Krzysztof
Kroczyński
prezes Zarządu,
Orion Instruments
Polska
Temat: Klaps jako metoda wychowawcza?
Marcin Orliński:
Anita L.:
Ewka Kira C.:
Bo to nie ma być kara. To ma być zaskakujące dzieciaka zjawisko, które dosadnie informuje go że przekroczył akceptowalne granice. To nie ma karać - to ma powstrzymywać przed pewnymi działaniami. Np. jak pisze Anita histerią w markecie czy wpychaniem różnych rzeczy do kontaktu.
O, to, to.
Z dziećmi w pewnym wieku to mniej więcej za przeproszeniem jak z psami. Nie wytłumaczysz ustnie. Empirią trzeba. Ja wolałabym klapsnąć niż żeby mi dziecko prąd pokopał.
A skąd pewność, że te "niewinne" klapsy nie będą miały negatywnych skutków w przyszłości? Jak udowadniają niektórzy specjaliści (patrz: wywiad), takie rzeczy mogą się odkładać w psychice.
Nie upieram się. Ale skąd ta pewność, że intuicja rodzica jest lepsza niż wiedza psychiatrów i psychologów? A może chodzi właśnie teraz o usprawiedliwienie tych klapsów przed sobą i stworzenie ad hoc teorii, że to jedyna skuteczna metoda radzenia sobie z dzieckiem?
Jeśli jednak takie okazjonalne klapsy specjaliści uznaliby za niegroźne dla psychiki dziecka, a nawet z pewnych względów pożyteczne, to jak najbardziej trzeba by je uznać za dobrą i właściwą metodę wychowywania dziecka.
Ale za klapsami przemawia parę tysiecy lat praktyki wychowawczej. Zas skutki tego, że w uzasadnionej sytuacji dzieci klapsa nie dostana mogą byc znacznie gorsze, niz skutki klapsa.
Ponadto - nie chce się kłócic, ale ten wywiad się kupy nie trzyma.