Temat: Katecheza w przedszkolu?
Justyna S.:
Dziękuję za troskę o prestiż zawodu psychologa.
Ze zdania "Wiele jest badań, które pokazują związki patologii - zaburzeń psychicznych z religijnością.", wcale nie wynika, że jest to zależność przyczyno-skutkowa
No własnie drogi Panie. To nie wynika z tego zadania dla mnie czy dla Pana ale prosze zrobić eksperyment i takie zdanie dać do przeczytania np. studentom jakiegokolwiek kierunku (nie psychologii i nie medycyny) z zapytaniem czy w zwiazku z tym religijność moze skutkować zaburzeniami w sferze psychicznej i zobaczyc jakie będa wyniki. Należy ważyć słowa i liczyć się z tym jak ktos moze je odbierac z osób nie bedących fachowcami - dokładnie tak jak nawoływał do tego srodowiska psychiatryczno-psychologiczne Prof. Kokoszka w swoim otwartym liscie do redakcji Gazety Wyborczej poniewaz ręce opadaja jak psychiatrzy i psychologowie w ostatnim czasie bełkocza w mediach zapominajac o etyce zawodowej w pogoni za autoreklama.
O pojęciu korelacji uczą się nie tylko studenci psychologii i medycyny. Metodologia i statystyka jest obowiązkowa w ramach większości kierunków studiów, czy to przyrodniczych czy nauk społecznych, które z tej metodologii przecież korzystają. Dlatego mam wiarę w to, że studenci by ze zrozumieniem tego zdania sobie poradzili.
Zrozumienie tego zdania przez osoby bez wyższego wykształcenia mogłoby być inne. Natomiast ja wypowiadałem się w określonej grupie na określonym portalu - nie jest tajemnicą, że portal ten skupia w dużej mierze osoby z wykształceniem wyższym czy studentów. Nie wypowiadałem się dla ogólnopolskiej gazety, która dociera do znacznie bardziej zróżnicowanej grupy, zatem wiele przemawia za tym, że jest wysokie prawdopodobieństwo, że zdanie jakie napisałem, zostało odczytane zgodnie z tym, co miałem ma myśli.
Natomiast w pełni zgadzam się z zarzutem wobec wielu psychologów, którzy w mediach - w gazetach i telewizji opowiadają różne brednie. I to nawet nie chodzi o dobór czy ważenie słów, tylko niestety o brak wiedzy. Wg mnie wynika to z tego, że jest tylko kilku dyżurnych psychologów, którzy się udzielają na każdy temat, a jak wiadomo, nie da się być na bieżąco na każdy temat i znać się na wszystkim, a wiedza psychologiczna jest coraz bardziej rozległa a badań jest mnóstwo.
Niestety winę ponoszą też inni psycholodzy, którzy z różnych powodów nie chcą się wypowiadać w mediach (z obawy np. przed zmanipulowaniem wypowiedzi), choć mają coś mądrego do powiedzenia. W efekcie dziennikarze idą do tych, co mówić się nie boją czy po prostu chcą mówić.
Poza tym z racji tego jak skonstruowany jest ten portal, nawet gdybym w poście nie napisał kim jestem z zawodu, to każdy może to sprawdzić jednym kliknięciem. Nie czuję potrzeby ani uzasadnienia, aby ukrywać swoje wykształcenie/czy wykonywany zawód. Zwłaszcza że uważam, że wypowiadam się tutaj przede wszystkim jako osoba prywatna, a nie jako psycholog.
i w żaden sposób moja wypowiedź nie sugerowała, że religia skutkuje patologią,
ciesze sie ze jasno Pan to teraz deklaruje - tak aby kazdy czytelnik Pana wypowiedzi to jednoznacznie wywnioskował.
Ja to już deklarowałem wcześniej, w innej wypowiedzi, gdzie poruszyłem te sam wątek.
a jedynie że może być czynnikiem ryzyka.
ryzyka czego? bo nie rozumiem a chciałabym wiedziec co ma Pan na mysli.
