Temat: Czy to etyczne, żeby Jezus miał żonę?
Każda dyskusja i tak chyba kończy się akcentem antyklerykalny, po co więc te dyskusje? Mogę to zrozumieć w pewnym stopniu. Ale podejmowane na tej grupie tematy tracą tym samym swoją uniwersalność na rzecz taniej sensacji.
Po pierwsze kościół powszechny, tak z obserwacji, to co myśli przysłowiowy Kowalski to jedno, wpływy tradycji, kultury, obrzędowości to drugie, a sytuacja z hierarchią kościoła, instytucją to trochę inny temat. Nie koliduje to z jakimś skrajnym indywidualizmem, ale po prostu żaden kościół, religia, wyznanie nie jest monolitem myślowym. No chyba że tak go ktoś widzi. Tym bardziej dyskusja nie ma dalej sensu.
Mnie akurat nie bardzo obchodzi co powiedziałby dany hierarcha - Jezus na temat podejścia kapłanów wypowiadał się niejednokrotnie - ale dajmy spokój w osądach przeciętnego Kowalskiego czy Kowalskiej, bo uwierzę że tu na tym forum same owieczki bez skazy.
Przykładowo. Oczywiście można sądzić np co jest warty cały uniwersytet, jego wszyscy pracownicy, absolwenci, studenci po woźnego/portiera, wszystkich wydziałów po wystąpieniach jakiegoś np. profesora w tv. Ba można kojarzyć nawet całe środowisko akademickie z poglądami kilku profesorów. Dlaczego by nie, podobne społeczne przełożenie problemu. Podoba wam się taki tok myślenia, na prawdę?
Temat jest na wskroś chrześcijański, jak i w ogóle społeczny. Może na tym motywie skupmy się?
W IV wieku, ostatecznie ustanowiono kanon pism chrześcijańskich. Oczywiście że to był proces, nie można do końca postawić żadnych dat. Zapewne "ojcom kościoła" nie śniło się jaki wpływ wywrze to na przyszłość nie tylko kościoła. Wątpię czy celowo włączono te czy inne księgi z przemyśliwaniem, aby od razu kościół miał taki czy inny kształt. To także był złożony proces.
Szczegóły dostępne na temat Jezusa były takie a nie inne. Czy ktoś celowo pomijał jego życie rodzinne, domniemaną żonę, siostrę, braci (dosłownie) oczywiście że dla wielu pozostaje otwartym pytaniem. Pytanie co to niby zmieni w jego życiu. W postrzeganiu jego osoby historycznie jak i teologicznie. To sprawa bardzo indywidualna.
Dzisiaj nie kto inny jak sami naukowcy odkrywają dodatkowe teksty. Zaczęło się w Qumran, dzisiaj mamy dostępne kolejne teksty innego pochodzenia. Naukowcy badają tak stary testament jak i nowy. Wnikliwie.
Czy zmienia to jednak postać rzeczy jako sedno nauk Jezusa? Wątpliwe.
Odbija się jednak sensacyjnych echem wokół tego co było przede wszystkim później. To już bez wątpienia:).
Jak ktoś chce może sobie sięgnąć po apokryfy. Jest też wiele sensacyjnych książek napisanych przez naukowców niewierzących i wierzących. DO wyboru do koloru.
Jeden truchleje przed kodem biblii, (nie mylić z popularną książką) i tym co tam można wyczytać o czasach nam współczesnych, inny ślęczy i oczarowany jest bo mu wyszło że imię Boga to zaszyfrowana informacja o składzie chemicznym. Jeszcze inny chce udowodnić daty Armagedonu, jeszcze inny kreśli teorie dotyczące nie tyle końca świata, ale końca czasu, totalnej zmiany mentalności, postaw ludzkich lub raczej bardziej ich braku wobec powszechnej biedy, przemocy i wojny. To zaledwie kilka tematów podejmowanych przez badaczy tych pism, niewiele mających wspólnego z pracami tego czy innego kościoła.
Wystarczy tylko sięgnąć samemu tak po teksty oficjalne jak po nieoficjalne, aby zauważyć w jak niewielkim stopniu różnią się od siebie co do meritum sprawy, czyli nauk Jezusa z Nazaretu.
Podejrzewam że co roku, z przyśpieszeniem będziemy poznawać kolejno odkrywane teksty, min. za sprawą współczesnej techniki, technologi. Wiele tekstów daje się dopiero w pełni rozszyfrować za sprawą współczesnej techniki. Prawdę mówiąc nic sensacyjnego mnie w nich nie zaskoczyło, poza sensacją wokół tematu, reakcji mediów itd.
Pytanie jak to wpływa na ludzi z osobna. Akurat co powie instytucja, chyba Jezusa za bardzo by nie obchodziło. W jego naukach w niesamowity sposób widzimy relacje międzyludzkie, ich wagę, na tym się skupiał przede wszystkim. A co z tym zrobimy, bez względu na światopogląd, to już zupełnie inna sprawa.
Może postawić warto etyczne pytanie, czemu faktycznie mają służyć w ten czy w inny sposób postawione pytania.
Nie chcę by moja wypowiedz miała jakiś moralizatorski wydźwięk, ale ile można wiecznie stawiać na ETYCE te same pytania?
Pozdrawiam serdecznie, spokojnych spacerów życzę, słonko wyszło:).
Piotr
Piotr Szczotka edytował(a) ten post dnia 23.09.12 o godzinie 10:19