Izabela Korzińska

Izabela Korzińska Architekt /
Developer ETL/TEam
Leader, Roche Polska

Temat: Domniemanie niewinności

piotr K.:
;-)
A nie sadzisz ze dziecko po takiej zabawie samo powie mamie/tacie jak sie z nim bawiono?
No właśnie nie sądzę:
"Bardzo często nie pojawia się gaworzenie, a w konsekwencji potem mowa. Rodzice mają wrażenie, że dziecko nie odróżnia ich od innych osób i że jest mu wszystko jedno, czy mu towarzyszą czy też nie. Najlepiej czuje się pozostawione we własnym pełnym schematów świecie.
Może się też pojawić zupełnie inny scenariusz, w którym rozwój dziecka do około 2 roku życia przebiega prawidłowo, nie budzi niepokoju rodziców. Następuje rozwój mowy, dziecko potrafi posługiwać się kilkoma, czy kilkudziesięcioma słowami i nagle pojawia się regres w rozwoju dziecka we wszystkich sferach poza motoryczną
"
http://www.autyzmpomoc.org.pl/autyzm-objawy.html

Dlatego mnie osobiście zniesmaczyła ta forma terapii. Bo to są wyjątkowo bezbronne dzieci.
Piotr K.

Piotr K. "Żyj i daj żyć
innym"

Temat: Domniemanie niewinności

Izabela Korzińska:
piotr K.:
;-)
A nie sadzisz ze dziecko po takiej zabawie samo powie mamie/tacie jak sie z nim bawiono?
No właśnie nie sądzę:
"Bardzo często nie pojawia się gaworzenie, a w konsekwencji potem mowa. Rodzice mają wrażenie, że dziecko nie odróżnia ich od innych osób i że jest mu wszystko jedno, czy mu towarzyszą czy też nie. Najlepiej czuje się pozostawione we własnym pełnym schematów świecie.
Może się też pojawić zupełnie inny scenariusz, w którym rozwój dziecka do około 2 roku życia przebiega prawidłowo, nie budzi niepokoju rodziców. Następuje rozwój mowy, dziecko potrafi posługiwać się kilkoma, czy kilkudziesięcioma słowami i nagle pojawia się regres w rozwoju dziecka we wszystkich sferach poza motoryczną
"
http://www.autyzmpomoc.org.pl/autyzm-objawy.html

Dlatego mnie osobiście zniesmaczyła ta forma terapii. Bo to są wyjątkowo bezbronne dzieci.

No mnie tez sie nie podoba ale zeby od razu wsadzac za to do wiezienia-to wedlug mnie przesada. Mozna bylo albo zakazac wogole takich praktyk albo zezwolic na wyrazna zgode rodzicow.

konto usunięte

Temat: Domniemanie niewinności

piotr K.:
Izabela Korzińska:
piotr K.:
Izabela Korzińska:
2. To, że dzieci obecnie nie mają traumy z powodu metod Samsona to nie znaczy, że ta trauma się kiedyś nie pojawi. Mogą mieć na przykład problemy ze sferą seksualności, które zostaną zdiagnozowane w momencie, kiedy zgłoszą się do seksuologa, czy psychologa i ten dotrze do tych zapomnianych zdarzeń z dzieciństwa. Dzieciaki potrafią zapomnieć nawet o tym, że ojciec je gwałcił...
Takie przypuszcenia to sobie odpuscmy. Traume dzieci moga miec z bardzo wielu powodow(w zaleznosci od indywidulanych cech psychofizycznych) - nie raz bardzo pospolitych. Pytanie czy komus terapia ta wyrzadzila krzywde czy tez pomogla?
W takim razie należy sobie odpuścić argumenty w stylu: "Skądinąd wiadomo, iż u dzieci tych nastąpiła znacząca poprawa oraz nie wykazywały symptomów dzieci molestowanych."
bo nie jest powiedziane, że nie będą miały w przyszłości "synptomów dorosłych, molestowanych w okresie dzieciństwa". Tak więc ta terapia najprawdopodobniej dzieciom pomogła, ale nie wiemy tak naprawdę, czy aby nie wyrządziła im przy okazji krzywdy.

Wiesz czesto rodzice sami narazaja dzieci na roznego rodzaju problemy zwiazane z seksualnoscia w pozniejszym wieku np. reagujac A-fe! nieladnie nie baw sie swoim pindolkiem/cipka na naturalnie zachowujace sie dziecko. WIc nie popadajmy w paranoje z tymi traumami w przyszlosci;-)
Pozostaje natomiast pytanie, czy robienie dzieciom zdjęć również miało im w czymś pomóc? Czy może w takim razie nie była to wyłącznie "terapia"?

O tym decysuje terapeuta ktory opracowal taka a nie inna metode-my mozemy sie na nia zgodzic lub nie.

Czy ktorys z rodzicow wyrazil swoj sprzeciw wobec praktyk Samsona czy dopiero kiedy rozpetalo sie piekielko zaczeli szukac dziury w calym?
Myślę, że rodzice nie mieli możliwości wyrazić swojego sprzeciwu inaczej, niż post factum.

Dzici nie skarzyly sie rodzicom ze dzieje im sie krzywda? Nie opowiadaly jak sie pan doktor z nimi bawi?
;-)

Litości! To były dzieci autystyczne. Z takimi dziećmi trudno się porozumieć w zakresie ustalenia czy chcą chleb z dżemem czy z miodem na śniadanie, a Ty się zastanawiasz czy one nie powiedziałyby rodzicom, że były poddawane różnym dziwnym praktykom, których być może, nawet w pełni sprawne dziecko, nie umiałoby nazwać?
Piotr K.

Piotr K. "Żyj i daj żyć
innym"

Temat: Domniemanie niewinności

Joanna C.:
piotr K.:
Izabela Korzińska:
piotr K.:
Izabela Korzińska:
2. To, że dzieci obecnie nie mają traumy z powodu metod Samsona to nie znaczy, że ta trauma się kiedyś nie pojawi. Mogą mieć na przykład problemy ze sferą seksualności, które zostaną zdiagnozowane w momencie, kiedy zgłoszą się do seksuologa, czy psychologa i ten dotrze do tych zapomnianych zdarzeń z dzieciństwa. Dzieciaki potrafią zapomnieć nawet o tym, że ojciec je gwałcił...
Takie przypuszcenia to sobie odpuscmy. Traume dzieci moga miec z bardzo wielu powodow(w zaleznosci od indywidulanych cech psychofizycznych) - nie raz bardzo pospolitych. Pytanie czy komus terapia ta wyrzadzila krzywde czy tez pomogla?
W takim razie należy sobie odpuścić argumenty w stylu: "Skądinąd wiadomo, iż u dzieci tych nastąpiła znacząca poprawa oraz nie wykazywały symptomów dzieci molestowanych."
bo nie jest powiedziane, że nie będą miały w przyszłości "synptomów dorosłych, molestowanych w okresie dzieciństwa". Tak więc ta terapia najprawdopodobniej dzieciom pomogła, ale nie wiemy tak naprawdę, czy aby nie wyrządziła im przy okazji krzywdy.

Wiesz czesto rodzice sami narazaja dzieci na roznego rodzaju problemy zwiazane z seksualnoscia w pozniejszym wieku np. reagujac A-fe! nieladnie nie baw sie swoim pindolkiem/cipka na naturalnie zachowujace sie dziecko. WIc nie popadajmy w paranoje z tymi traumami w przyszlosci;-)
Pozostaje natomiast pytanie, czy robienie dzieciom zdjęć również miało im w czymś pomóc? Czy może w takim razie nie była to wyłącznie "terapia"?

O tym decysuje terapeuta ktory opracowal taka a nie inna metode-my mozemy sie na nia zgodzic lub nie.

Czy ktorys z rodzicow wyrazil swoj sprzeciw wobec praktyk Samsona czy dopiero kiedy rozpetalo sie piekielko zaczeli szukac dziury w calym?
Myślę, że rodzice nie mieli możliwości wyrazić swojego sprzeciwu inaczej, niż post factum.

Dzici nie skarzyly sie rodzicom ze dzieje im sie krzywda? Nie opowiadaly jak sie pan doktor z nimi bawi?
;-)

Litości! To były dzieci autystyczne. Z takimi dziećmi trudno się porozumieć w zakresie ustalenia czy chcą chleb z dżemem czy z miodem na śniadanie, a Ty się zastanawiasz czy one nie powiedziałyby rodzicom, że były poddawane różnym dziwnym praktykom, których być może, nawet w pełni sprawne dziecko, nie umiałoby nazwać?
sorki ale nie znam szczegolowo sprawy - tyle co ze slyszenia;-(
Izabela Korzińska

Izabela Korzińska Architekt /
Developer ETL/TEam
Leader, Roche Polska

Temat: Domniemanie niewinności

piotr K.:
No mnie tez sie nie podoba ale zeby od razu wsadzac za to do wiezienia-to wedlug mnie przesada. Mozna bylo albo zakazac wogole takich praktyk albo zezwolic na wyrazna zgode rodzicow.
Już samo rozpowszechnianie pornografii dziecięcej (wysyłanie fotek) to wyrok więzienia (chyba półtora roku). Tutaj wyrok 8 lat faktycznie był zbyt surowy. Ale sam zakaz wykonywania zawodu to z kolei za mało zważywszy, że sam Samson przyznał się do tego, że jego terapia wykorzystywała gadżety seksualne i że robił te zdjęcia. Tak więc to, że to robił nie pozostawia wątpliwości. Jedyną wątpliwością jest to, w jakim celu to robił. Dla wielu osób, w tym dla mnie ten cel wydaje się bardzo wykraczać poza chęć niesienia pomocy tym biednym dzieciom.

