Temat: Homoseksualizm - normalność czy choroba?
Katharina Katarzyna Z.:
Mariusz Czerwiński:
W relacjach homoseksualnych (bo często nie można tego zjawiska nazwać nawet związkiem), zmiany partnerów są znacznie częstsze.
A Pan temu zaprzecza, chyba jako jedyny.
Odsyłam Pana do wypowiedzi Pana Macieja Golana, który nie tylko zgodził się ze mną, ale nawet ubolewał z tego tytułu (że tak często dochodzi do zmian partnerów, skutkiem czego AIDS zbiera tak obfite żniwo).
Dlatego, m.in. z tego powodu należy krytycznie podejść do związków do związków homoseksualnych, jako rodziców.
Czy w związku z powyższym uważa Pan, że dla dziecka będzie lepiej spędzić całe życie (do uzyskania pełnoletności) w domu dziecka, niz być wychowanym przez kochającą je parę homoseksulaną? I co zrobić z biologicznymi dziećmi takich par? Odbierać je biologicznym rodzicom i umieszczać w domu dziecka/rodzinie zastępczej/ oddawać do adopcji?
Rodzinne domy dziecka, to najlepsze rozwiązanie, pierwszy powstał w Polsce na początku lat 80". Idea polega na oddaniu dzieci z domów dziecka rodzicom, którzy już mają swoje własne potomstwo.
Miałem krótki epizod z belfrowaniem i trafił do mojej klasy chłopak, który pochodził z bardzo patologicznej rodziny: ojciec wieczny recydywa (bardzo krótkie przerwy w wyrokach), matka - prostytutka z dolnej półki cenowej, gdy przyjmowała klienta - zadaniem chłopaka było zwędkowanie portfela.
W pogotowiu rodzinnym, w kolejnych domach dziecka nie mogli sobie dać rady z chłopakiem.
Miał szczęście w życiu, trafił do rodzinnego domu dziecka do rodziny, która miała już czwórkę własnych dzieci + kilkoro z domów dziecka.
Wspaniali ludzie, oboje po studiach, z zawodowym doświadczeniem pedagogicznym. Na początku chłopak używał w zasadzie tylko kilku słów typowych dla środowisk patologicznych, był na nie wobec wszystkich i wszystkiego, ale ci ludzie nie zrezygnowali. Przeklinał nauczycieli (może poza trzema, w tym mną), ale stopniowo bardzo małymi kroczkami zaczął robić postępy.
W przypadku dzieci trudnych, zwłaszcza gdy idzie o adopcje dwójki i powyżej dwóch dzieci, z których każde jest trudnym dzieckiem, takie dzieci nie mają najmniejszej szansy na adopcję.
Rodzice, którzy wychowali kilkoro dzieci są najlepszymi kandydatami na prowadzenie rodzinnych domów dziecka.
Tylko, że rządzący nie promują takiego modelu rozwiązania problemu dzieci niechcianych i trudnych z domów dziecka.
Poniżej artykuł, może niezbyt obszerny jeśli idzie o problem, ale w miarę obiektywny:
http://www.nsik.com.pl/archiwum/28/a11.html
Powodzenie takiego programu jest zależne od wielu czynników; potencjalni rodzice, czy opiekunowie muszą nie tylko kochać dzieci i znaleźć miłość także dla tych dzieci, których nie są biologicznymi rodzicami, lecz być naprawdę ludźmi dobrymi, cierpliwymi i gotowymi do poświęceń, lecz również posiadać bardzo dobre wykształcenie, w tym z zakresu pedagogiki i psychologii.
Dwa kluczowe problemy to:
1. Brak promocji rodzinnych domów dziecka ze strony rządzących.
2. Stworzenie zachęty finansowej ze strony rządzących - rządzący nie mogą stwarzać barier biurokratycznych oraz barier natury finansowej. Ten ryczałt, który otrzymywaliby rodzice w Rodzinnych Domach Dziecka musi być godziwą kwotą, wystarczającą na sfinansowanie wszelkich niezbędnych wydatków związanych z utrzymaniem dziecka, w tym musi uwzględniać, że koszty utrzymania dziecka z zaburzeniami jest znacznie wyższy, niż w przypadku dzieci z normalnych rodzin. A zaburzenia i choroby dzieci z rodzin patologicznych to prawie norma.