Temat: Kościół - największy instytucjonalny właściciel ziemski w...
Kościołowi źle oddane
Katarzyna Wiśniewska
2008-10-29, ostatnia aktualizacja 2008-10-29 16:32
Kościołowi należy się zwrot ziem zagrabionych przez PRL-owskie władze. Ma rację biskup Pieronek, mówiąc niedawno "Gazecie", że grunty nie tylko bezprawnie odebrano, ale przez lata kto inny czerpał z nich zyski. Dlatego rekompensata za utracone majątki powinna być godziwa, zwłaszcza że jej część Kościół przeznaczy na ważną społecznie działalność - świetlice środowiskowe czy domy samotnej matki.
Ale ten akt sprawiedliwości jest wybiórczy. Nie tylko Kościołowi odebrano ziemię. Prywatni właściciele walczą o nią latami. Kościół katolicki jest faworyzowany, razem z innymi Kościołami i związkami wyznaniowymi.
Zasadnicze wątpliwości budzą też tryb i efekty pracy Komisji. "Gazeta" opisała ostatnio wiele bulwersujących przypadków, w których trudno mówić, że sprawiedliwości stało się zadość.
Jak bowiem działa od 17 lat Komisja? Dzieli i rządzi.
Zakon (parafia, stowarzyszenie katolickie itp.) składa wniosek o zwrot utraconego majątku. Jest to najczęściej niemożliwe, bo od lat na odebranym terenie stoi szpital czy centrum handlowe. Wtedy zakon wskazuje inną ziemię, którą jest zainteresowany - jej wartość ma być zbliżona do wartości utraconego majątku. Rzecz w tym, że cenę obu nieruchomości określa sam zakon. Komisja nie zamawia wyceny oddawanego gruntu.
Po uzyskaniu nieruchomości zakon sprzedaje ją na wolnym rynku, często z kilkakrotnym przebiciem. Traci skarb państwa, bo sam mógł grunty sprzedać. Cierpi interes społeczny, bo grunty trafiają w ręce prywatnych właścicieli. Można sobie pomarzyć, że ktoś zbuduje tam plac zabaw czy dom kultury.
W ten sposób poznańskie elżbietanki otrzymały 47 hektarów na warszawskiej Białołęce. Zakon przedstawił wycenę tej ziemi na 30 mln zł. Komisja ją zaakceptowała. Jednak władze dzielnicy, które o sprawie dowiedziały się po fakcie, twierdzą, że prawdziwa wartość ziemi to 240 mln.
Chociaż gmina planowała w tym miejscu budowę szkoły, przedszkola i boiska, Komisja się z nią nie konsultowała, po prostu sprzątnęła gminie ziemię sprzed nosa. Jest bowiem regułą, że posiedzenia Komisji są tajne. Nikt nie wie, jaka ziemia jest na celowniku.
Od decyzji Komisji nie ma odwołania! Tak wprost zapisano w ustawie z maja 1989 r. o stosunku państwa do Kościoła katolickiego. Jak podkreślają konstytucjonaliści, m.in. prof. Andrzej Zoll czy prof. Piotr Winczorek, Trybunał Konstytucyjny może zakwestionować taki zapis. Przecież każdy obywatel ma prawo do drogi sądowej, jeśli czuje się pokrzywdzony. Przez 17 lat pracy Komisji Majątkowej to prawo było ignorowane.
Z 12 członków Komisji sześciu wyznacza Kościół, ksiądz jest współprzewodniczącym. Pozostałych sześciu to urzędnicy MSWiA, po których można by się spodziewać, że będą dbać o interes publiczny, np. sprawdzać rzeczywistą wartość oddawanej ziemi.
W dodatku duchowni współprzewodniczący Komisji przysłużyli się jej jak najgorzej. Poprzednik ks. Mirosława Piesiura - ks. Tadeusz Nowok - przyznawał parafiom atrakcyjne działki, a potem sam je kupował (opisał to "Newsweek").
Wspólnikiem ks. Nowoka był Marek Piotrowski, były funkcjonariusz SB, który przez lata bywał pełnomocnikiem Kościoła przed Komisją. Ks. Nowoka usunięto z Komisji - oficjalnie dlatego, że działał w tajemnicy przed przełożonymi. Piotrowski działa dalej: zamawia wyceny, a potem organizuje sprzedaż ziemi. Ostatnio dla Towarzystwa Pomocy dla Bezdomnych im. Brata Alberta. Tego samego, które dostało działkę w Świerklańcu na Śląsku. Komisja przyjęła wycenę na 3 mln, choć według gminy ziemia warta jest 15 razy więcej. Towarzystwo nieruchomość natychmiast sprzedało. Mieszkańcy stracili park, a skarb państwa miliony. Sprawą zajmują się prokuratura i CBA.
Ks. Piesiur, dziś współprzewodniczący Komisji, ubolewa, że media polują na sensację. Przyznaję księdzu rację: to smutna sensacja, że Kościół, który powinien dawać przykład uczciwości, potrafi czerpać kolosalne zyski z nieudolnie skonstruowanego prawa.
Na samowolkę w Komisji Majątkowej pozwalały kolejne rządy, w tym SLD. Niech więc teraz lewica nie wykrzykuje hasełek o naprawie państwa, bo to żałosna hipokryzja. Przez lata rządów tym gorliwym przeciwnikom sojuszu ołtarza z tronem wygodniej było nie zadzierać z Kościołem.
Platforma jest wyraźnie rozdarta. Najpierw sprawę bagatelizowała, po naszych publikacjach zajęła się wreszcie trybem prac Komisji, ale po cichu, żeby nie wyglądało, że "rządzi Kościołem".
Chce, by Komisja zlecała własną wycenę oddawanych nieruchomości i obowiązkowo zapraszała na posiedzenia przedstawicieli gmin i innych zainteresowanych.
Po kilkunastu latach milczenia samorządowcy zaczynają protestować. Notabene, wniosek do Trybunału Konstytucyjnego szykują władze konserwatywnego, katolickiego Krakowa.
Jeśli Trybunał uzna, że Komisja przyznaje grunty z naruszeniem konstytucji, gminy mogą żądać od skarbu państwa gigantycznych odszkodowań. Za hojność Komisji zapłaci podatnik. Gorzka lekcja.
Wokół działań Komisji w końcu zaczęła się merytoryczna dyskusja. Szkoda, że dopiero teraz. Z 3063 wniosków do rozpatrzenia pozostało już tylko 269. Oby chociaż te rozstrzygnięto uczciwie.
Źródło: Gazeta Wyborcza
Więcej...
http://wyborcza.pl/1,95411,5860002,Kosciolowi_zle_odda...