Temat: Ksenofobia (np. antysemityzm) - nie zabliźnione rany...
Spotkałem się z zarzutem wypowiedzi jakoby antysemickiej (jaka jest definicja tego słowa? bardzo mnie to dotknęło! mam poczucie
działania mechanizmu budowania stereotypów, antypolonizmów), więc idę (on the record) w kwestiach relacji polsko-żydowskich.
Moja odpowiedź:
Jeśli jest to propaganda (w sprawie ludności żydowskiej jakoby kolaborującej z sowieckim okupantem) to czyja. Polskich dziadków i babć żyjących na wschodzie podczas okupacji sowieckiej?
Bo kto miałby tę "propagandę antysemicką" szerzyć. Kto miałby być autorem.
Wszelkie polskie elity mogące ewentualnie coś szerzyć, pokierować postępowaniem lokalnych społeczności zostały sprawnie "unieszkodliwione". Kościoły zostały zamienione w spichrze albo wysadzone w powietrze. Księża, sołtysi, zabici albo wywiezieni.
Pan to nazywa propagandą antysemicką a ja nazwę niezabliźnioną i niewyjasnioną raną. Taką opowieść słyszałem od moich dziadków, jak mam sobie z nią poradzić? Ma Pan na to radę?
Nie wiąże się ona z nienawiścią do nikogo, tylko z pytaniami i niezrozumieniem historii relacji polsko-żydowskich we wschodniej Polsce. Z poczuciem, że o tę historię toczy się teraz w dalszym ciągu polityczna walka nie prowadząca do zabliźnienia ran. Nie ukrywam, cierpię na ogromny dysonans poznawczy. Nie godzę się na rozwiązywanie przez mordowanie kogokolwiek. Poświęciłbym własne życie w obronie słabszych. Chętnie będę propagował obiektywną historię tych relacji, popartą dokumentami, liczbami (nie kłamliwą statystyką).
(początek 3:07 - "Mietek" na szczęście potrafił rozróżnić dobro od zła, dokonał właściwego wyboru. Wyjątek? Czy reguła. Zadaję to pytanie w odpowiedzi niejako na Grossa i ludzi, którzy mówią, że Jedwabne to była reguła. Polacy to antysemici. I już.)
http://www.youtube.com/watch?v=G8TvVkVKRBc&feature=rel...
================
Chciałbym, czuję się w obowiązku, dodać coś jeszcze. Kilkakrotnie byłem, np. w Majdanku świadkiem wizyt zorganizowanych grup młodzieży izraelskiej. Rozmawiałem z polskim przewodnikiem, pracownikiem muzeum. Usłyszałem "Oni nie mają do nas zaufania, nie zwracają się do nas, nie kupują tych publikacji, etc. mają własną historię do opowiedzenia".
Usłyszałem też, "ten obóz wcale nie stał się muzeum w 1945, tylko funkcjonował dalej... nie ma na ten temat publikacji..."
Wszystko to buduje obraz właśnie niezabliźnionej rany, lekcji niedopowiedzianej, mrugnięć, drugich obiegów, wzajemnych oskarżeń, nieufności.
Poświęciłbym swoje życie, również zawodowe, żeby zniszczyć te bariery raz na zawsze jak należy. Bo one są niezabliźnione, bo ofiary totalitarnego holocaustu, hitlerowskiego i sowieckiego (żydowskich, słowiańskich, polskich, cygańskich ofiar, zdają się być na darmo, nie doczekały wciąż właściwego pomnika.
W zasadzie, mając na względzie rozpad Jugosławii i pamięć o niedawnych czystkach etnicznych, zbrodniach wojennych: historia niczego Europejczyków nie nauczyła.
Jacek K. edytował(a) ten post dnia 24.02.12 o godzinie 10:14