Dotyczy to sytuacji, gdzie religia niestety nie działała prorozwojowo, a staje się problemem, np. ktoś może nie akceptować swoich potrzeb seksualnych i z nimi walczyć, bo wmówiono mu, że to grzech.
Zdanie to - w takim brzmieniu - jest jak najbardziej prawdziwe i uzasadnione, na co można przytoczyć wiele publikacji.
Istnienie publikacji na taki temat a nawet ich duza ilość - co tez nie jest prawda - nie oznacza ze jest to twardy dowód w zwiazku z tym ze wiele badań jest miernie konstruowanych metodologicznie.
W psychologii trudno mówić o twardych dowodach z samej racji materii jaka jest badana. Dotyczy to większości badań psychologicznych, gdzie uzyskuje się różne wyniki. A im bardziej materia nieodkreślona, tym trudniej. Zoperacjonalizować religijność/duchowość łatwo nie jest, takie badania są trudne, ale ten trud się podejmuje.
Możemy oczywiście kłócić się co znaczy "duża ilość", ale chyba nie o to chodzi. W polskiej literaturze być może aż tak dużo badań nie ma (zwłaszcza z zakresu psychologii religii, więcej chyba jest z zakresu socjologii religii), ale w literaturze zagranicznej publikacji wg mnie jest sporo.
Nie zgodzę się z zarzutem powoływania się na zawód psychologa tylko i wyłącznie w celu uwiarygodnienia mojej wypowiedzi.
nigdzie nie pisze ze czyni to Pan "tylko i wyłacznie w takim celu".
Tak zrozumiałem - że odnoszę się do zawodu, by uwiarygodnić swoje poglądy.
Do zawodu psychologa odniosłem się w odpowiedzi na pytanie dlaczego mnie to zajmuje, więc odpowiedziałem.
twierdzenie ze kosciół "wyrządza krzywdę" i doprowadza do samobójstwa" jest w moim odczuciu daleko idąca obrzydliwą generalizacja. I mieszanie tej Pana prywatnej opinii z wiedzą i etyką psychologa - kuriozalne.
Po pierwsze to jest moja opinia, do której mam prawo, a która zbudowana jest moje doświadczenia - to z czym się osobiście zetknąłem.
Po drugie, takie przypadki się zdarzają, czemu nie można zaprzeczyć. Niektórym ludziom kościół, jak i konkretni przedstawiciele kościoła krzywdę wyrządził (jak chociażby ofiary molestowania księży), jak i ma swój współudział w tym, że niestety ktoś targa się na swoje życie.
To jest ciemna strona kościoła, o której się wiele lat milczało i której wg mnie należy głośno mówić.
Nie mam potrzeby uwiarygadniania swoich wypowiedzi tytułem psychologa (który zresztą coraz mniej znaczy i można go zdobyć w 3 lata zaocznie).
Ponadto na końcu swojej wypowiedzi wyraźnie zaznaczyłem, że religia może działać prorozwojowo, zatem nie jest tak, że jest zła w sama w sobie i tylko związana jest z negatywnymi oddziaływaniami. Wielu osobom religia pozwala lepiej żyć, daje otuchę w chwilach trudnych (np. ciężkiej chorobie) i pozwala lepiej funkcjonować (badań też jest sporo).
Szanowny Panie religia jest czynnikiem prozdrowotnym - i jest sporo badań na ten temat.
Oczywiście, że jest, ja o tym pisałem tutaj już kiedyś i nie miałem potrzeby, żeby o tym pisać ponownie.
Nie podważałem nigdzie tego, że religia może działać pozytywnie, ale uważam że należy również mówić o tym, że nie zawsze tak jest i dla niektórych osób religia może stanowić problem i między innymi przez religię mają różnego rodzaju trudności.
