Temat: Filozofia młodych puszczalskich
Ciężki temat i trudno znaleźć równowagę...
Sam czasem decyduję za moje córki. Nie w tych skrajnych wypadkach, ale w tych codziennych. I mam wrażenie że czynię to dla ich dobra.
Pamiętam kiedyś dyskusje na GL na temat wychowania dzieci. Jedna z dyskutantek (jeszcze bezdzietna), opowiadała że jej mama dawała jej całkowicie swobodny wybór, tak aby mogła sie sama przekonać co wolno, co nie i jakie są tego konsekwencje. Nie straszyła jej "nie dotykaj rozgrzanej patelni bo cię oparzy", tylko pozwoliła jej dotknać aby się oparzyła i sama się o tym przekonała.
Działanie skuteczne, ale wszystko zależy od skali tego doświadczenia.
Znam kobietę która będąc dzieckiem doznała bardzo bolesnych oparzeń ręki - wylała na siebie czajnik z wrzątkiem, a miała taki stylonowy sweterek który się pod wpływem temperatury roztopił i przykleił do skóry. To już chyba nie było podejście dydaktyczne rodziców tylko ich olbrzymia nieodpowiedzialność która doprowadziła do wielkich cierpień (rodzice psychicznie również się wycierpieli)
Bardzo trudno ocenić na ile rodzic może dziecku zostawić swobodę wyboru, swobodę decyzji, swobodę doświadczeń dobrego i złego. Czy w takiej sytuacji dziecko nie odczuje braku jakichkolwiek barier, regół, zasad? Może w ramach swobodnej decyzji dojdzie do wniosku że szybciej zarobi korzystając z urody niz intelektu?
Cóż, jednej recepty na wychowanie dzieci nie ma. Ale na pewno trzeba je obdarzać miłością oraz tak jak napisałeś szacnkiem i zrozumieniem