Tak by the way - dzieci autystyczne niejednokrotnie są niezwykle inteligentne. Niestety nie mogą tego zakomunikować światu, bo zwykle autyzm im na to nie pozwala. Słyszałam np. o lekarzu, który zainteresował się parą autystycznych dorosłych, którzy siedzieli naprzeciwko siebie i co jakiś czas wykrzykiwali strasznie długie liczby. Facet sprawdził te liczby i okazało się, że są to kolejne liczby pierwsze (klkunastocyfrowe bodajże). Autyzm jest niezwykłą chorobą i osoby nią dotknięte osobiście traktuję jako wyjątkowe i fascynujące. Tym bardziej rozbieranie, przebieranie i fotografowanie ich z wibratorem w ręku uważam za obrzydliwe.
Piotr K.

Piotr K. "Żyj i daj żyć
innym"

Temat: Domniemanie niewinności

Izabela Korzińska:
piotr K.:
No mnie tez sie nie podoba ale zeby od razu wsadzac za to do wiezienia-to wedlug mnie przesada. Mozna bylo albo zakazac wogole takich praktyk albo zezwolic na wyrazna zgode rodzicow.
Już samo rozpowszechnianie pornografii dziecięcej (wysyłanie fotek) to wyrok więzienia (chyba półtora roku). Tutaj wyrok 8 lat faktycznie był zbyt surowy. Ale sam zakaz wykonywania zawodu to z kolei za mało zważywszy, że sam Samson przyznał się do tego, że jego terapia wykorzystywała gadżety seksualne i że robił te zdjęcia. Tak więc to, że to robił nie pozostawia wątpliwości. Jedyną wątpliwością jest to, w jakim celu to robił. Dla wielu osób, w tym dla mnie ten cel wydaje się bardzo wykraczać poza chęć niesienia pomocy tym biednym dzieciom.

byc moze. Nie nazywaj ich biednymi (chyba ze masz na mysli ich autyzm) bo na razie zadna wymierna krezywda ich nie spotkala. A jesli chodzi o wyrok i wogole o prawo to pelne jest ono kontrowersyjnych zapisow chocby penalizacja trawki;-)
Izabela Korzińska

Izabela Korzińska Architekt /
Developer ETL/TEam
Leader, Roche Polska

Temat: Domniemanie niewinności

piotr K.:
byc moze. Nie nazywaj ich biednymi (chyba ze masz na mysli ich autyzm) bo na razie zadna wymierna krezywda ich nie spotkala. A jesli chodzi o wyrok i wogole o prawo to pelne jest ono kontrowersyjnych zapisow chocby penalizacja trawki;-)
Tak, mam na myśli głównie ich autyzm. Nie mniej przez Pana Doktora też moim zdaniem zasługują na współczucie - tak samo, jak np. zasługiwałby dorosły, bezwolny facet, przebrany przez lekarza w damskie ciuszki i sfotografowany z wibratorem w dłoni. A tu mamy bardziej drastyczny przykład, bo dotyczy dziecka.
Marcin Południkiewicz

Marcin Południkiewicz Gotowy na wszystko.

Temat: Domniemanie niewinności

Bruno R.:
Ale przypadek Andrzeja Samsona to nie tylko kwestia pedofilii...

Jako terapeuta (do tego się przyznawał) stymulował seksualnie dzieci.
Czy robił to z powodu własnej podniety? Czy jak twierdził robił badania nad nowatorskimi metodami wyprowadzania dzieci z autyzmu?

Kto to teraz rozstrzygnie?

Nawet zakładając wersję ze były to badania nad nowa forma terapii - czyny takie zasługiwały (zasługują) na negatywna ocenę i być może wyrok sądowy.

Terapię ta prowadził bez wiedzy rodziców, na nieświadomych dzieciach (chorych, którymi się miał opiekować), z pominięciem wszelkich reguł dotyczących prowadzenia badań.

Można by rzec "dzieci to nie króliki doświadczalne", ale gdyby ktoś w domu eksperymentował sobie na królikach (nawet mając na celu ich dobro), to podniosły by się głosy że to nieetyczne.

A mimo to są rodzice co nadal go bronią, so?
U nas by się również podnosły głosy jakby był program w TV z seksem z udziałem publiczności a a Japonii to nic nadzwyczajnego.
Jeśli metoda była skuteczna i były skutki pozytywne terapii to co za różnica czy doświadczalne?
Jeśli byly poszkodowane to jak?
Nic o tym nikt nie pisze.
Dodam, że w Skandynawii nawet rodzice przy dzieciach latają nago i nikt im procesów nie wytacza.
U nas na pewno by ich posądzili o pedofilię.
Nie ma przesłanek, że się podniecał.
Zatem jak rozumiem należy oskarżyć rodziców co pozwalają dzieciakom latać nago po plaży?

Nie przyznał się do stawianych mu zarzutów z wyjątkiem przechowywania zdjęć z dziecięcą pornografią.

Samson zmarł w Częstochowie w domu swojej siostry. Za przyczynę zgonu uznano niewydolność krążeniowo-oddechową. Miał 61 lat.

http://stoppedofilom.pl/category/newsy-o-problemie/spr...

Na zakończenie mądra myśl Autora, Jego swoiste motto, które nabiera dodatkowego, dramatycznego znaczenia w świetle tego, co uczyniono mu kilka lat później:
„Na udowadnianiu, że nie jest się przysłowiowym wielbłądem, szczególnie kiedy inni bardzo pragną go w nas widzieć, można spędzić pół życia. I nikogo nie przekonać.”

http://www.wiadomosci24.pl/artykul/andrzej_samson_misk...

Znalazłem jeszcze wywiad:

Samson: Nie jestem pedofilem
Rozmawiał Bogdan Wróblewski 09-09-2005, ostatnia aktualizacja 08-09-2005 21:18

Nic z tego, co robiłem, nie miało na celu żadnych seksualnych gratyfikacji i było sporządzane w zupełnie innym celu. To jest moja linia obrony - mówi "Gazecie" psycholog oskarżany przez prokuraturę o molestowanie dzieci

Co się zdarzyło 27 czerwca 2004 r.?

- Przygotowywałem się do przeprowadzki do nowego mieszkania, które zamierzałem kupić, robiłem remanent papierów. To, co niepotrzebne, wyrzucałem do śmieci. Znalazła się tam też pewna ilość zdjęć, które robiłem moim pacjentom, dwójce czy trójce dzieci, które leczyłem. Wszystkie miały rozpoznany autyzm wczesnodziecięcy. Te zdjęcia wydawały mi się już niepotrzebne, bo napisałem tekst, do którego miały być podstawą, więc po prostu wyniosłem je na śmietnik. Nie miałem uczucia, że popełniam jakiś czyn niewłaściwy. Ktoś znalazł te zdjęcia. Nie wiem kto, może bezdomni, którzy tam grzebią. Wieczorem zachciało mi się lodów. Gdy wracałem do domu, przy śmietniku byli już policjanci. Pojechaliśmy na komendę.

Ile było tych zdjęć, kilkadziesiąt, kilkaset, tysiące?

- Gdzie tam tysiące! Nie powiem dokładnie, powiedzmy, że kilkadziesiąt.

Co na nich było?

- Zdjęcia moich pacjentów w trakcie zajęć terapeutycznych. Chciałem to udokumentować, bo miałem poczucie, że robię nowe rzeczy.

Molestował Pan te dzieci?

- Skądże!

To skąd informacje, że na zdjęciach są wibratory, dotykanie dzieci w okolicach genitaliów?

- Tego nie wiem. Jest faktem, że na kilku zdjęciach znalazły się wibratory, które ja miałem w domu. Nie pamiętam, które z tych dzieci je dopadło, wyciągnęło, bo są to dzieci dość specyficzne, zachowują się dziwnie. Starałem się dokumentować te zachowania. Posługiwałem się m.in. metodą regresji. To polega na cofnięciu się danej osoby do wcześniejszej fazy rozwoju. Podejrzewałem, że u dzieci autystycznych może być ona zaburzona. Chciałem się dowiedzieć, czy moi pacjenci w stadium osiągniętej regresji też wykażą cechy autystyczne, czy nie. Zachęcałem więc do wchodzenia w rolę młodszych dzieci. A ponieważ trudno się z nimi komunikować, stosowałem niewerbalne przekazy, podsuwałem im akcesoria niemowlęctwa - butelki, pieluszki. Niektóre z dzieci chętnie w taką regresję wchodziły - mocząc się, zachowując się jak niemowlęta. I wtedy były w lepszym kontakcie ze światem niż w swoim wieku metrykalnym! Część zdjęć to pokazuje.

Wspomniał Pan, że zdjęcia były podstawą do jakiegoś tekstu. Czy ten tekst jest w prokuraturze?

- Nie. Po przeszukaniu część notatek została w domu, a część jest gdzieś, nie wiem gdzie. Odtworzyłem je z pamięci już w areszcie. Tekst jest w wydawnictwie. Prof. Zbigniew Izdebski zgodził się napisać wstęp. Książka będzie się chyba nazywać "Manowce miłości" i jest poświęcona genezie i możliwości leczenia pedofilii. Ale są też wtręty o pracy z dziećmi autystycznymi.

