Temat: Homoseksualizm - normalność czy choroba?
Daniel D.:
Dla mnie dyskurs dyskurs odbywa się przede wszystkim na płaszczyźnie: wrodzony - trzeba zaakceptować/uznać vs nabyty można i należy (!) zmienić.
Danielu, dziękuję za odpowiedź.
Przed chwilą próbowałem pokazać Romualdowi, że podział na naturalne i nabyte nie pokrywa się i pokrywać się nie może z podziałem na dobre i złe. Np. do "naturalnych" należy instynkt zaspokajania popędu i - jak wiadomo - ze względów etycznych warto te popędy na co dzień hamować. I na odwrót. Istnieją "cechy" nabyte, które wcale nie muszą być etycznie dobre. A najlepszym przykładem są projekty eugeniczne, np. wychowywanie, a właściwie "hodowanie", dzieci z niektórych krajach afrykańskich, by były zdolne do zabijania.
Homoseksualność jest wartościowana a wg mnie nie powinna!
Zgadzam się, choć pewnie na gruncie innych przesłanek.
Orientacja jest tylko jedną z cech człowieka i niczym więcej. Nie rozumiem dopinania całej ideologii/moralności do niej (tzn. wiem skąd wynika, ale jest dla mnie to absurdalne).
Podpisuję się rękami i nogami! Ideologia to najbardziej obrzydliwe narzędzie walki, baaardzo dalekie od racjonalności i namysłu etycznego.
Od wieków znajdowały się zawsze "Inne grupy". Niektórzy nawet postulują wręcz, że musi istnieć zawsze jakąś grupa dyskryminowana, aby zachować równowagę społeczną.
Niestety to prawda. Teolog i myśliciel Paul Tillich interpretował w ten sposób np. historię Chrystusa, wykazując, że padł on ofiarą mechanizmu społecznego, określanego mianem "kozła ofiarnego". Tzn. potrzebna była ofiara, na zasadzie "mniejszego kosztu", aby uporządkować sprawy między Żydami i Rzymianami. Padło akurat na jednego z licznych w tamtych czasach proroków.
Poza tym z punktu widzenia etyki osoby homoseksualne powinny mieć możliwość legalizacji związków, ponieważ państwo ma dbać o obywateli i traktować ich równo/być ślepe na płeć/seksualność obywateli.
Zgadzam się z wnioskiem, ale zupełnie nie zgadzam się z przesłankami. :) Za argumentami etycznymi nie powinna stać polityka! Innymi słowy, choć Sokrates na pewno zagrzmiałby na mnie z zaświatów (na usprawiedliwienie mam fakt, że o sto osiemdziesiąt stopni zmieniło się pojęcie obywatelskości), dobro obywatela nie musi się pokrywać z dobrem jednostki, a nawet więcej: istnieją koncepcje państwa, bardzo skądinąd popularne, które negują dobro jednostki w imię swojego dobra.
Jak widzisz, zgadzamy się na szczęście co do meritum. :) Choć najwyraźniej mamy odmienne koncepcje jednostki i społeczeństwa.
Ukłony,
Marcin Orliński.