Temat: Dziennikarskie hieny
Maciej Filipiak:
Małgorzata Halicka:
Ignoranci, bo? Nie mogli sobie wyobrazić, że można - mając do wyboru ratowanie dziecka i zrobienie super zdjęcia - wybrać to drugie?
Czujesz absurd swojego rozumowania ?
Stirlitz wszedł do biura. Przez chwilę przyglądał się Bormannowi, który nalewał herbatę wiewiórce.
- Co za absurd. – pomyślał Stirlitz – Przecież herbatę pije się w szklankach.
;)
Wychodzi na to, że nie należy dziennikarzy wysyłać do Sudanu, bo zamiast pracować porzucą aparaty i pobiegną ratować dzieci....
Wogóle nie należy wysyłać nikogo do Sudanu.
Nie zamierzam w chodzić w dyskusję na temat tego, czy dziennikarze powinni się przekwalifikować , ani tego, czy Carter postąpił dobrze czy źle. Ani nie mam podstaw, ani nie są to kwestie , które trudno jednoznacznie ocenić.
Są jednak ludzie, którzy uważają, że odpowiedź na pytanie: relacjonować czy ratować, brzmi jednoznacznie: ratować, a bycie dziennikarzem, którego zadaniem jest robienie obiektywnych zdjęć i niemieszanie się – nie jest wg nich żadnym usprawiedliwieniem dla zaniechania ratowania.
Są ludzie, dla których każde uratowane życie jest ważne, bo jedno to więcej niż zero.
Są ludzie, dla których robienie zdjęcia i stosunkowo długie czekanie na ujęcie bez jakiegokolwiek zainteresowania się dzieckiem jest niewyobrażalne. I nie chodzi o dawanie bułki, bo wygłodzonemu człowiekowi bułki się nie daje. Bardziej o odwiezienie do misji czy – jeśli już kompletnie nic nie można zrobić - chociażby jakiś ludzki odruch, jaki się pojawia, gdy się towarzyszy umieraniu.
To zresztą nie musi chodzić o dylemat: być dziennikarzem czy zająć się ratowaniem ludzi. To może być np. dylemat: czy robić dokładnie takie, jak sobie wymyśliłem zdjęcia i tym idealnym zdjęciom podporządkować wszystko inne, czy też coś innego ustawić sobie na szczycie hierarchii wartości, a zdjęcia robić takie, jakie się w takich warunkach zrobić da. (Zresztą sama ta historia wskazuje, że można się obyć bez zdjęcia, jakie się wymarzyło, i zrobić takie, które odbiega od ideału - i taka fota też będzie dobra. Bo Kevin Carter czekał, zdaje się, na moment, gdy sęp będzie podlatywać do dziecka. Czekał tak ze 20 minut. Zdjęcie zrobione więc zostało z sępem siedzącym.)
Dla wielu osób jest też kwestią sporną, czy wysyłanie żywności do Afryki ma sens, bo żywność trafia głównie do mężczyzn.
Krytyka niekoniecznie wynika z ignorancji. Równie dobrze może wynikać z innego systemu wartości i innych priorytetów. Zarzut ignorancji zaś odwraca uwagę od faktycznych wartości i treści, jakie stoją za czyimiś przekonaniami. Może więc być prawdziwy, ale równie dobrze może go wysuwać ktoś, kto sam jest mniej zorientowany w temacie. Nie lubię zarzutów, które zamiast uzasadniać - wmawiają. Nie lubię ich, bo nie są wiarygodne i przenoszą ciężar dyskusji z meritum na czyjeś problemy czy sprawy osobiste.
Dziennikarz ma do dzisiaj dylemat i wyrzuty sumienia - sam to bardzo przeżył.
Nie przeżył. Jakiś czas temu popełnił samobójstwo.
Fotograf miał wątpliwości. Postąpił słusznie walcząc sam ze sobą.
Ignoranci to ci, którzy bez zastanowienia mieszali go za to z błotem.
Nie wiem, czy fotograf walczył sam ze sobą, nie wiem, czy postąpił słusznie, ale ta definicja ignorancji zdecydowanie bardziej do mnie przemawia.
Co chciał pokazać dziennikarz, czy raczej operator kamery, który filmował rannego prokuratora tuż po próbie samobójczej i robił zbliżenia pomimo próśb o zaprzestanie? Że prokuratorzy mogą popełniać samobójstwa?
drobny kawałek historii.
Czy ten drobny kawałek historii, jakim jest wygląd twarzy prokuratora po postrzale, jest tak potrzebny? Aż się boję spytać o to, jakie jeszcze kawałki historii powinny zostać uwiecznione i pokazane w mediach: operacja prokuratora? załatwianie się w szpitalnym łóżku do basenu?
Mam zresztą coraz większe poczucie zażenowania. Ziobro, który usiłuje interpretować próbę samobójczą jako celowe samookaleczenie, czy może nawet samoskaleczenie. Diagnozy Niesiołowskiego...
Małgorzata Halicka edytował(a) ten post dnia 11.01.12 o godzinie 09:19