Media podały, że zaraz po zatrzymaniu powiedział Pan: "Wiem wszystko o tej chorobie, nie miałem siły się już ukrywać".

- Absurd, kompletny. Pisano też, że ja krążyłem wokół tego śmietnika, jakby prowokując zatrzymanie. W ogóle nic takiego nie miało miejsca. Powtarzam: poszedłem po lody. Z komendy wróciliśmy do mieszkania już z nakazem rewizji.

Tego samego dnia?

- Około pół do ósmej. Zabrali się do rewizji, nic mi dalej nie wyjaśniając, do północy grzebali w papierach, dyskietkach, komputerze. Co ciekawe, jak wychodziliśmy, już byli dziennikarze, dostali cynk. I zaczęła się ta kołomyja.

Kiedy było pierwsze przesłuchanie?

- To było takie rozpytanie, jak się potem dowiedziałem.

Przez policję czy prokuratora?

- Policję. W komendzie, o pierwszej, drugiej w nocy. Byłem strasznie zmęczony, nie miałem leków, które regulują poziom cukru. Coś tam odpowiadałem. Oni spisali.

O co pytali?

- Czy ja robiłem te zdjęcia? Powiedziałem, które robiłem. Czy molestowałem dzieci? Powiedziałem, że nie. Podpisałem protokół, właściwie nie czytając.

Przepraszam, ale to brzmi niepoważnie.

- Inteligencja mnie zawiodła, muszę przyznać. Byłem przekonany, że to jakieś nieporozumienie, wyjaśnię i się sprawa skończy. W protokole znalazły się sformułowania, które nie są moje. Jak potem zapoznałem się z aktami, to wszystko wyłapałem i podkreśliłem.

Prostował Pan je podczas pierwszej rozprawy, w czerwcu?

- Tak.

Pojawiła się informacja, że być może Pana namierzono, bo przez internet nawiązywał Pan kontakty z klubami pedofilów.

- Nic podobnego. Tej hipotezie pan prokurator poświęcił tak dużo pracy, że go odsunięto od sprawy, ponieważ koszty były gigantyczne. Zwrócił się aż do ośmiu krajów z zapytaniem na mój temat, w tym do FBI. No, ale nie znalazł dowodów. Nie mogło ich być, bo ja nie nawiązywałem żadnego takiego kontaktu. Owszem, gromadziłem pewne zdjęcia, bo w tej książce jest rozdział o pornografii dziecięcej, który jest próbą analizy tego rynku. No, bo jeżeli mówi się, że w Polsce jest cztery tysiące pedofilów, to zainteresowanie takimi stronami w internecie powinno być elitarne, tymczasem ono jest masowe. Stron z pornografią dziecięcą jest bardzo dużo. Stawiałem więc pytania: czego ci ludzie szukają, jakich fotografii, jakich materiałów, co za tym może stać? Bo z punktu widzenia terapeutycznego i psychologicznego jest interesujące, dlaczego kogoś podniecają seksualnie zdjęcia niemowląt, a kogoś innego dorastających dzieci. Dlaczego jedni szukają fotografii stóp dzieci, a inni majtek itp. Z moich obserwacji wynika, że w Polsce jest około pół miliona osób, które korzystają ze stron internetowych z dziecięcą pornografią, płacąc za to. Obejmuje to pełną gamę perwersyjnych zachowań pomiędzy dziećmi, pomiędzy dorosłymi i dziećmi, pomiędzy dziećmi i zwierzętami. Pewna ilość tych zdjęć była na moim dysku, z czego ja nie robiłem tajemnicy, nie ukrywałem się, nie miałem np. żadnych haseł. Natomiast nie korespondowałem z nikim, kto miałby tego rodzaju zainteresowania.

Ale prokurator twierdzi, że Pan prezentował te zdjęcia dzieciom.

- A skąd!

Dziesięć dni po zatrzymaniu prokuratura ogłosiła, że Pan się przyznał do winy.

- Tak.

Przyznał się pan?

- Skąd! Jest nawet w aktach sformułowanie, że się przyznaję - dokładnie jest tak napisane - ewentualnie do jednego z tych zarzutów, i to nie w całej rozciągłości.

Do którego?

- Do sporządzania zdjęć pornograficznych. Powiedziałem prokuratorowi, że owszem, robiłem zdjęcia, bo tego nie da się w żaden sposób ukryć, zresztą nie widziałem powodu, ale nie w celach pornograficznych. I nie były to zdjęcia pornograficzne.

A do czego się Pan nie przyznał?

- Do molestowania, do pokazywania dzieciom zdjęć, do "wykorzystywania osób niemogących kierować swoim postępowaniem". Minęło kilka dni i moi przyjaciele psychologowie zwołali konferencję. I w trakcie tej konferencji zostało powiedziane, że przyznałem się do wszystkich zarzutów, choć więcej już nie byłem przesłuchiwany.

Od czerwca 2004 r. był Pan przesłuchiwany tylko dwa razy?

- Raz zaraz na początku i raz przez prokuratora, kiedy przyznałem się do sporządzania zdjęć. Koniec.

Potem był Pan na obserwacji przez biegłych psychiatrów i psychologów w Krakowie.

- Ustalili, że jestem osobą o wysokiej inteligencji, o złożonej osobowości i coś tam jeszcze. Nie jestem niepoczytalny. Wniosków dla sprawy nie ma żadnych.

Pan się do niczego nie przyznaje poza tym, że miał Pan w swoim komputerze zdjęcia z internetu i jakąś pulę zdjęć, które Pan sam wykonał dzieciom, które przychodziły na terapię. To skąd ten akt oskarżenia?

- Ze zdjęć, to jest jedyny materiał dowodowy. Być może wychodzi tu moja lekkomyślność i moja arogancja, ale ja ani przez chwilę nie myślałem o tego rodzaju sprawie, o takich konsekwencjach, ponieważ dzieci nigdy nie były przedmiotem moich jakichkolwiek fascynacji seksualnych. Sam mam dziecko, sam je wychowywałem przez długi czas. Poza tym ja pracuję w zawodzie ponad 30 lat i przez te wszystkie lata miałem nieograniczony dostęp do dzieci. To czemuż do licha miałbym teraz nagle przejawić jakieś niezdrowe zainteresowanie dwójką dzieci, malutkich, bardzo chorych?

Dwójką czy czwórką? Oficjalnie informowano, że przesłuchano czwórkę małych pacjentów.

- Dwójkę. Bo druga dwójka została przesłuchana niejako przy okazji, ponieważ trafiono na zapis na ich temat. Ale te dzieci powiedziały, że o nic nie chodzi. Zresztą wszystkie dawały to do zrozumienia. Nie ma żadnej opinii, że jakiekolwiek dzieci były przeze mnie molestowane. Biegli psychologowie się wypowiadają, że może mogły być, ale niekoniecznie. Bo mogły być inne przyczyny pewnych zachowań tych dzieci.

Oskarżycielką posiłkową jest matka jednego z autystycznych dzieci.

- To odrębna sprawa. Otóż w stosunku do Leszka [imię zmienione - red.] stosowałem inną jeszcze technikę. Muszę wpierw przedstawić pewne rozumowanie. Dzieci autystyczne mają zachowania patologiczne nabudowane na jakiejś podstawie, rozumiemy się?

Nie wiem, co ma być tą podstawą. Źródła tej choroby nie są znane.

- Dziecko autystyczne do drugiego roku rozwija się normalnie, potem zaczyna się proces chorobowy. Charakterystyczne, że te dzieci zachowują coś z wcześniejszych, jeszcze nie chorobowych doświadczeń, np. takie podstawowe doświadczenie jak identyfikacja płci. Nawet jeśli dziecko jest autystyczne, wie, że jest chłopcem lub dziewczynką. Więc sobie pomyślałem: a co by było, gdybyśmy zanegowali te pierwotne informacje o płci dziecka? Czy zachowania, które się wtedy pojawią, też będą autystyczne? A może nie?

Stąd przebieranie chłopców w sukienki, widoczne na zdjęciach.

- Tak. Próbowałem to też robić prościej, mówiłem po prostu - od dzisiaj jesteś dziewczynką, chłopcem. I zwracałem się konsekwentnie jak do osoby innej płci. Miałem pacjentkę, która kompletnie nie zareagowała. Ale Leszek niezwykle chętnie w to wchodził. Wręcz się dopominał, stroił się i jako dziewczynka stawał się jakby innym człowiekiem niż jako Leszek. Wychodził z autyzmu!

Te dziwne metody służyły tylko temu, by wyprowadzić dzieci z autyzmu?

- Tak. Złapać z nimi kontakt. W przypadku Leszka się udało. On chodzi w tej chwili do normalnej szkoły. A jak przyszedł do mnie, to w ogóle nic nie mówił, tylko trzaskał drzwiami. Ale jego przypadek jest bardziej skomplikowany, tam była trudna sytuacja rodzinna, rodzice się rozstali. Moim zdaniem lwia część zachowań, które prezentował Leszek, była związana z sytuacją rodzinną. A jego matka okazała się pazerna na pieniądze.

To ta pani, która domaga się odszkodowania?

