodziny, bo rodzina "prosi lekarza o skrócenie cierpienia chorej mamie" - mam na myśli wyłącznie sytuację, gdy chory wyraził taką wolę, a jego stan nie rokuje poprawy. Względnie, gdy chory, będąc świadomym, upoważnił kogoś do podjęcia takiej decyzji. A jednocześnie zdecydowanie sprzeciwiam się bestialskim praktykom" eutanazji przez odłączenie respiratora (być może pacjent jest świadom i boleśnie się dusi), bądź odżywiania (śmierć głodowa). Są inne metody.
Tutaj jednak nie wiemy, czy pacjent kiedykolwiek wyraził taką wolę, a także - czy jest świadom tego, co się dzieje.
Istnieje oczywiście pole do nadużyć - wpływania na chorego, by podjął taką decyzję, bądź - dowodzenia, że chory nawet, jeśli chce, to "jest zdesperowany", więc i tak nic nie zrobimy.
Aha, aby odpowiedzieć na główne pytanie - jeśli ten człowiek naprawdę nie jest świadomy i już nigdy nie będzie - nie zgadzam się z tą opinią.
Adrian Olszewski edytował(a) ten post dnia 23.11.11 o godzinie 20:44