Temat: ETYKA NAUKOWCÓW W PRAKTYCE
Maciej Filipiak:
Jeżeli dla Ciebie przestrzeń nie istnieje - to tym samym nie istnieje długość ani czas. Ale gdyby tak było - nie istniało by NIC. Ponieważ nie miało by gdzie istnieć.
Widzisz, to jest
zaledwie argument filozoficzny.
A my tu rozwazamy kwestie fizyki, a nie filozofii,
zatem ja oczekuje glownie
dowodow natury fizycznej, empirycznej.
Jedynym dowodem empirycznym na to, ze czas podobno plynie wolniej,
sa zegary, ktore sie spozniaja! To po prostu smieszne! :)
Dlaczego smieszne? Dlatego, ze
zegar nie jest empirycznym
detektorem istnienia uplywu czasu, bardziej niz karuzela nim jest,co uzasadnilem szczegolowo kilka postow wczesniej,
a o czym wiecej mozna przeczytac w mojej pracy:
http://www.zbigniew-modrzejewski.webs.com/naturyczasu_...
Sprecyzujmy.
W moim rozumieniu, czas i przestrzeń nie istnieja fizycznie, empirycznie,
tak jak inne obiekty, zjawiska i wielkosci fizyczne. Ale to nie znaczy,
ze ja twierdze, ze czas i przestrzeń W OGOLE nie istnieja!
Oczywiscie, ze istnieja! Tylko nie w fizyczny sposob. To jest ta subtelna roznica, ktorej bardzo starasz sie nie zauwazyc! :)
Czas i przestrzeń, tak jak kolory, są jedynie wtórnymi własnościami rzeczywistości.
Julian Barbour:
"Wciąż niewiele wiemy o świadomości. To wciąż otwarta księga. W zasadzie księga nawet nie otwarta! Po drugie, wspomnijmy Galileusza. Dokonał on kiedyś podziału tego, co istnieje, na własności pierwotne i wtórne (tak nazywamy je obecnie). Za realnie istniejące Galileusz uważał rzeczy takie jak ten trójkąt, który trzymam w ręce – ciała, które mają jakiś kształt, jakiś rozmiar, i które się poruszają. To własności pierwotne. Za wtórne zaś uważał na przykład odczucia koloru, czy wrażenia temperatury – zjawiska zachodzące w świadomości. Podobnie dziś – żaden fizyk nie powie, że istnieje coś takiego jak kolor czy temperatura. Będzie mówił o długości fali światła lub szybkości ruchu atomów. Podzielili własności na pierwotne, czyli te, których potrzebujemy do wyjaśnienia świata, i wtórne – których doświadczamy z wciąż tajemniczych powodów. Nie mamy pojęcia, dlaczego miałyby odgrywać jakąkolwiek rolę, ale z całą pewnością czynią życie wartym przeżycia! Życie byłoby trudne do zniesienia, gdyby nie smak ciasta czy kolory tęczy. Ja zajmuję się przesuwaniem ze zbioru własności pierwotnych do wtórnych czegoś, czego nie przesunął Galileusz – a mianowicie ruchu. No bo jakie mamy dowody na liniowość czasu czy istnienie przeszłości? Dwojakiego rodzaju. Jeden to wszelkiego rodzaju zapisy. Na przykład nasze wspomnienia. Drugi to obserwacja zachodzącego ruchu. Myślimy, że coś widzimy. Ale jeśli ruch ma takie same podstawy jak kolor, to musimy go zakwestionować w roli dowodu."
http://platonia.com/
To, że coś możemy zaobserwować, nie oznacza jeszcze, że to coś istnieje dokładnie w taki sposób, w jaki to obserwujemy. Przykład? Kolory. Wbrew pozorom, kolory nie istnieją w rzeczywistości zewnętrznej. Rzeczywistość fizyczna ostatecznie nie jest kolorowa. Nasze doświadczenie koloru jest subiektywne i wewnętrzne. Kolor, to totalne złudzenie powstające w wyniku naszej wewnętrznej "interpretacji" częstotliwości fal elektromagnetycznych docierających do narządów zmysłu wzroku. Trudno sobie wyobrazić, dlaczego dana częstotliwość miała by być akurat w takim, a nie innym kolorze. Tak naprawdę, to my sami "kolorujemy" otaczającą nas rzeczywistość w zupełnie arbitralny sposób, ponieważ np. roślinność nie jest tak na prawdę "zielona" sama z siebie – tak widzą ją jedynie ludzie. Nie jest to całkowicie pewne, w jakich kolorach postrzegają rzeczywistość owady czy gady – ich narządy wzroku oraz "interpretujące" częstotliwość mózgi znacznie różnią się od mózgu człowieka. Zatem założenie, że inne organizmy żywe widzą te same "kolory", co my, jest nie do końca zasadne. Według biologów, psy nie są w stanie widzieć kolorów, a widzą jedynie w odcieniach szarości.
Fizyczny mechanizm "uzewnętrzniania" naszego wewnętrznego, subiektywnego doświadczenia koloru, nie jest do końca zrozumiany przez naukę. Zostanie on w pełni zrozumiany tylko wtedy, gdy zostanie ostatecznie rozwiązany w filozofii tzw. "problem percepcji". A nie wydaje się, aby mógł on zostać rozwiązany przy obecnie obowiązującym w nauce paradygmacie. Wiele osób w ogóle nie zdaje sobie sprawy z istnienia "problemu percepcji", a wiele osób odnosi tylko wrażenie, że został on już rozwiązany. Faktycznie, istnieje wiele propozycji jego rozwiązania, ale żadna z nich nie jest ostatecznie satysfakcjonująca. Każdy więc może znaleźć coś dla siebie, jeżeli nie może znieść myśli, że nie wiadomo do końca, jak naprawdę jest. Niemniej, sama filozofia nie ogłosiła jeszcze znalezienia jego ostatecznego rozwiązania.