- Tak. 300 tysięcy złotych! To jakiś absurd. Ale na szczęście jest opinia ośrodka Synapsis o wycofaniu się z diagnozy autyzmu po mojej terapii. Ja mu pomogłem, Leszek chodzi do szkoły, jest w miarę normalnym dzieckiem.

Długo Pan chłopca prowadził?

- Jakieś dwa lata.

A inne dzieci, które Pan przebierał?

- Znacznie krócej, bo u dziewczynki, która jest też jedną z głównych postaci sprawy, po prostu nic to nie dawało... To się skończyło już jakieś dwa czy trzy lata temu. Nawet nie potrafię sobie przypomnieć, jak ona się nazywa, bo wpisywałem tylko imię dziecka.

Współpracował Pan z prokuratorem, mówiąc, kto jest na zdjęciach?

- Tak.

Ile osób wskazanych przez Pana zdecydowało się zeznawać przeciwko Panu?

- Przeciwko właściwie nikt. Jedno dziecko wyjechało do Nowej Zelandii, pan prokurator prowadził długą korespondencję i rozmowy telefoniczne. Rodzice w ogóle nie zeznają przeciwko mnie. Praktycznie nie ma zeznań przeciwko mnie oprócz roszczeń matki Leszka o odszkodowanie. Co zresztą było dla mnie podwójnie przykre, bo przez długi czas, gdy była w konflikcie z mężem, nie płaciła za terapię. Prowadziłem za darmo, bo uważałem, że nie powinienem przerywać.

Dlaczego więc prokuratura stawia Panu cztery poważne zarzuty?

- Myślę, że prokuratura znalazła się pod pręgierzem opinii. Może gdybym był sobie szarym panem Andrzejem S., toby mi się przyjrzeli i ewentualnie wyjaśnili parę niejasności. Ale od momentu aresztowania sprawie towarzyszy ogromny szum medialny. Już na drugi dzień w „Fakcie” i „Super Expressie” była sensacja na pierwszej stronie. Tak samo jest z moim aresztem. Siedzę dlatego, że jestem tym, kim jestem. Przecież dochodzenie zostało zakończone. Przecież ja nie będę uciekał. Prokuratura się znalazła w sytuacji ucznia czarnoksiężnika - rozpętała wielką sprawę. Pamiętam, jak Piotr Najsztub pisał w „Przekroju”: będziemy patrzeć prokuraturze na ręce, czy ta sprawa się nie odleży, czy nie będzie manipulowana. No i zaczęły się gwałtowne poszukiwania, badania moich włosów, w centralnym laboratorium kryminalistycznym dokonywano wszechstronnej analizy mojego ciała (śmiech), podczas gdy na niektórych zdjęciach jest widoczna tylko część mojej ręki.

Z charakterystyczną blizną - jak pisała prasa.

- Ja nie mam żadnej blizny! To wszystko są poszukiwania na siłę. I te pytania do FBI, sprawdzanie, czy aby nie jestem znany na terenie Niemiec jako handlarz pornografii!

Ale gromadził Pan zdjęcia pornograficzne dzieci, prokurator poszedł tym tropem. Jak Pan je zbierał?

- W najprostszy sposób. Ani mnie nie było stać, ani nie chciałem płacić za te strony, bo to jest drogie, więc wykorzystywałem materiały reklamowe, te strony reklamują się w internecie, dają próbki swej zawartości. Utrwalałem to na dysku. Napisałem artykuł, próbę wyjaśnienia, co to jest pornografia, bo nie ma definicji. Zaproponowałem, żeby powstało coś na kształt kodeksu, który kiedyś funkcjonował w Hollywood. Czyli nie dajemy definicji, tylko mówimy: jak na zdjęciu jest facet, który całuje panienkę z języczkiem, to zdjęcie nie może się ukazać. Jeżeli pokazuje się w zbliżeniu dziecięce narządy płciowe, a nie jest to podręcznik ginekologii, to jest to zabronione. Dziecko w czasie defekacji - zabronione itd.

Do oceny tego, czy moje zdjęcia są pornograficzne, zostali powołani biegli z Łodzi, którzy zażyczyli sobie za tę usługę 20 tys. zł, ale nie dostali pieniędzy. Więc dano to młodemu lekarzowi seksuologowi, nieopierzonemu jeszcze. Stwierdził, że część zdjęć to pornografia, a część nie. To wszystko jest do dyskusji.

To jak będzie się Pan bronił w sądzie? Zażąda powołania nowych biegłych?

- Na razie powtórzyłem przed sądem, że nic z tego, co robiłem, nie miało na celu żadnych seksualnych gratyfikacji i że było sporządzane w zupełnie innym celu. No i tyle, to jest właściwie cała linia obrony. Nie widzę, co by tu można innego wymyślić - nie jestem wariatem, nie jestem jakimś dziwadłem.

Ja wewnętrznie wiem, że niczego takiego, o co zostałem oskarżony, nie zrobiłem. Nie zostałem na niczym przyłapany i nie próbuję się z tego tłumaczyć sam przed sobą.

Ale opinie biegłych Pana obciążają.

- Biegli używają np. takich sformułowań, że dane dziecko czasami nie wykazuje cech dziecka molestowanego. Już pomijając to, że wymienianie cech dziecka molestowanego jest czymś ryzykownym, bo takowa lista nie istnieje.

W bogatej literaturze przedmiotu są takie zestawienia. Wiadomo np., że ofiara wstydzi się, a nawet czuje winna temu, co ją spotkało, cierpi. Fundacja Dzieci Niczyje posługuje się taką listą.

- Tak, zrobioną przez panie z tej fundacji. Te opinie mówią np. o Leszku, że dziecko się źle wyrabia w kontaktach społecznych. Ono się kiedyś w ogóle nie wyrabiało w kontaktach społecznych. Z tych opinii nic tak naprawdę nie wynika.

Pan interesuje się pedofilią. Psychologowie doszukują się pedofilskich skłonności także w Pana przeszłości. Wspomnę o dwóch takich interpretacjach. Niezwykle ostro atakuje Pan system oświatowy, jak gdyby stawiał się Pan po stronie dzieci w konflikcie ze światem dorosłych.

- W jakimś sensie tak.

Czytałem opinię, że to może być pewien sygnał...

- ...a ja mogę postawić hipotezę, że jeśli pan gasi tak papierosa (gasi, naciskając na żar zdecydowanym ruchem od góry), a nie tak (puka o brzeg popielniczki), to może świadczyć o tym, że w dzieciństwie często pan trzymał się za siusiaka (pokazuje jak). Ja po prostu uważam, że polska szkoła jest zła. Mówiłem to w trosce, żeby była lepsza i mądrzejsza. Napisałem książkę „20 tysięcy godzin w budzie”, która jest trochę kpiąca, trochę zabawna, ale zawiera poważne zarzuty co do wyszkolenia nauczycieli.

Drugi przykład. Pana powieść "Miska szklanych kulek"...

- ...którą opublikowałem kawał czasu temu. Że niby jest to mój zakamuflowany pamiętnik. Co ja mogę powiedzieć?

Cytowano np. zdanie: "Napisałem pięć książek i zostałem Bogiem", liczba tych książek pasuje do Pana biografii.

- No, bez przesady. Nieuniknione są wątki autobiograficzne, bo skąd ja mam czerpać jak nie z własnego doświadczenia? Ale te zdania, wyrwane z kontekstu, nie mają ze mną nic wspólnego.

O czym jest ta książka?

- Ostrzegam przed manipulacją ze strony takich ludzi jak psychologowie, psychiatrzy, osoby w jakiś sposób opiniotwórcze czy przywódcy religijni. Oczywiście, że są tam wątki biograficzne, ale ogromna część jest tworem wyobraźni. Niektórzy negatywni bohaterowie mojej książki wykazują pewne elementy pedofilii, ale jest to przeze mnie raczej podkreślone jako zepsucie tych ludzi.

Zacząłem o pedofilii pisać, tym się zajmować, również pod wpływem tego, że zgłaszali się do mnie ludzie z taką przypadłością, prosząc o pomoc. Nie umiałem im na początku pomóc, bo pedofilia to temat tabu, o tym się nie dyskutuje w kręgu fachowców. A jeszcze w ostatnich latach, w związku z obecnym klimatem społecznym, powstała gromada, jak ja to nazywam, "ciotek rewolucji", które rade by ukrzyżować każdego człowieka mającego tego rodzaju problemy. Krzyczą bez przerwy, że nie należy nic robić, tylko karać, chociaż wiadomo, że kara w tych przypadkach nie jest skuteczna. Chodzi właściwie o część osobowości danego człowieka. I unicestwienie jej pod wpływem kary równałoby się unicestwieniu tych ludzi. Oczywiście można próbować doprowadzić do jakichś rezultatów terapeutycznych, ale na pewno nie tą drogą.

U nas zazwyczaj używa się sformułowania, również o mnie, "Andrzej S. podejrzany o pedofilię". Pedofilia jest terminem par excellence medycznym. To jest jednostka kliniczna, to słowo figuruje w spisie chorób. Nie można powiedzieć, że ktoś jest podejrzany o schizofrenię albo na przykład skazany z powodu schizofrenii. Może zostać skazany za pewne czyny, które popełnił z pobudek chorobowych, i wtedy stosuje się nadzwyczajne złagodzenia kary. Nasz kodeks karny w żadnym miejscu nie używa słowa pedofilia, za to wszyscy prawnicy czy dziennikarze namiętnie używają tego słowa jako inwektywy.

