Temat: Homoseksualizm - normalność czy choroba?
MaCiek G.:
Łukasz Filipek:
przykład naukowca do którego odnosił się kto? bo na pewno nie ja, za to nikt się nie odniósł np do poglądów Pani dr psychologi Julie Harren bo tą teorię już nie tak łatwo wyśmiać?
A poglądów tej Pani nie znam. Zapoznam się z nimi, a potem spróbuję wyśmiać ;-]
Maćku, Panią bardzo łatwo wyśmiać jeśli obejrzy się filmik, który zafundował nam Pan Łukasz na stronie 118 niniejszego wątku
Po pierwsze Pani twierdzi, że wybieramy nasze zachowania, ale nie wybieramy pożądań i pragnień, gdyż one wypływają z głębi nas. Z głębi, czyli skąd? Z żołądka. Jak się kształtują? Bóg nam je daje? Są elementem duszy? Błagam
Pani twierdzi również, iż tożsamość płciowa to postrzeganie własnej roli płciowej, co jest pomieszaniem z poplątaniem. Pani nie potrafi się uwolnić od dogmatologii, twierdząc na przykład, iż tożsamość płciowa mężczyzn kształtuje się poprzez postrzeganie własnej męskości, zapewne wedle wzorców patriarchalnych, biblijnych? Tak by wynikało z wykładu.
Swoje tłumaczenia opiera przy tym na męskiej perspektywie (jakby coś o niej wiedziała), gdyż twierdzi, iż kobiety są bardziej skomplikowane (wypowiadając ten argument mimowolnie śmieje się, gdyż zapewne zdaje sobie sprawę z wypowiadanej bzdury).
Jej twierdzenia o rozwoju płci trącają rażącą naiwnością. Twierdzenie, iż tożsamość płciowa nabywana jest przez kontrast i obserwacje wzorców płciowych własnych rodziców i zmianę w intensywności więzi z jednym lub drugim rodzicem jest spekulatywne. De Beauvoir i reszta klasycznych feministek przekręca się w grobach słysząc podobne niedorzeczności. Najgorsze jest jednak opieranie normy zdrowotnej na kreowanych przez środowisko oczekiwaniach co do podstawowych cech i ról płciowych. To już jest przemoc symboliczna w najczystszej postaci. Cechy typowo męskie według tej pani to siła i odwaga, wyjątkowość, których utwierdzenie dokonuje się przez fizyczny kontakt z ojcem (siłowanie i zapasy). Innymi słowy kwintesencją męskości jest nauka wzorców przemocy. Przy czym dla tej idiotki (inaczej chyba jej nazwać nie można) przemoc to naturalna sprawa. Cały jej wykład służy chyba potwierdzeniu, że kultura w której się wyrasta kształtuje Twoją tożsamość płciową, co de facto jest prawdą, aczkolwiek Pani nie raczy zauważyć, iż to co ona uważa za piękne, naturalne i pożądane w rzeczywistości prowadzi do zbrodni, nienawiści i kalectwa społecznego.
Najbardziej niedorzecznie robi się jednak w chwili, gdy Pani zaczyna mieszać naukę z religią, a więc zaczyna pierniczyć jak potłuczona, iż Bóg zesłał nam etap rozwoju, w którym dzieci nie interesują się płcią przeciwną, dzięki czemu mogą wykształcić prawidłowe (znaczy takie same jak rówieśnicy) wzorce płci. To jest wprost zachęta do budowy totalitaryzmu płciowego.
Później, omawiając już źródła męskiego homoseksualizmu jedzie równo po wszystkich niesprawdzonych stereotypach: większa wrażliwość i podatność na krytykę, przewaga uzdolnień artystycznych nad sportowymi.
Twierdzi też, iż homoseksualizmowi sprzyjają krzyczący ojcowie, gdyż małe dziecko postrzega ich jako potwory. Powstaje zatem pytanie, czemu w środowiskach patologicznych (w których ojcowie niewątpliwie się awanturują) jest tak mało świadomych homoseksualistów?). Później strzela samo sobie samobója zaprzeczając wszystkiemu co do tej pory powiedziała, a zatem twierdząc odmiennie niż twierdziła wcześniej, że to nie przykład i oczekiwania formują tożsamość, ale wręcz przeciwnie presja niespełnionych oczekiwań prowadzi do akceptacji statusu. No to co do cholery jasnej – wóz czy przewóz?? A może dzieło Boga, gdyż Pani twierdzi, iż „Bóg umieścił w sercu każdego dziecka pragnienie związania się z rodzicami, zwłaszcza rodzicem tej samej płci” (Tutaj doszedłem do przekonania, iż Pani jest zwolenniczką teorii kreacjonizmu). Później robi się już tylko gorzej. Homoseksualizm okazuje się być neurotycznym stanem odrzucenia męskości w wyniku zaprzeczenia wzorca ojcowskiego oraz pragnienia połączenia się w więź z innym mężczyzną. W wyniku odrzucenia przez ojca chłopiec nie nasiąka męskością (czymkolwiek ona jest) a nasiąka kobiecością. Co więcej Pani psycholog zdaje się sugerować, iż męski homoseksualizm to spisek kobiet otaczających takiego mężczyznę (matki, sióstr, cioć i babć). Homofobia i brak akceptacji dla alternatywnych wzorców męskości jest przez Panią uważane nie za zagrożenie dla ludzkich relacji, lecz czynnik utwierdzający homoseksualizm w wyniku oddziaływania tejże homofobii i maskulinizmu. Pragnąc związania z chłopcami będzie ich obserwował z daleka jednocześnie dalej przesiąkając kobiecością. W ten sposób wykształci u siebie receptywność i oddawać się będzie mężczyźnie z pragnienia z tego niezaspokojonego pragnienia miłości. No błagam, przecież to nawet nie jest efekciarstwo, tylko piramidalne pierdoły.
Choćby takie: „zaszczepione przez Boga łaknienie męskiej miłości przemienia się w seksualne pragnienie męskiej miłości” Innymi słowy szczere i romantyczne pragnienie miłości zamienia się w brudne seksualne pożądanie. Czy zatem homoseksualiści nie nawiązują relacji emocjonalnej ze swymi partnerami???
Pani też mówi coś o zabieraniu potrzeb przez Boga, aby mogły być one prawidłowo zrealizowane. Lesbianizm bierze się z kolei z chłopczycowatości połączonej z pragnieniem odkrywania kobiecości, lub dużej kobiecości wynikającej z zerwania więzi z matką w wyniku hospitalizacji lub depresji, co prowadzi dziewczynkę do poszukiwania więzi z kobietą, lub skrzywdzenie przez mężczyznę. (biorąc pod uwagę opisaną w badaniach wiktymizacyjnych skalę przpadków pokrzywdzenie kobiet przez mężczyzn lesbijkami powinna być połowa populacji kobiet).
Skwitować ten wykład można tylko w jeden sposób:
KPINA