Temat: Granice wolności religijnej w Polsce
Poczytajmy sobie i pomyślmy.....I może dojdźmy do jakichś wniosków?
15 września 2009
Prawo wyboru?!
Jako uczennica II klasy LO im. Wacka Nałkowskiego w mieście W. skorzystałam w tym roku szkolnym z prawa wyboru pomiędzy zajęciami WOG (Wiedzy o Grzechu), zwanymi potocznie religią, a lekcją etyki, czyli UFO (wszyscy o niej mówią, a nikt jej nie widział). Zdeklarowaną przeciwniczką Boga nie jestem, niech Bóg sobie tam gdzieś będzie, jeżeli mu to pasuje; mnie nie przeszkadza; ale miałam już dość pseudodyskusji z księżmi i katechetkami, które zazwyczaj sprowadzały się do tego, że wszystko jest grzechem; miałam dość tego, że moje poglądy były nieustannie podważane; wreszcie - dość Kościoła jako instytucji. Po omówieniu sprawy z Przyjacielem dowiedziałam się również, że etyka jest od religii znacznie ciekawsza, a człowiek uczy się przy tym szanować zdanie innych. No dobra...
Oświadczenie Mamuśka podpisała, zaniosłam je do szkoły. Kilka dni później - szok! - wszyscy, którzy nie chcą uczęszczać w tym roku na religię, mają się zgłosić do gabinetu pani wicedyrektor, NATYCHMIAST! Wywołano nas z matematyki, osiem osób, znaczy się Kubę, Łukasza, Kacpra... no, ogółem samych mężczyzn... i mnie na końcu.
- Będziemy mieli przypał za to, że nie chodzimy na religię - stwierdził Łukasz i żem się wtedy nie na żarty przestraszyła.
Przypału nie było - tylko przesłuchanie. Po pierwsze, chcieli znać powód naszej decyzji. Chłopcy jak jeden mąż zapewnili, że oni w Boga nie wierzą i jest to ich własny, dojrzały, niezachwiany światopogląd. Owca robiła za tą niezdecydowaną, która nie wie właściwie, w co wierzy i czy w ogóle i dlatego uważa, że etyka to dla niej lepsza opcja. Przeszło. I niestety na tym nie stanęło...
- A czy na pewno nie podrobiliście podpisów? - brzmiało kolejne pytanie. - Czy wasi rodzice na sto procent o tym wiedzą?
Wiedzą, a jakże! Niektórzy nawet popierają swoich synków i córeczki i wcale ich wyborów życiowych nie potępiają.
- A czy wiecie, że możecie mieć później problemy z sakramentami?
Słucham?!!!
- Ślub kościelny etc.; nie dostaniecie zaświadczenia, będziecie musieli chodzić na kursy przedmałżeńskie, a jak wam się co trafi, to w ogóle wam nie pozwolą... Czy zdajecie sobie z tego, dzieciaczki, sprawę?
- Taaa...
Zdaję sobie z tego sprawę! Podejmując decyzję, wzięłam chyba pod uwagę wszelkie możliwe konsekwencje. Z drugiej strony ślub kościelny mnie nie interesuje i nie obchodzi mnie jakiś tam papierek, który tak naprawdę o niczym nie świadczy. Kolejna pieprzona formalność!
Wreszcie...
- No dobrze, idźcie na lekcję. Ech, mam ja z wami kłopoty.
Pewnie. Każdy, kto myśli inaczej i nie chce wysłuchiwać bzdurnego gadania zdewociałej baby w średnim wieku (albo księdza - równie zdewociałego), sprawia i będzie sprawiał kłopoty.
A dziś:
- No ale przecież macie bierzmowanie!
- Bierzmowanie to tylko papierek - skomentował nasz kolega Maciek.
Tak czy owak, jesteśmy gorszą cząstką społeczeństwa. Jakże mi przykro...
Czarna Owca (15:58)
Janusz S. edytował(a) ten post dnia 22.09.09 o godzinie 21:11