Chyba nie sądził Pan, że dziennikarze będą używali zapisanego w kodeksie sformułowania "inne czynności seksualne".

- To też nie jest szczęśliwe sformułowanie, ale już lepsze... Przed aresztowaniem miałem pacjenta, który przyjechał do mnie i powiada: moje własne dzieci interesują mnie od strony seksualnej. Ja się tego strasznie boję, ale to jest we mnie. Potraktowałem to jako dowód zaufania, zresztą ja mam dobrą markę u pacjentów, że jestem dyskretny. A gdyby on miał się zgłosić do poradni i powiedzieć: jestem pedofil, to jest to niewyobrażalne. Tak potężny jest lęk przed infamią, ostracyzmem społecznym.

Dziwi się Pan? Przecież chodzi tu o krzywdę dziecka. To naturalne, że całą tę sferę otacza ostracyzm, lęk i wręcz agresja społeczeństwa.

- Ale my mówimy o chorobie!

Nawet jeżeli to jest choroba, to mamy prawo się bać pedofilów.

- Wcale nie jest oczywiste, że każde zachowanie seksualne osoby dorosłej wobec dziecka jest urazem.

Co takiego?! Nie jest urazem dla dziecka?!

- Dla dziecka tak. Ale u nas się w ogóle nie próbuje badać tej sfery, bo to już jest podejrzane. Natomiast czytałem np. o badaniach prowadzonych w Izraelu - kiedy tym nieszczęsnym czynnościom seksualnym towarzyszy przemoc lub jeżeli odbywa się to w obrębie najbliższej rodziny, czyli jest to kazirodztwo, to uraz jest zawsze. Ale do więzień trafiają najczęściej osoby, które wykazywały zachowania pedofilne w sposób zastępczy.

Cóż to znaczy?!

- Ludzie niedorozwinięci umysłowo, alkoholicy, tacy, którzy przez dłuższy czas nie mieli możliwości zaspokojenia potrzeb seksualnych i dlatego obierają obiekt zastępczy, jakim jest dziecko.

W areszcie pojawia się adwokat Andrzeja Samsona. Jest zaskoczony, że jego klient rozmawia z dziennikarzem, na kilka minut rozmowa zostaje przerwana.

Skąd się właściwie wzięły te Pana zainteresowania pedofilią?

- Tacy pacjenci do mnie przychodzili. To się też trochę wiąże z moim kolczastym charakterem, mnie zawsze interesowały sprawy trudne - pracowałem ze schizofrenikami, z anorektyczkami (teraz moje pacjentki zostały osierocone), z autyzmem, z zaburzeniem identyfikacji płciowej.

W książce "Manowce miłości" twierdzi Pan, że pedofilów trzeba leczyć, a nie karać.

- Tego rodzaju książka może być ewenementem na polskim rynku. Traktuję temat szerzej. Dużo piszę, nie tyle, że trzeba, ale też jak leczyć. Opisuję konkretne terapeutyczne procedury, sprawdzone, głównie w USA.

Terapia, nie chemia.

- Chemia nic nie daje, co zostało sprawdzone. To jest niepokojący nurt w polskich dążeniach ustawodawczych, bo to czysty faszyzm, żeby komuś podawać chemiczne środki, które uszkadzają jego libido. Po prostu zamach na prawa człowieka.

Panu ktoś zaproponował terapię?

- Nie. Wątpię, żeby się ktoś taki znalazł. Moi koledzy nie chcieli, zresztą nie wiem. Na przykład dr Stanisław Telesiński...

Szef zespołu biegłych, którzy Pana badali...

- Tak, zresztą dobry fachowiec, takie mam wrażenie. Mądry człowiek, miał nieprzyjemności z mego powodu. Jak tylko wylądowałem w Krakowie, to tamtejsza prasa podniosła krzyk, że dr Telesiński ma jakieś układy ze mną. Wyciągnięto mu też sprawę jakiejś opinii, żądano, by prokuratura apelacyjna sprawdziła wszystkie jego opinie. On się tłumaczył. Przykro mi z tego powodu. To było takie bezpardonowe urabianie, że każdy, kto się otrze o tę sprawę, dostanie w d...

Skąd taka reakcja?

- Nie wiem. Żyjąc tak, jak żyłem, byłem nieświadomy swojej popularności, choć wiedziałem, że ludzie na ulicy mówią mi dzień dobry czy dziękują za taką czy inną książkę. Poza tym ja zawsze mówiłem, co myślę, i naraziłem się wielu ludziom z prasy. Ale niektóre rzeczy są dla mnie zdumiewające, bo na przykład naczelny "Super Expressu" jest moim znajomym od 20 lat, a teraz...

Jedna z tez "Faktu" brzmi: "molestował, żeby zapomnieć o piciu".

- No tak.

Rzeczywiście Pan pił, prawda?

- Ale gdybym był takim pijakiem, tobym nie miał takiego wzięcia. Ale ja przecież tym ludziom naprawdę pomagałem! Mam tego żywe dowody, dostaję wiele listów od pacjentów z poparciem, z pozdrowieniami, nie wszyscy uwierzyli w te kalumnie.

A jak Pan postrzega postawę środowiska psychologów?

- Środowisko jest oszczędne, czeka na wyjaśnienia. To jest OK. Ale jak zawsze w takiej sytuacji okazuje się, kto ma jaki format. Rozmaite miernoty się wypowiedziały. Część tych ludzi miała zresztą osobiście ze mną na pieńku, bo ja jestem superwizorem krajowym i cofałem im np. licencje, bo się nie nadają do zawodu.

Jak się zakończy Pana sprawa?

- Nie mam pojęcia. Mam obawy, że sąd się spieszy, ponieważ chce mnie skazać jako przykład, jako memento. Pokazać, że dla nas nie ma za wysokich progów.

???

- Że przed wymiarem sprawiedliwości nie uchroni się żaden prominent. Widzę taką linię, choćby w tym, że ani sąd, ani prokuratura nie przychyliły się do żadnego z moich wniosków.

Czego się Pan domagał? Uchylenia aresztu?

- Na początku nie. Nawet uważałem, że to szczęśliwy zbieg okoliczności. W areszcie byłem dobrze schowany przed prasą. Potem jednak zacząłem ostro chorować. Ale w sumie ten tryb, w izolacji, jest bezpieczny. Jest mi całkowicie na rękę.

Siedzi Pan z innymi podobnymi "przypadkami"?

- Z reguły jest to jeszcze jedna osoba i zdarzyło mi się siedzieć z trzema po kolei facetami, których żony oskarżyły o molestowanie własnych dzieci. W jednym przypadku chodziło o mieszkanie, w drugim o działkę. Żeby załatwić faceta. Nastrój jest taki, że nie ma dziś nic prostszego. Jeszcze przed aresztowaniem brałem udział w takiej sprawie, zresztą relacjonowanej w mediach, gdzie dwie dziewczynki z piątej klasy oskarżyły nauczyciela o molestowanie seksualne. Facet został aresztowany, wielkie larum w miasteczku itd. Po czym te dzieci przyduszone przez rozsądnego prokuratura przyznały się, że wymyśliły to sobie, bo pan ich gnębił z matematyki. Facet został uniewinniony. Rozmawiałem z nim. Pytał: kto mi teraz da pracę, jak ja w ogóle popatrzę ludziom w oczy? Dokładnie tak samo jest w moim przypadku.

Tutaj dużo pracuję. Teraz nie, bo się źle czuję, ale napisałem dwie książki. Tę, o której wspomniałem, i czystą literaturę, zbiór opowiadań.

O czym?

- Pierwsze opowiadanie osnute jest na tle informacji z telewizji o samobójstwie pary nastolatków. Powiesili się twarzami do siebie, gdzieś koło Suwałk, w lesie. Fikcyjnie odtwarzam ich los, opowiadam o możliwych mechanizmach psychologicznych, które doprowadzają do takiego końca. "Dziennik snów Marioli G." jest zapisem snów prowadzonym na prośbę psychologa przez dziewczynę w pogotowiu opiekuńczym, sierotę o przeszłości przestępczej. A trzecie, "Widziane z dołu", to opis wojny między rodzicami widzianej oczami dziecka. Zastosowałem taki chwyt, że ten chłopiec fantazjuje, że to jest naprawdę wojna - budzi się pewnego dnia i widzi postrzelany sufit, wybite okna, zrujnowaną łazienkę. Potem przychodzi mamusia uzbrojona po zęby. Groteska, ale smutna groteska.

Jak Pan się dziś definiuje?

- Jako osoba martwa. Martwa socjalnie, cywilnie. Perspektywy mam marne. Prawie nie ma co myśleć o powrocie do zawodu.

Ma Pan do kogo wracać?

- Do rodziny na pewno. Moja była żona skrzętnie zajmuje się moimi sprawami. Mam córkę, już 22-letnią. Poprosiłem właśnie, żeby mi przyniosła troszkę sera, tutaj się tego nie dostaje.

Chce Pan już wyjść?

- Już się zadomowiłem, jestem osobą tutaj trochę lubianą, szanowaną. Nikt mi nie robi żadnych krzywd ani krzywości, nie mogę się skarżyć na służbę więzienną. Jedyny problem to zdrowie. Nie wyrywam się na tę wolność, bo wcale jej różowo nie widzę. Nie wiem, z czego będę żył, może z pisania, ale nie jest to łatwe.

