Temat: Czym jest gender?
Fajna dyskusja - żal się nie dorzucić :)
Jakiś czas temu czytałem książkę "Płeć mózgu". Nie wiem na ile stała się ona anachroniczna, ale dla mnie była na tyle ciekawa, że poleciłem ją wielu osobom, szczególnie takim, które niekiedy miały problem ze zrozumieniem osób płci przeciwnej. Polecam ją także teraz każdemu z uczestników tej dyskusji. :)
Jak w wielu temu podobnych aspektach naszego życia, mam nieodparte wrażenie, że nie kościół, nie programy wspierane przez rząd, ale media kreują nasze złe pojmowanie wielu rzeczy. Popatrzmy jak to działa: media zarabiają na tym, że ktoś kupuje ich "produkt", dzięki czemu oprócz ceny jaką płaci czytający (np. kupując gazetę), płacą zleceniodawcy reklam. By te reklamy miały sens, musi się nimi 'karmić' spora część świadomych, lub nieświadomych konsumentów. Aby mieć dużo, dobrze wycenianych zleceń, należy mieć odpowiednio dużą bazę czytelników. Jak ją zdobyć? To proste! Prowokować, prowokować i jeszcze raz prowokować! Pracowałem jako moderator w największym portalu w Polsce. Co się robiło, by temat był "nośny"? Na odpowiednim forum pojawiał się ktoś, kto w niewybredny sposób atakował jakąś tezę, a to pobudzało dyskusję. Czyli? Rosła lawinowo ilość odświeżeń strony (wraz z rozpętaną walką na wyzwiska wśród komentujących), a co za tym idzie rosła wartość portalu jako platformy reklamowej. Jaki z tego wniosek dla mnie? W ten sposób kreuje się mityczne problemy, tworzy się byty konfloktogenne, które z rzeczywistością nie mają nic wspólnego. Gazety robią dokładnie to samo, ale innymi metodami (krzyczą na nas pierwszymi stronami gazem, a potem przeprosiny i sprostowania są na niewielkim skrawku strony, obok stopki redakcyjnej).
Gender jest kolejnym z nośnych tematów. Kolejnym, na którym media niewielkim nakładem zbijają kapitał. Czy sprawa płci jest problemem? I tak i nie. Dla wąskiej grupy, która jest zaangażowana w temat, to sprawa życia lub śmierci, niemniej dla duuużej większości społeczeństwa (szczególnie naszego), temat jest zupełnie nieistotny (choć dla innej wąskiej grupy jest to temat groźny - ot, taka przeciwwaga dla tej pierwszej wąskiej grupy).
Czy nie podobnie mają się sprawy z równouprawnieniem płci? Dla większości społeczeństwa (z którym się stykam, a stykam się z przedstawicielami różnych środowisk: inteligencji, pracowników fizycznych, mieszkańców wielkich miast, mieszkańców wsi... co kto chce :) ), temat równouprawnienia w codziennym życiu w zasadzie nie istnieje. Dla wielu ludzi to rozumienie sprawy, że kobietę puszcza się przodem, a jak jest "wyzwolona", to można to pominąć :) Ale równouprawnieniem emocjonuje się wąska grupa osób, odpowiednio temat kreowany jest przez media, to ma wpływ na politykę i kółko się kręci. Tak jak z gender.
A co na to ja? Który mam 3 dzieci, z czego jedno nadal w przedszkolu? Tylko tyle, że nic o mnie i moich dzieciach bez mojej wiedzy. Chcę, by moje dzieci były tolerancyjne, by rozumiały odmienność w każdym przejawie, ale chcę, by to było podawane im w sposób dobrowolny i akceptowalny przez mnie, jako rodzica. Mam takie prawo. Żyjemy w demokracji, gdzie głos mniejszości jest szanowany, ale nie jest wiodący. Dla mnie zwolennicy gender i tym podobnych idei, to nadal mniejszość. Nie chcę, by mniejszość decydowała o tym, co dobre dla mnie lub moich dzieci. Tego typy programy jak gender w przedszkolu powinno mieć dobrowolny charakter - chcę, to posyłam dziecko do takiej, a nie, to do innej grupy.
Analogicznie mają się sprawy z posyłaniem do szkoły 6 latków. Oboje moich dzieci trafiło do szkoły wcześnie (6 i 5 lat). Jestem z tego powodu zachwycony, one także, a wśród rówieśników i rodziców posyłających swoje pociechy do szkoły wcześniej, znam tylko pozytywne doświadczenia (dzieci świetnie się rozwijają, znacznie lepiej niż w przedszkolu). Czym karmią nas media inspirowane wąską grupą rodziców i podsycane opozycyjnymi politykami? Że posyłanie 6 letnich dzieci do szkół to nieomal zbrodnia! O czym w ogóle dyskusja? Niech będzie dowolność i po sprawie. Chcesz - posyłaj dziecko wcześnie, nie, to nawet i niech do trzydziestki siedzi z mamusią na kolanach, bo 'nie jest gotowe' (no, może nie aż tak, bo szkoda dziecka :) ).
Żyjemy w kraju i miejscu na świecie, gdzie można w miarę elastycznie wyznawać swoje przekonania i w miarę bezpiecznie. Niemniej w tym samym miejscu, jak i w każdym na świecie znajdzie się wąska grupa "oszołomów", którzy chcą zgnieść inność, wąska grupa ludzi, którym dowolność we wszystkim jest najmilsza. Jest i największa i jednocześnie najcichsza część społeczeństwa, która i jednych i drugich ma w nosie i w codziennym życiu ani nie myślą o jednych, ani drugich, traktując ich jedynie jako koloryt. Reasumując - "genderowcy", "rodzice niegotowych dzieci", "wojujące feministki" - zrozumcie tą większość i bądźcie delikatni, a więcej zyskacie na tym, niż na generowaniu niepotrzebnej atmosfery prześladowań lub siłowym oświecaniu ciemnogrodu. Więcej ewolucji, mniej rewolucji :)
Pozdrawiam
Ta wypowiedź została przeniesiona dnia 15.10.2013 o godzinie 14:19 z tematu "GENDER czyli: Globalna Epidemia Nienormalnych Dziwolągów Ewidentnie Rąbniętych"