Temat: Czy takie słowa mają wpły na dyskredytację główny...
Jarosław Zieliński
wiemy, wiemy... Jarosławie :-)
*jakże bym mógł zapomnieć o tajnej policji Kamińskiego i IPN...
Podpisanie nowelizacji ustawy o IPN to początek końca swobody badań naukowych dotyczących najnowszej historii Polski. Ale to także bardzo wyraźny sygnał, w jakim stylu Komorowski byłby gotów sprawować w przyszłości pierwszy urząd w państwie.
Dlaczego IPN jest tak ważny? Dlaczego nowelizację ustawy dotyczącej Instytutu PO przeciągnęła przez parlament z taką determinacją? I dlaczego dziś, wobec śmierci prof. Janusza Kurtyki, Komorowski pozostał głuchy na apele setek wybitnych Polaków, którzy domagali się, by zostawił decyzje w sprawie IPN prezydentowi wybranemu demokratyczną wolą wyborców? Odpowiedzi na te pytania to zarazem diagnoza sytuacji, w jakiej dziś znajduje się Polska.
Najważniejszy
Instytut Pamięci Narodowej to najważniejsze osiągnięcie wyzwolonej z komunizmu Polski. Funkcjonowanie tej instytucji (genialnie zarządzanej przez śp. Janusza Kurtykę) dawało szansę na realną odbudowę tożsamości narodowej poranionego komunizmem polskiego społeczeństwa. To sprawa zupełnie kluczowa, bo obecność RP w Unii i w NATO, obecność znacząca, a nie symboliczna, zależy przede wszystkim od zrozumienia najnowszej historii naszej części
Europy. Bez rozliczenia Polski Ludowej, bez odkłamania komunistycznej i postkomunistycznej propagandy, bez pełnej wiedzy na temat relacji PRL ze Związkiem Sowieckim (do początku lat 90.) nie uda się budować mocnej pozycji wolnej Polski ani w Europie, ani gdziekolwiek indziej. IPN nie tylko dostarczał społeczeństwu niezbędnej wiedzy na ten temat, ale także pokazywał, iż wolność badań historycznych, a przez to również wolność słowa, jest podstawowym warunkiem demokracji. I właśnie ta rola Instytutu najbardziej zmieniła i zmieniałaby nadal mentalność Polaków. Bezkompromisowym dążeniem do prawdy Janusz Kurtyka i inni historycy IPN pokazali, iż wolność wyklucza cenzurę. W postkomunistycznej rzeczywistości to świadectwo najwyższej wagi.
Anty-Kurtykowa jazda
Od kilku miesięcy jesteśmy świadkami dzikiego szturmu, w jakim Platforma i antylustracyjne lobby dążą do całkowitego zdobycia Instytutu. Rozbierzmy na kawałki hasła, jakie towarzyszą tej akcji.
„Archiwa IPN będą w końcu otwarte”. Są otwarte od dawna i wie o tym każdy, kto choć raz się owymi archiwami zainteresował. W rzeczy samej jest tylko jedna grupa obywateli RP, dla której zbiory Instytutu pozostają nieosiągalne. To byli funkcjonariusze i ich tajni współpracownicy. Zatem prawdziwa zmiana dokonana przez polityków PO polega na otwarciu archiwów dla esbeków i ich TW. I to właśnie te dwie kategorie osób są największymi beneficjentami znowelizowanej przez Platformę ustawy.
Hasło numer dwa: „Odpolitycznienie Instytutu”. To lufa wymierzona wprost w śp. Janusza Kurtykę, gdyż to właśnie On – kandydat PO – miał być marionetką PiS. W rzeczywistości to platformowe „odpolitycznie” będzie upolitycznieniem totalnym. Prezes IPN, ktokolwiek nim zostanie, by przetrwać, będzie zmuszony łasić się do sejmowej większości, gdyż ta każdego roku, bez konkretnych powodów, będzie mogła zwyczajnie go odwołać i zastąpić jeszcze bardziej potulnym indywiduum. Nowy, trzymany za gardło przez partię rządzącą szef Instytutu nie będzie miał przez to najmniejszej suwerenności w prowadzeniu badań naukowych. A IPN stanie
się fasadową placówką markującą opisywanie najnowszej historii Polski.
Hasło trzecie: „Rada naukowa sprawi, że pieczę nad pracą IPN przejmą najlepsi specjaliści”. Kompletny nonsens. Rada naukowa wyłoni się ze środowiska akademickiego, które nigdy nie poddało się lustracji, czyli ze swej istoty jest przeciwne zasadom stojącym u podstaw Instytutu. To antylustracyjne i faktycznie antyipeenowskie lobby zyska rolę cenzora – będzie kontrolować i wytyczać cele naukowe IPN. Jeśli uzna, iż Instytut powinien przestać zajmować się badaniem choćby agentury komunistycznej w środowiskach naukowych w latach 80., to takich badań nie będzie. I koniec.
Owa rada zyska również możliwość wysysania pieniędzy z budżetu Instytutu. Będzie bowiem władna finansować badania prowadzone poza IPN. Stanie się przedziwną emanacją Komitetu Badań Naukowych: pozbawianą procedur umożliwiających bezstronne i uczciwe przyznawanie grantów. Mówiąc prostym językiem – rada będzie rozdawać swoim kolegom, wyborcom, pieniądze Instytutu na lewo i prawo, kierując się wyłącznie własnym „uznaniem”. Dlatego też powołanie Rady to nie tylko kolejne osłabienie pozycji prezesa i całego IPN, ale także zwyczajny skok na kasę Instytutu, który dodatkowo sparaliżuje jego pracę. Może się przecież okazać, iż zabraknie pieniędzy na digitalizowanie archiwów, bo trzeba będzie wydać dziesięć biografii Jacka Kuronia albo piętnaście Adama Michnika.
Człowiek bez grama klasy
Okoliczności i styl, w jakim Komorowski podpisał ustawę o IPN, zhańbiły go nie tylko jako polityka, pretendenta do najwyższego urzędu w państwie, ale także jako człowieka. Choć w swoim dorobku ma przebogaty zbiór zwyczajnie prostackich i czasami wręcz chamskich odzywek o politycznych przeciwnikach, to tekst wygłoszony jako uzasadnienie podpisania noweli dotyczącej Instytutu przeszedł wszelkie granice: gdyby Prezydent Kaczyński chciał odesłać ustawę do Trybunału Konstytucyjnego, to by to zrobił. Lech Kaczyński zginął zaledwie kilkanaście godzin po uchwaleniu owej ustawy. Dlatego wypowiedź kandydata PO to nie tylko drwina z tragicznie zmarłego Prezydenta, ale przede wszystkim dowód, jak tragicznie miałkim osobnikiem jest sam Komorowski i jak dramatycznie nie nadaje się nie tylko do tego, by być pierwszym obywatelem RP, ale by zasiadać w polskim parlamencie. W zwykłych relacjach międzyludzkich, w normalnej sytuacji życiowej za taki wyskok zostałby pogoniony precz. Mam nadzieję, że życie publiczne mimo wszystko nie różni się wiele od tego normalnego, prywatnego.
Katarzyna Gójska-Hejke
ps
należy czytać ze zrozumieniem a nie anty... blabla