Zostanie Pan na zawsze doktorem Szokiem.

- Nie chciałbym. To jest ohydne, ten tytuł. Pamiętam te ramki w tabloidach, w których miały się znaleźć fotografie moich "współklubowiczów", oczywiście też pedofilów. To paranoja! Ale na początku i pan prokurator, i szef ochrony aresztu wielokrotnie pytali, czy ja przewiduję, że jeszcze będą zatrzymania w tej sprawie. Czy ja przewiduję?! Bali się, że mam jakieś koneksje, kogoś sypnę.

Kogoś znanego?

- No tak, polityka, mecenasa. Nie wiem.

Powtórzyłby Pan dziś te same eksperymenty z pacjentami?

- Oczywiście. Nie mam wątpliwości, że w takiej sprawie jak autyzm, który jest wielką zagadką, badacze dbają na ogół przede wszystkim o zabezpieczenie swojej pupy, a nie o to, żeby coś nowego... Dlatego podoba mi się norweska szkoła. Stwierdza, że autyzm jest zaburzeniem relacji między światem a jednostką. Dotychczasowe metody stawiały prawa i zachowania jednostki na czele. Mówiliśmy: podążaj za dzieckiem, wczuwaj się w to, co ono mówi. Norwegowie mówią inaczej: umysł autystyka jest pusty. Ma pan kota może?

Moja mama ma.

- Ja mam kotkę, bardzo kochaną, i często widziałem, jak ona gdzieś tam idzie i nagle staje, podskakuje na czterech łapach, jakby przeżywała halucynacje. Nie wiem, co jest w umyśle tego kota, ale nie spodziewam się, że tam jest Bóg wie co. Norwegowie mówią, że umysł autystyka jest wypełniony miazgą psychiczną. Dlatego za autystykiem nie trzeba podążać, tylko trzeba się z nim konfrontować, trzeba go przełamywać, nawet ukarać za pewne rzeczy, na które on sobie pozwala, tak jak karzemy kotkę. To wymaga ryzyka, śmielszej penetracji wszystkich spraw związanych z seksem, z płciowością, które są wciąż słabo poznane i wcale nie takie oczywiste.

Pan kiedyś zdradził swoje kredo życiowe: "nie zmieniaj swego umysłu, błąd tkwi w rzeczywistości". To bardzo zadufane.

- Może dzisiaj bym się w pełni pod tym nie podpisał. Często byłem pochopny w sądach, arogancki, czasami dla puenty, zgrabnego powiedzonka odpuszczałem sobie parę innych, ważnych rzeczy. Lubiłem zabłysnąć.

Skutkiem ubocznym Pana historii jest odwrót ludzi od psychoterapeutów, nadszarpnięcie zaufania do zawodu psychologa.

- Ja się czuję winny wielu rzeczy, na przykład, że odium padło na moją rodzinę, że im zrobiłem taki numer, że się muszą wstydzić. Że za pośrednictwem mediów wykorzystane to zostało do zdezawuowania zawodu. To jest mój dług wobec tego środowiska i jak mi się kiedykolwiek uda pozbierać, to będę chciał go spłacić, nie wiem czy przez publikację, nie wiem jeszcze jak.

Jest chyba jedna droga - oczyszczenie z zarzutów.

- To może nie być takie proste.

Bo?

- Tego rodzaju sprawy są od strony prawnej sprawami poszlakowymi. Wiele rzeczy zależy od interpretacji pewnych danych, które mogą świadczyć o innych faktach, nawet jeśli tych faktów nie ma. Można moje słowa zinterpretować jako treści wypowiadane post factum, żeby oczyścić się z zarzutów. A tak naprawdę to jestem stary pedofil, który chytrze, gustując w autystycznych dzieciach, zaspokajał swoje zboczone ochoty. Tego się boję. Pan widział ten artykuł w "Fakcie", który zaczyna się od słów: "wiemy już, kto skaże Andrzeja S."? Jest w tym myśl: no, niech spróbuje go nie skazać.

Rozmawiał Bogdan Wróblewski


Tekst pochodzi z portalu Gazeta.pl - http://gazeta.pl © Agora SA

Nie mi sądzić.
Nie jestem ani Bogiem ani sądem.Marcin Południkiewicz edytował(a) ten post dnia 22.02.11 o godzinie 18:05
Grzegorz K.

Grzegorz K. jeśli szukam nowych
doznań to.....
muzycznych

Temat: Domniemanie niewinności

Marcin Południkiewicz:

A mimo to są rodzice co nadal go bronią, so?

Bo wielu dzieciom pomógł - ta ostatnia afera nie przekreśla jego wcześniejszych sukcesów
U nas by się również podnosły głosy jakby był program w TV z seksem z udziałem publiczności a a Japonii to nic nadzwyczajnego.

Dobra, dobra, kilka miesięcy spedziłem w Japonii :-)
Nie wiem jak teraz, ale kilka lat temu (7-8) pornografia była w Japonii bardziej cenzurowana niż u nas. Prosta zasada. Nie wolno jest pokazywać narządów rodnych męskich lub damskich. Dotyczy to wszystkich mediów. Państwowych, prywatnych, telewizji satelitarnych, gazet, filmów VHS czy DVD itp.
Więc gdy u nas w każdym kiosku mozna było kupić "świerszczyka" na którym były zdjęcia pokazujace "wszystko", także stosunki, w Japonii było to zakazane (być może jest zazkazane do dziś?). Każde takie zdjęcia, filmy, nawet komiksy (!!!!!) w miejscach narządów rodnych mają rozmazane plamy.
Japończycy którzy odwiedzali nas w Polsce chłoneli ogromną ilość naszych filmów, komiksów, gazetek z treściami erotycznymi i nie mogli się nadziwić że są tak łatwo dostępne i tak bardzo odważne

Za to bardzo poupularne były w japońskiej TV programy w których prowadzący zadawał pytanie uczestniczce progamu, a przy niewłaściwej odpowiedzi walił ja pięścią w twarz i kopał leżącą. Przy ryku śmiechu publiczności na sali. W godzinach popołudniowych... takie programy do oglądania przy rodzinnym obiadku
Jeśli metoda była skuteczna i były skutki pozytywne terapii to co za różnica czy doświadczalne?

Nie wiemy czy była skuteczna. Ale, ja uważam że to nie ma znaczenia.
To nie jest serial "dr House" lub przywoływany dziś film "Znachor", tylko życie
Badania kliniczne, testowanie nowych leków, nowych metod terapii, wymaga stosowania ściśle określonych procedur, przepisów, odpowiedniego nadzoru.
To dla dobra pacjentów!
Nikomu, nawet wybitnemu specjaliście, nie wolno eksperymentować sobie w domu z niczego nieświadomymi pacjentami
Jeżeli nie był przekonany o swojej metodfzie, to nie miał żadnego prawa testowania tej metody na dzieciach - bez wiedzy i zgody rodziców, bez trzymania się odpowiednich procedur.
Jeśli byly poszkodowane to jak?
Nic o tym nikt nie pisze.

Być może nie pisze się o tym ze względu na dobro dzieci? Być może los tych dzieci jest mniej interesujący medialnie niz los samego doktora który tak pieknie udzielał wywiadów? Być może największymi poszkodowanymi są rodzice którzy stracili zaufanie do lekarzy psychologów - psychoanalityków i nie leczą już u nich swoich dzieci?
A może kolejny raz spora stratę poniosło srodowisko medyczne (kolejna strata zaufania...).
Jak to wymierzyć?
Dodam, że w Skandynawii nawet rodzice przy dzieciach latają nago i nikt im procesów nie wytacza.
U nas na pewno by ich posądzili o pedofilię.
Nie ma przesłanek, że się podniecał.
Zatem jak rozumiem należy oskarżyć rodziców co pozwalają dzieciakom latać nago po plaży?

Latają nago dla zdrowia. Idzie się nago do sauny, a potem na śnieg. Robią to dorośli, a razem z nimi dzieci. To zupełnie naturalne
U nas dorośli nie biegają nago dla zdrowia po śniegu, wiec trudno było by to robić razem z dziećmi :-)
Marcin Południkiewicz

Marcin Południkiewicz Gotowy na wszystko.

Temat: Domniemanie niewinności

Ok, to skąd listy z podziękowaniami?
Skoro tylu jest poszkodowanych?
Nie wiem jak 7-8 lat temu, ale ja widziałem program i wiem, że na pewno w Polsce bylby szum a osoby tam występujące pozwalniane z pracy.
Z pracy u nas mogą zwolnić nawet jak nie widać twarzy, imienia i nazwiska a ktoś powie, że zamieścił gdzieś w necie nagą fotę i to nawet jak się jest sprzątaczem.
Z wywiadu wynika, że był przekonany i nawet ośrodek Synapsis potwierdza poprawę.
Zatem poprawa rozumiem, że jest udokumentowana.
No raczej trudno by autystyczne dziecko było wszystkiego świadome.
Niemniej ponoć jeden z pacjentów lepiej zaczął kontaktować z otoczeniem.
Więc może był bardziej świadomy.

Tekst znalazłem tutaj:
http://www.kidprotect.pl/forum/viewtopic.php?t=908
Ktoś tam pisze, że pan Andrzej manipuluje.
Ale media też nie zawsze piszą prawdę, zwłaszcza jak zależy im na sensacji.
Na przykład nikt już nie może mieć pewności co z informacji o Michaelu Jacksonie jest prawdą a co nie.

