Temat: Homoseksualizm - normalność czy choroba?
Witam,
przeczytalem wszystkie wasze wypowiedzi. Trudno sie zgodzic z ktorakolwiek ze stron bo wszyscy robicie personalne wycieczki, niektore ponizej krytyki. Z przykroscia musze zauwazyc ze wieksza agresja wykazuje sie tu strona ktora, uproszcze, wystepuje w obronie praw par homoseksualnych. Dziwne to bo jak to juz napisalem niektore argumenty sa prostackie i chamskie. Ogranicze sie tu do jednego przykladu. Ci z was ktorzy szukaj argumentow za lub przeciw jakiejs tezie maja mozliwosc podparcia sie czyms wiecej niz definicjami ksiazkowymi. Mamy tutaj przeciez wypowiedzi terapeutki, ktora twierdzi ze z jej doswiadczenia wynika to i owo. Jakie ktokolwiek tu ma prawo sie z tym niezgodzic? Albo mowicie, a z mojego doswiadczenia wynika cos zupelnie innego i mamy dwa rownorzedne argumenty albo mowicie nie zgadzam sie bo nie. ale wtedy nie mowcie ze opieracie sie na racjonalnych argumentach.
Inna sprawa jest ze z samej definicji do terapeutki trafiaja ludzie z problemami, wiec jej poglad na srodowisko musi byc zaburzony.
Tak jak z narkotykami, ci ktorzy mowia o tym ze narkotyki szkodza powoluja sie na to ze w narkomani z osrodkow zaczynali od lekkich srodkow a konczyli sprzedajac telewizor dziadkow. I to tez bedzie niesprawiedliwe bo ci ludzie xspominsjs o milionach innych ktorzy pala zielsko i nic wiecej i zyja sobie nikomu nie szkodzac.
Czy to jednak znaczy ze w grupie homoseksualnej wszyscy sa gay i friendly?
Nie zmienia to faktu ze jesli przez analize przyczyn i skutkow udaje sie zmienic orientacje danej osoby to nie moze byc tak ze jest ona w 100% zdefiniowana przez cos niezaleznego od nas samych (np. geny). U jednej osoby to mogl byc wybor u innej nie.
Co do samych motywow dzialania terapeutow czy tez ich pogladow to trudno cokolwiek powiedzic, bo ja w zadnym momencie nie odczulem zeby pani Elzbieta wypowiadala sie o homoseksualizmie jako o czyms co nalezy leczyc, jedyne co widzialem to jej zdanie ze osoby homoseksualne przychodzace do niej cierpialy z powodu tego homoseksualizmu a przyczyna lezala w jakis przezyciach z przeszlosci. To jej doswiadczenie i nie ma co z tym dyskutowac. Tak samo byloby pewnie z heterykiem ktory cierpi bo nie moze wejsc w normalna reakcje z kobietami z powodu relacji z matka. A chyba nikt nie pokusi sie tu o teze ze nasze projekcje na relacje z innymi i nasze relacje z rodzicami nie maja wplywu na nasze pozniejsze zycie.
A wasze rekacje byly oburzajace! zaczynajac od obelg, ( bo tak traktuje nazwanie kogos homofobem - wazna jest intencja, o samym homofobizmie pozniej) po lekcewazenie i zarzucanie nieuctwa lub wrecz jakies zasciankowej glupoty. Bo co? bo okreslila siebie jako uzdrowicielka oznacza ze jest zahukana baba ze wsi bez pojecia i prawa do zdania na temat? A my swiatli wiemy ze uzdrowiciel to szarlatan i naciagacz! Co to w ogole za argument?
I tu druga kwestia. Zdanie na temat.
Nie do zaakceptowania jest dla mnie podejscie ze mozna akceptowac wsystko lub nic. Ze jak ktos akceptuje jakis stan rzeczy a stawia gdzies granic to od razu "nie jest w pelni tolerancyjny" "nie zna znaczenia przyjazn" i w ogole jest homofobem.
HALO!! Kazdy ma przeciez jakis poglad na sprawe. Moge przeciez powiedziec ze moja akceptacja dla zjawiska siega od... do. Jesli ktos bylby zwolniony z pracy lub do niej nieprzyjety, niewpuszczony do klubu etc. z powodu swojej orientacji to takie zachowania powinny zostac wyrugowane przez regulacje prawna i zmiane nastawienia spoleczenstwa.
Nie oznacza to jednak ze automatycznie musze sie zgadzac na to by pary homoseksualne zawieraly zwiazki nazywane malzenstwem czy tez adoptowaly dzieci;Przeciez moge miec zdanie ze jesli maja je z poprzedniego zwiezku (wtedy oczywiscie tak) jesli chca je adoptowac z sierocincow (sprawa sporna); bo TUTAJ wlasnie stawiam granice dla swojej akceptacji.
A argumentu wprzeciw dostarczyliscie sami, gdzies na poczatku przywolujac badania z ktorych wynika ze orientacja homoseksualna "rodzicow" ma wplywn na orientacje dzieci a jesli ma to nie mowmy ze jest bez znaczenia i prawa przyznawania opieki nad dziecmi powinny byc takie same.
I nie mowmy o tym ze homoseksualizm jest norma, NIE JEST, co innego ze wystepuje w naturze, co innego ze jest norma. Norma jest ze laczymy sie w pary by dawac potomstwo. (i blagam bez argumentow ze sprowadzam nas ludzi czy kobiety w szczegolnosci do roli maszynek do rodzenia dzieci) Ktos chce to zakwestionowac ze powinnismy robic wszystko zeby przetrwac jako rasa/gatunek/ spoleczenstwo?
Czy pary heterosekualne ktore nie chca miec dzieci sa norma? czy ludzie ktorzy nie maja popedu seksualnego sa norma? NIE SA. akceptujemy je, ale norma nie sa.
Ukierunkowanie na plec meska jest na jednym koncu spektrum przez biseksulnych mezczyzn, ludzi heteroseksualnych, ludzi aseksualnych, biseksualne kobiety po ukierunkowanie kobiet na kobiety. I kazdy gdzies tam sie na tej krzywej rozkladu znajduje.