Uważam, że wyrwanie jednego zdania z kontekstu całej mojej wypowiedzi i stawianie na podstawie tego zarzutu, że używam zawodu w "niezbyt etyczny sposób" jest nadużyciem.
zdania nie sa wyrwane z kontekstu Pana wypowiedzi - sa w calości zacytowane.
Pierwsza Pani wypowiedź odnosiła się tylko i wyłącznie do jednego zdania - zarzucała mi Pani, że owo zdanie wyraża niesłuszny pogląd, iż religia powoduje zaburzenia psychiczne. Do tego już wcześniej się odniosłem.
Sporo czasu i energii poświęciłem i poświęcam na walkę ze stereotypami, w tym stereotypami dot. osób chorujących psychicznie, jak również zawsze staram się dbać o prestiż zawodu psychologa,
Tym razem uwazam ze niestety Panu nie wyszlo.
Nie wiem czy nie wyszło, bo nie wiem ile osób odebrało - podobnie jak Pani - moją wypowiedź. Tak, jak pisałem wcześniej miałem nadzieję, że w tym określonym miejscu moja wypowiedź (w takim kształcie) zostanie zrozumiana, zgodnie z tym, co chciałem wyrazić. Natomiast Pani głos wskazuje i uczuła, aby na przyszłość doprecyzowywać bardzo jasno pewne kwestie. To na pewno nie zaszkodzi, a pozwoli uniknąć niepotrzebnych niedomówień czy nieporozumień.
tym bardziej jest mi przykro czytać, że moja wypowiedź mogła zostać odebrana w taki sposób, w jaki Pani to opisała.
PS. i zeby było jasne nie jestem "moherem" "kaczystka" ani nawet "kulwą" (absolwentka KUL-u) - a żyje z niechrzczonym socjologiem religii (adiunktem na uczelni) absolwentem w głebokiej komunie KUL-u i od lat zajmuje sie takze stygmatyzacja osób chorujacych psychicznie. Pamietam takze Pania prof. Grzymalę-Moszczyńska - świetny psycholog religii - nie przypominam sobie aby nauczala o psychologii religii w takim nazwijmy to "wojującym antyklerykalnym" klimacie
A czy ja sugerowałem coś takiego? Nie atakowałem Pani osoby, ani nie kwalifikowałem do żadnych wymienionych grup. Nie traktuję osób o innych poglądów niż moje od razu jako wrogów i osoby, które należy dyskredytować.
Cieszę się, że przywołuje Pani panią prof. Halinę Grzymałę-Moszczyńską, od której pożyczałem książki dot. psychologii religii, aby móc zapoznać się z badami w tej dziedzinie i której publikacje szczerze polecam.
I chciałbym podkreślić, że jest to forum, gdzie wypowiada się opinie, a nie prowadzi wykłady akademickie. Ja tutaj nikogo nie nauczam o psychologii religii, nie mam takich ambicji, ani też nie jestem specjalistą w tej dziedzinie. Wiedza jest dostępna i każdy może poszukać i zapoznać z badaniami z tego zakresu.
Ja kiedyś już ten wątek poruszałem na tym forum, zatem nie powtarzałem po raz kolejny, tylko wspomniałem o tych badaniach, o jakich czytałem. Gdybym miał przedstawiać wyczerpujące informacje o pozytywnych i negatywnych efektach religii, to musiałbym napisać obszerny artykuł lub książkę. Wypowiedzi na forum nie temu służą i z założenia (jak na każdym forum) wypowiedzi na nim przede wszystkim odzwierciedlają opinię autora.
Ponadto swojej wypowiedzi nie umieściłbym w nurcie "wojującego antyklerykalizmu". Mam negatywne nastawienie do kościoła (czego nigdy na tym forum nie ukrywałem i stałym dyskutantom moja postawa jest znana), ale nie do samej religii/duchowości. Wierzę też, że krytyka kościoła jest czymś, co mu może wyjść na dobre (o czym też wspominał ks. Boniecki), dzięki czemu może się zmieniać na lepsze (a nie zostać zlikwidowanym).