Można też znaleźć wiele artykułów prywatnych osób o nim co jednak nie przedstawiają go w świetle pedofila np.
http://www.propolonia.pl/blog-read2.php?bid=18&pid=1660
http://neurokultura.pl/felieton/234-sarna-aleksandra-s...

Co do wypowiedzi innych:
Ludzie nie wiedzą, jakim on jest niebezpiecznym człowiekiem - mówiła matka jednego z małych pacjentów. Według niej, Samson symulował chorobę.
http://www.polskatimes.pl/bialystok/stronaglowna/92497...

Tak symulował, że zmarł.
Może tej pani tak jak się wydawało, że symuluje, wydawało się też co innego?
Nie podano czy ta mama jest lekarzem.
Nie wiem czy nie na wyrost wniosła zarzut, tak jak bezwiednie rzuciła opinią o symulacji.
Moim zdaniem to może stwierdzić lekarz i nie można wydawać osądów na podstawie tego co nam się wydaje.
Może miała rację co do pedofilii, ale tego się chyba już nie dowiemy.
Co do symulacji jak się okazuje myliła się.

I jeszcze:
Co działo się za zamkniętymi drzwiami gabinetu podczas sesji terapeutycznej? Była to tajemnica doktora i pacjenta. Matka nigdy nie była informowana o sposobach psychoterapii. Zostawiała syna sam na sam z Andrzejem Samsonem, bo taki był wymóg terapeuty. Dziecko odbierała go po dwóch godzinach. Terapia indywidualna miała sprawić, że chłopiec odblokuje się i zacznie normalnie funkcjonować.

- Kiedy Karol miał 3,5 roku i trafił do pana Andrzeja, nie sygnalizował sam potrzeb fizjologicznych – mówi matka chłopca. - Po miesiącu wizyt pan Andrzej powiedział mi, że kategorycznie muszę nauczyć Karola normalnego chodzenia do toalety. Później, na zdjęciach zobaczyłam mojego syna w pieluszce. Był już sporo starszy, chodził do przedszkola i nikt nie zgłaszał żadnych problemów z załatwianiem potrzeb fizjologicznych. To pan Andrzej zakładał pieluchy mojemu synowi.

Z nieoficjalnych informacji wiemy, że Andrzej Samson zamiast leczyć rozbierał chłopca, dotykał, kładł go na dmuchanych lalkach, fotografował i doprowadzał do czynności seksualnych. Dziecko zobligowane tajemnicą, milczało. Pojawiające się sygnały, były bagatelizowane ze względu na upośledzenie chłopca.

- W tym czasie, kiedy Karol składał zabawki ja przez 5 minut mogłam rozmawiać z panem Andrzejem. Widziałam postęp dziecka, a od niego słyszałam, że wszystko jest ok. – mówi matka chłopca.

Nie tylko rodzice nie dostrzegli, że dziecku dzieje się krzywda. Nad rozwojem Karola pracowało jednocześnie kilku specjalistów. Żaden z nich nie zauważył niepokojących sygnałów. Podczas rozprawy psycholog tłumaczył, że chłopiec miał zaburzenia płci, jednak nigdy nie powiedział o tym jego rodzicom.


http://uwaga.onet.pl/8931,news,1,ofiary_andrzeja_samso...

Zatem krzywda się stała, że ropoznano zaburzenie?
Specjaliści nie stwierdzili niczego złego.
Czy tak by było jakby doświadczył krzywdy?

Badania, niestety potwierdziły, że Karol jest dzieckiem posiadającym zespół dziecka molestowanego seksualnie.

No chyba, że tak.
Teraz pytanie za 100 punktów.
A. Samson stwierdził, że jednak biegłych odsunięto.
Zatem kto badal i czy prawidłowo?

I...

Psychiatryczne przekręty pseudo-biegłych udających lekarzy - aktualny stale uzupełniany cykl przedstawiający typowych schizofreników, decydujących o zdrowiu i majątkach ludzi, którzy bez wiedzy za to za kasę wydają opinie niezgodne z prawdą i nie mające nic z fachowością...
http://www.aferyprawa.eu/Wyceny/Psychiatryczne-przekre...

Czyli nie wiadomo czy biegli a nawet jeśli to czy zgodnie ze sztuką lekarską.
Czytam też tam o łapówkach.

Chwilka, czytam tam też o A.S..

Sąd uznał psychologa za winnego wszystkich zarzutów i wymierzył łączną karę 8 lat więzienia. Nałożony przez sąd na Samsona 10- letni zakaz wykonywania zawodu psychologa zacznie się liczyć dopiero od dnia, gdy wyjdzie on na wolność. Wyrok nie jest prawomocny.

Zaraz, zaraz.
Zatem specjaliści jacyś przeprowadzili badania, że winny a wyrok nieprawomocny?
Skoro były badania to powinno być 100% pewności, nie?
Coś kiepskie te badania skoro sąd nadal miał wątpliwości.
W przeciwieństwie do matki.

Wyrok nieprawomocny to wyrok nie zatwierdzony przez sąd czyli nieważny.

Zatem te badania widocznie nie byly takie ważne.

Inna definicja:
Wyrok nieprawomocny - niezatwierdzony prawnie i niedziałający jeszcze.

Czyli sąd nie zatwierdził prawnie wyroku.

I dla odmiany:
Wyrok prawomocny to taki, którego nie można zaskarżyć w drodze zwyczajnego środka odwoławczego. Wyrok sądu karnego pierwszej instancji staje się prawomocny, jeśli nie zostanie zaskarżony, po upływie 14 dni od daty doręczenia wyroku z uzasadnieniem uprawnionemu do wniesienia apelacji.

Moim zdaniem gdyby sąd był na 100% pewny, żadne apelacje nie byłyby dopuszczone.

Poza tym nie znamy wszystkich szczegółow, nie byliśmy obserwatorami terapii.
Nie wiemy jakim trybem szły procedury sądowe oraz nie mamy pewności mimo badań(które nie dały 100% pewności sądowi).
Wiemy zatem bardzo mało by wydawać jakieś wyroki.

Tak samo nic mi nie wiadomo jak na prawde było z Michaelem Jacksonem.
Wiem tylko, że bardzo do tej pory lubię słuchać jego muzyki.
W głosie słyszę raczej człowieka wrażliwego.
Wielu ludzi co sie z nim widziało ma dobre o nim zdanie.
Niezależnie od opinii żałuję, że nie byłem na jego najnowszym koncercie, któy się nie odbył.
Swoją drogą czy nie dziwne wydaje się by ktoś kto uwielbia pomagać zamierzał nagle ni stąd ni owąd krzywdzić?

Co do ludzi, którzy wypowiadają się o kimś dobrze kogo widzieli..
Czasami nie wiedzą jaki kto jest w domu.
Niemniej to samo dotyczy moim zdaniem świadków.
Coś ktoś widział, coś komuś się wydaje a potem może się okazać, że było zupełnie inaczej.

Z tego co zrozumialem Karol niczego nie powiedział, nie narzekał a specjaliści nie zauważyli nic dziwnego.
A zaraz potem jacyś inni wykazują, że wykazuje zachowania odpowiednie do osoby molestowanej.
Dla mnie brzmi to bardzo niepoważnie.
Zatem jacyś specjaliści skrewili.

Jeśli Andrzej był winny to można by zarzucić brak kompetencji pozostałym co badali Karola.
Bo powinni przecież cos zauważyć.
W dodatku jakby mi pomagali to mpoogliby dostać za współudział.
Drudzy specjaliści co wykazali, że winni jako motywację mogli mieć łapówkę.
Zwłaszcza jeśli nie byli to biegli.
Albo popełnili błąd lub błędy podczas badania.
Tak czy siak ktokolwiek skrewił śmierć oskarżonego może być mu na rękę.
Sprawę umorzono.

Obrazek


Nadal nie wiem co sądzić o tej sprawie poza tym, że jacyś specjaliści nawalili i że facet bardzo pomógł wielu osobom oraz nauce.Marcin Południkiewicz edytował(a) ten post dnia 22.02.11 o godzinie 20:25
Grzegorz K.

Grzegorz K. jeśli szukam nowych
doznań to.....
muzycznych

Temat: Domniemanie niewinności

Marcin Południkiewicz:
Nie wiem jak 7-8 lat temu, ale ja widziałem program i wiem, że na pewno w Polsce bylby szum a osoby tam występujące pozwalniane z pracy.

Co do Japonii - uwierz mi, żaden to dla nas wzór jesli chodzi o tolerancję, swobodę obyczajów, wolność obywatela.
Tam chłopak nie powinien całować dziewczyny na ulicy - bo to jest odbierane tak jakbyś na ulicy, publicznie załatwiał swoje potrzeby fizjologiczne. Po prostu jest źle widziane.

Ale, to zupełnie inna (aczkolwiek bardzo ciekawa) tematyka.
Z pracy u nas mogą zwolnić nawet jak nie widać twarzy, imienia i nazwiska a ktoś powie, że zamieścił gdzieś w necie nagą fotę i to nawet jak się jest sprzątaczem.