Niektóre organizmy żywe potrafią "widzieć" w podczerwieni lub w nadfiolecie. Cokolwiek wydają się one "widzieć", nie istnieje to w rzeczywistości zewnętrznej, w taki sposób, w jaki one to "widzą". Zatem, co naprawdę widzimy i w jaki sposób? Aby znaleźć ostateczną odpowiedź na to najważniejsze ze wszystkich pytanie, należy rozwiązać filozoficzny "problem percepcji". Jeżeli potrafimy "uzewnętrznić" nasze wewnętrzne, subiektywne doświadczenie koloru i postrzegać je potem bezpośrednio już "na zewnątrz", to być może potrafimy również "uzewnętrzniać" nasze wewnętrzne, subiektywne doświadczenie czasu? Jeżeli w ogóle potrafimy "uzewnętrzniać" nasze wewnętrzne, subiektywne doświadczenia i postrzegać je potem bezpośrednio już "na zewnątrz", to być może dotyczy to również naszego bezpośredniego doświadczania i postrzegania przestrzeni? Jak sugeruje to Nagardziuna w Rozdziale XIX, czas i przestrzeń, z kilku ważnych powodów, muszą mieć ostatecznie dokładnie tę samą naturę. Filozoficzny traktat Nagardziuny, „Mula madhyamaka karika”, czyli Fundamentalne strofy drogi środka, jest jednym z najbardziej wpływowych dzieł w historii filozofii Indii. Traktat ten zawiera dwadzieścia siedem rozdziałów poświęconych wszystkim najważniejszym aspektom rzeczywistości, takim, jak czas, przestrzeń, materia, energia, etc.
Aby ująć to przy pomocy fachowej terminologii z dziedziny filozofii, Einstein, sądząc na podstawie jego wcześniejszej wypowiedzi, wydaje się zajmować w kontekście "problemu percepcji" filozoficzną pozycję bliską tzw. "naiwnemu realizmowi". Dużo bardziej zaawansowaną filozoficznie pozycję prezentują niektóre interpretacje zjawisk mechaniki kwantowej, odwołujące się do aktywnej roli umysłu (świadomości) obserwatora w akcie tzw. "pomiaru kwantowego". Być może nie bez znaczenia jest fakt, że Einstein żywił głęboką antypatię do wizji świata, jaka wyłaniała się z powstającej na jego oczach fizyki kwantowej. Ostatecznym "zwycięstwem" nad ideami Einsteina ma być teoria kwantowej grawitacji. Osobiście bardzo wątpię w ostateczne "zwycięstwo" fizyki kwantowej z dwóch powodów. Po pierwsze, zawiera ona w sobie stary, bezkrytyczny, bezrefleksyjny model czasu. Po drugie, generalnie, jakikolwiek model kwantowy weźmiemy pod uwagę, będzie on zasadniczo obarczony mało znanymi paradoksami d'Alemberta (Jean Le Rond d'Alembert, 1717–1783), z czego jasno wynika, że nie może to być model ostateczny.
Jestem głęboko przekonany, że zasadnicze rozwiązanie wszystkich wspomnianych w tym tekście problemów ze zrozumieniem natury funkcjonowania rzeczywistości, będzie jedynie możliwe po przyjęciu nowego paradygmatu w nauce, na którego podstawie rozwiązany zostanie filozoficzny problem percepcji. Staje się to jasne, że wymagać to będzie uzupełnienia dziedziny fizyki o fizykę świadomości oraz o przyjęcie nowej perspektywy, gdzie świadomość będzie pełniła rolę czynnika pierwszorzędnego, ważniejszego i o bardziej fundamentalnym znaczeniu, niż materia. Fizyka kwantowa, to pierwszy krok we właściwym kierunku, lecz na pewno nie ostatni. Długa droga przed nami. Innymi słowy, w skrócie, to nasz materialny Wszechświat jest pochodną ewolucji świadomości, a nie odwrotnie. Wyobraźmy sobie Wszechświat, jako "uzewnętrznienie" pochodzące z wnętrza naszego umysłu. Oczywiście, nie był by to już wszechświat zasadniczo materialny, ale wszechświat zasadniczo o naturze świadomości, o naturze snu, który w naszym doświadczeniu sprawiał by tylko na nas wrażenie bycia "materialnym", podobnie, jak nasze sny sprawiają na nas wrażenie bycia rzeczywistymi doświadczeniami, podczas gdy je śnimy. W takim Wszechświecie w dalszym ciągu obowiązywałyby Prawa Natury, jednak prawa te, jak wszystko inne, wywodząc się zasadniczo z umysłu, nie były by absolutne i ostateczne, a więc umysł mógł by je również modyfikować. To pozwoliło by, na przykład, na lokalne zawieszenie prawa powszechnego ciążenia, lewitację oraz inne "cuda" i zjawiska paranormalne, które obecnie są tabu i mimo, że są czasami obserwowane, to pozostają jednak dogmatycznie wykluczone z dziedziny badań naukowych. Z punktu widzenia obecnie miłościwie nam panującego Materializmu Naukowego, trudno sobie wyobrazić bardziej absurdalną i odrażającą wizję świata, niż właśnie ta!
Zbyszek Modrzejewski edytował(a) ten post dnia 20.11.12 o godzinie 22:33