Temat: Definicja człowieka
Małgosiu, kieruje do Ciebie (i każdego Chrześcijanina) pewne pytanie na temat duszy :) Już dawno chciałem o tym pogadać, a teraz nadarza się okazja. A nie chcę tego pchać na grupy teologiczne. Poza tym... być może piszę o realnych sprawach, kto to wie ;)
Od lat zastanawia mnie jedna sprawa. Nie z punktu widzenia Chrześcijanina, którym nie jestem, ale czysto teoretycznie. Dusza. Załóżmy, że istnieje. Dla Chrześcijanina będzie to zupełnie normalne założenie, bo to fundament jego wiary, ale być może ma to jakieś znaczenie pozareligijne. Dusza, czyli właśnie coś, co nas "określa", co stanowi NAS sensu stricte (nie żadne ciało, nie żaden mózg) i co po śmierci "idzie gdzieś dalej" (do nieba, do innego ciała, w zaświaty, gdziekolwiek), czyli opuszcza ciało.
Jeśli by przyjąć, że mózg to tylko "komputer", procesor i jego otoczenie, w którym "wykonuje się program duszy", to pojawia się pytanie - co się dzieje z duszą w takiej sytuacji, jak choroba Alzheimera?
Dopóki mózg jest sprawny - może ona funkcjonować i - funkcjonujesz. Czujesz, rozumiesz, pamiętasz, decydujesz, marzysz. W przypadku np. udaru wszystko kompletnie "siada". Co się, do chwili śmierci, dzieje z duszą? Jest "więźniem" mózgu? Jest jakby kimś "obcym", nie ma świadomości swego istnienia. To tak, jak by mózg miał na nią wpływ i potrafił ją "wyłączyć", jak by bez mózgu nie mogła istnieć, bo skoro nie jesteś świadoma tego, co widzisz, wszystko jest obce, znaczy, że choroba (ba, nie tylko choroba - każdy jeden "psychotrop") fizycznie wpłynęła na Twoje postrzeganie, zatem na Ciebie samą ergo duszę. Ale z kolei zakładamy, że dusza jest oddzielona od powłoki doczesnej i stanowi właśnie... ha! Człowieka?
Kurczę, zastanawiałaś się kiedyś nad tym? Że jesteś "gościem" w swoim mózgu, że nie masz żadnego wpływu na całą maszynerię. Nawet na swój nastrój (czyli także coś, co Cię określa, Twój charakter), którym sterują... hormony - kompletnie niezależny od Twej woli mechanizm! Okres, ciąża, zmiany w tarczycy, takie "pierdoły" potrafią zmienić Twoje "ja", u niektórych dość znacznie. Z jednej strony można by pomyśleć, że faktycznie istnieje coś, co np. Chrześcijanie rozumieją jako "dusza" i jest tylko "gościem" w mózgu, bo nie ma na niego wpływu, jest jakby "obok" (zastanawiałaś się kiedyś, czy TY to Twój "mózg", czy TY to...?). Z drugiej strony, jeśli mózg ma na to taki wpływ, jak stan komputera na wykonujący się w nim program, to znaczy, że dusza nie może istnieć bez mózgu, zatem nie jest czymś, co może opuścić ciało i nadal funkcjonować (jak program komputerowy).
Jeśli to zbyt wielki offtop, to nie odpisuj, a ja nie będę dalej drążył tematu, a jedynie pozostawię jako myślową łamigłówkę na temat naszego "jestestwa". Dla ateistów i wierzących :) Mnie od tego rodzaju eksperymentów boli potem głowa, ale są kurde ciekawe :)