Temat: Homoseksualizm - normalność czy choroba?
Michał Dominiak:
niepotrzeba była tylko ta złosliwość o przyznaniu racji Panu Bulandrze w jak to ująłes kilku punktach.
To nie była złośliwość, tylko wniosek, który się nasunął. Oczywiście o ile zareagowałeś tak na sugestię relacji homoseksualnej, a nie na sugestię relacji z oponentem w ogólności. Nie zrozum mnie źle - w kręgu moich znajomych nikt by tak ostro nie zareagował, czy gej, czy hetero. W związku z tym i o ile moje założenie z drugiego zdania jest prawdziwe, rację miał Adam, kiedy mówił o heteronormatywizmie i innych takich obecnych w Twoich wypowiedziach. Inną sprawą jest etyczne/społeczne zaklasyfikowanie heteronormatywności jako tej właściwej wersji, lub jako niewłaściwej, oraz jej słuszność.
A teraz taka moja czysto ludzka refleksja. :) Moim zdaniem ta dyskusja powinna się ograniczyć do relacji z lektury fachowej literatury. :) Bo to, co nam się pomyśli o społeczeństwie i relacjach w nim istniejących, często oparte jest na bardzo fragmentarycznym oglądzie sprawy. Dlatego warto bardziej szukać o tym wszystkim informacji, niż próbować samemu dochodzić, jak to jest, głównie dlatego, że jest to zbyt wielki temat, by samemu móc wszystkiego doświadczyć, wszystko zbadać, czy wszystkiemu się przyjrzeć.
Ja na przykład uważałem kiedyś, że gejów w Polsce może być co najwyżej kilka tysięcy, bo zjawisko homoseksualizmu wydawało mi się bardzo rzadkie (przy czym z racji wychowania raczej nigdy nie oceniałem go źle itp.). Potem usłyszałem w mediach od działacza LGBT, że gejów statystycznie jest 10%, czyli ok. 4,000,000. Potem usłyszałem jakiegoś polityka LPR, który wykrzykiwał, że nawet 1% nie ma, a jego argumentem było ,,bo tak! bo to z niemożliwością przeż jest!''. Oczywiście jego argument był bezwartościowy, a przy tym wyraźnie emocjonalny (wykrzykiwał :D), a wypowiedź działacza LGBT uznałem za polityczną. Jako że na uczelni mam dostęp do fachowych periodyków, zacząłem szukać statystyk tam. No i się okazało, że nie da się określić dokładnie. Różne publikacje podają różne wyniki i różnie je argumentują. Mówi się o 3%-15%, a to dlatego, że wszystko zależy od próbki, kraju i atmosfery społecznej, kultury i wolności, bo geje najzwyczajniej boją się przyznać, kim są, etc., etc. Myślę, że 5%-8%-10%, można spokojnie uznać.
Ale po co to napisałem... Po to, że często zabieramy skrajne głosy w dyskusji na jakiś temat i odrzucamy możliwość, że problem po prostu jest złożony i spieramy się o... coś, co lepiej opisać, niż wartościować.
Nigdy nie mogę skończyć krótko... o_O
I to się da odnieść do Waszego sporu. Tzn. należałoby się zastanowić, dlaczego niektórzy ludzie uważają całowanie się gejów/lesbijek za nieestetyczne i jak takie poczucie estetyki rozwija się w czasie wychowania i jak wpływa na nią kultura, w której się jest, a może też jaki wpływ ma na nie zwykłe przyzwyczajenie i opatrzenie, oraz jakie prawo ma psychologia mówić coś o tym, kto i dlaczego ma się z czego leczyć. I dopiero wtedy bliżej bylibyśmy prawdy i pokoju. :> I to nie takiej prawy, jaką byśmy chcieli, tylko jaka jest rzeczywiście.
Poza tym wszystkim są oczywiście ludzie, którzy powiedzą, że gdzieś to wszystko mają i będą robić po swojemu, tzn. jedni będą całować się na ulicy i przebierać za drag queen, a inni wyzywać gejów od najgorszych. Swoją drogą moim zdaniem te skrajności powoli będą zanikać.
Janusz C. edytował(a) ten post dnia 12.05.10 o godzinie 15:52