U nas pani która pierwsza, spontanicznie na oczach kamer telewizyjnych odbyła "nie planowany" stosunek płciowy zrobiła jakąś tam karierę. Myśle o pani co sie zowie "Frytka" z którejś tam edycyji programu Big Brother

Co do pana Samsona - ja go o pedofilie nie oskarżam (chociaż jego wyjaśnienia są naciągane, a okoliczności bardzo dwuznaczne). Niech mu będzie, wątpliwości powinny być rozstrzygnięte na jego korzyść.

Ja uważam że jego zachowanie wobec pacjentów było bardzo nieetyczne.
Stawiając się w sytuacji rodzica - takie postępowanie lekarza z dziećmi jest w 100% naganne i nie widzę tu żadnego usprawiedliwieniaBruno R. edytował(a) ten post dnia 22.02.11 o godzinie 20:38
Jarosław Żeliński

Jarosław Żeliński Analityk i
Projektant Systemów

Temat: Domniemanie niewinności

Izabela Korzińska:
Już samo rozpowszechnianie pornografii dziecięcej (wysyłanie fotek) to wyrok więzienia (chyba półtora roku). Tutaj wyrok 8 lat faktycznie był zbyt surowy.

zwracam uwagę, że morfina jako narkotyk jest zakazana i karane jest jej posiadanie co nie zmienia faktu, ze lekarz ma prawo ją podać jak tylko uzna, to za stosowne.

Poza tym śmieszą mnie wypowiedzi, w których laicy wypowiadają się co może lub czego nie może sędzia czy lekarz.
Marcin Południkiewicz

Marcin Południkiewicz Gotowy na wszystko.

Temat: Domniemanie niewinności

Bruno R.:
Marcin Południkiewicz:
Nie wiem jak 7-8 lat temu, ale ja widziałem program i wiem, że na pewno w Polsce bylby szum a osoby tam występujące pozwalniane z pracy.

Co do Japonii - uwierz mi, żaden to dla nas wzór jesli chodzi o tolerancję, swobodę obyczajów, wolność obywatela.
Tam chłopak nie powinien całować dziewczyny na ulicy - bo to jest odbierane tak jakbyś na ulicy, publicznie załatwiał swoje potrzeby fizjologiczne. Po prostu jest źle widziane.
Chyba piszesz o tradycyjnej.
Ja piszę o współczesnej.

Ale, to zupełnie inna (aczkolwiek bardzo ciekawa) tematyka.
Z pracy u nas mogą zwolnić nawet jak nie widać twarzy, imienia i nazwiska a ktoś powie, że zamieścił gdzieś w necie nagą fotę i to nawet jak się jest sprzątaczem.

U nas pani która pierwsza, spontanicznie na oczach kamer telewizyjnych odbyła "nie planowany" stosunek płciowy zrobiła jakąś tam karierę. Myśle o pani co sie zowie "Frytka" z którejś tam edycyji programu Big Brother
A ja myślę o show w TV, gdzie publiczność składa się z kobiet i część z nich było wyrywane do seksu z gośćmi(3 mężczyznami).
Frytka im do pięt nie dorasta.

Co do pana Samsona - ja go o pedofilie nie oskarżam (chociaż jego wyjaśnienia są naciągane, a okoliczności bardzo dwuznaczne). Niech mu będzie, wątpliwości powinny być rozstrzygnięte na jego korzyść.
Tak jak naciągane może być to, że specjalisci niczego nie zauważyli a drudzy tak.
Ponoć Mchaela Jacksona zniszczyły media bo odechciało mu się współpracy z nimi.
Prawdy pewnie jak ze Smoelńskiem nigdy się nie dowiemy.
Niemniej Samson bardziej pomógł ludziom niż L.Kaczyński moim zdaniem.

Ja uważam że jego zachowanie wobec pacjentów było bardzo nieetyczne.
W jakim sensie?
Że kontrowersyjne?
Wiem, wg definicji etyczne jest to co popiera większosć społeczeństwa.
Zatem język polityków jest etyczny.
Stawiając się w sytuacji rodzica - takie postępowanie lekarza z dziećmi jest w 100% naganne i nie widzę tu żadnego usprawiedliwienia
Stawiając się w sytuacji rodzica to jeśli inni specjaliści nie zauważyli nic negatywnego a dziecko zaczęłoby mieć kontakt z otoczeniem to pomijałbym kontrowersyjną dla tradycjonalistów metodę i się cieszył, że dziecko mi zdrowieje.
Tymaczasem ja się tu dopatruję bardziej walki w obronie swoich przekonań niż walke w obronie dziecka.
Tak jak przy rozwodach bywa, najważniejsze jest to co"ja" myślę a dziecko staje się przedmiotem, kimś nieważnym.
Dziecko jest tu traktowane instrumentalnie jako przedmiot sporu.
Bo matka tego dziecka wolałaby chyba by pozostało autystyczne, przynajmniej jej porzekonania i poglądy nie musiałyby się z niczym zderzać.
Nie zdziwiłbym sie jakby chcąc dochodzić swojej "sprawiedliwości" opłaciła tych od badań.
Po co czekać na wyrok sądu, lepiej samemu wymierzyć karę i osądzać.
Wyrok jest nieprawomocny a my mamy za mało informacji by twierdzić czy słusznie go tak ocenia.
Na razie wiemy jedynie, że metoda jest na tyle kontrowersyjna, że dla wielu to "nieetyczne".
Kiedyś nieetyczne wg definicji zatem były krótkie spódniczki.
Teraz całkiem sporo dziewczyn chodzi w mini.
Zatem jak rozumiem jest już etyczne.Marcin Południkiewicz edytował(a) ten post dnia 22.02.11 o godzinie 21:19

konto usunięte

Temat: Domniemanie niewinności

tylko czy Andrzej Samson pomimo tego że uznany za znakomietego psychoterapeutę może być nazywany lekarzem? śmiem wątpić- facet skończyl wydzial psychologii na UW... taki z niego doktor.
Marcin Południkiewicz

Marcin Południkiewicz Gotowy na wszystko.

Temat: Domniemanie niewinności

Tego, że tymi terapiami Andrzej Samson wiele dzieci wyleczył z poważnych dolegliwości, wymiar sprawiedliwości nie dostrzegł.
http://svetomir.salon24.pl/103839,andrzej-samson-przes...Marcin Południkiewicz edytował(a) ten post dnia 22.02.11 o godzinie 21:52
Grzegorz K.

Grzegorz K. jeśli szukam nowych
doznań to.....
muzycznych

Temat: Domniemanie niewinności

Marcin Południkiewicz:

Chyba piszesz o tradycyjnej.
Ja piszę o współczesnej.
Ja piszę o "normalnej" Japonii. O codziennosci w miasteczkach - miastach od 100 do 300 tysięcy mieszkańców. Taki kraj i takich ludzi miałem okazje dobrze poznać

W Tokio byłem tydzień, to zupełnie inna bajka. Ale, to miasto wielokulturowe, mam wrażenie że podobne do NY (w którym nigdy nie byłem).
W każdym razie kulturowość / obyczajowość Tokyo nie ma nic wspólnego z ta codzienna Japonią

To tak jak życie w Moskwie nie jest odzwierciedleniem zycia w Rosji
Jarosław Żeliński

Jarosław Żeliński Analityk i
Projektant Systemów

Temat: Domniemanie niewinności

Paweł Hetmanek:
tylko czy Andrzej Samson pomimo tego że uznany za znakomietego psychoterapeutę może być nazywany lekarzem? śmiem wątpić- facet skończyl wydzial psychologii na UW... taki z niego doktor.

w tej kwestii kim jesteś (czym się zajmujesz) że uważasz się uprawniony do oceny jego pracy?
Marcin Południkiewicz

Marcin Południkiewicz Gotowy na wszystko.

Temat: Domniemanie niewinności

Bruno R.:
Marcin Południkiewicz:

Chyba piszesz o tradycyjnej.
Ja piszę o współczesnej.
Ja piszę o "normalnej" Japonii. O codziennosci w miasteczkach - miastach od 100 do 300 tysięcy mieszkańców. Taki kraj i takich ludzi miałem okazje dobrze poznać
To tam może tak i nie oglądają aja pisze np. o Tokyo, Liczba mieszkańców: 126 804 433 (30 maja 2010).
Czyli tak jakbyś był u nas na wsi.
:D

W Tokio byłem tydzień, to zupełnie inna bajka. Ale, to miasto wielokulturowe, mam wrażenie że podobne do NY (w którym nigdy nie byłem).
W każdym razie kulturowość / obyczajowość Tokyo nie ma nic wspólnego z ta codzienna Japonią
Codzienną na wsi chyba.
W Tokyo nikt na co dzień nie mieszka?

To tak jak życie w Moskwie nie jest odzwierciedleniem zycia w Rosji
Wiem.
Ale chyba Tokyo to nie jedyne wielkie miasto w Japonii.

konto usunięte

Temat: Domniemanie niewinności

Jarek Żeliński:

w tej kwestii kim jesteś (czym się zajmujesz) że uważasz się uprawniony do oceny jego pracy?

po raz kolejny zwracam się z prosbą o uważne czytanie :) nigdzie nie oceniałem jego pracy tylko napisałem swoją malą wątpliwość co do tytułowania Andrzeja Samsona doktorem... i tyle :)
Marcin Południkiewicz

Marcin Południkiewicz Gotowy na wszystko.

Temat: Domniemanie niewinności

ok
:D



Wyślij zaproszenie do